Rozumiem ogólne zaniepokojenie Salonu przemarszem rosyjskich kibiców przez Warszawę. Ja też poddałem się najczarniejszym myślom o grubymi nićmi szytej prowokacji i jej ewentualnych reperkusjach. Niezależnie od urzędowego internacjonalizmu, trzeba mieć odrobinę smaku, żeby godzić się na urządzanie obchodów święta państwowego w kraju ościennym, który przez całe wieki był okupowany, a potem politycznie i ekonomicznie zniewolony. Na pewno nie jest to porównywalne z polskim Pulaski Day Parade w Nowym Jorku, a twierdzenie, że wszyscy mogą wszystko i wszędzie jest zwykłym nadużyciem.
Kiedy już oczami wyobraźni zobaczyłem tłumy Rosjan niosących sztandary z sierpem i młotem, a także transparenty, na których najłagodniejszym hasłem jest „Riezac polskich panow!” - już miałem sięgać po odpowiednie środki farmaceutyczne, gdy zobaczyłem w telewizji fragment konferencji wojewody i HGW. Z oświadczenia tej ostatniej wynikało, że rosyjskiej demonstracji nie będzie, a planowane jest jedynie przeprowadzenie kibiców z Rosji przez Poniatoszczaka (od Dworca Powiśle do bramy stadionu). Władze miasta odpowiednio zabezpieczą bezpieczeństwo przeprawy, pewnie po to, aby nikt do wody nie wpadł, albo na moście nie zabłądził. I tu odetchnąłem z ulgą, bowiem most zapewnia całkowitą izolację „demonstrantów”, nie tylko od bezpośrednich kontaktów z otoczeniem, ale i od krzywych spojrzeń przypadkowych i nieprzypadkowych ksenofobicznych i dziwnie pamiętliwych Warszawiaków. W dodatku przemarsz odbędzie się z zachodu na wschód, a więc w kierunku absolutnie słusznym.
Biorąc słowa HGW za dobrą monetę zadumałem się jednak nad zawiłą logistyką planowanej operacji. Otóż, żeby przejść przez most, trzeba jakoś do jego pierwszych rogatek dotrzeć, bowiem nie sądzę, że rosyjscy fani futbolu skoszarowani uprzednio zostaną w Muzeum Narodowym lub Wojska Polskiego. Kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy rosyjskich kibiców będzie się przed organizacją w karne kolumny szwędało po Alejach, Nowym Świecie, Smolnej i okolicach? Tak tylko pytam, bo rozumiem, że wtedy zorganizowani nie będą. A może chodzi tu o nakreślenie granic odpowiedzialności władz miejskich? Od pierwszej rogatki do stadionu? A z powrotem?
Jednak oficjalne zapewnienia mają przecież swoją wagę. Na demonstrację nie tylko się nie zgodziliśmy, ale nawet nikt nas o taką zgodę nie prosił. A skoro nie prosił, to nie mogliśmy odmówić. Chodziło tylko o bezpieczne przeprowadzenie zestrachanego tłumu przyjezdnych ze wschodu na prawy brzeg Wisły. Wiadomo przecież, że w Warszawie po pysku można dostać tylko na moście.
Inne tematy w dziale Polityka