Pewnie powiem coś niepopularnego
A cóż to za "szczęście" brać udział w takich olimpiadach? Po co komu wychowywać młodych ludzi na perfekcjonistów - narcyzów? Co z tego człowiek ma? Że być może utrwala się w zaburzeniach osobowości i nabawia kontuzji ciała z przetrenowania?
Chyba nie w liczbie medali li wielbicieli należy szukać źródła dobrej samooceny i poczucia szczęśliwości w życiu?
Nie, nie lubię dorosłych (rodziców, nauczycieli, trenerów), którzy wpychają swoich podopiecznych - dzieci i młodzież niepełnosprawną- do destrukcyjnych sytuacji, jakimi są niewątpliwie paraolimpiady; tylko po to, by leczyć własne rany związane z zaniżoną samooceną (m.in. z powodu niepełnosprawności dziecka) ; oni niewiele różnią się od tych mamuś i tatusiów, czy belfrów, dla których źródłem szczęścia nieskończonego jest budowanie własnego wizerunku w oparciu o dyplomy pociech, zdobytych na najbardziej renomowanych uczelniach medycznych, prawniczych, artystycznych, czy liczbę złotych medali wywalczonych na mieżdunarodnych olimpiadach...
Podobnie nie podoba mi się organizowanie odrębnych konkursów piękności dla osób niepełnosprawnych. A po co? Czy naprawdę wartość człowieka zależy od piękna jego ciała, rozbudowanej muskulatury i liczby zdobytych "trofeów"?
Przypomina mi to trochę czasy kultu ciała i zachwytu nad omnipotencją nowo obranego wodza - Adolfa Hitlera...
207
BLOG
Komentarze