Moje odwiedziny sprowadziły się jak zwykle do odwiedzenia miasta, w tym przypadku stolicy, Chisinau, oraz zerknięcia w tereny wiejskie, na drugą nóżkę, by zdobyć w miarę pełny przegląd sytuacji. Ogląda się fasadę oraz zagląda do kuchni, tak jak i dosłownie, w aglomeracji, podziwiamy ulicę, ale i wkraczamy
w podwórko, na tyły posesji, często dość wstydliwe.
W tym przypadku wybrałem podróż na krótko, tanią linią lotniczą, gdzie instruktaż bezpieczeństwa żeńskiej obsługi zawsze odznacza się lekko dyskretną nutą erotyzmu. Po za tym nuda zamknięcia w bezokiennej puszce. Nie śpiesz się w podróży - mawiał helleński mędrzec. Tym razem nie posłuchałem.
Owo miasto jest rozkosznie położone na lewniwych, nie za stromych wzniesieniach z obszernymi jeziorami w swym obrębie. Nic tak nie koi rozchybotanych zgiełkiem zmysłów, jak toń wody z zielonymi wzgórzami w tle. Kiszyniów jest jedną z bardziej uparkowionych stolic w Europie - pewnie z powodu nierozwiniętej deweloperki.
Przybywam świeżo po wygranych wyborach przez partię proeuropejską do kraju, gdzie język rosyjski jest równie często słyszany jak mowa rodzima, a przecież Rosjanie stanowią mniejszość mikroskopijną. Państwo mocno postkomunistyczne, prawdziwa kraina nieuśmiechu w starym stylu. W okrasie smartfonów i aptek. Unikatem są eleganckie lombardy/sklepy ze złotem na głównej alei miasta, imienia Stefana III Mołdawskiego - bohatera walk z Turkami.
Z wystaw bije fraza Primim Aur. W ten sposób dowiaduję się, iż słowa na poświatę: aura i aureola - pochodzą od złota, w łacinie aurum (kto wie, czy rum, dla swego koloru, nie pochodzi od słowa aurum, choć są inne konkurencyjne teorie).
Wracając do aptek, czy trafię w końcu do kraju w naszej części Europy gdzie potrzeba farmacji będzie w normie? Może w Czechach jest nieźle? Ale tam też kuchnia słaba, oraz największe spożycie alkoholu w Unii Europejskiej, więc nawet nie sprawdzam.
Początek wałęsania się jest zawsze mocno deprymujący, w kontraście do życia na co dzień zaplanowanego (tylko nie wiem w jakim celu). Lecz wystarczy zacząć wędrówkę i wnet dzień słodko nuci. Miasto jest największą kumulacją różnorodności do przeglądu na ziemi. Jest jak puszcza amazońska, tylko złożona z ludzkich artefaktów i sytuacji, z antropomorficznej flory przedmiotów i fauny interakcyjnych zdarzeń i zderzeń. Zaznaczam, że mówi to obsesyjny zwolennik gór i dzikiej natury. Jeszcze ponadto internet, ta rozrywka dla inwalidów, która oferuje wiele, nie przeczę, ale trzeba drążyć jego ścieżki, podczas gdy w metropolii dość otworzyć oczy podczas spaceru bez celu, odbywanego z wolna.
W stolicy co chwilę widzimy miotły z gałązek (czytam, że najlepsze są z brzozowych). Na bazarze całe stoiska oferują różnorakie modele i wielkości. Czy w Szwecji i Danii, słynących z ekologii, takimi zastępuje się plastik? Czekamy na mądrą, bezkosztową, a może i zyskowną decyzję. Pewnie daremnie, bo sercem jesteśmy ciągle po stronie plastiku (który notabene rozgościł się w sercu i krwi całkiem dosłownie).
Zaraz przy centrum i dalej, bloki, bloki i bloki - postkomunistyczne, takie i owakie, ale niemal wszystkie białe, albo bez tynku, z pustaków... ohyda. Wszędzie rządzi mania zabudowanych balkonów. Przed czym osłaniają się ich posiadacze? Przed letnimi upałami? Czy może chcą zwiększyć metraż, który z powodu niskiej zamożności jest pewnie niewielki. Partery są w większości okratowane, ale i u nas się takie widuje; w takiej Łodzi na przykład.
W dzień wtorkowy trafiam na obchody rocznicy miasta, pełną gębą, zamknięta arteria miasta, ludzie marzną tłumnie w uśmiechach, lapmpiony i koncert narodowej dumy, zespołu Lupii - ciężki rock, piszczałki, muzyka elektroniczna zwiastują mołdawskiego Franka Zappę rozpisanego na czterech członków, przebranych w wilcze skóry. Ostre brzmienie z wyśpiewem tylko po rumuńsku i pro-eko-patriotycznie. Język rumuński przypomina łacinę utopioną w zatęchłym koniaku, ale przy gwałtownej muzyce brzmi po męsku i karpacko mrocznie.
Na co dzień w parkach unosi się sentymentalna muzyka paryska z nowoczesnych punktów kawiarnianych z napojami w kubkach stylu nowomiejskiego. Mołdawia jak i Rumunia zawsze ciążą w kierunku Francji. Szkoda, że u nas nigdy nie słychać francuskiej nuty.
Najbardziej tajemnicze miejsce Kiszyniowa to dworzec PKP. Chyba najładniejszy budynek w mieście, przerobiony na skansen w marmurach, piękne fototapety, industriofakty, kilka akwariów z żywymi rybkami, gustowna kawiarnia z uśpioną ekspedientką, wszystko całkiem zbędne, prócz piękna spauzowanej ciszy. Czas pandemii w wersji turbo. Niemym wykrzyknikiem jest tu wiolonczela, pianino, tudzież wyświetlane promocje transportu kolejowego.
Trochę jak lotniska i metro w Polsce, które u nas muszą być całkowicie odpicowane jako symbol zakotwiczenia w zachodzie. Tyle że tutaj o szczebel niżej - koleje - i duma "że je mamy", w tym przypadku przestrzelona.
Mieszkam w hostelu, zaraz obok hotelu Radisson Blu, gdzie piętrowe łóżka zaopatrzone są w prywatne kotarki z plastiku, a małą windę dojazdową można nieco rozhuśtać, co jest wielce rozkoszne. Obok kawiarnia pełna kotów, które przesiąkają do naszej recepcji, gdzie stoi klatka z kanarkami całkiem obojętnymi wobec kociej napaści.
Na placach budowy kasku ujrzeć nie sposób. Jest po prostu nie do twarzy. Widziałem sporo stref budowlanych, gdzie ludzie pracy mogą otrzeć się o śmierć i kalectwo za całkiem niewielką pensję. Jeśli unikną tego losu - zawsze mogą udać się do restauracji po kolejną porcję mięsa. By żyło się lepiej. Osłodą może być fakt, że ich na to nie stać. Prędzej spotkać rowerzystę z głową zabezpieczoną, ale tych niemało w tej nieciepłej porze.
Niektóre kobiety oraz niekiedy dziewczyny kryją włosy wymyślnymi chustkami i narzutkami.
Wyjeżdżam jednodniowo na prowincję, do zakola tajemniczej rzeki, z niewielkim klasztorkiem w jaskini. Prawdziwe, tęgie beczki przy wiejskich domach, które w większości są w opłakanych standardzie. Jadąc konnym powozem można się swobodnie pozdrowić, i tak czynią tutejsi. Idę w pola na winogronową dziorgę, ale legalną - jest po zbiorach i zostało nieco kiści niedozbieranych. Próbuję chyba z sześć gatunków, w tym jeden muszkatowy, i jeden przejrzały, chyba z procentem, by w ten sposób dowiedzieć się że alkohol mógł występować naturalnie i przez dzikich mógł być naturalnie spożywany. Świat księgą wiedzy.
Zerkam na wschód, bowiem w podróży zawsze czają się różne scenariusze, jak na przykład Mołdawska Republika Naddniestrza, odległa o godzinę jazdy marszrutką, tyle że ten środek transportu oferuje zbyt dużą dawkę jogi, gdzie trzeba uskuteczniać niezwykle ostre asany na siedzeniach prawie scalonych ze sobą. Następnym razem przybędę Kamazem, którego egzemplarze poniekąd widoczne na szosach, pośród dominanty zachodnich osobówek.
Lesistosć kraju wynosi ok. 9% - równie fatalnie jak w Brytanii. Widać to w krajobrazie, który skądinąd jest romantycznie sfalowany, i jakby tęsknił do drzew.
Wszędzie rzeźby w drewnie, zawsze bardzo udatne, głównie Jezus, a pod nim czaszka i piszczele, czyli zgon wobec niego uległy i przezeń zwycieżony. Nigdy podobnej symboliki nie widziałem. Cerkwie z trzema kopułami, każda kolejna mniejsza, wzdłuż linii. Ciekawe.
Na ulicach słowo "alimentara" jako popularny szyld sklepów. Czyżby to specjalne punkty dla zalegającymi z płatnościami na swoje dzieci? A może dla tych co płacą je na czas? I tutaj dostają smaczne upusty w nagrodę. Nie chcę sprawdzać, bo lubię surrealizm jako osłodę szarzyzny. Może powinieniem częściej jeździć w krainy ciepłą porą?
Żegnam ten kraj tęgo przewalcowany przez komunizm, gdzie komunistyczno-rosyjskie deportacje inteligencji w imię paranoi równania w dół skutkują regresem cywilizacyjnym po dzień dzisiejszy. Mój rejs samolotem niemalże w całości wypełniony Mołdawianami, którzy wracają z urlopu do pracy w Polsce.
W tej podróży chciałem sprawdzić, czy ludzie są uspokojeni, i czy potrafią żyć w pauzie. Pojadę jeszcze raz.
Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim.
Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego
z komentarzem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości