- Najtrudniejsze było pokonać strach. Dzisiaj to wygląda jak emocjonująca historia, natomiast przez pierwsze dni czuliśmy, że ta wojna jest bardzo blisko i jest na poważnie. Baliśmy się, że Jasionka może stać się celem – mówi Michał Tabisz, były członek zarządu Portu Lotniczego Rzeszów „Jasionka”.
- Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że przez pierwszy miesiąc nad Rzeszowem latały myśliwce, których nie było widać, ale słychać było ich charakterystyczny szum. Ten dźwięk był nieustanny, towarzyszył nam zarówno przy zasypianiu, jak i podczas wstawania – wspomina Tabisz.
- Gdy pociski zaczęły spadać zaledwie 10 kilometrów od granicy polsko-ukraińskiej, a szyby z okien zaczęły się tłuc po naszej stronie, to już było uczucie bezpośredniego zagrożenia fizycznego. Szczególnie wzmocniło się, gdy doszło do zniszczenia obozu szkoleniowego w Jaworowie – podkreśla.
- Każdy sobie umiał dodać 2 do 2 i zastanawiał się co się zdarzy. Dlatego gdy zainstalowano tarczę antyrakietową kilka tygodni po wybuchu wojny, spotkała się z pewnym sceptycyzmem. Jednakże, to właśnie wtedy uświadomiliśmy sobie, że to jest dokładnie to, czego potrzebowaliśmy. To zapewniło nam względny spokój i pewność, że możemy kontynuować swoją pracę – uważa.
- Natomiast nowi pracownicy, których w tamtym czasie rekrutowaliśmy, potrafili zrezygnować z pracy po zaledwie trzech dniach, nie podając powodu. Jednak, zdawaliśmy sobie sprawę, że powodem były umieszczone za oknem baterie Patriot – dodaje.
Całość rozmowy o tym jak wyglądały pierwsze miesiące na lotnisku w Jasionce na kanale Układu Otwartego:
Fot. Wikipedia
---
Zachęcamy do wspierania Układu Otwartego. Patroni zostają członkami zamkniętej grupy na Facebooku i mogą otrzymać newsletter z wyborem najciekawszych tekstów z polskiej i światowej sieci.
Strona Autora: igorjanke.pl
Inne tematy w dziale Polityka