trescharchi trescharchi
2517
BLOG

Prawne tarapaty działacza PO...

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 12

 

Pana Józefa Adamczaka osobiście nie znam, ale po przeczytaniu doniesień medialnych dwie rzeczy wiem o nim na pewno. Po pierwsze: jest konsekwentny do bólu. Jako drogę życiową przyjął bycie „z zawodu działaczem” i trzyma się tego uparcie, mimo kłód rzucanych pod nogi przez zły los i małostkowych ludzi (zwłaszcza policjantów czy sędziów, ale o tym za chwilę). Po drugie: dobrze wie, skąd wieje wiatr i potrafi zawczasu nieźle się ustawić. Kombinacja tych dwóch cech robi zeń działacza niemal idealnego; w Polsce mamy takich na pęczki i liczba ciągle rośnie, analogicznie do stanu zatrudnienia w biurokracji. Którą pan premier solennie obiecywał odchudzić, a robi dokładnie odwrotnie – i nawet najbardziej zatwardziały zwolennik Platformy Obywatelskiej nie ma jak tego wytłumaczyć. Stąd zazwyczaj wzrusza się ramionami i przebąkuje coś o tym, że „wszyscy dawniej tak robili”. Można i tak, oczywiście. Święte prawo zwycięzcy. To, że przy okazji Platforma sprzeniewierza się wszystkim ideom towarzyszącym jej powstawaniu – pal licho, liczą się etaty utrzymywane przed podatników. Gdyby pan premier Tusk po kilkunastu latach funkcjonowania w polityce miał jeszcze resztki sumienia, z pewnością byłoby mu niezmiernie wstyd.

Pan Józef Adamczak – jako się rzekło – kierunki wiatru potrafi przewidzieć. Był niegdyś w Samoobronie, a w 2008 roku (data jak rozumiem nieprzypadkowa) odwiązał biało-czerwony krawat i wstąpił do Platformy Obywatelskiej. Opłaciło się: był kierownikiem w KRUS, radnym sejmiku województwa świętokrzyskiego. Pech chciał (pech to może złe słowo), że 20 kwietnia 2010 roku w towarzystwie jednego promila alkoholu wpadł samochodem do rowu. Sąd skazał go na karę grzywny, lokalna PO tylko zawiesiła w prawach członka. Dziś, po trzech latach od tamtych wydarzeń pan Adamczak zanotował wielki come-back. Jest teraz naczelnikiem Zakładu Gospodarki Komunalnej w Obrazowie (przynajmniej do czasu wejścia w życie ustawy śmieciowej, która wymiecie z rynku większość gminnych spółek komunalnych – ale tym niechże się martwią panowie prawnicy z koalicji, którzy taki bubel uchwalili). Syn marnotrawny został również ponownie przyjęty na platformiane łono; odwieszono jego członkostwo a na otarcie łez otrzymał funkcję wiceprzewodniczącego w powiecie sandomierskim.

Dlaczego tak się stało? Działacze Platformy tłumaczą, że każdemu trzeba dać drugą szansę. Że pan Adamczak swoją winę już odpokutował – ostatecznie, mimo karygodności czynu nikogo nie zabił i nikomu, poza sobą i samochodem krzywdy nie zrobił (aczkolwiek to bardziej kwestia szczęścia niż intencji). Zaś obecnie w pocie czoła pracuje „na rzecz PO” i stara się za dwóch. Więc czemu nie? Tym bardziej, że świętokrzyska „baronowa”, pani poseł Okła – Drewnowicz pokazuje zaświadczenie wydane 30 maja zeszłego roku w Punkcie Informacyjnym Krajowego Rejestru Karnego. Stoi tam jak byk, że pan Adamczak nie figuruje w kartotece karnej KRK. Główny zainteresowany dodaje, że ma takich zaświadczeń kilka z różnych miejsc, bowiem kiedy tylko mógł, od razu „startował” w konkursach (cudzysłów nieprzypadkowy – w końcu jest działaczem Platformy). Tu trzeba świętokrzyskich polityków za czujność pochwalić; na moim Górnym Śląsku były pan marszałek województwa (PO) takowej nie posiadał i wybrał (bez konkursu, ordynarnie, po znajomościach) na ważne, popłatne stanowisko prezesa Kolei Śląskich nie dość że człowieka w konflikcie z prawem, to jeszcze w dodatku wariata z żółtymi papierami. Strzeżonego pan Bóg strzeże, jak widać.

Jest tylko jeden szkopuł. Pan sędzia Chałoński, rzecznik SO w Kielcach jest absolutnie przekonany, że działacz Platformy i kierownik gminnej spółki powinien dalej w KRK figurować. Wyrok Sądu Rejonowego zakazujący prowadzenia samochodów przez rok i grzywnę zapadł w połowie października 2010 roku. Jak to bywa w większości podobnych spraw, potrzebna była apelacja, a po niej wyrok – w kwietniu 2011 roku – utrzymał w mocy właśnie SO w Kielcach. Pan sędzia przekonuje, że wyrok jednoznacznie mówi o skazaniu za przestępstwo i nie może dojść do jego zatarcia wcześniej niż po dwóch i pół roku od zapłacenia grzywny – jeśli skazany wniesie o wcześniejsze zatarcie. Jeśli nie wniesie, wówczas karencja z mocy prawa trwa pięć lat i dopiero wówczas delikwent jest skreślany.

Tu warto zaznaczyć, że pan Adamczak grzywnę uiścił dopiero w maju 2012 roku, a zatem nie upłynął nawet rok. Powinien dalej być „w systemie” – a w takim układzie nie mógł startować w konkursach na stanowiska samorządowe. Tymczasem nie dość że startował, to jeszcze jeden z nich wygrał i cieszy się obecnie funkcją kierowniczą. Nie podejmuję się stwierdzić, czy zaświadczenia wydawane mu przez KRK są efektem niesłychanego bałaganu w polskim systemie prawnym – pewnie tak, skoro dwie jednostki (KRK i SO) twierdzą coś zupełnie przeciwnego. Zasadniczo w tej sprawie bardziej wierzyłbym sędziemu z sądu, który pana Adamczaka skazywał. Podobnie nie podejmuję się stwierdzić, czy pan Adamczak nie zdawał sobie sprawy z własnej sytuacji – może on nie, ale w Platformie prawników nie brakuje i ktoś powinien zabrać głos w czasie gdy debatowano o losach prominentnego działacza ze świętokrzyskiego.

Najsmutniejsze w całej tej historii jest to, że zamiast „PO” możemy wstawić do tekstu dowolną nazwę partii. Nie przypominam sobie żadnych chlubnych wyjątków od tej reguły – każde, literalnie każde ugrupowanie w Polsce jest obarczone „czarnymi owcami”, którzy nie wycofują się po ewidentnym „spieprzeniu” czegoś. Nie potrafię sobie tak po ludzku wyobrazić, ile trzeba mieć tupetu i braku wstydu by już po tym, gdy kamera TVN uchwyciła go kompletnie pijanego w miejscu pracy (Sejm) zostać potem prezesem zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ba! Instruować nawet przedsiębiorców jak sprawnie omijać meandry ustawy uzdrowiskowej i jak skutecznie zawiązać zmowę cenową. Trzeba być posłem Pałysem i trzeba być z PSL-u, ktoś powie. Niby tak, ale problem przyssanych do zaszczytów i stanowisk „z zawodu działaczy” to problem ogólnopolski. Jak widać po mnóstwie przykładów partie nie mają większego pomysłu (i pewnie większej ochoty) na to, jak zamknąć takim ludziom drogę do dalszej kariery politycznej. A pobłażliwość i drobne, mało uciążliwe sankcje są wręcz zachętą. Utwierdzają naszych „wybrańców” w bezkarności. Tu nic nie pomoże – ani prawo, ani modne ostatnio JOW-y – dopóki nie zmieni się mentalność polityków. Ale to chyba już nie w tym pokoleniu. Gorzej, że w młodzieżówkach partyjnych wychowują kolejne zastępy cwaniaczków na swój obraz i podobieństwo.

trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka