Pięćdziesiąt jeden lat temu, 20 lipca 1969 roku dwaj Amerykanie Neil Armstrong i Edwin Aldrin wylądowali na Srebrnym Globie.
Rocznica ta, acz nie całkiem okrągła, skłania do refleksji nad kondycją ziemskiej cywilizacji, która na przełomie XX i XIX wieku kornie klęczy przed ołtarzami ulepionych rękami białego człowieka bóstw: Nauki i Techniki. Właśnie owe doniosłe wydarzenia sprzed lat zdają się w powszechnej świadomości triumf owych bóstw potwierdzać.
Kult nauki i techniki lansowany był szczególnie w krajach opanowanych przez ideologię marksistowsko-leninowską. Nauka i postęp stały się tu synonimami. Naukową - więc postępową - określała się sama koncepcja Marksa i Engelsa. Jako jedynie słuszny przedstawiany był naukowy (bo oparty na ateizmie) światopogląd.
Musiało się tak stać. Przyjmując programowo ateizm, ideologia nie miała wyboru innego, jak wykrystalizowanie społeczeństwu substytutu religii. Stała się nim Nauka.
Niestety, bóstwa Nauki i Techniki jakoś nie chciały odwzajemniać gorącej miłości swym wyznawcom. Z właściwą sobie beznamiętnością służyły jedynie tym, którzy umieli podporządkować gospodarkę nie woluntarystycznym mrzonkom, lecz twardym prawom ekonomii (oikonomia - gospodarowanie). Jeśli Związkowi Radzieckiemu udawało się przez czas jakiś dotrzymać kroku w technologicznym wyścigu, to kosztem przerażających wyrzeczeń wymuszanych na narodzie. Kosztem zamiany państw w monstrualne koszary, chwilami wręcz obozy koncentracyjne.
Centralne miejsce w tym wyścigu zajmowały zbrojenia i badania kosmiczne, nota bene silnie ze sobą związane. Zainteresowanie obu mocarstw techniką rakietową datowała się już od II wojny światowej. Pod jej koniec doszło wręcz do polowania na niemieckich ekspertów w tej dziedzinie.
Początkowa przewaga Rosjan w wyścigu kosmicznym (pierwszy sztuczny satelita, sonda międzyplanetarna, człowiek w kosmosie) zmobilizowała Amerykanów. Po konflikcie w Zatoce Świń, pragnąc oddalić przedmiot mocarstwowej konfrontacji od wojny (a także - nie czarujmy się - podreperować nieco prestiż USA), Prezydent J. F. Kennedy zaproponował zogniskowanie ambicji Stanów Zjednoczonych na eksploracji kosmosu. Został opracowany długofalowy program, mający doprowadzić do lądowania człowieka na Księżycu jeszcze w latach sześćdziesiątych. Program ten, choć jego koszt szacowano na 20 - 40 mld dolarów został przyjęty przez Kongres USA nieomal jednomyślnie.
Właściwa Amerykanom skuteczność w realizowaniu stawianych sobie przedsięwzięć nie kazała długo czekać. Losy wyścigu na Księżyc zostały przesądzone już w 1966 r., kiedy to dokonano pomyślnej próby z rakietą nośną Saturn, mogącą wynieść na orbitę ładunek o masie ponad 100 ton (do tej pory najpotężniejsza (radziecka) rakieta miała udźwig nie przekraczający 20 ton). Dodatkowym niekorzystnym dla ZSRR faktem była śmierć Głównego Konstruktora sowieckich rakiet, Siergieja Korolewa. To ona prawdopodobnie wpłynęła na zaniechanie prób z dobrze zapowiadającą się serią pojazdów Woschod. Z uporem lansowano statki typu Sojuz mimo zdemaskowania ich awaryjności.
Czując zadyszkę w wyścigu na Księżyc, Rosjanie poczęli reorientować swe ambicje na rozwój kosmonautyki orbitalnej. Tu jednak również doznali porażki; zakończywszy z sukcesem prestiżowy program Apollo, Amerykanie skoncentrowali swą uwagę na zagadnieniu bardziej komercyjnym: budowie orbitalnego statku wielokrotnego użytku zwanego promem kosmicznym (space shuttle). Osiągnięta w latach sześćdziesiątych druzgocąca przewaga w dziedzinie rakiet nośnych zaowocowała i tutaj (dopiero w 1988 roku udało się Rosjanom wprowadzić do użytku porównywalną z amerykańskim Saturnem rakietę Energia).
Lot na Księżyc otworzył nową epokę w dziejach ludzkości. Wiem, że używam słów wyświechtanych, cóż, kiedy taka jest prawda. W całej przeszłej i przyszłej historii badań kosmicznych nie było i nie będzie wydarzenia o większej wadze. Padną zapewne kolejne rekordy odległości, czasu trwania, szybkości, ale nic nie jest w stanie przelicytować faktu osiągnięcia przez człowieka innego ciała kosmicznego.
Owo epokowe, pełne romantyzmu wydarzenie zostało opisane mistrzowską ręką Normana Mailera w mającej charakter literackiego reportażu książce „Na podbój Księżyca”. Rekomenduję ją próbką prozy poetyckiej. Oto jak Mailer widział start Apolla 11:
Dwie potężne żagwie jak skrzydła ognistego ptaka rozpostarły się nad ziemią pokrywając ją złotym płomienistym kwieciem, a w środku tej scenerii biały jak zjawa, biały białością melvillowskiego Moby Dicka, biały jak figura Madonny w połowie kościołów świata, smukły, anielski mistyczny statek dźwignął się bezdźwięcznie na słupie ognistym i począł wznosić się z wolna ku niebu, z wolna jak mógł poruszać się Lewiatan Melville'a, jak my, gdybyśmy nurkując we śnie wypływali z wolna ku powierzchni.
Pierwsi lunonauci - synowie tak zdawałoby się technokratycznej Ameryki - nie lądowali na Srebrnym Globie jako kapłani wszechpotężnej Technologii. Armstrong, przed historycznym dotknięciem stopą księżycowego gruntu, miast sławić potęgę swego narodu, mówi: „Dla człowieka to jedynie mały krok, dla ludzkości - skok ogromny”. Aldrin (określano go jako najwybitniejszego wśród astronautów naukowca), miast gloryfikować naukowy światopogląd, przyjmuje na Księżycu Komunię Św. Zaś po powrocie wyznaje: „Naprawdę wyczuwaliśmy jakieś prawie mistyczne zespolenie ze wszystkimi ludźmi na całym świecie”. Zaś Collins, żegnając kapsułę Apollo, miast układać hymny na cześć ludzkiej Inżynierii, wypisuje na osmalonym kadłubie: „Niech cię Bóg błogosławi”.
Apologeci Nauki I Techniki powiadają: „Księżyc został zdobyty”. To nieprawda. Armstrong i Aldrin nie zdobyli Księżyca. Oni nań przybyli. Przybyli w imię jedności i solidarności ludzkiej rasy.
Swoją drogą należy się wdzięczność J. F. Kennedy'emu za tę pamiętną decyzję realizacji programu Apollo. Gdyby to Sowietom udało się wygrać ów wyścig, zamiast ogromnego skoku ludzkości mielibyśmy jedynie triumf „sił postępu” w ujarzmianiu przyrody.
Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie