MJP MJP
84
BLOG

Gabiś o I wojnie światowej [Fragmenty]

MJP MJP Kultura Obserwuj notkę 0
Joachim Fernau opublikował książkę Róże dla Apolla, której rozdział o wojnie peloponeskiej (431–404 p. Chr.) zaczyna się lakonicznym zdaniem: „Ponieważ Niemcy jeszcze wtedy nie istniały, trudno powiedzieć, kto poniósł winę za jej wywołanie“.

Gabiś o I wojnie światowej [Fragmenty]

Joachim Fernau opublikował książkę Róże dla Apolla, której rozdział o wojnie peloponeskiej (431–404 p. Chr.) zaczyna się lakonicznym zdaniem: „Ponieważ Niemcy jeszcze wtedy nie istniały, trudno powiedzieć, kto poniósł winę za jej wywołanie“.

premier Wielkiej Brytanii H. H. Asquith już we wrześniu 1914 wiedział: „Kto jest odpowiedzialny za niewypowiedziane cierpienia, ku którym zmierza świat? Jedno mocarstwo jest odpowiedzialne, jedno jedyne, i tym mocarstwem są Niemcy”. W przemówieniu wygłoszonym 14 grudnia 1917 r. jego następca Lloyd George, mając na myśli Rzeszę Niemiecką, oświadczył: „W dziejach świata często istniały państwa przestępcze. Mamy dziś do czynienia z jednym z nich”. Alianci w odpowiedzi z 12 stycznia 1917 r. udzielonej na notę pokojową Wilsona z 21 grudnia 1916 r. użyli sformułowania: „atak, za który są odpowiedzialne państwa centralne”. Inny przykład to modlitwa wygłoszona na posiedzeniu amerykańskiego Kongresu 10 stycznia 1918 r. przez grupę kongresmenów pod przewodnictwem Billy A.Sunday`a, który znany był z powiedzenia: „Jeśli odwrócisz piekło do góry nogami, znajdziesz wytłoczony na spodzie napis «Made in Germany»”. Kongresmeni modlili się tymi oto słowy: „Wszechmocny Boże, Nasz Niebieski Ojcze! Ty wiesz o Panie, że stoimy w walce na śmierć i życie przeciw jednemu z najbardziej nikczemnych, krwiożerczych, chciwych, grzesznych, podłych narodów świata, jakie kiedykolwiek pohańbiły karty historii. Ty wiesz Panie, że Niemcy z ludzkich oczu wycisnęły dość łez, by napełnić nimi nowy ocean; że przelały dość krwi, aby poczerwieniały od niej wszystkie fale tego oceanu; że z serc mężczyzn, kobiet i dzieci wycisnęły dość krzyków i jęków, aby zbudować z nich nowy łańcuch górski (...). Prosimy Cię, obnaż swoje potężne ramię i uderz w tę ogromna watahę wygłodniałych, wilczych Hunów, którym ze szponów cieknie krew i flegma. Błagamy Cię, spraw, żeby gwiazdy, wiatry i fale walczyły przeciwko nim. A kiedy wszystko minie, odsłonimy nasze głowy i wzniesiemy nasze twarze ku niebu. Bądź pochwalon na wieki, przez Jezusa Chrystusa. Amen”. Propagandowa wojna o jednoznaczne i ostateczne ustalenie winy za „wywołanie wojny” i zidentyfikowanie „agresora”, trwa nadal po tym, jak już ucichły działa. Ustalona przez propagandę wojenną wersja wydarzeń i ich interpretacja są kontynuowane przez zwycięzców. Pragną oni stworzyć i „uwiecznić” w prawno-politycznych dokumentach określony obraz historii.

Skąd brała się tak przemożna potrzeba ustalenia i utrwalenia zwyciężonego w roli „winowajcy”, który do tego był „przestępcą”, prowadzącym „barbarzyńską” wojnę? Po pierwsze wojna od początku była – w sensie propagandowym – moralną, ideologiczną i quasi-religijną krucjatą przeciwko Złu, walką „przebitych rąk Chrystusa” przeciwko „opancerzonej pięści” Niemców jak ogłosili najwyżsi dostojnicy kościelni w Anglii – arcybiskup Cantenbury i lordbiskup Londynu. W erze demokratycznej potrzebna była mobilizacja tzw. opinii publicznej. Propaganda skierowana do szerokich mas miała je skłonić do akceptacji i poparcia wysiłku wojennego. Skuteczne mogło być tylko przedstawienie wojny jako starcia Dobra ze Złem, ponieważ jedynie głębokie przekonanie o nikczemności wroga i moralnej słuszności i sprawiedliwości wojny prowadzonej przez własny rząd, w której masy muszą brać udział i na rzecz której muszą ponosić ofiary, może je natchnąć duchem bojowym. Dlatego propagandowa histeria jest nieodłącznym składnikiem pierwszej „demokratycznej wojny totalnej” jaką była I wojna światowa. Politycy strony zwycięskiej nie mogą przejść do porządku dziennego nad polityczno-psychologicznymi mechanizmami uruchomionymi w czasie tej prawdziwej „wojny ludów” i muszą propagandę wojenną kontynuować w okresie pokoju, ponieważ gdyby jej zaprzeczyli, podważyliby własną wiarygodność. W Wersalu radzili demokratyczni przywódcy, zdający sobie sprawę, że ich postępowanie i podjęte tam decyzje mogą zaważyć na ich losie politycznym, stąd też można je interpretować jako element, szeroko pojętej, kampanii wyborczej (inaczej było w przypadku uczestników Kongresu Wiedeńskiego, którzy nie musieli liczyć się z osądem tzw. demokratycznej opinii publicznej). Dlatego w Wersalu „rokowań pokojowych” nie prowadziły dwie równorzędne pod względem moralno-prawno-politycznym strony, ale zwycięzcy „wojny sprawiedliwej”, ba, „świętej wojny”, odbywali sąd nad zwyciężonymi „winowajcami”, oczekującymi na wyrok; pertraktowały nie równoprawne państwa, ale „czyści moralnie” osądzali i wydawali wyrok na „łajdaków” i „przestępców”. Przez cztery lata propaganda wojenna przedstawiała wroga jako wcielenie niemal absolutnego zła; nie był to tylko wróg polityczny, ale wręcz „wróg ludzkości”. Z kimś takim nie można usiąść do stołu rokowań, można go jedynie oskarżyć, osądzić i ukarać.

Dochodziły do tego motywy ideologiczne: winą za katastrofę I wojny światowej obciążono w pierwszym rzędzie reakcyjną, antydemokratyczną elitę, co zakładało automatycznie, że narodowym obowiązkiem każdego Niemca jest potępienie i odrzucenie wszelkich form ideologii antydemokratycznej;

Wszystkie wojujące strony głosiły, że toczą „słuszną” wojnę „narodowej samoobrony” zaś wroga oskarżały o „napaść”. Po zakończeniu wojny zwycięzcy mogą utrzymać tę opinią w stosunku do samych siebie – „jesteśmy ofiarami niewinnie napadniętymi” – natomiast zwyciężony staje się godnym potępienia „agresorem”. Skoro „My” reprezentujemy Dobro, to „Wy” automatycznie reprezentujecie Zło, skoro „My” prowadzimy „wojnę sprawiedliwą”, to „Wy – „niesprawiedliwą”, skoro „My” chcemy zawsze pokoju a nigdy wojny, to znaczy, że „Wy” nigdy nie chcecie pokoju a zawsze wojny itd.

Jeśli bowiem Niemcy nie byłyby wyłącznym, czy głównym „winowajcą” I wojny światowej, znaczyłoby to, że Wersal był „niesprawiedliwy”, ergo radykalizacja polityczna, m.in. na tle warunków narzuconych Niemcom w Wersalu, która zakończyła się przejęciem władzy przez narodowych socjalistów, byłaby w jakimś stopniu politycznie uzasadniona i zrozumiała, tak samo jak uzasadnione i zrozumiałe byłyby podjęte przez nich rewizje „niesprawiedliwego dyktatu wersalskiego”.

W takim ujęciu „niesprawiedliwy” Wersal stawał się jedną z realnych przyczyn II wojny światowej, co rzucałoby cień na ład polityczny zbudowany przez zwycięzców po 1945 r. i relatywizowałoby skonstruowany przez nich obraz historii.

Dodajmy, że logika historyczna leżąca u podstaw konstrukcji „odrębnej drogi“ jest nieubłagana: jeśli zjednoczenie Niemiec przez Bismarcka przyniosło światu tyle nieszczęść, to należy pytać jak doszło do zjednoczenia. Było ono dziełem Prus, a zatem historia Prus musi zostać „odrzucona”. Prus nie byłoby bez protestantyzmu, bez Prus zjednoczenia Niemiec, bez zjednoczenia Niemiec I wojny światowej, bez I wojny światowej II wojny światowej, bedącą jej naturalną kontynuacją itd. Czyli w sumie za Hitlera odpowiada Luter, który na swoje nieszczęście napisał antyżydowski pamflet, a za Lutra to, co było przed Lutrem, a za to, co było przed Lutrem, to, co było jeszcze wcześniej, i tak aż do zarośniętych Germanów w skórach, o których fantazjował któryś z renesansowych pisarzy ukrywający się pod imieniem „Tacyt”. Niemiecka historia od samego „początku” zmierza ku Hitlerowi. Wspomniany Michael Freund wyrażał przypuszczenie, że Fischer pragnie „brudem Hitlera” obsmarować całą niemiecką historią. Hitler miał być „normą”, zjawiskiem typowym dla historii Niemiec i niemieckości. Mówiąc inaczej, „odrębną“, czyli fałszywą, drogą szła cała historia narodu niemieckiego, od bitwy w Lesie Teutoburskim (nie wchodzimy w to, czy bitwa ta jest mitem czy też nie) – gdyby Arminiusz nie pokonał rzymskich legionów, gdyby obszary do Łaby stały się częścią Rzymu, nie doszłoby do Hitlera. Na szczęście dla Niemców, w 1945 r. do Łaby doszli Sowieci i Amerykanie, którzy pokonali Hitlera (Arminiusza) i Niemców wyzwolili, za co ci powinni im być dozgonnie wdzięczni. Dawna, „odrębna” i błędna, droga niemieckiej historii zakończyła się w maju 1945 r. Jednocześnie zaczęła się nowa, właściwa i „słuszna” historia Niemiec. Niemcy rozpętały dwie wojny światowe, i obie na szczęście przegrały, dzięki czemu zwycięzcy przynieśli im (na bagnetach) wolność i mogła powstać Republika Federalna Niemiec, najbardziej wolne państwo w historii narodu niemieckiego, w którym mieszkają szczęśliwi ludzie, państwo rządzone przez elitę polityczną cieszącą się zaufaniem zwycięzców, najbardziej predestynowaną do rządzenia ze względu na to, że w stu procentach afirmuje słuszność drogi obranej w maju 1945 r.

Clark kwestionuje tezę o pruskiej i wilhelmińskiej „drodze na manowce”, i w ogóle o „odrębnej drodze Niemiec”, Prusy i Rzeszę uznaje za całkowicie normalne europejskie państwa. Clark zrewidował też demoniczny obraz cesarza Wilhelma II, którego źródłem jest propaganda anglosaska z czasów I wojny światowej.

Przypomina się, że ówczesną Rzeszę Niemiecką szanowano i podziwiano na świecie. Mówiło się wiele o „ślepym pruskim posłuszeństwie” żołnierzy, ale kary cielesne zniesiono w niemieckiej armii na długo przed innymi narodami. Cesarstwo nie było „mniej demokratyczne” niż inne państwa, parlament był ważną instytucją polityczną, obywatele mieli całkiem duży udział w kształtowaniu spraw państwa i społeczeństwa. swoboda gospodarcza była większa niż dzisiaj, mniej było przepisów i regulacji, podatki niższe niż w innych państwach, zadłużenie państwa niewielkie, administracja nieliczna i nieprzekupna, sprawnie działał system sądowniczy, edukacja stała na dobrym poziomie etc. – kilka książek dowodzących, że źródłem sukcesu Prus i Rzeszy Niemieckiej były: wolność jednostki, gospodarka rynkowa, wolna przedsiębiorczość, niskie opodatkowanie i niskie zadłużenia państwa, opublikował Ehrhardt Bödecker

W 2009 r. Stefan Schmidt opublikował książkę na temat polityki zagranicznej Francji w trakcie kryzysu lipcowego (Frankreichs Außenpolitik in der Julikrise 1914. Ein Beitrag zur Geschichte des Ausbruchs des Ersten Weltkrieges). Dowodził w niej, że w trakcie kryzysu lipcowego 1914 r. Francja przyjęła bardzo twardą linię, zwłaszcza podczas spotkania polityków francuskich z rosyjskimi w Petersburgu w drugiej połowie lipca. Francja prowadziła wysoce ryzykowną grę, biorąc w rachubę możliwość wybuchu wojny; nie cofała się przed wywieraniem mocarstwowych presji i demonstrowania siły, za wszelką cenę chciała zachować i umocnić swoją pozycję w systemie międzynarodowym. W 2011 r. Andreas Rose opublikował pracę Zwischen Empire und Kontinent. Britische Außenpolitik vor dem Ersten Weltkrieg, w której pokazywał m.in., że negatywny obraz Niemiec i Niemców był w Anglii propagandowo konstruowany znacznie wcześniej a lansowało go małe, ale wpływowe „Empire Lobby”. Stygmatyzowanie Rzeszy Niemieckiej jako „imperium zła”, służyło mu do tworzenia klimatu zagrożenia, potrzebnego kołom rządzącym, aby w parlamencie przeforsować zwiększenie środków na armię i marynarkę.

Według szkoły Fischera to Niemcy agresywnie rzucają wyzwanie status quo, co wywołuje, niemalże automatyczną, reakcję innych mocarstw broniących swojej zagrożonej pozycji. Canis uważa, że jest to schemat błędny, ponieważ zachodziły wówczas głębokie przesunięcia w całej światowej polityce, których Berlin nie tylko, że nie kontrolował, ale nawet nie miał na nie żadnego wpływu; musiał jednak na nie reagować dokładnie tak samo jak inne państwa. Zdaniem Canisa najważniejszą rolę w tym procesie odegrał Londyn. To przede wszystkim stamtąd wychodziły impulsy wprawiające w ruch dawną konstelację mocarstw po to, aby powstała nowa, skierowana przeciwko najsilniejszemu rywalowi i największemu konkurentowi – Niemcom. Londyn chciał trzymać Niemcy w szachu, ograniczyć im możliwość manewru w polityce zagranicznej, izolować politycznie, zamknąć drogę do równoprawnego statusu mocarstwa światowego. Jednocześnie Rosja pozostająca w sojuszu z Francja, przechodziła coraz silniej do polityczno-wojskowej strategii ofensywnej w Europie Południowo-Wschodniej i na granicach Imperium Osmańskiego.

Według Canisa nie ma źródeł i dowodów na to, że rządy Bülowa i Bethmanna-Hollwega prowadziły politykę, której celem było ustanowienia pełnej hegemonii Rzeszy w Europie, także w postaci podboju obcych terytoriów, i rzucenie Anglii na kolana. Cele wojny z lata 1914 r. to ograniczona hegemonia w Europie w tradycji bismarckowskiej, osiągnięcie kompromisu z Wielką Brytanią w polityce światowej, i z Rosją na Bałkanach, aby dać Austrii chwilę oddechu. Latem 1914 r. żadne z europejskich mocarstw nie zamierzało toczyć wielkiej wojny, ale wszystkie po kolei wkraczały na wojenną ścieżką: żaden z rządów nie przeciwstawił się wojnie konsekwentnie: „Każdy wierzył, że realizuje własne interesy i że wojna podniesie jego pozycję w koncercie mocarstw“.

Natomiast Gunter Spraul w wydanej w 2012 r. książce Der Fischer-Komplex, w całości poświęconej genezie i okolicznościom powstania Griff nach der Weltmacht , zaatakował Fischera od innej strony – był pierwszym historykiem, który zadał sobie trud zweryfikowania cytatów i źródeł Fischera. Bowiem, co ciekawe, w trakcie „sporu wokół Fischera” nie dyskutowano nad bazą źródłową dzieł hamburskiego historyka, nad doborem źródeł i obchodzeniem się z nimi czy też jego metodą interpretacyjną. Spraul wykazał, że Fischer wypaczał słowa niemieckich przywódców z 1914 r. a nawet z lat wcześniejszych, niewłaściwie ich cytował lub umieszczał cytaty w zniekształcającym kontekście, cytował zawsze w taki sposób, aby cytat potwierdzał jego z góry założoną tezę. Na przykład przytaczał słowa przyszłego kanclerza Bethmanna-Hollwega z 1903 r., nie podając, że słów tych nie wypowiedział bezpośrednio Bethmann-Hollweg, lecz zanotowała je pewna baronowa w swoim dzienniku jako przytoczenie z rozmowy z osobą trzecią. W inny cytat włożył sformułowanie „to jest silne przekonanie cesarza“, którego w oryginalnym źródle nie było. W słowach cesarza zmienił „powinien” na „musi” a „jeśli to konieczne” na „jeśli to możliwe” – zmiany zawsze zaostrzały wymowę wypowiedzi. W wielu miejscach źródła przytaczane w przypisach jako potwierdzenie interpretacji niemieckiej polityki podanej w tekście głównym okazywały się nic nie mówiące albo w ogóle jej nie potwierdzały.

historyk gospodarki Phillippe Simonnot, autor książeczki, wydanej (w dwujęzycznej wersji) w Niemczech, Die Schuld lag nicht bei Deutschland. Anmerkungen zur Verantwortung für den Ersten Weltkrieg, który uważa, że moralny mit „winy Niemiec” służył zatajeniu nazwisk prawdziwych sprawców wojennej katastrofy, za którą główną odpowiedzialność ponosi grupa rewanżystowskich jastrzębi skupiona wokół prezydenta Francji Raymonda Poincaré

Nic więc dziwnego, że rozpowszechniano tyle kłamstw – nawet osławione poczdamskie posiedzenie Rady Koronnej (Kronrat) pod przewodnictwem cesarza z 5 lipca 1914 r., na którym miano podjąć decyzję o wszczęciu wojny, tak naprawdę nigdy się nie odbyło.

Zdaniem Neilsona żaden historyk dbający o swoją reputację nie wierzy dziś, że wyłącznie Niemcy są odpowiedzialni za jej wybuch . Główni odpowiedzialni to Rosja i Francja, zaś Anglia została przez nie wciągnięta do wojny, dzięki której zniszczyła swojego rywala handlowego. Sprawę pogwałcenia neutralności Belgii przez Niemcy użyto – powołując się na układy belgijskie (faktycznie już dawno nieobowiązujące) z lat 30. XIX w. – także dla celów polityki wewnętrznej: miał to być balsam na obolałe sumienie Liberałów sprzeciwiających się udziałowi Anglii w wojnie. Neilson twierdzi, że w Anglii przez kilka lat trwały propagandowe przygotowania do wojny.

Błędem jest doszukiwanie się źródeł ich agresywności w „nieliberalnym” systemie politycznym i kulturze – wewnętrzne instytucje polityczne i kultura Niemiec nie były czymś niezwykłym i odbiegającym od ówcześnie panujących norm. Agresywność Niemiec należy rozpatrywać w kontekście polityki Wielkiej Brytanii, która podbiła pół świata, polityki Francji, kilka razy dokonującej inwazji na Europę, polityki Rosji i USA prących do kontynentalnego podboju i uparcie powiększających zakres swojego panowania.

Pewne poruszenie tzw. opinii publicznej wzbudziły inne tezy Fergusona: państwa popierające Serbię, siłą rzeczy popierały terrorystów, Niemcy Kaisera były bardziej demokratyczne niż Anglia, o Rosji nie mówiąc; argumentacja, że Anglia przystąpiła do wojny z powodu pogwałcenia przez Niemcy neutralności Belgii jest obłudna, ponieważ brytyjski sztab generalny także miał plan jej zajęcia. Anglicy niejeden raz atakowali kraje neutralne , jeśli miało im to przynieść strategiczne korzyści. Brytyjskie lawirowanie było przez Niemcy najpierw błędnie interpretowane jako neutralność, potem wywołało lęk przed okrążeniem i wzmocniło niemiecką gotowość do wojny. Brytyjska polityka sojuszy zmusiła Niemcy do wojny po rosyjskiej mobilizacji powszechnej. Ferguson zakwestionował popularną tezę jakoby sprzeczności interesów pomiędzy Niemcami a Anglią w kwestiach kolonialnych odegrały istotną rolę w wybuchu wojny.

 Ponadto brytyjski historyk, uprawiający „historię alternatywną”, nazywaną przezeń virtual history (wydał książkę Virtual History: Alternatives and Counterfactuals) zakłada, że gdyby Wielka Brytania pozostała neutralna i nie przystąpiła do wojny, wygrałyby ją Niemcy i powstałby rodzaj Unii Europejskiej, a wówczas Rosji i narodom Europy Środkowo-Wschodniej oszczędzone byłyby „okropności bolszewizmu”, a Adolf Hitler zakończyłby życie jako przeciętny malarz pocztówek lub skromny weteran wojenny gdzieś w Mitteleuropie kierowanej przez Niemcy, na które nie miałby powodu się uskarżać.

W 1911 r. Dragutin Dimitrijevic będący już wtedy szefem tajnych służb założył terrorystyczną organizację Zjednoczenie albo Śmierć nazywaną Czarna Ręka. To Dimitrijevic wyselekcjonował zamachowców z Sarajewa; jego służby dostarczyły im broni i instrukcji; wiele przemawia też za tym za tym, że rząd serbski wiedział o zamiarach szefa tajnych służb (potem Dimitrijevica poświęcono – oskarżony o planowanie zamachu na serbskiego następcę tronu został stracony w 1917 r. )

Clark namawia czytelników, aby przy ocenie postawy Wiednia i Berlina brać pod uwagę fakt, iż zamordowanie następcy tronu nie było jakąś błahostką, nad którą można było przejść do porządku dziennego. Zamach był uderzeniem w habsburską ideę państwową i w prestiż monarchii. Ci, którzy oskarżają Wiedeń o zbyt nieustępliwe stanowisko, powinni zapytać, co zrobiłyby Stany Zjednoczone, gdyby komando terrorystów szkolonych w Teheranie zastrzeliło na ulicach Los Angeles desygnowanego prezydenta USA wraz z małżonką?

W Petersburgu widzi McMeekin głównego inspiratora i motor napędowy wojny, w którą chciał wmanewrować Anglię i Francję. Żaden kraj nie mógł zyskać na tej wojnie tyle co Rosja. To nie „ militarystyczne” Niemcy, lecz Rosja, a w drugiej kolejności Francja, były najbardziej agresywne, przy czym we wszystkich stolicach „partie wojny” ścierały się z „partiami pokoju”. Cesarz Wilhelm II. był najmniej wojowniczy, zaś do najbardziej zajadłych „jastrzębi” należał prezydent Francji Raymond Poincaré. W Niemczech nie było woli wojny, zdawano sobie sprawę, że wojna na dwa fronty, przy wsparciu przeciwników przez Anglię, jest nie do wygrania; plan Schlieffena był wyrazem niemieckiej słabości, a nie niemieckiej siły.

Niemcy „jako ostatnie z czterech głównych narodów uczestniczących w wojnie zarządziły mobilizację” (należy pamiętać, że pierwsze potyczki i bitwy z Rosjanami i Francuzami rozegrały się na terytorium Niemiec).

Według Münklera problem z tezami Fritza Fischera polega na tym, że scenariusze opracowywane w sztabach wojskowych traktował on jako rzeczywiste plany kierownictwa politycznego Rzeszy. Gdyby z takim podejściem iść do archiwów i zajrzeć do scenariuszy z lat 60. i 70. zeszłego stulecia , to można by się zdziwić, dlaczego wówczas nie wybuchła III wojna światowa.

Münkler uważa, że, zachowujący się tak buńczucznie, niemieccy generałowie, wcale nie byli dobrze przygotowani do wojny. W momencie jej wybuchu nie posiadano wystarczających zapasów amunicji, nie mówiąc już o zapasach surowców i żywności, było zbyt mało wojsk, aby przeprowadzić zakrojoną na szeroką skalę ofensywę. Nie zapewnili zaopatrzenia w surowce strategiczne, zwłaszcza w chilijską saletrę, niezbędnej do produkcji amunicji, a której dostawy przerwała angielska blokada morska – gdyby nie uczeni Haber i Bosch, to po pół roku generałowie musieliby się poddać.

Spośród głosów dyplomatów i ekspertów z krajów neutralnych z okresu tuż powojennego Fenske przytacza opinie Szwajcarów i Norwegów. Szwajcarski autor Ernst Sauerbeck, autor książki Der Kriegsausbruch. Eine Darstellung von neutraler Seite an Hand des Aktenmaterials (1919) stwierdził, że to na Entencie spoczywa wina za rozpętanie tej wojny, wina za uczynienie jej „grobem całych narodów”. Hermann Harris Aall, sekretarz norweskiej komisji naukowej do zbadania odpowiedzialności za wojnę, uważał, że to Petersburg był „agent provocateur“ zaś decydujący wpływ na przebieg wydarzeń miała Anglia. Z kolei Axel C. Drolsum z uniwersytetu w Oslo utrzymywał: „W 1914 r. Niemcy jako jedyne mocarstwo uczciwie i ze wszystkich sił stale czyniły wysiłki o zachowanie pokoju. Ich zabiegi o pokój rozbiły się o wolę wojny innych mocarstw“. Zdaniem Drolsuma układ wersalski stanowił „wyłącznie pasmo pogwałceń prawa międzynarodowego“.

Fenske przedstawia i analizuje inicjatywy pokojowe, z którymi wielokrotnie występowały Niemcy i Austro-Węgry … Wszystkie one, także te podejmowane przez neutralnych pośredników, zostały zablokowane przez Ententę. Nigdy ze strony państw Ententy nie było oznak najmniejszej chęci, aby zaprzestać działań wojennych i wynegocjować pokój, w żadnym momencie nie chciały podjąć rokowań pokojowych. Już po okupionych wielkimi stratami bitwach w pierwszym roku wojny Niemcy szukały porozumienia z Francją. W 1916 r. pojawiła się inicjatywa państw centralnych, aby „tak szybko jak to tylko możliwe przystąpić do rokowań pokojowych i zakończyć walki”. W 1917 r. pokojowa rezolucję podjął Reichstag. Wszystkie inicjatywy pokojowe, wszystkie oferty pokojowe wysuwane przez państwa centralne do 1918 roku zostały przez aliantów odrzucone. To alianci przyczyniali się w większym stopniu do eskalacji i przedłużenia wojny. Lloyd Georg, w tamtym czasie minister wojny, w rozmowie z United Press z 28 września 1916 r. wypowiedział słynne słowa: “Walka będzie trwać aż do powalenia [wroga]”.

Rola Stanów Zjednoczonych początkowo była miarkująca i dyplomatycznie wyważona, jednak od wiosny 1917 roku Waszyngton przeszedł na radykalny kurs wojenny. Nasiliła się antyniemiecka propaganda wewnątrz kraju, coraz częściej zdarzały się szykany i akty przemocy wobec niemieckich Amerykanów, z bibliotek publicznych wycofywano książki niemieckojęzyczne, a nawet książki po angielsku dotyczące Niemiec i Austrii; w niektórych miastach wybrane tytuły niemieckich autorów lub nawet większe ilości książek były publicznie palone podczas patriotycznych uroczystości. Fenske podejrzewa, że wewnątrzpolitycznym, dodatkowym motywem przystąpienia USA do wojny było rozbicie „German-Americans”, którzy wśród Amerykanów pochodzenia europejskiego stanowili największą grupę. Wzmożonej kontroli i represjom poddano niemieckie szkoły, wydawnictwa, gazety, związki kulturalne, zrzeszenia sportowe etc. Stopniowo je rozwiązywano, zmuszając „German-Americans” do wyrzeczenia się własnej tożsamości, eliminując w ten sposób konkurenta WASP-ów.

Rosjanie cały czas montowali sojusz państw bałkańskich przeciwko AustroWęgrom. Potencjał wojskowy Rosji od 1913 roku rósł na francuskich kredytach, w zamian za to Rosja gwarantowała Francji, że dokona inwazji na Niemcy; dlatego już 27 lipca Francuzi naciskali, żeby Rosjanie wkroczyli do Prus Wschodnich. Francuski sztab generalny chciał wojny, ale pragnął uniknąć wystąpienia w roli „agresora”. Od dziesięcioleci Francja dążyła do aneksji Alzacji-Lotaryngii, co było możliwe tylko przy użyciu siły.

Według Friedricha dla Francuzów rosyjska interwencja przeciwko Austrii i Niemcom przy ataku na Serbię stanowiła „jedyny możliwy scenariusz wojenny“; cytuje wypowiedzi francuskich polityków i dyplomatów przekonujących Rosjan z całych sił, żeby „maszerowali“, i to nie tylko przeciwko Austrii, lecz także przeciwko Rzeszy. Francuzi ogłosili mobilizację przed Niemcami, co było praktycznie równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Ich plan także zakładał przemarsz przez neutralną Belgię. Francja pragnęła, aby teatr wojny leżał pomiędzy Renem a Wisłą, co się nie udało. Niemcy stojąc w obliczu konieczności wojny na dwa fronty zwrócili się przeciwko Paryżowi. Cesarz Wilhelm II nie miał zamiaru maszerować ani na wschód przeciwko swojemu kuzynowi Mikołajowi, ani na zachód, przeciwko republice francuskiej, nie mówiąc już maszerowaniu przeciwko własnej rodzinie w Anglii. U swoich najbliższych sąsiadów Niemcy nie miały żadnych celów wojennych. Cesarz nie był militarystą, w ciągu 26 lat swojego panowania nie prowadził (do 1914 r. ) żadnej wojny. Nie wołał „Hurra, wojna!”, kiedy usłyszał o zamachu w Sarajewie. Gdyby naprawdę chciał uderzyć na Rosję zrobiłby to pomiędzy rokiem 1905 a 1908, kiedy była ona osłabiona po wojnie z Japonią i wewnętrznie skłócona. Rosja i Niemcy przystąpiły do wojny przeciwko sobie mimo iż nie istniały żadne istotne punkty zapalne w ich wzajemnych stosunkach.

Książkę Friedricha okrzyknięto „najbardziej prowokacyjną książką o I wojnie światowej”, zapewne z powodu skontekstualizowania a tym samym zrelatywizowania zbrodni wojennych Niemiec i wyeksponowania martyrologii Niemców. Propagandowe oburzenie moralne na niemieckie represje i egzekucje w Belgii jest –zdaniem Friedricha – obłudne, gdyż Belgowie, Brytyjczycy, Francuzi, Anglicy, Amerykanie też mieli w tamtej epoce podobne rzeczy na sumieniu, by wspomnieć belgijskie masakry w Kongo czy brytyjskie obozy koncentracyjne dla Burów, w których – jak podaje „Oxford Military Dictionary“ – zmarło ok. 40 000 ludzi. Według wyliczeń, i to brytyjskich historyków, ofiarą niemieckiej brutalności padło ok. 3000 cywilów w Belgii, a przy tym należy uwzględnić rzeczywistą działalność tzw. francs-tireurs strzelających zza węgła do żołnierzy niemieckich i prowokujących akcje odwetowe. Bardzo głośno potępia się zniszczenie Louvain, ale na temat brutalnych, niszczycielskich akcji Rosjan w Prusach Wschodnich się milczy.

Jeśli chodzi o broń gazową to Francuzi jako pierwsi użyli toksycznych, ale nie śmiercionośnych, środków bojowych. Z 400 ataków chlorem i fosgenem 350 idzie na konto Brytyjczyków i Francuzów. Pruski generał-pułkownik Karl von Einem jako jedyny wojskowy sprzeciwiał się, z przyczyn moralnych, użyciu broni chemicznej. Pogwałcenie przez Niemcy neutralności Belgii Anglia uznała za wystarczający powód do przystąpienia do wojny, tymczasem Brytyjczycy zaryglowali drogi morskie, także te, które wiodły przez porty neutralne, czyli norweskie, duńskie i holenderskie, co było ewidentnym pogwałceniem neutralności tych państw dokładnie takim samym jak przemarsz wojsk niemieckich przez Belgię. Friedrich przypomina, że rząd belgijski został formalnie przez rząd niemiecki poinformowany, iż chodzi tylko o przemarsz wojsk w celu ominięcia linii francuskich umocnień, że chce uniknąć starć z Belgami, zapłaci gotówką za wyżywienie żołnierzy i zrekompensuje wszystkie szkody, ale Belgia nie zgodziła się a Anglia dostała pretekst do wypowiedzenia wojny Niemcom. Jeśli mówi się o zajęciu Belgii przez Niemcy, to nie należy milczeć o tym, że już w pierwszych miesiącach wojny Brytyjczycy zajęli Egipt, trzy razy większy od Anglii, 33 razy od Belgii. Brytyjczycy pogwałcili także neutralność Grecji.

To, co potem nazwano „orwellowską propagandą” jest rozwinięciem propagandy demokratycznej okresu I wojny światowej. … zaraz na początku wojny Brytyjczycy przecięli sześć niemieckich kabli transatlantyckich, zdobywając praktycznie monopol na kablowy przekaz z Europy do Ameryki i na inne kontynenty. Niemcy mieli bardzo utrudniony dostęp do amerykańskich mediów i ograniczoną możliwość przesyłania wiadomości do USA. Brytyjczycy mogli blokować dostęp do swoich kabli gazetom, które uznawali za „proniemieckie”. Tym samym amerykańskie gazety były w informowaniu o kwestiach europejskich zależne od brytyjskich agencji informacyjnych.

Przewagę propagandy wrogów Rzeszy i pewną nieudolność Niemców widać dobrze na przykładzie medialnego wykorzystania faktu śmierci dwóch kobiet. Kiedy w październiku 1915 r., Edith Cavell skazana została na karę śmierci przez niemiecki sąd wojskowy za pomaganie w ucieczce jeńcom, jej śmierć przez rozstrzelanie znakomicie wykorzystano propagandowo – na całym świecie powstały obrazy, rysunki słabej kobiety przed plutonem egzekucyjnym. Wydarzeniu temu poświęcono 30 oddzielnych publikacji. Niemcy natomiast nie potrafili w ten sam sposób spożytkować faktu rozstrzelania przez Francuzów w 1917 r. pod zarzutem szpiegostwa Maty-Hari. Przedstawiali ją jako niewinną ofiarę (co do pewnego stopnia było – jak dzisiaj wiemy – prawdą) francuskiego „szaleństwa wojennego”, ale niewiele więcej potrafili z tej sprawy wycisnąć.

Inny przykład: kiedy po kilkudniowym oblężeniu oddziały niemieckie 9 października 1914 roku zajęły Antwerpię, niemiecka gazeta „Kölnische Zeitung“ napisała: „Kiedy powiadomiono o zajęciu Antwerpii, odezwały się kościelne dzwony”. Francuska „Le Matin” zrobiła z tego informację: „Według «Kölnische Zeitung» po zajęciu twierdzy duchowieństwo Antwerpii zostało zmuszone do bicia w dzwony”. Następnego dnia londyński „Times” napisał: „Według tego, czego dowiedział się «Le Matin» z Kolonii, belgijscy duchowni, którzy po zajęciu Antwerpii odmówili bicia w dzwony zostali usunięci ze swoich funkcji”. Włoska „Corriere della Sera” doniosła, że „według tego, co «Times» dowiedział się z Kolonii za pośrednictwem Paryża, belgijscy kapłani, którzy odmówili bicia w dzwony przy zajęciu Antwerpii, zostali skazani na pracę przymusową”. Następnie paryska „Le Matin” ponownie podjęła temat: „Według informacji, które dotarły do «Corriere della Sera» z Kolonii przez Londyn, potwierdza się, że barbarzyńscy zdobywcy Antwerpii ukarali księży za ich bohaterską odmowę bicia w dzwony, wieszając ich na dzwonach głową w dół jako ich żywe serca”.

W „Berliner Lokalanzeiger” ukazała się fotografia trzech niemieckich kawalerzystów trzymających w rękach srebrne przedmioty i inne trofea zdobyte na turnieju armijnym w Grunewaldzie. To zdjęcie opublikowała prasa rosyjska z podpisem „Niemieccy rabusie w Warszawie”, a potem „Daily Mirror” z podpisem „Trzech niemieckich kawalerzystów ciężko obładowanych srebrnym i złotym łupem”. Fotografię oficerów niemieckich nad skrzynkami z amunicją przerobiono na fotografię niemieckich oficerów plądrujących skrzynie z bogactwem we francuskim zamku. Niemiecką fotografię miejscowości Schirwindt (Prusy Wschodnie) znajdującej się w stanie, w jakim pozostawiły ją rosyjskie wojska okupacyjne, reprodukowano w prasie jako „francuskie miasto po zbombardowaniu przez Niemców”.

W amerykańskim filmie propagandowym Hearts of the World (1918) D.W. Griffitha Erich Stroheim grał niemieckiego barbarzyńcę – oficera, który wyrywa siostrze Czerwonego Krzyża dziecko i ciska na ziemię, potem zdziera z niej suknię, rzuca na łóżko i chce zgwałcić, a ponieważ płacz dziecka mu przeszkadza, odchodzi do kobiety, wyrzuca dziecko przez okno i kontynuuje gwałt. … Zmyślona historyjka o obciętych rączkach belgijskich i francuskich dzieci od sierpnia 1914 r. obiegła cały świat i była niezwykle popularna w propagandzie alianckiej – ewidentnie była to projekcja: to co (podobno) mieli czynić Belgowie dzieciom w Kongu Belgijskim zostało odwrócone i rzutowane na Niemców; zamiast dzieciom murzyńskim z Konga status ofiary przyznano dzieciom belgijskim.

W rozmaitych wariantach motyw ten pojawiał się zarówno w relacjach prasowych, jak i na rysunkach publikowanych w prasie i innych propagandowych publikacjach. Już 27 sierpnia 1914 r. paryski korespondent „Timesa” powołał się na relację naocznego świadka, który widział jak niemieccy żołnierze obcinają rączki belgijskiego dziecka czepiającego się sukni matki. „Times” opublikował relacje francuskich uchodźców, którzy ze zgrozą opowiadali, że niemieccy żołnierze obcinają ręce małym chłopcom, żeby nie mogli oni w przyszłości służyć Francji jako żołnierze. Na innym rysunku matka trzyma niemowlę z obciętymi rączkami, sama także ma obciętą rękę. Niemcy obcinali rączki nie tylko chłopcom, lecz także dziewczynkom – dziewczynki bez rączek były nawet częściej eksponowane niż chłopcy (dziewczynki bardziej wzruszą). Krążyła także figurka belgijskiej dziewczynki z wyciągniętymi w górę rączkami bez dłoni – jako bibelot do postawienia na kredensie. Publikowano rysunki, na których niemieckim żołnierzom z kieszeni płaszcza wystają rączki obcięte dzieciom; żołnierze niemieccy wysyłają do domu dziecięce rączki jako trofea, ba, jedna z francuskich gazet z września 1915 r. pokazała niemieckich żołnierzy jedzących (!) rączki obcięte dzieciom– jedna z wariacji motywu niemieckich kanibali. W propagandzie alianckiej występowały również dzieci nabite na lance i bagnety, dzieci przybite do drzwi gwoździami, dziewczynka wykorzystywana jako żywa tarcza, chłopiec, któremu Niemcy obcięli uszy, siedmioletni chłopiec belgijski, który drewnianym pistoletem celował do najeźdźców i został na miejscu zastrzelony, ustawione pod murem dziecko, które rozstrzeliwuje niemiecki żołnierz (potem z jednego żołnierza robi się cały pluton egzekucyjny). Według prasy zdarzyło się, że niemieccy żołnierze zapytali belgijskiego chłopca o drogę do miasteczka, a kiedy ten nie odpowiedział, bo nie rozumiał ich języka, niewiele myśląc ucięli mu obie dłonie. Prasa doniosła o 12-letniej dziewczynce belgijskiej, której niemieccy żołnierze odcięli nos, rozkroili brzuch a żołądek wyciągnęli na wierzch. Pojawiały się masowo rozpowszechniane historie o zatrutych cukierkach rozdawanych lub zrzucanych z samolotów i Niemcach radujących się widokiem otrutych, wijących się w męczarniach, dzieci. Można się było dowiedzieć, że Niemcy dają dzieciom granaty ręczne do zabawy i śmieją się, kiedy granaty eksplodują rozrywając je na kawałki. Duchowni Kościoła anglikańskiego w kazaniach ostrzegali ludność, że po dokonaniu inwazji na Wyspy Brytyjskie, Niemcy „zabiją wszystkie dzieci płci męskiej” – oczywiste nawiązanie do biblijnych motywów.

Z kolei „Times” informował o Kanadyjczyku przybitym do drzwi bagnetami a następnie zastrzelonym. Kanadyjscy żołnierze „na własne oczy” widzieli swoich trzech rannych kolegów ukrzyżowanych przez Niemców. Motyw ukrzyżowania odwoływał się do chrześcijańskich uczuć religijnych i naturalnych skojarzeń z męczeńską śmiercią Jezusa. W innej relacji nawiązanie jest bezpośrednie: Niemcy zdjęli figurę Jezusa Chrystusa z miejscowego dużego krzyża i na jej miejscu przybili kanadyjskiego żołnierza.

Do tradycyjnej brytyjskiej praktyki propagandowej należało np. poniżanie zmieniających się wrogów Wielkiej Brytanii: Francuzi byli przedstawiani jako gorsi od niewiernych Turków, Holandia jako druga Kartagina, którą należy zniszczyć, Holendrzy zniesławiani jako ludzie „bez honoru” i jako ci, którzy „nie dotrzymują traktatów“ jeszcze częściej niż pogańscy Tatarzy itp. Anglosasi do perfekcji doprowadzili „cant” – metodę polegającą na tym, aby zawsze, w każdych okolicznościach, materialne i polityczne interesy uzasadniać wyższą, uniwersalną moralnością i humanitarnymi celami, imperialną, mocarstwową politykę siły usprawiedliwiać etycznymi koniecznościami, swoim najbardziej jawnie „rabunkowym” wyprawom nadać pozory altruistycznych intencji („mówią Biblia, a myślą bawełna”) – niemiecki tytuł książki amerykańskiego autora Johna V. Densona trafnie brzmi: Mówili pokój, myśleli – wojna. Prezydenci USA: Lincoln, Wilson i Roosevelt (2013). Niektórzy badacze uważają, że jest to tradycja, zawsze otoczonego moralistycznymi frazesami i sloganami, brytyjskiego piractwa nazywanego „korsarstwem”.

W czasie wojny antyniemiecka histeria doszła do stanu wrzenia, czego skutkiem były fizyczne ataki na obywateli niemieckiego pochodzenia, dyskryminowanie ich w życiu publicznym i gospodarczym. W 26 stanach USA zakazano używania języka niemieckiego, wyrywano „bachelors button“ (bławatek) z ogródków jako narodowy kwiat niemiecki, ostrzegano przed niebezpiecznymi skutkami jedzenia niemieckiej kiszonej kapusty, St. Petersburg zamieniono 18 sierpnia 1914 na Piotrogród, brytyjski dom panujący w 1915 roku zamienił swoje nazwisko z Sachsen-Coburg-Gotha na Windsor. Zmieniano nazwy miejscowości, ulic, gór, degermanizowano imiona i nazwiska, rezygnowano z nauczania języka niemieckiego w szkołach i wycofywano z bibliotek książki niemieckich autorów. Najbardziej zapaleni patrioci żądali wygnania Bacha i Beethovena z sal koncertowych i organizowali publiczne palenie książek niemieckich.

Fragmenty pochodzą z tekstu Tomasza Gabisia „I WOJNA ŚWIATOWA MIĘDZY HISTORIĄ A POLITYKĄ – REWIZJE, KONTROWERSJE, NOWE INTERPRETACJE”


Tomasz Gabiś - strona autorska. Artykuły, raporty, przekłady. (tomaszgabis.pl)

MJP
O mnie MJP

Nazywam się Michał Piekut, jestem katolikiem, rygorystą moralnym i uniwersalistą, dodatkowo popieram wolny rynek. Mam też stronę o nazwie Uniwersalizm Indywidualistyczny. https://www.facebook.com https://uniwersalizmindywidualistyczny.wordpress.com/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura