Tuskofil Tuskofil
414
BLOG

Jak zlikwidować naród: Białoruś coraz bliżej

Tuskofil Tuskofil Polityka Obserwuj notkę 1

Przysłuchiwałem się dzisiaj obradom komisji sejmowej w sprawie nieprzyznania miejsca na nadajnikach cyfrowych TV Trwam. Nie było to przeżycie bardzo miłe, ale bez wątpienia było pożyteczne dla zrozumienia, w którym kierunku zmierza Polska. Stawiam tezę, że procesy polityczne w Polsce są już porównywalne do poziomu Białorusi z lat 1995-1996, z uwzgędnieniem poprawek sytuacyjnych. 

Próba usunięcia orła z ubrań reprezentacji piłkarskiej RP, usunięcie symboli narodowych z dyplomów szkół wyższych i legitymaci parlamentarnych. Kampania przeciwko symbolom katolickim, rozpoczęcie marginalizacji kościoła stanowiącego spoiwo polskiej świadomości narodowej. Analogia: przywrócenie godła i flagi sowieckich na Białorusi w r. 1995, a następnie zakazanie flagi narodowej; likwidacja szkół z białoruskim językiem nauczania na korzyść szkół rosyjskich - obecnie 80% dzieci uczą się po rosyjsku, podczas gdy w roku 1995 roku odsetek ten wynosił 20%. W wyniku większość osób w wieku do 30 lat nie tylko nie potrafi mówić po białorusku, ale wręcz nie rozumie tego języka. Odsetek osób uznających język białoruski za ojczysty oscyluje obecnie około 50%, podczas gdy w latach osiemdziesiątych wskaźnik ten sięgał 80%. Osoby pochodzenia polskiego w większych miastach znają wyłącznie język rosyjski, a ilość osób deklarujących polski jako ojczysty obecnie kształtuje się w granicach kilku tysięcy osób.
 
Nieprzyznanie miejsca na multipleksie mediom prowadzonycm przez ojców redemptorystów. Nieprzyznanie to przedstawiono dzisiaj jako potencjalnie sytuację tymczasową, gdyż podobno przewiduje się sukcesywne zwiększenie ilości multipleksów. Analogia: "wstrzymanie" w r. 1996 nadawania jedynej niezależnej stacji radiowej nadającej w języku białoruskim w celu "konserwacji częstotliwości". Działalność radiostacji nigdy nie została wznowiona.
 
Tworzenie ruchów separatystycznych nieistniejących narodowości. Analogia: stworzenie przez rosyjskie i kontrolowane przez Rosję służby specjalne poleskiego ruchu separatystycznego na białoruskim Polesiu; ruch zniknął po odcięciu rosyjskich źródeł finansowania. Podobne ruchy tworzono lub próbowano utworzyć w prawie wszystkich byłych republikach ZSSR (Mołdawia, Ukraina, Azerbejdżan, Gruzja, etc). W niektórych przypadkach ruchy te wzniecały wojny domowe, przy czym bandy separatystów otrzymywały broń od Rosji, a żołnierze GRU (tzw. Specnaz) stanowili trzon takich ugrupowań.
 
Okres lat 1995-1996 na Białorusi był wzglętnie wegetariański: istniały elementy demokracji; działalność opozycyjną utrudniano, ale represje nie wiązały się z więzieniem lub mordowaniem działaczy opozycyjnych; deklarowano, że państwo nie będzie dążyło do likwidacji języka białoruskiego oraz innych rdzennych języków. Przestrogi ze strony opozycji narodowo-demokratycznej dot. możliwości zaprowadzenia prorosyjskiej dyktatury za fasadą demokracji były wyśmiewane i nazywane bredniami nacjonalistycznych oszołomów nie tylko przez reżim, ale również przez liberalne i lewicowe nurty opozycyjne. Pan Liebiedźko, obecny przewodniczący opozycyjnej liberalnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej  (sic!) zajmował prominentną pozycję w sztabie wyborczym Łukaszenki w roku 1994 roku. Nurt liberalny uważał bowiem, że liberalizmowi na Białorusi zagrażają "faszyści" z narodowo-demokratycznej prawicy, i wobec tego wsparł prorosyjskiego Łukaszenkę.
 
To właśnie do Zjednoczonej Partii Obywatelskiej dołączali inni poplecznicy Łukaszenki po tym, jak wódz wywalał ich na zbity pysk z władzy. Dotyczyło to m. in. byłego ministra spraw wewnętrznych Zacharenki, byłego szefa sztabu wyborczego Łukaszenki i przewodniczącego PKW Hanczara oraz wielu innych liberałów, którzy prowadzili Łukaszenkę do władzy.
 
W maju 1999 roku porwano i zamordowano Zacharenkę. We wrześniu tegoż roku porwano i zamordowano Hanczara wraz z wspierającym jego działalność przedsiębiorcą Krasowskim. W lipcu 2000 roku porwano i zamordowano Zawadzkiego, byłego osobistego kamerzystę Łukaszenki.
 
Nie wiem, czy kogoś już wytypowano na polskiego Łukaszenkę. Zresztą nawet najbardziej prorosyjski reżim nie będzie mogł sprowadzić polskości do folklorystycznych falbanek na rosyjskich walonkach - o ile nie zniszczy doszczętnie Kościoła, co potrwałoby kilka pokoleń. Ale historia - w tym niedawna historia państwa tuż za Bugiem (a nie jest to Rosja, tylko Białoruś) - świadczy, że wynarodowieni liberałowie wcale nie mają większej szansy przeżycia w prorosyjskim reżimie. To właśnie działacze Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, którzy poczęli polityka Łukaszenkę i doprowadzili go do władzy licząc na zapewnione koryto w oczyszczonej z "nacjonalistycznych oszołomów" Białorusi, stali się pierwszymi ofiarami promoskiewskiej dyktatury.
 
Wiem, że mnie nie usłyszą ci, którzy dzisiaj majstrują przy probówkach z polskim Łukasińskim lub Łukasiewiczem. A nawet jeżeli usłyszą, to zignorują, no bo przecież Polska to nie ptica ... wróć, Polska to nie Białoruś. Wiem, że do ostatniej sekundy nie będą  mogli uwierzyć w sowitą zapłatę za trudy, którą nieuniknienie dostaną od hodowanego przez siebie soweickiego homunculusa.
Tuskofil
O mnie Tuskofil

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka