Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
585
BLOG

Znów Iran

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Iran Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
Znów napięcie międzynarodowe w związku z Iranem. Tym razem wywołały je operacje wywiadów w tym kraju, o czym później. Generalnie chodzi o to, że USA oraz naturalnie Izrael sprzeciwiają się teherańskim planom zbudowania broni jądrowej. Tel Awiw robi ponure aluzje do ataku prewencyjnego. Waszyngton zapowiada demonstracje militarne, dalsze sankcje oraz działania dyplomatyczne. Teheran odwołuje się do apokaliptycznej retoryki, łącznie z przerażającą obietnicą powtórzenia Holocaustu, tym razem w wersji nuklearnej, jak również wywołania gigantycznej katastrofy ekologicznej i gospodarczej poprzez samodestrukcyjny atak na własne złoża ropy i gazu oraz na pola roponośne sąsiadów, głównie Iraku. 
Na razie jednak Iran zapowiada blokadę cieśniny Ormuz. Marynarka USA wzmocniła swoje siły w regionie i podjęła energetyczne kroki, by przeciwdziałać tym przedsięwzięciom. Na przykład, aby zneutralizować teherańskie pola minowe cieśninę patrolują specjalnie wytrenowane delfiny-saperzy.
 
Regionalna eskalacja wzajemnego straszenia się ma naturalnie implikacje globalne. Ceny ropy idą w górę. Giełda skacze. Moskwa stara się grać rolę protektora Teheranu w taki sposób, w jaki Pekin broni Piongjang. A Chiny dyplomatycznie, gospodarczo i wojskowo popierają Iran tak jak Rosjanie północną Koreę. 
Takie ruchy na światowej szachownicy ograniczają dyplomatyczne manewry Amerykanów. Izraelczycy tymczasem polegają również na operacjach tajnych służb, aby sprawy rozwiązać, a przynajmniej spowolnić.
 
Właśnie na początku stycznia na ulicy w Teheranie zginął czwarty prominentny irański naukowiec nuklearny Mostafa Ahmadi-Roszan. Zgładzono go za pomocą bomby magnetycznej, którą pod jego jadący samochód podczepili motocykliści. W taki sposób zabito poprzednio co najmniej dwóch naukowców. Rząd irański upiera się, że ma niezbite dowody, iż za morderstwem stoi amerykańska CIA oraz brytyjski MI6; Waszyngton i Londyn zaprzeczają. Tymczasem Tel Awiw wydaje buńczuczne komunikaty i kokieteryjnie puszcza oko pusząc się swą potęgą. Może to być naturalnie dezinformacja, wszystkie służby specjalne lubią o swojej świetności rozpowszechniać legendy. Mit to ważna część wywiadowczej wojny psychologicznej. W każdym razie jakby było naprawdę powszechnie przypuszcza się, że wywiad izraelski stoi za zabójstwem irańskiego naukowca.
 
To jest całkiem możliwe. Ale wydaje się, że w tym przypadku mamy do czynienia z mokrą robotą na zlecenie. Mossad zatrudnia do tego irańskich dysydentów, ajatollahowie mają przecież dosyć wrogów wewnętrznych. Niektórzy analitycy wskazują na Mudżahedin Chalk (Święci bojownicy ludu). Ta narodowobolszewicka organizacja korzystała z protekcji Saddama Husajna w Iraku, potem przeszła na amerykański garnuszek, a obecnie szepta się, że odziedziczył ją Izrael. Ta supozycja jest logiczna dlatego, że organizacja potrzebuje sponsora, a jako laicka i lewicowa nie ma hamulców ideowych do współpracy z Żydami. Ale Tel Awiw naturalnie nie składa wszystkich jajek do jednego dysydenckiego koszyka i stara się wyrobić sobie wpływy u innych niezadowolonych z rządu w Teheranie.
 
Szczegóły jednej takiej operacji ujawnił ostatnio na łamach prestiżowego pisma „Foreign Affairs” (13 stycznia 2012 r.) Mark Perry (do jego rewelacji należy jednak podchodzić ostrożnie, jest bowiem działaczem propalestyńskim). Otóż według raportów wkurzonej CIA co najmniej od 2007 r. Mossad starał się rekrutować irańskich agentów pod fałszywą flagą. Izraelczycy udawali Amerykanów, aby wykorzystać sunnickich fundamentalistów z bazującej w Pakistanie organizacji dysydenckiej i terrorystycznej Dżundallah. Dla tych ekstremistów Izrael to szatan, więc nigdy nie zgodziliby się współpracować z Mossadem. A że USA to tylko pachołek szatana, Dżundallah poszedł na kolaborację z rzekomymi Amerykanami. Dowiedział się o tym wywiad wojskowy Pakistanu i z amerykańskim przyzwoleniem przekazał kierownictwo Dżundallah w ręce Iranu. Dysydenci zostali straceni.
 
Amerykańskie służby są, mówiąc delikatnie, zirytowane. Jeśli wierzyć Perry’emu, mówi się otwarcie o nielojalności Izraela. Miał być partnerem strategicznym, ale jego działania podcinają interesy amerykańskie na świecie. Przy takich okazjach wychodzą resentymenty historyczne. Tajemnicą poliszynela jest, że tworzenie państwa żydowskiego bardzo popierał Stalin – aby podminować pozycję Brytyjczyków na Bliskim Wschodzie. Dlatego NKWD współtworzyło służby specjalne Izraela, a potem je infiltrowało. Chcąc współpracować z CIA i wzmocnić suwerenność, Izraelczycy pozbyli się sowieckich doradców oraz ich agentury do połowy lat pięćdziesiątych, ale utrzymywali kontakty taktyczne z KGB do końca. Co więcej, w zamian za pewne usługi, na przykład ułatwianie emigracji żydowskiej, przekazywali informacje wywiadowcze Moskwie, a w tym i tajemnice amerykańskie, na przykład te zdobyte przez Jonathana Pollarda, najemnika szpiegującego dla Tel Awiwu. A teraz do tych resentymentów doszła awantura z rekrutacją irańskich dysydentów pod fałszywą flagą. 
Izrael myśli, że nie ma wyjścia. Gra tylko na siebie. Jak się potknie, nastąpi koniec państwa żydowskiego, koniec syjonistycznego marzenia. Pozostanie tylko egzystencja w diasporze, czyli konieczność polegania na obcych. I w takim również kontekście należy widzieć ekstremalne kroki izraelskie w sprawie irańskiej broni atomowej. Bez względu na to, co zrobi Tel Awiw, Waszyngton będzie się wściekać, ale nie porzuci swojego strategicznego partnera – przynajmniej w najbliższym czasie. Dzięki Bogu Izrael nie znajduje się między Niemcami a Rosją. Wtedy świat musiałby się przygotować na dużo bardziej poważne kłopoty niż obecne, regionalne przepychanki z Iranem.
 
Marek Jan Chodakiewicz

 

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka