Leszek Koltunski Leszek Koltunski
97
BLOG

Polska racja historyczna

Leszek Koltunski Leszek Koltunski Polityka Obserwuj notkę 10

Jeżeli wydarzenia ostatnich tygodni czegoś nas powinny nauczyć, to głównie tego, że polska racja historyczna i polski głos niewiele znaczą na świecie a opinia o Polsce w wielu kręgach jest gorsza, niż nam się do tej pory wydawało. Nie jest to dla mnie żadne zaskoczenie; przez dekady ciężko nie pracowaliśmy na ten stan rzeczy.

Zupełnie nie zgadzam się z narracją opozycji, jakoby za czasów Komorowskego i Tuska nasz głos się liczył, aż przyszedł PiS i swoimi nieodpowiedzialnymi posunięciami wszystko zruinowal. Niestety, jest gorzej - obraz Polski od dobrych 300 lat niezmiennie był i jest zły, a jeżeli kilka lat temu nie było to aż tak widoczne, to tylko dlatego, że wtedy pokornie przyjmowaliśmy obcą narrację i nie dbaliśmy o swoją. Wraz za próbą 'wstania z kolan' musiało nastąpić zderzenie z rzeczywistością i dobrze, że takie zderzenie nastapiło - jest to rodzaj katharsis; spojrzenie prawdzie w oczy.

Czas więc zadać sobie leninowskie pytanie: co robić? Oto co proponuje rząd: prezentacje naszych 'racji historycznych', przekonywanie świata do 'prawdy', jednym słowem kampanię marketingową prowadzoną przez wyspecjalizowaną agencję nazwaną przez prof. Zybertowicza MaBeNą. Nie neguję słuszności tego ruchu, jak najbardziej powinniśmy mieć sprawną MaBeNę, twierdzę jednak , że sam marketing to daleko za mało.

Myślenie, że jak tylko pokażemy prawdę historyczną to nas taki Izrael pokocha jest naiwnością; to infantylne przenoszenie wyobrażeń że relacje międzypaństwowe wyglądają tak jak relacje międzyludzkie. Niestety, polityka Izraela nie wynika bynajmniej z tego, że nie znają tam prawdy, tylko z tego, że każde (poważne) państwo ma swoją politykę historyczną i jeżeli nie musi, to nie będzie akceptować innej, zawsze z natury rzeczy konkurencyjnej narracji historycznej. I tutaj przechodzimy do tezy tej notki: nie ten ma dobrą opinię na świecie, kto ma rację historyczną, tylko ten, kto ma siłę żeby swoją narrację narzucić innym.

Rozglądnijmy się po świecie. Jakie panstwa mają 'dobrą opinię'? Bez trudu można zauważyć, że korelacja między 'dobrą opinią' a bogactwem państw jest bardzo silna. Bogaci (Europa Zachodnia, Ameryka Północna, Japonia) mają dobrą opinię, a biedni - nie. I tak np. taka Belgia ma dobrą opinię, mimo że przecież w Kongo dokonała jednej z najbardziej przerażających zbrodni, mordując na przełomie XIX i XX wieku, w przeciągu 20 lat, około 10 milionów ludzi. Belgia nie poczuwa się do żadnych przeprosin ani nawet wprowadzenia tego faktu do podręczników szkolnych, a to po prostu dlatego, że Kongo nie ma żadnej siły, aby to wymusić. Dobrą, a na pewno dużo lepszą od nas opinię mają Niemcy, co - chyba się wszyscy zgodzimy - nie do końca zgadza się z prawdą historyczną XX wieku. Dobrą opinię mają Amerykanie, ci sami Amerykanie, którzy w XVIII i XIX wieku przez 200 lat bezwzględnie mordowali dziesiątki milionów ludzi, kradli im ziemię, a na koniec praktycznie wyeksterminowali dziesiątki narodów indiańskich. Moim zdaniem to byl Holokaust Indian; może i coś gorszego niż Holokaust bo zapomnianego. Nawet Rosjanie, którzy w tym samym mniej więcej czasie prowadzili ekspansję na swój Dziki Wschód (Syberia) nie posuneli się do tego, żeby eksterminować całe narody aż do tego stopnia.

Kolejny przykład - Japonia. W Europie wiemy niewiele o II wojnie światowej w Azji; fakty są takie, że Japonia prowadziła na okupawanych przez siebie terytoriach zbrodniczą politykę w pełni porównywalną z niemiecką. Jedną z ich zbrodni było masowe porywanie kobiet z Korei do 'pracy' w burdelach wojskowych. Japonia przez dekady ani myslała przepraszać ani nawet uznać historycznych racji Korei w tej sprawie. Ostatnio jednak da się zauwazyć uelastycznienie ich stanowiska; premier Abe wspomniał niedawno w publicznym wystąpieniu o 'japońskich winach' wobec Korei. Dlaczego tylko Korei a nie np. Filipin, skąd kobiety były porywane w podobnych ilościach? Sprawa jest prosta: Korea rośnie w siłę, a z Filipinami nikt się nie liczy. Japończycy po prostu uznali, że koszty ciągłych zatargów z Koreą zaczęły przekraczać potencjalne straty wynikające z uznania koreańskiej prawdy historycznej w tej sprawie.

Do MaBeNy trzeba więc jeszcze dorzucić swoją siłę. Jeżeli polska gospodarka urośnie jeszcze ze dwa-trzy razy, na Ukrainie i Białorusi będą powszechnie oszczędzać w złotówkach tak jak u nas w latach 80tych w markach niemieckich, to i nowojorscy Zydzi nas gorąco pokochają. Bez tego - żadna MaBeNa nie pomoże.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka