Tomasz Urbaś Tomasz Urbaś
1488
BLOG

Rostowski wycofuje rządowe miliardy złotych z zagrożonych banków

Tomasz Urbaś Tomasz Urbaś Gospodarka Obserwuj notkę 3

 

Dzisiaj w Betlejem, dzisiaj w Betlejem, wesoła nowina

W poniedziałek 19 grudnia 2011 r. Ministerstwo Finansów zamierza wykupić przed terminem bony skarbowe o wartości do 16,7 mld zł. Gazeta Wyborcza pochyla głowę nad roztropnością Rostowskiego, który w dobie kryzysu oddłuża Skarb Państwa. Powagi zapowiedziom dodaje informacja o odłożonych na rachunkach Ministra Finansów ok. 40 mld zł.

Jednocześnie na koniec listopada 2011 r. deficyt budżetu państwa wynosi 21,6 mld zł przy planowanym 40,2 mld zł w całym 2011 r. Deficytowa jest praktycznie każda istotna część systemu finansów publicznych. Państwo wydaje więcej niż uzyskuje dochodów. Tymczasem Rostowski ma „drobne” przekraczające dwukrotnie faktycznie osiągany deficyt budżetowy. Co jest grane?

Cuda, cuda ogłaszają

Ministerstwo Finansów informuje, że na koniec listopada 2011 r. dysponuje środkami walutowymi w kwocie 6,2 mld euro tj. 28,1 mld zł. Od dnia 31 grudnia 2010 r. przyrosły one aż o 4,6 mld euro (21,6 mld zł). Świstak pracowicie zawijał w sreberka, tylko co i skąd?

Najistotniejsze źródła walut dla Skarbu Państwa to: wpływy z emisji papierów skarbowych denominowanych w walutach obcych, wpływy z prywatyzacji od podmiotów zagranicznych oraz transfery z Unii Europejskiej.

Od stycznia do listopada 2011 r. finansowanie zagraniczne deficytu budżetowego wyniosło 10 mld zł (zaledwie 41 % planu). Podobnie wpływy z prywatyzacji w tym samym okresie nie są oszałamiające - 12,2 mld zł (łącznie od inwestorów krajowych i zagranicznych).

Ciekawie wygląda sytuacja w Budżecie Środków Europejskich. Do października 2011 r. wpłynęła z Brukseli równowartość 39 mld złotych, wydano zaś 41 mld zł (sprawozdanie operatywne tablica 18). Co znamienne w ustawie budżetowej deficyt Budżetu Środków Europejskich zaplanowano na 15,4 mld zł, a rzeczywisty deficyt sięgnął zaledwie 1,7 mld zł (11 % planu). Najwyraźniej poważnie zduszono planowane wydatki.

Z wysokim prawdopodobieństwem za zwielokrotnienie środków walutowych w dyspozycji Ministra Finansów w 2011 r. odpowiada przede wszystkim nadzwyczajne ograniczenie zaplanowanych wydatków środków z Unii Europejskiej.

Wykorzystanie środków dewizowych na wykup bonów skarbowych wymaga przewalutowania – wymiany na złotego. Ich sprzedaż na rynku może być formą interwencji walutowej, której spodziewają się spekulanci w grudniu 2011 r. Taka operacja to dwie pieczenie na jednym ogniu. Obniżenie złotowej części długu publicznego przez wykup bonów skarbowych oraz obniżenie złotowej równowartości denominowanego w walutach obcych długu publicznego na skutek chwilowego umocnienia złotego.

Czy Rostowski musi uciekać się do wymiany dewizowych zaskórniaków?

I dary Panu, i dary Panu kosztowne złożyli

W budżecie na 2011 r. po raz pierwszy pojawia się pozycja: zarządzanie płynnością sektora publicznego (Rozdział X Finansowanie deficytu budżetu państwa). Ni z gruszki, ni z pietruszki w rękach Ministra Finansów ma w 2011 r. znaleźć się aż 19,8 mld zł. Nadzwyczajność tej pozycji wyziera z projektu budżetu na 2012 r. Tym razem dzięki zarządzaniu płynnością nie tylko ma nie przybyć ani złotego, ale wręcz zarządzanie płynnością pochłonie 200 mln zł (Rozdział XI Finansowanie deficytu budżetu państwa).

Zarządzanie płynnością to tylko przykrywka. Rostowski określił, że operacja ma polegać na przymusowym „pożyczeniu” Ministrowi Finansów środków z lokat bankowych od licznych instytucji państwowych. Dające podstawę do jej przeprowadzenia rozporządzenie weszło w życie z dniem 1 maja 2011 r., zaledwie 12 dni popublikacji w Dzienniku Ustaw. Natychmiast jeszcze w maju 2011 r. Rostowski zagarnął aż 14 mld zł. W czerwcu 2011 r. ściągnął dodatkowe 8,8 mld zł. Do końca listopada 2011 r. do rąk Rostowskiego łącznie trafiło 23,9 mld zł.

Szczególną cechą tej operacji jest to, że pieniądze wycofano z banków komercyjnych i złożono w jednym jedynym banku – Banku Gospodarstwa Krajowego, który jest w pełni państwowy. Zwraca uwagę niezwykła dynamika akcji. Większość środków wycofano już w ciągu pierwszego miesiąca (maj), a akcja praktycznie zakończyła się w następnym miesiącu (czerwcu).

Ubytek blisko 23 mld zł w dwa miesiące to poważne uszczuplenie taniej w obsłudze (relatywnie niewielka ilość rachunków o dużych saldach dysponentów państwowych) bazy depozytowej banków komercyjnych. Kryje się w tym drugie dno. Ma się rozumieć całkowicie „przypadkowo” Rada Polityki Pieniężnej od dnia 12 maja 2011 r. podwyższyła stopy procentowe o 0,25 %, z powtórką o kolejne 0,25 % już od 9 czerwca 2011 r. RPP pod silną presją zwiększyła stopy procentowe, aby zwiększyć skłonność do oszczędzania i zabezpieczyć płynność wydrenowanych przez Ministra Finansów banków komercyjnych. Ponadto decyzji RPP towarzyszyła obawa o skutki inflacyjne nagłego wzrostu podaży najbardziej płynnego pieniądza (transformacja lokat terminowych na depozyty bieżące ginące w czeluściach rządowych wydatków). Zaczyna się wojna o depozyty. Na śmierć i życie. Na ryzyko oszczędzających Polaków. Rząd wyżywi się sam dzięki ulokowaniu swoich środków we własnych bankach (NBP, BGK).

Przecież On wkrótce, przecież On wkrótce ludzi oswobodzi

Zachomikowane wpływy dewizowe oraz wycofane z banków komercyjnych depozyty jednorazowo zwiększyły środki w dyspozycji Ministra Finansów o ponad 40 mld zł. Rostowski ma kasę na cuda w grudniu, gdy rząd drży o pozostanie z długiem publicznym poniżej progu ostrożnościowego.

Cuda mogą mieć jednak negatywne konsekwencje. Zablokowanie wypłat z funduszy unijnych prowadzi do poważnego ryzyka naruszenia zasad określonych przy ich przyznawaniu i nawet do konieczności zwrotu środków. Ponadto grozi powstaniem zatorów płatniczych, utratą płynności i bankructwami zwłaszcza w budownictwie oraz pozostawieniem rozgrzebanych budów jak za Gierka.

Z kolei wycofanie państwowych pieniędzy z banków komercyjnych uczula opinię publiczną, że w bankach dzieje się coś niedobrego. Co takiego siedzi w bilansach banków komercyjnych, że Rostowski w panice wycofał z nich 23 mld zł? Czy stanowiące własność zagranicznych bankierów banki komercyjne w Polsce są tylko dla idiotów? Odpowiedzi w kolejnych artykułach.

 

Urodzony w 1970 w Gdyni. Żonaty, ojciec trzech synów. Absolwent Finansów i Bankowości Uniwersytetu Gdańskiego. Specjalista prawa nieruchomości. Od 1998 wiceprzewodniczący Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Właścicieli Nieruchomości. Nagrody i wyróżnienia: 1987 finalista Olimpiady Fizycznej 1993 Nagroda rektora UG II stopnia 1994 Nagroda rektora UG I stopnia 1995 I lokata ukończenia studiów na UG 1995 wyróżnienie w konkursie „Rzeczpospolitej” oraz Coopers & Lybrands na artykuł o kierunkach rozwoju gospodarki polskiej do 2005. Miłośnik książek, nauk ścisłych i historii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka