Pędzący królik to nic innego jak signum temporis. A pędzącego króliczka trzeba gonić, bo wiadomo że im szybciej się goni, tym większa pewność, że się go nie złapie. W pogoni ostatnio na czoło wysforowała się prokuratura, w ekspresowym tempie poszukująca nagrań, które mogą być kompromitujące dla władzy.
Jedną z odsłon pościgu jest nalot na redakcję „Wprost”, czyli totalna farsa i blamaż. Czego bowiem szukają? Otóż szukają kopii „nielegalnych” nagrań. A ile jest tych kopii? – może zapytać pierwszy lepszy dzieciak. I to jest świetne pytanie.
Przecież na dyskach komputerów, które chcą zabezpieczyć, mogą być tylko kopie, a może być ich teoretycznie nieskończenie wiele.
Strach im rozumy pomieszał, albo uprawiają świadomą dywersję wobec swoich zleceniodawców.
Inne tematy w dziale Polityka