trescharchi trescharchi
3358
BLOG

"Czarne walentynki" polskiego lotnictwa.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 46

 

Członek zarządu firmy Erbud – remontującej (chociaż tu może przydałby się cudzysłów, zważywszy na to co widzieliśmy w telewizji) infrastrukturę lotniska w Modlinie wypowiedział się dziś w telewizji. Niszowej, ale zawsze. W wywiadzie przeprowadzonym dla TVN CNBC zapowiedział, że „…realnym terminem odbioru lotniska w Modlinie może być grudzień 2013 – styczeń 2014 roku…”, co oznacza ni mniej ni więcej niemal dwanaście miesięcy trwania patowej sytuacji w pięknym, nowoczesnym porcie lotniczym wybudowanym za gigantyczne publiczne środki, nad którym w zgodnym zachwycie piały zarówno władze samorządowe (pan marszałek Struzik i jego weseli kompani z PSL-u) i media, zachwycone tym, że tyle się w Polsce dzieje i wszystko się udaje. Co było potem – wiadomo; olbrzymia kompromitacja za którą nikt z zarządu województwa i nikt z lokalnych polityków nie poczuwa się do odpowiedzialności. Platforma Obywatelska milczy, nie chcąc najwyraźniej urazić i denerwować szarej eminencji swojego koalicjanta. Przewodniczący rady nadzorczej lotniska w Modlinie – pan Marek Miesztalski – jest takimi odległymi terminami „…całkowicie zaskoczony. Z ekspertyz wynikało, że prace można skończyć do czerwca…”.

Dodał przy okazji, że o wszystkich tego typu nowinach dowiaduje się z mediów, nie bezpośrednio od firmy wybranej do remontu kompletnie spapranego i niedopracowanego lotniska. Według pana przewodniczącego wystarczy jedynie (posiłkuje się ekspertyzami) skuć 26-centymetrową warstwę betonu, bo spodnia – starsza warstwa – nie ma żadnych wad (w takim razie po co kładziono nową, może zapytać laik?). Jego zdaniem gdyby była to prawda, spółka Erbud strzeliłaby sobie w stopę, bowiem musiałaby zapłacić gigantyczne odszkodowanie za fuszerkę; już teraz za każdy miesiąc wyłączenia portu lotniczego z normalnej eksploatacji kary umowne sięgają kilku milionów złotych. Panu Miesztalskiemu wtóruje pani Mikołajczyk, doradca zarządu portu (swoją drogą – ileż tam oni mają tych ludzi na stanowiskach kierowniczych?): jeszcze wczoraj spółka budowlana miała zapewniać, że w najbliższy piątek przedstawi plan prac i poda realne terminy oddania do użytku lotniska w Modlinie. Dokonano przy okazji spotkania wyboru metody naprawy – znów ma być stosowany „feralny” beton cementowy – a nieoficjalnie przebąkiwano o maju jako możliwej dacie zakończenia wszystkich prac. W ten sam piątek ma też odbyć się posiedzenie rady nadzorczej i wróbelki ćwierkają, że z funkcją pożegna się pan Piotr Okieńczyc, prezes spółki Mazowiecki Port Lotniczy Warszawa – Modlin. Wróbelki swoje, rada nadzorcza swoje: pan prezes może spać spokojnie, w końcu nie on jest od tego, by przewidzieć paskudne wykonanie budowy czy mgły nad pasem, zmuszające samoloty do lądowania na pobliskim Okęciu (z braku systemu ILS w Modlinie, który ma zostać „dokupiony później”). Zresztą, jeszcze bardziej pocieszając pana Okieńczyca – skoro sam pan marszałek Struzik nie poczuwa się do choćby grama odpowiedzialności za narażenie województwa na olbrzymie straty materialne (przypomnijmy – województwo mazowieckie balansuje na granicy zadłużenia!) a pasażerów na kłopotliwe niedogodności – to i jemu nic nie powinno grozić. A przedstawiciel firmy snujący w mediach apokaliptyczne wizje kolejnego roku bezczynnego trwania wielkiej, luksusowej ozdoby podwarszawskiego Modlina? Albo się asekuruje, albo istotnie coś wie – wątpię, by mając w głowie przestrogę przed karami umownymi plótł w branżowej telewizji co ślina na język przyniesie.

Żeby tego było mało, pan Sebastian Mikosz, nowy-stary prezes LOT (wyjątkowo usilnie wypychany na to stanowisko przez pana ministra Budzanowskiego; trzeba przyznać że nawet biorąc pod uwagę niskie standardy etyczne zarządzania państwem przez PO taka ostentacyjność musi żenować) zapowiedział: narodowy przewoźnik do października nie będzie korzystał z Dreamlinerów. Taką decyzję podjęto na posiedzeniu zarządu, a tłumaczy się ja tym, że LOT nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek niepewność co do obsługi swojej siatki połączeń. Trwają intensywne negocjacje celem wzięcia w leasing kilku kolejnych Boeingów 767, aby zastąpić nowoczesne, promowane do granic ckliwości i zaściankowości w TVN24 samoloty przyszłości. Uziemione po serii wciąż nie zbadanych awarii. Dziennikarze nie zdołali jak dotąd dotrzeć do pani Henryki Bochniarz, przedstawiciela producenta na Polskę, która tak skwapliwie wypowiada się na wszystkie poza lotniczymi tematy. Zważmy tylko, że wyżebrana przez LOT zapomoga od Skarbu Państwa nie zwróci się teraz tak łatwo – a przecież przedstawiciele przewoźnika zapowiadali, że wygrzebią się z finansowego dołka właśnie za pomocą „boomu” na Dreamlinery i otwarcia nowych szlaków do Azji. Wielu ludzi gotowych było przełknąć wyjątkowo gorzką pigułkę podróżowania z LOT-em za Ocean (niczego nie umniejszając jakości Naszych pilotów) tylko po to, by posmakować szumnie reklamowanej nowości. Wątpię, że z takim samym entuzjazmem wsiądą do wysłużonych, pośpiesznie przemalowanych i doskonale znanych im maszyn – wybiorą raczej tańsze i atrakcyjniejsze oferty konkurencji. Mam tylko nadzieję, że w roku 2013 nikt już nie będzie w rządzie snuł doprawdy niezrozumiałych w obliczu kryzysu na rynku lotniczym dywagacji odnośnie planowanego zysku spółki. Raczej przygotujmy się na kolejne „chodzenie po prośbie” przez pana Mikosza i jego współpracowników gdzieś w okolicach grudnia. A rząd niech już powoli urabia Unię Europejską, by tego roku zechciała łaskawie wydać zgodę na kolejne kroplówki dla umierającego pacjenta.

A kto za to wszystko zapłaci? Pan zapłaci, ja zapłacę…by żyło się lepiej!

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (46)

Inne tematy w dziale Polityka