Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
1307
BLOG

Operacja zamek

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Chociaż decyzją o przystąpieniu do odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie partia chciała poprawić swój zszargany Grudniem 1970 wizerunek, zapał społeczeństwa był autentyczny. W latach 1971–1984 zebrano na odbudowę Zamku ponad miliard złotych, 800 tys. dolarów i ponad 6899 darów rzeczowych. To było prawdziwe pospolite ruszenie.
 
Jest marzec, rok 1947. W Biurze Odbudowy Stolicy (BOS) powstaje Pracownia W-Z, której zadaniem jest zaprojektowanie trasy wschód–zachód, wówczas sztandarowej inwestycji Polski Ludowej. W tym samym BOS już od czerwca roku 1945 funkcjonuje Pracownia Odbudowy Zamku. Dla związanych z nią ludzi jego odbudowa jest oczywista, czekają tylko na decyzję władz. Ale nie bezczynnie. Nim zaczęła się budowa trasy, która weszła na Stare Miasto, konserwatorzy oznaczyli swój teren i z zachowanych w Muzeum Narodowym autentycznych kamiennych elementów zmontowano jedną z bram Zamku – Bramę Grodzką.

Masy chcą używać

1 maja 1949 roku, gdy na budowie trasy robotnicy i junacy ze Służby Polsce bili rekordy kolejnych norm, architekci z Pracowni W-Z przekazali Biuru Politycznemu PZPR memoriał w sprawie Zamku. W ich wizji powinien być odbudowany w przedwojennym kształcie, w środku zaś powstać winno Muzeum Kultury Polskiej, jako „niezbędny czynnik wychowania socjalistycznego”. Miał to być kompleks składający się z Muzeum Historii Polski, Muzeum Historii Kultury Polskiej, Muzeum Kultury Polski Ludowej (o powierzchni dwa razy większej niż poprzednie), Instytutu Kultury Ludowej. Na głównym dziedzińcu miały się odbywać festiwale ludowe, a u podnóża Zamku, nad Wisłą, miał być park. Ludowy, rzecz jasna. „Masy chcą używać zamku, zamku oddanego do ich dyspozycji. Masy te chcą widzieć zamek królewski, główny element całego pięknego zespołu trasy W-Z, brak którego odczuwają jak ciężkie kalectwo” – przekonywali autorzy memorandum. Oczywiście nie obyło się bez zasięgnięcia opinii architektów Kraju Rad. Rozmawiano z nimi w styczniu 1949 roku w daczy pod Moskwą. Radzieccy towarzysze obejrzeli makiety, wysłuchali referatu Józefa Sigalina, ówczesnego naczelnego architekta Warszawy i jednego z autorów projektu trasy W-Z i pomysł odbudowy Zamku przyklepali. (Oficjalnym celem wizyty Sigalina było zamówienie schodów ruchomych dla trasy W-Z).
W połowie czerwca zapadła oczekiwana przez zwolenników odbudowy Zamku decyzja – Biuro Polityczne KC PZPR postanowiło, że Zamek zostanie odbudowany na siedzibę prezydenta i na pałac kultury. Dalej poszło szybko – Rada Ministrów podjęła uchwałę, która jako projekt rządowy trafiła pod obrady sejmu, a ten przyjął ustawę głoszącą m.in. „Sejm Ustawodawczy wzywa Rząd do: 1) dźwignięcia z ruin Zamku Warszawskiego z przeznaczeniem go na siedzibę najwyższych władz Polski Ludowej i ośrodek życia kulturalnego szerokich mas ludowych”. Ustawę przyjęto 2 lipca 1949 roku. Nazajutrz Bolesław Bierut, który w PZPR rozprawiał się z odchyleniem narodowo-socjalistycznym, na konferencji „Sześcioletni plan odbudowy Warszawy” rozprawił się z  kosmopolityzmem i formalizmem w architekturze. „Nowa Warszawa nie może być (…) poprawionym jedynie powtórzeniem przedwojennego zbiorowiska prywatnych interesów kapitalistycznego społeczeństwa” – grzmiał.
Architekci byli już przygotowani – na czerwcowej naradzie aktywu partyjnego to, co trzeba było potępić – potępili, przyjęli dogmat o realizmie  socjalistycznym jako obowiązującej metodzie twórczej, zgodzili się, że źródłem natchnień jest skarbiec architektury radzieckiej. Zapowiedzieli też twórcze podejście do materii zabytkowej. Pracownia W-Z raportuje ówczesnemu wiceministrowi budownictwa, że o kształcie odbudowanego Zamku będą decydować nie „zabiegi konserwatorskie”, lecz „twórcza praca zespołu budowniczych pod kierunkiem architektów”. Nic więc dziwnego, że na spotkaniach z udziałem architektów, konserwatorów, przedstawicieli cywilnej kancelarii prezydenta (inwestor odbudowy zamku) i ministerstwa budownictwa bywało gorąco. Architekci domagali się, by projektantom nie związywano rąk „zbyt ścisłym trzymaniem się danych historycznych”, konserwatorzy nie chcieli o tym słyszeć. Resortowi budownictwa nie podobało się, że Zamek stoi niżej niż Stare Miasto. Jeśli ma być siedzibą władzy ludowej, to trzeba go podnieść, by dominował nad resztą – postulowali.
W końcu zdecydowano, że odbudowany Zamek będzie wyglądał tak, jak przed wojną. „Sejm […] uchwalił budowę Zamku w jego przedwojennej postaci, wiedząc, że w roku 49/50 nasi architekci nie potrafią jeszcze stworzyć architektury socjalistycznej, fikcją jest abyśmy umieli stworzyć Zamek Socjalistyczny, dlatego właśnie lepiej stworzyć wierne odbicie Zamku z 39 r. niż na Zamku eksperymentować” – uzasadnił tę decyzję szef kancelarii cywilnej prezydenta. Odbudowę zostawiono w gestii konserwatorów pod kierunkiem prof. Zachwatowicza, a architekci trasy W-Z zajęli się planowaniem Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej (MDM). Władza, godząc się na przywrócenie przedwojennego wyglądu Zamku, miała jednak swoje plany co do jego wnętrz. Bierut miał urzędować w Pokoju Marmurowym, przyległe sale (Pokój Zielony, gdzie Stanisław August spotykał się z ministrami i najwyższymi urzędnikami i Pokój Żółty, gdzie wydawano słynne obiady czwartkowe), miały służyć za gabinety jego adiutanta i dyrektora gabinetu. A w Sali Senatorskiej, w której uchwalono Konstytucję 3 maja, miały się teraz odbywać masowe przyjęcia i bankiety.

Strupieszałe podejście konserwatorskie

Chociaż zespół pracujący pod kierunkiem Jana Zachwatowicza przygotował w drugiej połowie 1950 r. model Zamku oraz wstępny projekt rekonstrukcji, to Sekretariat KC PZPR w grudniu 1951 roku postanowił ogłosić konkurs na plac Zamkowy i, jak napisano w uchwale, „zespół Zamku Warszawskiego”. Wytyczna brzmiała: „Zamek Warszawski jako siedziba najwyższych władz Polski Ludowej powinien dominować plastycznie nad otoczeniem, a przede wszystkim nad sąsiadującymi masywami Katedry i kościoła Jezuitów oraz kościółka św. Anny. Architektura Zamku, stanowiąc twórcze nawiązanie do spuścizny architektonicznej tego obiektu i tego rejonu, powinna stać się twórczym wkładem współczesnego pokolenia architektów Polski Ludowej”.
Konkursu długo nie ogłaszano. Gdy w 1953 r. naczelny architekt Warszawy zagadnął Bieruta o Zamek, miał usłyszeć: „Strupieszałe podejście konserwatorskie budzi ostre zastrzeżenia. W programie konkursu wyraźnie podać przyjęte w swoim czasie wytyczne Sekretariatu. [...]. Konkurs ogłoszono dopiero w 1954 roku. Pierwszej nagrody nie przyznano. Do realizacji przyjęto projekt Janusza Bogusławskiego, laureata jednej z dwóch drugich nagród. Partia zaakceptowała to latem roku 1955 i wyraziła zgodę, uchwałą sekretariatu KC, „na przystąpienie do projektowania odbudowy Zamku Warszawskiego z przeznaczeniem go w zasadzie na cele muzealne i recepcyjne”. Nie na odbudowę, tylko na prace projektowe. I nie na siedzibę władz, lecz na cele muzealne. W zasadzie.

Zapis na Zamek

W październiku 1956 roku I sekretarzem zostaje Władysław Gomułka, który nigdy nie był zwolennikiem odbudowy Zamku. Uważał, że „Zamek warszawski nie jest symbolem państwowości polskiej. Jest natomiast symbolem zguby, zarówno państwa magnaterii i szlachty polskiej, jak i państwa polskiej burżuazji”. Na razie jednak władze centralne Zamkiem się nie zajmowały, zrzucając ten problem na stołeczną radę narodową. Ta zaś, początkowo pełna zapału, z czasem ograniczyła się do podejmowania na ogół nierealizowanych uchwał. Więc gdy partia przystąpiła do przygotowywania planu obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, zdesperowani orędownicy odbudowy Zamku z prof. Stanisławem Lorentzem na czele zaproponowali utworzenie w nim Muzeum Tysiąclecia, próbując pogodzić ogień z wodą: sale zygmuntowskie na parterze i sale I piętra miały zostać zrekonstruowane, te bez historycznego znaczenia przeznaczone na muzeum, a w jeszcze innych miały się odbywać uroczystości państwowe. Pomysł został odrzucony. W grudniu 1961 roku władze postawiły kropkę nad „i” – postanowiły, że w najbliższej pięciolatce Zamek nie będzie odbudowany. W połowie lat 60. poszły jeszcze dalej i Zamek oraz jego odbudowa został objęty zapisem cenzury, podobno z osobistego polecenia Gomułki.

Ludzka twarz władzy

Po Grudniu 1970 roku nowy pierwszy sekretarz KC PZPR i jego ekipa robili wiele, by pokazać Polakom ludzką twarz władzy. Szukano czegoś, co miało ją nobilitować, przekonać, że teraz rządzą ludzie nowocześni i światli. Pomysł odbudowy Zamku podsunął Gierkowi Józef Kępa, I sekretarz Komitetu Warszawskiego. Jego zaś przekonał do tej idei prof. Lorentz. Kępa przedstawił Gierkowi nie ogólny pomysł, lecz konkretny program restytucji Zamku opracowany szczegółowo przez Lorentza i Komisję Badań nad Zamkiem Królewskim w Warszawie istniejącą w Instytucie Historii PAN od czerwca 1970 r. Przed planowanym na 19 stycznia 1970 r. posiedzeniem Biura Politycznego KC najważniejsi partyjni dygnitarze otrzymali „Notatkę w sprawie odbudowy Zamku Warszawskiego” jako materiał na obrady. Napisano w niej, że „podjęcie odbudowy (…) stanie się nowym wymownym symbolem wkładu Polski Ludowej w rozwój kultury narodowej” i „będzie jednym z elementów sprzyjających pozytywnemu kształtowaniu aktualnej sytuacji ideowo-politycznej”. Proponowano też, by „po akceptacji tych założeń I sekretarz KC PZPR tow. E. Gierek poinformował o tym przedstawicieli środowisk twórczych na spotkaniu w dniu 20 I br.”.
I tak się stało. Gierek spotkał się ze środowiskami twórczymi i poinformował, że Biuro Polityczne „pozytywnie ustosunkowało się do propozycji władz i przedstawicieli społeczeństwa Warszawy, by przystąpić do odbudowy zamku warszawskiego”.         
*
19 lipca 1974 roku Zamek oddano w stanie surowym. Zegar na wieży ruszył o 11.15, na której zatrzymały się jego wskazówki po bombardowaniu w 1939 roku. Ekipa Gierka chciała wykroić na Zamku coś dla siebie i gdy mury już stały, kazała zaprojektować w nim część gościnną. Na II piętrze reprezentacyjne apartamenty i pokoje mieszkalne (najprawdopodobniej dla Gierka i jego żony), z włoskim marmurem w łazienkach i sprowadzanymi z zachodu wannami. Położona pod nimi, na I piętrze, Nowa Izba Poselska miała być salą bankietową, kuchnie zaś zaplanowano na parterze. Gdy powstała Solidarność plany te zarzucono.

Historię zniszczenia i odbudowy Zamku obrazuje niedawno otwarta w zachowanych, wyremontowanych zamkowych piwnicach stała, multimedialna wystawa. Zgodnie z wolą rozwiązanego w 1984 roku Obywatelskiego Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego, zrealizowanej po latach, wstęp na wystawę jest bezpłatny. To forma podziękowania Polakom za to, że to w lwiej części z ich składek Zamek odbudowano.


PS
Korzystałam m.in. z: P. Majewski „Zamek Królewski w dobie socrealizmu”, M. Pleskaczyńska „Losy decyzji o odbudowie Zamku Królewskiego w Warszawie w czasach Władysława Gomułki”, R. Jarocki „Rozmowy z Lorentzem” oraz S. Lorentz „Dzieje odbudowy Zamku Królewskiego”.

Ewa Zarzycka

Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura