Tomasz Łabuda Tomasz Łabuda
175
BLOG

Gusta są naszymi ograniczeniami

Tomasz Łabuda Tomasz Łabuda Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Dawno się tutaj nie wypowiadałem, a chciałem coś napisać. Pierwotnie o Powstaniu Warszawskim, jednak tekst który powstałby z pewnością wywołałby gównoburzę, byłoby wielu przeciwników mojego zdania, kilku też zwolenników. Nie chcę jednak bawić się w jakąś górnolotną polemikę, dlatego odpuszczam ten temat. Zostawiam go dla tych mądrych, którzy siedzą w temacie po samą szyję. Poruszę temat inny, lżejszy. Taki, który może dotrzeć bardziej bezpośrednio, niż rozterki nad podjętymi już dawno decyzjami, których w jakikolwiek sposób już nie można zmienić.

Mianowicie gusta. Czyż one nie są ograniczeniami? Od dawna nurtuje mnie ten temat. Zastanówcie się: o co chodzi w słuchaniu muzyki albo oglądaniu filmów. Myśleliście kiedyś o tym? Zakładam, że większość z Czytelników nigdy nie zagłębiło się w ten temat, a jest on (chociażby dla mnie) co najmniej frapujący.

Przykładowo: słuchając muzyki chcemy coś sobie dostarczyć. Rozrywkę, czasem wyciszenie. Wprowadzić się w stan melancholii, zadumy. Euforii także. Wybieramy wówczas określony gatunek i wykonawców. Jednak wchodzą też w grę gusta. Często nawet słuchając określonego nurtu muzycznego wolimy jednego wykonawcę od drugiego. Czasem jest to dość abstrakcyjne: jednego wykonawcę z pewnego gatunku wychwalamy, innego zaś (robiącego przecież, patrząc po definicji, taką samą muzykę!) nie znosimy. Bo wokalista ma niepasującą dla nas barwę głosu, bo członkowie zespołu, nazwijmy to łagodnie, nie prowadzą profesjonalnego trybu życia, bo nie pasuje nam ich dany imidż. Ale to dalej jest muzyka przecież, która setkom, a nieraz też milionom osób, daje frajdę. Euforię. Po prostu Endorfiny. Bo czy nie tego właśnie szukamy, wchodząc na przykładowego jutuba albo innego spotifaja i wstukując w wyszukiwarkę nazwę zespołu czy też utworu? Szukamy wtedy konkretnego odczucia, który dałby nam na ten moment zastrzyk Endorfin.

Odrzucając z góry dany gatunek muzyczny odcinamy się od potężnej dawki rozrywki itp. Wszyscy znamy kogoś, kto nie znosi jakiegoś gatunku muzyki. Dajmy na to diskopolowej. Bo wieśniactwo, bo proste teksty itd. Ale czyż ludzie nie potrafią się przy niej bawić? Czy podczas koncertu Zenka Martyniuka ludzie nie czują się wspaniale, nie porywa ich taniec, zabawa? Czują wtedy potężny zastrzyk szczęścia i Endorfin. Odrzucając dany gatunek pozbawiamy się właśnie tego, co czują wówczas ci ludzie.

Dlaczego tak jest? Bo jesteśmy ograniczeni. Bo kierujemy się instynktami, pierwszymi odczuciami. Bo coś nas na starcie odrzuca i nie zagłębiamy się w ogóle w temat. A gdybyśmy wgłębili się w określony gatunek muzyczny, to pierwsze skojarzenia odeszłyby, zapomnielibyśmy o nich, nie przeszkadzałyby już nam. Zaczęlibyśmy czuć to, co czują fani tej muzyki. Poznalibyśmy ją i z pewnością niejeden utwór utkwiłby nam w głowie, spodobałby się. Czulibyśmy Endorfiny. Poznalibyśmy tę muzykę, już nie moglibyśmy jej odrzucić, nie byłaby nam tak obca. A my bylibyśmy bogatsi o to, że potrafilibyśmy czuć szczęście, rozrywkę na kolejnej płaszczyźnie. Następna dziedzina daje nam wtedy to, czego oczekujemy. Przy tym nie bylibyśmy już tak ograniczeni na daną gałąź w muzyce.

Dlatego nie można być ignorantem. I trzeba słuchać wszystkiego. Wszystkie filmy oglądać. Próbować dostrzec w sztuce to, co chciał przekazać artysta. Coś, co na pierwszy rzut oka jest zwykłym bohomazem, krzywą wizją pomylonego malarza, po wgłębieniu się w to może się okazać czymś niezwykłym. Tym, co daje nam poczucie piękna, artyzmu. Endorfiny.

Inny przykład, bardziej dobitny. Wielu mężczyzn określa się, że woli np brunetki od blondynek. Albo na odwrót. Gdy ktoś jest w tej dziedzinie radykalny, to potrafi skreślić osobę już na starcie. Nie chodzi tu przecież o kolor włosów, ale ogółem o gusta. Bo ktoś nam się estetycznie nie podoba. Jednak ta osoba, którą ktoś odrzuca na starcie, może okazać się charakterem idealnie dopasowana. Skreślając kogoś dlatego, że dana osoba ma krzywe nogi, być może tracimy wielką dawkę szczęścia i piękną przyszłość. Bo decydują wtedy gusta. Czy my sami nie robimy sobie wtedy krzywdy?

Dlatego słucham każdej muzyki, odhaczyłem już bardzo wiele gatunków. Słuchałem rocka, bo zaszczepił mi taki gust mój ojciec (właśnie też m.in. taka jest różnica między nami, że ja się nie trzymam kurczowo tej szufladki), potem przeszedłem do cięższego brzmienia, idąc niejako dalej tym szlakiem, tą gałęzią muzyki. I też na pierwszy rzut oka (rzut ucha w zasadzie) odrzucał mnie ten jeden wielki hałas i chaos. Aż zacząłem dostrzegać tam melodie. Potem konkretne instrumenty, dźwięki. Po czasie byłem już tak wsłuchany w muzykę przykładowego Behemotha, że jest dla mnie tak klarowna, jak jakakolwiek aria operetkowa. Czysta. Można tam usłyszeć wszystko co zespół nagrał. Każdy zaplanowany riff, każdy zafałszowany wokal. Włączcie sobie jakikolwiek utwór tego zespołu i, jeżeli nie słuchaliście do tej pory takiej muzyki, to z pewnością odrzuci was, zrobi złe wrażenie. A przecież i to jest źródłem Endorfin.

Dostrzegłem je też w hiphopie, w muzyce klasycznej, w popie (co byłoby dla mnie jakieś 8 lat temu niemalże herezją!). Też w diskopolo. Ostatnio siedzę w muzyce elektronicznej i jest mi tam dobrze. Porcja Endorfin się zgadza, daje mi gdy chcę rozrywkę, gdy chcę nostalgię.

I bardzo się cieszę, że jeszcze nie zahaczyłem o wszystkie gatunki muzyczne, jakie wymyślił człowiek. To jest jeszcze niezgłębiona przeze mnie kopalnia Endorfin, którą z pewnością (o ile oczywiście zdążę, muzyki na tym świecie jest tyle, że aby całą ją przesłuchać musiałbym... niczego innego dosłownie nie robić) będę chciał wyeksplorować. I nawet jak coś mi się nie spodoba za pierwszym razem to i tak wiem, że im głębiej w to wejdę, tym większą dawkę Endorfin przyjmę.

PS Oczywiście muszę przypomnieć dla porządku: muzyka to przykład. Pomyślcie takimi kategoriami w kwestii książek, muzyki, ubioru, no wszystkiego gdzie rolę odgrywa gust. Także w kwestii międzyludzkich.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości