Ogórkowe refleksje w cieniu Mundialu
Mundial’2010 przejdzie do historii nie tylko dlatego, że Hiszpania sięgnęła po tytuł po raz pierwszy. Także – a kto wie, czy nie przede wszystkim – dlatego, że typująca wyniki spotkań ośmiornica Paul z akwarium w Oberhausen nie pomyliła się ani razu. Początkowo wskazywała ona zwycięzcę meczów z udziałem Niemiec, lecz trafność jej prognoz spowodowała, że wykorzystano ją także do wskazania zwycięzców małego i wielkiego finału. Ośmiornica była bezbłędna.
No i mamy problem. Rachunek prawdopodobieństwa dopuszcza takie anomalie ale ich nie lubi. Natomiast eksperci od zjawisk paranormalnych zacierają ręce. Co prawda, niezręcznie tu mówić o parapsychologii (jaką to psychikę może mieć ten prymitywny jamochłon) ale kto powiedział, że zdolności te są domeną wyłącznie osobników postawionych na szczytach drabiny ewolucyjnej? Zwłaszcza w temacie prekognicji (nie jasnowidzenia jak to beztrosko podają media) – czyż nie znamy zjawiska szczurów uciekających z okrętu, który ma zatonąć? Okazać się może, że instynkt jest mechanizmem wykorzystujących immamentne w przyrodzie możliwości przewidywania przyszłości – tyle, że stłumione (w przypadku człowieka) przez fenomen świadomości z jej racjonalną percepcją rzeczywistości.
Ciekawą opcję przewidywania przyszłości przedstawił Stanisław Lem w opowiadaniu „137 sekund”. Czyni to komputer podłączony do ogólnoświatowej sieci (ciekawe, że gdy Lem pisał to opowiadanie, nikomu jeszcze nie śniło się o Internecie). Pomysł nie jest oparty na zjawiskach paranormalnych, lecz na zwykłej fizyce. Lem tworzy geometryczny model czasu jako okręgu poruszającego się po prostej. Bieżący punkt styku tego okręgu z prostą reprezentuje teraźniejszość. Teoretycznie jest to punkt, jednak w fizyce modele matematyczne są tylko ideałem nie występującym w rzeczywistości i tak np. koła pociągu nie stykają się z torami w jednym punkcie tylko na pewnym odcinku. Podobnie w lemowskim modelu czasu, teraźniejszość jest odcinkiem o długości 137 sekund. Nie ma tu więc przewidywania przyszłości, lecz możliwość penetrowania bieżącej teraźniejszości na tym odcinku.
Możliwości tej opcji są mizerniutkie. Co można zyskać, mając wiedzę o pewnych zdarzeniach mających wystąpić w ciągu najbliższych 137 sekund? Niewiele. Już znacznie więcej daje koncepcja P.H. Dicka, którą wykorzystał w opowiadaniu Minority Report, zekranizowanej niedawno przez Spielberga. Mamy tu do czynienia z „podglądaniem” przyszłości, które prowadzi równolegle grupa trzech osób o wybitnych zdolnościach paranormalnych. Nie są to jednak wizje stuprocentowo pewne, dlatego wizje uznaje się za prawdziwe tylko wtedy, gdy są zgodne u większości jasnowidzów (2 lub 3 osoby). Wizje jednego tylko jasnowidza, który jest w mniejszości, są ignorowane (stąd tytuł: „raport mniejszości”).
Co ciekawe, występuje pewne podobieństwo między naszą ośmiornicą a zespołem prekognitów w filmie Spielberga: zarówno oni jak i ona (on, bo to przecież Paul!) dokonują swoich prognoz w basenie z wodą. Ale Paul jest lepszy bo nie musiał odwoływać się do mechanizmów demokracji - wytypował bezbłędnie, sam jeden, bez żadnego „raportu mniejszości”.
Czy jednak naprawdę wytypował? Czy naprawdę zachodzi tu przypadek prekognicji?
Niekoniecznie. Rozważając wszystkie możliwe hipotezy, nie sposób wykluczyć jeszcze bardziej fantastycznej, niż prekognicja. Mam na myśli możliwość takiego oddziaływania na rzeczywistość, aby potoczyła się ona zgodnie z prognozą (coś na kształt samospełniającej się prognozy). Możliwości oddziaływania na przebieg wydarzeń w świecie za pomocą woli nie są wykluczone. Weźmy choćby pierwszą z brzegu psychokinezę (telekinezę) – umiejętność oddziaływania na przedmioty bez fizycznego kontaktu z nimi.
Mający odwagę badać te zjawiska naukowcy próbują określić mechanizmy fizyczne, które mogłyby je wyjaśniać. Za prekursora można uważać Briana D. Josephsona (laureat Nobla z zakresu fizyki z 1973 r.), który pierwszy postawił hipotezę o wpływie czynników świadomości (wola, wiara) na przebieg zdarzeń o charakterze fizycznym: wydaje się, że funkcja falowa nie może kierować zamiarem obserwatora. Możemy zatem zapytać, czy zamiar obserwatora może wpłynąć na rezultat eksperymentu. Mechanika kwantowa mówi nam tylko o rozkładzie prawdopodobieństwa obserwowanych wartości wielkości fizycznych. Jeśli obserwator był uczuciowo zaangażowany w rezultaty tego eksperymentu a w szczególności pragnąłby uzyskać raczej taki rezultat, a nie inny, to być może zmieni to rozkład prawdopodobieństwa...(Fizycy mogliby) wywierać wpływ(na rezultaty eksperymentów) powodując, że eksperymentalnie określony rozkład prawdopodobieństwa odpowiadałyby ich oczekiwaniom.
Idący w ślad za nim fizycy, m. in. Helmut Schmidt (nie mylić z politykiem o tych samych personaliach) i Evan H. Walker, zaproponowali hipotezę objaśniającą mechanizmy psychokinezy na gruncie mechaniki kwantowej. Według niej funkcja falowa ulega dwojakiego rodzaju zmianie. Dopóki jest pozostawiona sama sobie i nie jest przedmiotem obserwacji, zmienia się zgodnie z falowym równaniem Schrodingera, w którym operator zwany hamiltonianem określa ewolucję funkcji falowej. Natomiast przy obserwacji tej funkcji hamiltonian zmienia się drastycznie i w sposób nieciągły (wektor stanu „ulega kolapsowi”). Sam Evan H. Walker poświęcił temu tematowi wiele rozważań i funkcję kolapsu wektora stanu przypisuje podzbiorowi zmiennych świadomości które nazywa wolą. Zgodnie z jego poglądem takie efekty jak dematerializacja, teleportacja i zginanie metalu nie są z istoty swej niemożliwe; do ich zajścia potrzeba tylko podtrzymywanej intensywnie siły woli, która prowadzi do kolapsu wektora stanu na poziomie makroskopowym do skrajnie nieprawdopodobnego stanu. (Laurence M. Beynam, Fizyka kwantowa i zjawiska paranormalne).
Koncepcję tę można rozważać w kontekście pewnej teorii, znanej pod nazwą EWG (akronim pochodzi od nazwisk jej twórców, fizyków: Everetta, Wheelera i Grahama). Jest to ciekawy, nienaganny matematycznie, model rzeczywistości. Jego fundamentem jest „superprzestrzeń, której dowolny punkt stanowi cały wszechświat, podczas gdy punkty z nim sąsiadujące są trochę innymi wszechświatami. Są one jednak tylko „możliwe do zaistnienia”; każdy z nich ma różne prawdopodobieństwo faktycznej realizacji. Wybór następuje według popularnej w fizyce zasady najmniejszego działania – w tym przypadku jest to maksimum prawdopodobieństwa.
Skoro jednak jest możliwe doprowadzenie za pomocą siły woli „wektora stanu na poziomie makroskopowym do skrajnie nieprawdopodobnego stanu” – to oznacza, że można wybierać w ten sposób inne, mniej prawdopodobne punkty superprzestrzeni – czyli aktualizować Wszechświaty odległe od tych znajdujących się na ścieżce maksimum prawdopodobieństwa!
Zatem, być może, nasza ośmiornica jest takim wyrafinowanym medium, które, wykorzystując mechanizmy kwantowe, nie tyle przewiduje co się zdarzy w przyszłości, ale wpływa na przebieg zdarzeń, aktualizując te wirtualne wszechświaty, które zawierają pożądaną opcję.
A jeśli tak – rodzi się pytanie: KTO namówił ośmiornicę do takich a nie innych wyborów? Bo chyba nie Niemcy?
No i tyle tych nieuczesanych refleksji w sezonie ogórkowym (pod nieobecność Eine, który by mnie tu z pewnością przeczołgał :))
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie