Antyaferzysta Antyaferzysta
801
BLOG

Wykańczany za patriotyzm – Kobylańskiemu nie odpuszczą do końca?

Antyaferzysta Antyaferzysta Polityka Obserwuj notkę 10

Rok temu Tomasz Lis dopuścił się ataku na Jana Kobylańskiego w swoim programie w TVP. Tym razem szefa USOPAŁ atakuje kierowany przez Lisa tygodnik. Jan Kobylański systematycznie jest obiektem nagonki ze strony TVN, „Gazety Wyborczej” i „Polityki”. Media te, przedstawiając wyrwane z kontekstu lub obalone przez historyków rzekome „fakty” z biografii działacza polonijnego, usiłują za wszelką cenę zniszczyć jego wizerunek oraz dołożyć tym, którzy z nim współpracują.

Tzw. „dziennikarze” wykazują się jednak ogromną niegodziwością, kierując tak wściekłe ataki na schorowanego, 89-letniego człowieka, który z całą pewnością nie miał w życiu łatwo, a w przeciwieństwie do atakujących go, dla Polski zrobił bardzo wiele. Prof. Jerzy Robert Nowak napisał o Kobylańskim książkę „Potępiany za patriotyzm”, w której opisał wybrane 40 oszczerstw, jakie media liberalno-lewicowe sformułowały pod adresem szefa USOPAŁ. Po kilkunastu latach nagonki, można jednak odnieść wrażenie, że bardziej trafnym tytułem byłoby „Wykańczany za patriotyzm”.Zarzuty rzekomego antysemityzmu, a nawet…. szmalcownictwa, jakimi atakowany jest Jan Kobylański są jeszcze bardziej niegodziwe w zestawieniu z biografią szefa USOPAŁ. Przypomnijmy tylko niektóre fakty o tej postaci:

Jan Kobylański- ur. w 1923 roku. W czasie II wojny światowej Kobylański został bardzo mocno doświadczony przez represje niemieckich organów w okupowanej Polsce. W 1940 roku aresztowało go Gestapo. Został osadzony na Pawiaku. Następnie był więźniem niemieckich obozów koncentracyjnych: Mauthausen-Gusen, Dachau, Gross-Rosen i Auschwitz-Birkenau.

Tak, więc Kobylański jest człowiekiem, który na własnej skórze doświadczył tego, jak działali hitlerowcy i jak wyglądały niemieckie obozy zagłady.

W 1945 roku Kobylański został uwolniony z Dachau przez Amerykanów. Postanowił nie wracać do Polski, w której władzę przejęli komuniści. Wybrał życie na emigracji. Osiadł we Włoszech. W 1950 roku ukończył w Wyższej Szkole Handlowej w Mediolanie studia menadżerskie. Pracował następnie m.in. na giełdzie w Zurychu. Rozpoczął następnie prowadzenie własnych biznesów. Produkował szczoteczki do zębów, zajmował się również handlem.

W 1952 korzystając z programu imigracyjnego prezydenta Federico Chavesa wyjechał do Paragwaju, gdzie wygrał przetarg na druk znaczków dla Poczty Państwowej Zajmował się tym przez wiele lat. Pisał książki o filatelistyce, a także pełnił funkcję doradcy paragwajskiego ministra komunikacji ds. poczty.

Podjął także działalność sportową. Był aktywny w Komitecie Olimpijskim Paragwaju. Następnie przeszedł do pracy w dyplomacji, pełniąc w okresie 1974-1989 funkcję konsula Paragwaju na Wyspach Kanaryjskich. Za pracę w tym kraju został uhonorowany m.in. Złotym Medalem za Zasługi dla Paragwaju i Złotym Medalem Paragwajskiego Związku Olimpijskiego.

W latach 80. związał się z Urugwajem, gdzie ostatecznie osiadł na stałe, pozostając związanym także z Argentyną i nadal z Paragwajem.

Mimo, że niemal całe dorosłe życie spędził na obczyźnie, cały czas myślał o Polsce i robił wiele, by służyć jej dobru. Nie szczędził na to swoich funduszy. Za własne pieniądze ufundował pomnik Fryderyka Chopina w Punta del Este oraz pomniki Papieża Jana Pawła II w Buenos Aires i Montevideo. Za jego pieniądze powstała również szkoła w jednej z ubogich podlaskich miejscowości.

Od 1957 roku Kobylański sprawował funkcję wiceprzewodniczącego Towarzystwa Polonijnego w Paragwaju. W 1988 został prezesem Związku Polaków w Argentynie oraz prezesem Towarzystwa im. Józefa Piłsudskiego w Montevideo.

W 1993 był inicjatorem zjednoczenia polonijnych organizacji poszczególnych państw Ameryki Środkowej i Południowej, w wyniku, czego powstała Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ).Jan Kobylański został wybrany jej prezesem. Jego zastępcami zostali burmistrz jednego z argentyńskich miast Edward Paprocki, ks. Jerzy Morkis z Brazylii oraz szef zjednoczenia chilijskiej polonii inż. Andrzej Zabłocki.

W 1989 roku Jan Kobylański został również mianowany konsulem honorowym Polski w Argentynie, a następnie w Urugwaju. Za swą działalność był bardzo ceniony. Wszyscy kolejni prezydenci RP odznaczali go wysokimi państwowymi orderami. Ostatni prezydent Polski na emigracji Ryszard Kaczorowski wręczył Kobylańskiemu Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Prezydent Lech Wałęsa odznaczył go Krzyżem Komandorskim tego orderu, a prezydent Aleksander Kwaśniewski - Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą OOP. Wszyscy prezydenci uzasadniali decyzję o odznaczeniu Kobylańskiego jego wybitnymi zasługami w działalności polonijnej.

W 1995, w związku z wieloletnim uwięzieniem w hitlerowskich obozach, Kobylańskiego odznaczono Krzyżem Oświęcimskim. Został także uhonorowany Honorowym Krzyżem Weteranów Walki o Wolność i Medalem Polonia Mater Nostra Est. Biskup płocki odznaczył Kobylańskiego Wielkim Orderem Św. Zygmunta, a minister kultury i sztuki - Złotym Medalem Zasłużonego dla Kultury Polskiej. Za umacnianie więzi wychodźstwa z Macierzą, swoim odznaczeniem uhonorowała go również Wielka Kapituła Wawelskiego Dzwonu Spiżowego.

Jeszcze w 1995 roku ówczesny szef MSZ Władysław Bartoszewski pisał do Kobylańskiego:

"Chciałbym stwierdzić, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych w pełni docenia Pańskie zasługi dla odrodzenia polskości wśród naszych rodaków i ich potomków zamieszkujących w Ameryce Południowej. Mamy pełną świadomość tego, że to właśnie zaangażowanie Pana konsula doprowadziło do ożywienia działalności polonijnej, która zaowocowała utworzeniem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ). Tych niezwykle ważnych działań na rzecz spraw polskich nie sposób przecenić."

Co jednak stało się, że ten sam Bartoszewski w atmosferze skandalu i oskarżeń o antysemityzm wyrzucił w roku 2000 Kobylańskiego z dyplomatycznej placówki w Urugwaju?

Otóż Kobylański zdobył się na odwagę, której wielu brakowało - śmiał zakwestionować politykę wywodzących się z Unii Wolności szefów polskiej dyplomacji: Bronisława Geremka i właśnie Bartoszewskiego. Szef USOPAŁ otwarcie mówił o tym, że część ambasadorów wskazywanych przez SLD i UW miała związki z komunistycznymi służbami specjalnymi. Najgłośniej protestował, gdy ambasadorem w jednym z państw południowoamerykańskich został człowiek.... szkolony na Kubie przez sowieckie służby!

Mało tego! Kobylański rozpoczął ścisłą współpracę z szefem Kongresu Polonii Amerykańskiej, nieżyjącym już Edwardem Moskalem, znienawidzonym przez środowisko "Gazety Wyborczej" za obronę krzyży w Oświęcimiu, których usunięcia z okolic obozu zagłady domagała się społeczność żydowska.

Szefowie polonijnych organizacji reprezentujących Polaków w całej Ameryce razem zaczęli wówczas kwestionować wysyłanych do nich komunistycznych dyplomatów. Razem zaczęli też wspierać Radio Maryja i polską prawicę. Dopuścili się także czynów, których wybaczyć nie wolno tym bardziej - zaczęli odkłamywać mity o czołowych polskich "autorytetach", informując m.in. o niektórych działaniach ulubieńców "GW" takich jak Jan Nowak-Jeziorański.

A takich "strasznych" czynów "elita" III RP wybaczyć nie mogła! I nie miało znaczenia, że Papież Jan Paweł II nazywał Kobylańskiego "Drugim Ignacym Domeyką Ameryki Łacińskiej i arcyambasadorem Polski w świecie"! Nie miało znaczenia także i to, że przeciw dymisji Kobylańskiego protestował b. minister edukacji, b. marszałek Senatu i szef "Wspólnoty Polskiej" prof. Andrzej Stelmachowski pisząc:

"Prezes Kobylański jest jedną z najbardziej liczących się postaci światowego życia polonijnego, człowiekiem, którego zasługi w odrodzeniu polskości w krajach Ameryki Południowej są niepodważalne, a nawet – nie waham się użyć tego określenia – nieporównywalne. Dzięki jego wysiłkom powstała Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, która ożywiła życie polonijne w krajach Ameryki Południowej. Również hojności Jana Kobylańskiego zawdzięczają m.in. swe funkcjonowanie domy polskie w Montevideo i Buenos Aires. Spektakularnym efektem jego działań jest wprowadzenie do kalendarza świąt państwowych Argentyny Dnia Osadnika Polskiego. Wielce zbulwersowany wiadomością o pozbawieniu Jana Kobylańskiego funkcji konsula honorowego, pragnę dać wyraz nie tylko zaskoczeniu, ale także opinii, iż decyzję tę podjęto pochopnie, bez rzetelnego rozważenia przyczyn i konsekwencji"

Kobylański mimo to został odwołany! Ale na tym kara za wystąpienie przeciw "salonowi" III RP się nie skończyła! Powstał front medialny, który postawił sobie na cel zniszczenie szefa USOPAŁ i jego organizacji. Zadanie było oczywiste: tak długo grzebać w historii Kobylańskiego i jego rodziny, aż coś się znajdzie! Zaangażowani w tą akcję byli dziennikarze z niemal wszystkich establihsmentowych opcji! W nagonce na Kobylańskiego szczególny prym wiodła oczywiście "Gazeta Wyborcza".

Szukano długo, cały czas powtarzając w mediach, że Kobylański to "antysemita" inne niepoparte faktami brednie. Aż "dziennikarzom" wydawało się, że znaleźli. Dotarli na ślad dokumentów, z których wynikać miało, że pewna żydowska rodzina zginęła w trakcie hitlerowskiej okupacji w wyniku wydania jej Niemcom przez niejakiego "Janusza Kobylańskiego". Oczywiście inne imię nie miało znaczenia. Media trąbiły przez kilka lat, że "Kobylański był szmalcownikiem". Oczywiście dla powtarzających takie brednie "dziennikarzy" znaczenia nie miało ani to, że bo rzekomym wydaniu, Żydzi, których miało ono dotyczyć widziani byli na wolności, ani to, że rodzina zginęła w inny sposób, niż opisywała prasa, ani liczne prostujące doniesienia mediów oświadczenia historyków, ani to, że IPN uznał, że nie ma żadnych podstaw, by postawić Kobylańskiemu zarzuty w tej sprawie! I nie miało to znaczenia ani dla mediów głównego nurtu, ani dla szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który utrwalając to, co pisała prasa nazwał Kobylańskiego "antysemitą" i "typem spod ciemnej gwiazdy".

Jan Kobylański długo musiał znosić obrażające go pomówienia, ponieważ przez kilka lat sprawa była badana przez IPN. Dopiero, gdy historycy ostatecznie oficjalnie zdementowali doniesienia mediów z "GW" na czele, szef USOPAŁ mógł przystąpić do kroków prawnych.

Wytoczył wówczas proces tym, którzy najgłośniej brali udział w kampanii pomówień przeciw niemu. Szef USOPAŁ złożył wówczas prywatny akt oskarżenia o zniesławiania wobec m.in. szefa "GW" Adama Michnika, prezesa spółki PressPublica Grzegorza Gaudena, wiceszefa MSZ w rządzie PO Ryszarda Schnepfa, szefa "Polityki" Jerzego Baczyńskiego, dziennikarza "GW" Mikołaja Lizuta, dziennikarkę TVP Dorotę Wysocką-Schenpf, publicysty "Polityki" Daniela Passenta, dziennikarki "GW" Agnieszki Kublik. W oddzielnym procesie pozwany został polityk PO i szef MSZ Radosław Sikorski. Oczywiście polski „wymiar sprawiedliwości” nie uznał racji szefa USOPAŁ. Swoje dołożyli także oskarżeni „dziennikarze”, którzy tak długo nie stawiali się na rozprawy, aż sprawa częściowo się przedawniła.

Ciekawym zjawiskiem jest też liczna obecność w otoczeniu Kobylańskiego niewątpliwych prowokatorów i osób, które można podejrzewać o to, że zostały celowo nasłane w celu możliwości zrobienia szefowi USOPAŁ zdjęcia w ich obecności.

Przykrym aspektem sprawy Kobylańskiego jest natomiast bierność większości prawicowych polityków i mediów wobec ataków na jego osobę. Na szczęście są i tacy, którzy nie boją się opinii Michnika czy Waltera i wspierają szefa USOPAŁ w walce o prawdę. Należą do nich m.in. prof. Ryszard Bender, senator Waldemar Kraska, mec. Zbigniew Cichoń, pisarz i  b. senator Czesław Ryszka czy dyrektor Radia Maryja o. dr Tadeusz Rydzyk. I to ich historia nagrodzi, jako naprawdę odważnych i bezkompromisowych.

Moim celem jest przypominanie, nagłaśnianie i napiętnowanie afer mających miejsce w życiu politycznym. Chcę uczciwej i pozbawionej aferzystów klasy politycznej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka