tsole tsole
288
BLOG

Houston, tu Baza Spokoju...

tsole tsole Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Pięćdziesiąt jeden lat temu, 20 lipca 1969 ro­ku dwaj Amerykanie Neil Armstrong i Edwin Aldrin wylądowali na Srebr­nym Globie.
Rocznica ta, acz nie całkiem okrągła, skłania do refleksji nad kondycją ziemskiej cywilizacji, która na przełomie XX i XIX wieku kornie klęczy przed ołta­rzami ulepionych rękami białego człowieka bóstw: Nauki i Techniki. Właśnie owe doniosłe wydarzenia sprzed lat zdają się w pow­szechnej świado­mości triumf owych bóstw potwierdzać.
Kult nauki i techniki lansowany był szczególnie w krajach opanowa­nych przez ideologię marksistowsko-leninowską. Nauka i postęp stały się tu syno­ni­mami. Naukową - więc postępową - określała się sama koncepcja Marksa i En­gelsa. Jako jedynie słuszny przedstawiany był naukowy (bo oparty na ateizmie) światopogląd.
 
Musiało się tak stać. Przyjmując programowo ateizm, ideologia nie miała wy­­boru innego, jak wykrystalizowanie społeczeństwu substytutu religii. Stała się nim Nauka.
Niestety, bóstwa Nauki i Techniki jakoś nie chciały odwzajemniać go­rącej mi­łości swym wyznawcom. Z właściwą sobie beznamiętnością służyły jedynie tym, którzy umieli podporządkować gospodarkę nie woluntarys­tycznym mrzon­kom, lecz twardym prawom ekonomii (oikonomia - gospodarowanie). Jeśli Związkowi Radzieckiemu udawało się przez czas jakiś dotrzymać kroku w tech­no­logicznym wyścigu, to kosztem przerażających wyrzeczeń wymuszanych na narodzie. Kosztem zamiany państw w monstrualne koszary, chwilami wręcz obozy koncentracyjne.
 
Centralne miejsce w tym wyścigu zajmowały zbrojenia i badania kos­miczne, nota bene silnie ze sobą związane. Zainteresowanie obu mocarstw techniką ra­kie­tową datowała się już od II wojny światowej. Pod jej koniec do­szło wręcz do po­lo­wania na niemieckich ekspertów w tej dziedzinie.
Początkowa przewaga Rosjan w wyścigu kosmicznym (pierwszy sztucz­ny sa­telita, sonda międzyplanetarna, człowiek w kosmosie) zmobilizowała Amery­kanów. Po konflikcie w Za­to­ce Świń, pragnąc oddalić przedmiot mo­car­stwowej konfrontacji od wojny (a także - nie czarujmy się - podreperować nieco prestiż USA), Prezydent J. F. Kennedy zaproponował zogniskowanie ambicji Stanów Zjed­noczonych na eksploracji kosmosu. Zo­stał opracowany długofalowy prog­ram, mający doprowadzić do lądowa­nia człowieka na Księżycu jeszcze w latach sześćdziesiątych. Program ten, choć jego koszt szacowano na 20 - 40 mld do­­larów został przyjęty przez Kongres USA nieomal jednomyślnie.
 
Właściwa Amerykanom skuteczność w realizowaniu stawianych sobie przed­sięwzięć nie kazała długo czekać. Losy wyścigu na Księżyc zostały przesądzone już w 1966 r., kiedy to dokonano pomyślnej próby z rakietą nośną Saturn, mogącą wynieść na orbitę ładunek o ma­sie ponad 100 ton (do tej pory najpotężniejsza (radziecka) rakieta miała udźwig nie przekraczający 20 ton). Dodatkowym niekorzystnym dla ZSRR faktem była śmierć Głów­nego Kon­struk­tora sowieckich rakiet, Siergieja Korolewa. To ona prawdopodobnie wpłynęła na zaniechanie prób z dobrze zapowiadającą się serią pojazdów Woschod. Z uporem lansowano statki typu Sojuz mimo zdemaskowania ich awaryjności.
Czując zadyszkę w wyścigu na Księżyc, Rosjanie poczęli reorientować swe ambicje na rozwój kosmonautyki orbitalnej. Tu jednak również do­znali porażki; zakończywszy z sukcesem prestiżowy program Apollo, Ame­ry­kanie skoncen­trowali swą uwagę na zagadnieniu bardziej komercyjnym: budowie orbitalnego statku wielokrotnego użytku zwanego promem kos­micz­nym (space shuttle). Osiągnięta w latach sześćdziesiątych druzgocąca przewaga w dziedzinie rakiet nośnych zaowocowała i tutaj (dopiero w 1988 ro­ku udało się Rosjanom wprowadzić do użytku porów­nywalną z amerykańskim Saturnem rakietę Energia).
 
Lot na Księżyc otworzył nową epokę w dziejach ludzkości. Wiem, że uży­­wam słów wyświechtanych, cóż, kiedy taka jest prawda. W całej prze­szłej i przy­szłej historii badań kosmicznych nie było i nie będzie wyda­rzenia o więk­szej wadze. Padną zapewne kolejne rekordy odległości, czasu trwania, szybkości, ale nic nie jest w stanie przelicytować faktu osiągnięcia przez człowieka innego ciała kosmicznego.
Owo epokowe, pełne romantyzmu wydarzenie zostało opisane mis­trzow­ską ręką Nor­mana Mailera w mającej charakter literackiego reportażu książce „Na podbój Księżyca”. Rekomenduję ją próbką prozy poetyckiej. Oto jak Mailer widział start Apolla 11:
 
Dwie potężne żagwie jak skrzydła ognistego ptaka rozpostarły się nad ziemią pokry­wając ją złotym płomienistym kwieciem, a w środku tej scenerii biały jak zjawa, biały białością melvillowskiego Moby Dicka, biały jak figura Madonny w połowie kościołów świata, smukły, anielski mistyczny statek dźwignął się bezdźwięcznie na słupie ognistym i począł wznosić się z wolna ku niebu, z wolna jak mógł poruszać się Lewiatan Melville'a, jak my, gdybyśmy nurkując we śnie wypływali z wolna ku powierzchni.
 
Pierwsi lunonauci - synowie tak zdawałoby się technokratycznej Ame­ryki - nie lądowali na Srebrnym Globie jako kapłani wszechpotężnej Technologii. Armstrong, przed historycz­nym dotknięciem stopą księżyco­wego gruntu, miast sławić potęgę swego narodu, mówi: „Dla człowieka to jedynie mały krok, dla ludzkości - skok ogromny”. Aldrin (określano go jako najwybitniejszego wśród astronautów naukowca), miast gloryfikować naukowy światopogląd, przyjmuje na Księżycu Komunię Św. Zaś po pow­rocie wyznaje: „Naprawdę wy­czu­wa­liśmy jakieś prawie mistyczne zespole­nie ze wszystkimi ludźmi na całym świecie”. Zaś Collins, żegnając kapsułę Apollo, miast układać hymny na cześć ludzkiej Inżynierii, wy­pisuje na os­ma­lonym kadłubie: „Niech cię Bóg błogosławi”.
 
Apologeci Nauki I Techniki powiadają: „Księżyc został zdobyty”. To nie­­praw­da. Armstrong i Aldrin nie zdobyli Księżyca. Oni nań przybyli. Przy­byli w imię jedności i soli­darności ludzkiej rasy.
Swoją drogą należy się wdzięczność J. F. Kennedy'emu za tę pamiętną de­cyzję realizacji programu Apollo. Gdyby to Sowietom udało się wygrać ów wyścig, zamiast ogromnego skoku ludzkości mielibyśmy jedynie triumf „sił postępu” w ujarzmianiu przyrody.
 
tsole
O mnie tsole

Moje zainteresowania koncentrują się wokół nauk ścisłych, filozofii, religii, muzyki, literatury, fotografii, grafiki komputerowej, polityki i życia społecznego - niekoniecznie w tej kolejności.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Technologie