trescharchi trescharchi
4545
BLOG

Po milionie premii na łebka.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 114

 

Dwa miliony sześćset tysięcy złotych rozłożonych na dwie osoby to niemała suma pieniędzy. W dodatku temat śliski, bo populizm wprost pcha się w ręce. Ale trzeba się nim zająć, bo mamy oto kolejny dowód na to, jak bardzo władza odsunęła się od spraw zwykłych obywateli i jak już nawet nie próbuje udawać, że dba o jakieś wydumane rzeczy typu prawidłowe współżycie społeczne. Ktoś użył terminu „Bizancjum”, ktoś dodał coś o „wieży z kości słoniowej” i trzeba przyznać że to najlepsze podsumowanie działań rządu pana premiera Tuska. Złożonego z ludzi mających w większości rodowód solidarnościowy i opozycyjny przeciwko rozpasanej, żerującej na Polakach komunie. Niegdyś walczyli z panem Urbanem uosabiającym w ich oczach fatalny system drenujący polską gospodarkę (lata 80-te i dopuszczenie żołnierzy generała Jaruzelskiego do zarządzania finansami państwa to prawdziwy dramat) – dzisiaj wsiadają do jego limuzyn i bez trudu przejmują hasło, że rząd sam się wyżywi. Jakby to powiedział klasyk – zawrót głowy od sukcesów. I brak odporności na pokusy władzy, co dowodzi słabości charakteru nie kilku, a dziesiątek osób zebranych wokół zwycięskiej partii.

Ministerstwo Sportu przyznało owe dwa miliony złotych dwóm szefom rządowej spółki PL.20212 - panowie Herra i Bogucki zostali „pozytywnie ocenieni” za przygotowania do Euro. To samo w sobie może nie byłoby wielkim skandalem, bo nagroda za uczciwą, długoletnią pracę się każdemu należy, zwłaszcza gdy jest się prekursorem i pewne rzeczy robi się po raz pierwszy w Polsce. Ale nie wiem, kto zbudował takie kontrakty z tymi ludźmi i kto się podpisał pod obietnicą tak gigantycznych, oszałamiających kwot na które przeciętny Polak musiałby pracować całe życie. Raczej nie pani minister Mucha, więc wszystko wskazuje na pana ministra Drzewieckiego, do dziś hołubionego w mediach jako „ekspert” od sportu. Wszystkie partie opozycyjne solidarnie skrytykowały postępowanie resortu pani Muchy, uważając wysokość premii za skandal – zwłaszcza w obliczu powszechnego nawoływania rządu do oszczędności i kuglarskich, kneblujących przedsiębiorczość sztuczek pana ministra Rostowskiego, który chyba wreszcie zdał sobie sprawę, że skonstruowany przezeń budżet wymaga nie tylko kasy z fotoradarów ale i ciągłego grzebania się w najdrobniejszych kwotach, byleby wszystko się nie rozpadło. Nawet pytani o to posłowie Platformy Obywatelskiej przyznają, że dla nich to „rzecz niewyobrażalna”. Tymczasem działalność rządowej spółki budzi pewne wątpliwości co do tego, czy panowie naprawdę na takie kwoty zasłużyli. Wszyscy pamiętamy perturbacje przy budowie Stadionu Narodowego, wojny z podwykonawcami, opóźnione terminy, problemy z projektem – wszystko to dowodzi raczej braku menedżera z krwi i kości. Zresztą, menedżerowie z krwi i kości trzymają się z daleka od państwowej biurokracji; zamówienia publiczne, gąszcz niezrozumiałych przepisów i stada kolegów partyjnych pozatrudnianych przez Platformę Obywatelską na kierowniczych stanowiskach to wystarczający powód do konstatacji, że w takim kraju solidny menedżer raczej się sfrustruje niż wykorzysta pełnię swoich możliwości.

To jeszcze nie wszystko – od tej pory dwaj menedżerowie, niejako w nagrodę (chociaż dostali już premie) będą zarządzać Stadionem Narodowym. Z pensją prawie 30 tysięcy złotych brutto, więc głodu w życiu już nie zaznają. Kolejne premie wedle nowej umowy będą uzależnione od „konkretnych wyników finansowych stadionu”. Jeśli zaś „wyniki finansowe będą lepsze niż te założone w biznesplanie”, to wtedy pieniążki posypią się na konta aż miło. To akurat dwójce dżentelmenów nie grozi – zbudowaliśmy piękne stadiony które przynoszą straty i sytuacja długo nie ulegnie zmianie. Na pięknym, bursztynowym stadionie w Gdańsku podczas ostatniej kolejki piłkarskiej zasiadło niecałe 10 tysięcy kibiców, nie wypełniając nawet ćwiartki trybun. Prezydent Wrocławia mimo zadłużenia swojego miasta po raz kolejny musiał sięgnąć do kieszeni i przelać bodajże 6 milionów złotych na bieżące funkcjonowanie własnej areny sportowej. Wrocławianie już dawno zresztą doszli do wniosku – i powtarzają to bez żenady – że bardziej opłaca im się nie organizować imprez na stadionie. Mniej wtedy tracą. Stadion Śląski – pomnik niekompetencji i nieudolności regionalnej Platformy Obywatelskiej – ciągnie województwo śląskie na dno finansowe. Jak widać, roboty poza Warszawą jest więcej. Piękny poligon do sprawdzenia, czy panowie menedżerowie rzeczywiście są tak dobrzy, by inkasować po milion złotych premii. Może pani minister Mucha, tak lekko rozdająca publiczne środki zechciałaby przetestować swoich totumfackich gdzie indziej, gdzie będą bardziej potrzebni ze swoją wiedzą i kompetencjami?

Od czasu do czasu pojawia się w mediach czy Internecie dość niejasna przestroga, czy może raczej oskarżenie – że są w Polsce pewne (niecne najpewniej) siły, które chcą wyprowadzić oburzonych rodaków na ulicę i sparaliżować kraj masowymi protestami, a może i doprowadzić do czegoś gorszego, czegoś niezgodnego z demokracją. Czasem warto się jednak zastanowić, jaka jest granica cierpliwości kolejnych grup społecznych, którym ten fatalny rząd zdążył już podpaść. I kto tu tak naprawdę prowokuje ludzi do oburzenia.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (114)

Inne tematy w dziale Polityka