W zeszłą środę, podczas ćwiczeń artyleryjskich, zawieruszył się naszym dzielnym wojakom nieduży samolocik bezzałogowy. Zdarzyło się to w okolicach Skulska koło Konina, gdzie zguba pełniła jakąś, niewątpliwie tajną, misję. Na szczęście ów dron był na gwarancji, z czego przedstawiciele armii wywiedli obowiązek odnalezienia go przez producenta, a w przypadku bezskuteczności poszukiwań, dostarczenie drona zamiennego w ramach rekompensaty. Stanowisko to wydaje się absolutnie słuszne, może bowiem istnieć podejrzenie, że bezzałogowiec uciekł do swoich konstruktorów i podobnie jak pies Szwejka stanie się przedmiotem powtórnego obrotu handlowego.
PS
Ważna wiadomość dla ewentualnych poszukiwaczy dronów: znalazca nie może liczyć na jakąkolwiek nagrodę finansową. Nie ma tak dobrze!
Inne tematy w dziale Polityka