VivaPalestina VivaPalestina
181
BLOG

Syjonistyczny Izrael jako naród zabójców

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 4
Niespodziewany atak Izraela zadał straszliwy, dekapitujący cios przywódcom Islamskiej Republiki Iranu, skutecznie zabijając najwyższych dowódców wojskowych kraju, głównego negocjatora ds. broni jądrowej oraz niemal wszystkich najwybitniejszych naukowców zajmujących się energią jądrową. Wiele z tych ofiar zginęło we własnych domach wraz z członkami rodzin w wyniku eksplozji dronów lub ataków rakietowych, które niekiedy niszczyły całe budynki mieszkalne, powodując liczne ofiary śmiertelne wśród cywilów.

Nigdy wcześniej nie doszło do tak nagłej i masowej fali publicznych zabójstw najwyższych rangą przywódców dużego państwa, a będąca tego wynikiem wojna, w którą włączyły się również Stany Zjednoczone, z odwetowymi salwami irańskich rakiet przeciwko Izraelowi.

Między innymi, wydarzenia te jednoznacznie dowiodły niemal całkowitej kontroli, jaką Izrael i jego polityczni zwolennicy osiągnęli nad całymi zachodnimi mediami. Iran był w trakcie negocjacji z administracją Trumpa w sprawie swojego programu nuklearnego, więc nagły atak Izraela był ewidentnie niesprowokowanym atakiem, całkowicie naruszającym wszelkie prawa międzynarodowe. Podobnie, zabójstwo tak wielu irańskich dowódców wojskowych i cywilnych naukowców również złamało wszelkie istniejące zasady prowadzenia wojny. Gdyby jakikolwiek inny kraj na świecie popełnił choćby niewielką część tych zbrodni, zostałby powszechnie potępiony w najostrzejszych możliwych słowach przez wszystkie organy międzynarodowe i poddany najsurowszym sankcjom międzynarodowym, w tym prawdopodobnie skoordynowanym działaniom wojskowym mającym na celu obalenie jego reżimu i postawienie jego politycznych przywódców przed sądem.

Ponieważ jednak żarliwi zwolennicy Izraela całkowicie zdominowali światowe media, z łatwością mogą przekształcić czerń w biel, a górę w dół. W ten sposób, kuriozalnym rezultatem tego nielegalnego, niesprowokowanego ataku Izraela na Iran była fala publicznych oświadczeń o silnym poparciu dla Izraela, wygłoszonych przez europejskich i amerykańskich przywódców politycznych, od prezydenta Donalda Trumpa w dół, pokazując tym samym, że wszystkie te potężne, niegdyś niepodległe narody stały się jedynie podporządkowanymi wasalami Państwa Żydowskiego.

Doskonałym przykładem tego był niesławny incydent z USS Liberty w 1967 roku. Podczas spokojnej żeglugi po wodach międzynarodowych, nasz okręt został zaatakowany przez Izraelczyków, których siły powietrzne i morskie zabiły lub zraniły ponad 200 amerykańskich żołnierzy, a jedynie przez przypadek nie udało im się zatopić okrętu z ocalałymi. Stanowiło to największą stratę w ludziach poniesioną przez Amerykanów z rąk wroga od czasów wielkich bitew morskich II wojny światowej. Z pewnością, gdyby za to odpowiadał jakikolwiek inny kraj na świecie, nasz szybki i miażdżący odwet militarny zbombardowałby jego główne miasta, obrócił w gruzy i zabił tysiące obywateli, a być może także wytropił i zabił wszystkich wrogich przywódców, którzy wydali rozkaz tego niesprowokowanego ataku.

Zamiast tego nasz rząd całkowicie zatuszował ten incydent w momencie jego wystąpienia, a jedyną konsekwencją było to, że coroczna danina finansowa, jaką płaciliśmy Państwu Żydowskiemu, stale rosła. Nawet gdy fakty w końcu wyszły na jaw kilkanaście lat później, wszelkie oburzenie ograniczyło się do niewielkiej części naszej populacji, podczas gdy większość, która usłyszała tę historię, mgliście zakładała, że skoro media powiedziały im „nic godnego uwagi”, powinni iść dalej i nie zwracać na nią uwagi. Coś, co w normalnych okolicznościach mogłoby sprowokować poważną wojnę karną, wywołało jedynie kilka niezręcznych wzruszeń ramion.

Biorąc pod uwagę swoje rozmiary i zaawansowane uzbrojenie, Ameryka była fizycznym kolosem na światowej scenie lat 60., bez możliwości bezpośredniego przeciwstawienia się naszej potędze. Nadal jednak byliśmy bezradni wobec narodu, który nas zaatakował, ponieważ niewielka, proizraelska mniejszość żydowska użyła narzędzi medialnej kontroli umysłu, by przekształcić nas w bezsilne marionetki, szarpane niewidzialnymi sznurkami.

Kolejnym ważnym wnioskiem, jaki można wyciągnąć z tych ostatnich wydarzeń, jest to, że Państwo Żydowskie z pewnością ugruntowało swoją pozycję jako najbardziej płodny i zręczny w historii praktyk skrytobójstwa jako techniki rządzenia, z łatwością przewyższając osławione wyczyny niewielkiej grupy heretyckich muzułmanów, którzy terroryzowali przywódców Bliskiego Wschodu tysiąc lat temu i dali swoją nazwę tej śmiercionośnej taktyce. Wszelkie podręczniki do historii, które opisują słynny Zakon Asasynów jako czołowych przedstawicieli tej sztuki, powinny zatem zostać zrewidowane.

Mimo że zabójstwa polityczne nie były niczym niezwykłym w całej udokumentowanej historii, w ciągu ostatnich kilku stuleci główne państwa Zachodu niemal całkowicie zrezygnowały z tego typu metod, uznając je za niemoralne i nielegalne.

Przykładowo historyk David Irving ujawnił, że gdy jeden z asystentów Adolfa Hitlera zasugerował mu próbę zamachu na sowieckie dowództwo wojskowe podczas zaciętych walk na froncie wschodnim II wojny światowej, niemiecki Führer natychmiast zakazał wszelkich takich praktyk , uznając je za oczywiste naruszenie praw cywilizowanej wojny.

Terrorystyczny zamach na arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, następcę tronu Austro-Węgier, w 1914 roku, został z pewnością zorganizowany przez fanatyczne elementy serbskiego wywiadu, jednak rząd serbski stanowczo zaprzeczał swojemu współudziałowi, a żadne z głównych mocarstw europejskich nie było bezpośrednio zamieszane w spisek. Skutki tego zabójstwa wkrótce doprowadziły do wybuchu I wojny światowej i chociaż w ciągu następnych kilku lat w okopach zginęło wiele milionów ludzi, byłoby całkowicie nie do pomyślenia, aby jedna z głównych stron konfliktu rozważała zamach na przywódcę innej.

Sto lat wcześniej, na całym kontynencie europejskim szalały wojny napoleońskie, trwające przez większą część pokolenia, ale nie przypominam sobie, abym czytał o jakichkolwiek rządowych spiskach mających na celu zabójstwo w tamtej epoce, nie mówiąc już o dość dżentelmeńskich wojnach z poprzedniego XVIII wieku, kiedy to Fryderyk Wielki i Maria Teresa spierali się zbrojnie o własność bogatej prowincji Śląsk…

Podczas naszej wojny o niepodległość, George Washington, Thomas Jefferson i pozostali nasi Ojcowie Założyciele w pełni zdawali sobie sprawę, że jeśli ich wysiłki się nie powiodą, wszyscy zostaną powieszeni przez Brytyjczyków jako rebelianci. Nigdy jednak nie słyszałem, aby bali się śmierci od ostrza skrytobójcy, ani aby król Jerzy III rozważał użycie tak podstępnej metody ataku. W ciągu pierwszego wieku i dłużej historii naszego narodu, niemal wszyscy nasi prezydenci i inni czołowi przywódcy polityczni wywodzili się z Wysp Brytyjskich, a zamachy polityczne były wyjątkowo rzadkie, a śmierć Abrahama Lincolna była jedną z niewielu, które przychodzą mi na myśl.

W szczytowym okresie zimnej wojny CIA angażowała się w różne tajne spiski mające na celu zabójstwo komunistycznego dyktatora Kuby Fidela Castro i innych zagranicznych przywódców uważanych za wrogich interesom USA. Jednak kiedy fakty te wyszły na jaw w latach 70., wywołały tak ogromne oburzenie opinii publicznej i mediów, że trzech kolejnych prezydentów USA – Gerald R. Ford , Jimmy Carter i Ronald Reagan – wydało kolejne dekrety wykonawcze całkowicie zakazujące CIA lub jakimkolwiek innym agentom rządu USA dokonywania zamachów.

Choć niektórzy cynicy mogliby twierdzić, że te publiczne deklaracje były jedynie pozorem, recenzja książki z marca 2018 roku w „New York Timesie” zdecydowanie sugeruje coś innego. Kenneth M. Pollack spędził lata jako analityk CIA i pracownik Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a następnie opublikował w ciągu ostatnich dwóch dekad szereg wpływowych książek na temat polityki zagranicznej i strategii wojskowej. Do CIA dołączył w 1988 roku i rozpoczyna swoją recenzję od stwierdzenia:

Jedną z pierwszych rzeczy, których mnie nauczono, kiedy dołączyłem do CIA, było to, że nie dokonujemy zabójstw. Wpajano to nowym rekrutom bez przerwy.

Pollack zauważa jednak z niepokojem, że w ciągu ostatniego ćwierćwiecza te niegdyś solidne zakazy były systematycznie łamane, a proces ten gwałtownie przyspieszył po atakach z 11 września 2001 roku. Obowiązujące nas przepisy mogły się nie zmienić, ale dziś wydaje się, że to, co pozostało z tej polityki, to eufemizm.

Nie nazywamy ich już zamachami. Teraz są to „zabójstwa celowe”, najczęściej dokonywane za pomocą dronów, i stały się one bronią Ameryki w wojnie z terroryzmem.

Mój artykuł cytujący Pollocka koncentrował się głównie na długiej historii operacji izraelskiego Mossadu. Chociaż materiał zaczerpnąłem z około siedemnastu różnych książek, centralnym punktem mojej dyskusji był monumentalny tom Ronena Bergmana z 2018 roku poświęcony temu tematowi. Zdecydowanie polecam tę pracę jako najlepszy punkt wyjścia do zrozumienia izraelskiej polityki zabójstw i innych śmiercionośnych działań tajnych.

Recenzowana przez Pollacka książka to „ Rise and Kill First” autorstwa Ronena Bergmana, reportera „New York Timesa” , to obszerne studium Mossadu, izraelskiego wywiadu zagranicznego, oraz jego pokrewnych agencji. Autor poświęcił sześć lat badań na ten projekt, oparty na tysiącu osobistych wywiadów i dostępie do ogromnej liczby oficjalnych dokumentów, wcześniej niedostępnych. Jak sugeruje tytuł, jego głównym tematem była długa historia izraelskich zamachów, a na 750 stronach i ponad tysiącu źródeł przytacza szczegóły ogromnej liczby takich incydentów.

Tego typu tematyka jest oczywiście obarczona kontrowersjami, ale tom Bergmana zawierał entuzjastyczne recenzje na okładce autorstwa autorów nagrodzonych Nagrodą Pulitzera, zajmujących się tematyką szpiegowską, a oficjalna współpraca, z jaką się spotkał, jest poparta podobnymi rekomendacjami zarówno byłego szefa Mossadu, jak i Ehuda Baraka, byłego premiera Izraela, który sam niegdyś dowodził oddziałami zabójców. W ciągu ostatnich kilku dekad były oficer CIA Robert Baer stał się jednym z naszych najwybitniejszych autorów w tej dziedzinie i chwalił książkę jako „bezapelacyjnie” najlepszą, jaką kiedykolwiek czytał o wywiadzie, Izraelu czy Bliskim Wschodzie. Recenzje w naszych elitarnych mediach były równie pochlebne…

Ogromna liczba takich zagranicznych zabójstw była naprawdę imponująca, a znawca tematu z „New York Timesa” zasugerował, że liczba ofiar w Izraelu w ciągu ostatniego półwiecza wydawała się znacznie większa niż w jakimkolwiek innym państwie. Mógłbym pójść nawet dalej: gdybyśmy wykluczyli zabójstwa wewnętrzne, nie zdziwiłbym się, gdyby liczba ofiar w Izraelu znacznie przekroczyła łączną liczbę ofiar we wszystkich innych głównych krajach świata. Myślę, że wszystkie makabryczne rewelacje o śmiercionośnych spiskach CIA i KGB z czasów zimnej wojny, o których czytałem w artykułach prasowych, zmieściłyby się bez problemu w zaledwie jednym lub dwóch rozdziałach niezwykle obszernej książki Bergmana.

Jak podkreślałem w zeszłym tygodniu , w ciągu ostatnich siedmiu lat opublikowałem długą listę artykułów przedstawiających przytłaczające dowody wskazujące na to, że Izrael i jego Mossad odegrały kluczową rolę zarówno w zabójstwie Kennedych, jak i w atakach terrorystycznych z 11 września na nasz kraj. Wszystkie moje główne twierdzenia faktyczne zawarte w tych artykułach zostały starannie przeanalizowane przez Deep Research, najpotężniejszą dostępną sztuczną inteligencję, i uznane za całkowicie trafne. Osoby zainteresowane tą kwestią powinny przeczytać niektóre z tych artykułów oraz odpowiadające im raporty z weryfikacji faktów dotyczące sztucznej inteligencji i same ocenić.

Na przykład sceptycy 11 września argumentowali niekiedy, że podłożenie niezbędnych ładunków wybuchowych wewnątrz wież WTC byłoby dla każdego spiskowca niezwykle trudne. Jednak w moim artykule podsumowałem relację Bergmana o tym, jak minister obrony Izraela Ariel Szaron rozpoczął ogromną falę zamachów bombowych pod fałszywą flagą w Libanie na początku lat 80., których kulminacją miało być całkowite zniszczenie zatłoczonego stadionu sportowego.

Pod izraelskim dowództwem, w palestyńskich dzielnicach Bejrutu i innych libańskich miast zaczęły eksplodować ogromne bomby samochodowe, zabijając lub raniąc ogromną liczbę cywilów. Pojedynczy atak w październiku pochłonął prawie 400 ofiar, a do grudnia liczba bombardowań wzrosła do osiemnastu miesięcznie, a ich skuteczność znacznie wzrosła dzięki zastosowaniu innowacyjnej izraelskiej technologii dronów. Oficjalną odpowiedzialność za wszystkie ataki wzięła na siebie nieznana wcześniej libańska organizacja, ale jej celem było sprowokowanie OWP do odwetu militarnego przeciwko Izraelowi, co miało uzasadniać planowaną przez Szarona inwazję na sąsiedni kraj.

Ponieważ OWP uparcie odmawiała połknięcia haczyka, wprowadzono w życie plany potężnego bombardowania całego stadionu sportowego w Bejrucie, używając ton materiałów wybuchowych podczas ceremonii politycznej 1 stycznia. Oczekiwano, że straty i zniszczenia będą „bezprecedensowe, nawet w Libanie”. Jednak polityczni wrogowie Szarona dowiedzieli się o spisku i podkreślali, że spodziewano się obecności wielu zagranicznych dyplomatów, w tym ambasadora radzieckiego, którzy prawdopodobnie zginą. Dlatego po zaciętej debacie premier Begin nakazał przerwanie ataku. Przyszły szef Mossadu wspomina o poważnych problemach, z jakimi musieli się wówczas zmierzyć, usuwając dużą ilość materiałów wybuchowych, które już podłożyli w budynku.

Jeśli Izraelczykom udało się podłożyć tony ładunków wybuchowych na stadionie sportowym wrogiego państwa arabskiego, z pewnością mogliby zrobić to samo w wieżach WTC, które należały do Larry'ego Silversteina, żarliwego syjonisty, i były przez niego kontrolowane. Z łatwością mogliby go zmanipulować, aby umożliwił przeprowadzenie tej operacji.

Chociaż książka Bergmana była niezwykle długa i szczegółowa, czytając ją, szybko zorientowałem się, że jest daleka od wyczerpującej, niemal na pewno pomijając znaczną część ważnego materiału, prawdopodobnie znanego autorowi. Co więcej, w pewnym momencie sam Bergman podkreślił, że jego książka powstała pod ścisłą izraelską cenzurą, więc nawet gdyby znał prawdę o pewnych ważnych kwestiach, nie mógłby jej opublikować.

W związku z tym zauważyłem, że praktycznie wszystkie główne operacje Mossadu, o których opowiadał Bergman, były mi już znane z dekad spędzonych na uważnej lekturze „ New York Timesa” każdego ranka. Uznałem za zupełnie nieprawdopodobne, aby sześć lat wyczerpujących badań i tak wiele osobistych wywiadów ujawniło tak niewiele dodatkowych incydentów, które nie były już znane i szeroko relacjonowane w mediach międzynarodowych. Zamiast tego, wydawało się o wiele bardziej prawdopodobne, że autor lub jego izraelscy cenzorzy postanowili uniknąć relacjonowania tych ważnych działań Mossadu, które jeszcze nie wyszły na jaw.

Rzeczywiście, pewne istotne pominięcia w pracach Bergmana były oczywiste dla każdego, kto choć trochę zbadał ten temat. Widać to już w początkowych rozdziałach książki, w których opisano m.in. prehistorię syjonizmu w Palestynie przed powstaniem państwa żydowskiego.

Rzeczywiście, skłonność bardziej prawicowych frakcji syjonistycznych do zabójstw, terroryzmu i innych form zasadniczo przestępczego zachowania była naprawdę niezwykła. Na przykład, w 1943 roku Szamir zorganizował zabójstwo swojego rywala frakcyjnego, rok po tym, jak obaj mężczyźni uciekli razem z więzienia za napad na bank, w którym zginęli przypadkowi przechodnie, i twierdził, że działał, aby zapobiec planowanemu zabójstwu Dawida Ben-Guriona, czołowego przywódcy syjonistycznego i przyszłego premiera-założyciela Izraela. Szamir i jego frakcja z pewnością kontynuowali tego rodzaju zachowanie w latach 40., z powodzeniem zabijając Lorda Moyne'a, brytyjskiego ministra ds. Bliskiego Wschodu i hrabiego Folke Bernadotte'a, negocjatora pokojowego ONZ, chociaż nie udało im się zabić amerykańskiego prezydenta Harry'ego Trumana i brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Ernesta Bevina , a ich plany zabójstwa Winstona Churchilla najwyraźniej nigdy nie wyszły poza fazę dyskusji.

Jego grupa była również pionierem w stosowaniu ładunków wybuchowych w samochodach i innych atakach terrorystycznych przeciwko niewinnym cywilom, na długo zanim Arabowie lub muzułmanie wpadli na pomysł zastosowania podobnej taktyki. Podobnie postępowała liczniejsza i bardziej „umiarkowana” frakcja syjonistyczna Begina.

Wydaje się, że pierwsi syjoniści mieli niespotykany dotąd w historii dorobek w zakresie terroryzmu politycznego, a w 1974 r. premier Menachem Begin w wywiadzie telewizyjnym chwalił się , że jest ojcem założycielem światowego terroryzmu.

Iran wciąż dochodzi do siebie po niszczycielskim, niespodziewanym ataku Izraela i stoi teraz w obliczu potencjalnej, jeszcze większej ofensywy bombowej ze strony USA. Wielu obserwatorów jest zaskoczonych, że ani Rosja, ani Chiny nie zaoferowały publicznie żadnej pomocy wojskowej temu udręczonemu krajowi. Bloger Simplicius wskazał prawdopodobne powody tej niechęci, a ja uznałem je za dość zaskakujące.

Według prezydenta Rosji Władimira Putina, na początku tego roku jego kraj chciał zawrzeć obronne partnerstwo wojskowe z Iranem na wzór porozumień z Koreą Północną czy Białorusią, ale rząd Iranu odrzucił tę propozycję, woląc pozostać samowystarczalnym i w pełni niezależnym od wpływów Moskwy.

PUTIN WYJAŚNIA SYTUACJĘ Z IRANEM:

– Umowa z Iranem nie zawiera klauzuli obronnej

– Iran nie prosi Rosji o pomoc

– Iran wcześniej nie chciał współpracować z Rosją w zakresie obrony powietrznej

Iran walczy sam, jest dumny i chce być samowystarczalny.

Zatem, według Putina, to Iran celowo ograniczył zakres proponowanego porozumienia, odmawiając włączenia do niego pełnej klauzuli o wzajemnej obronie. Jak donosiła agencja TASS w styczniu , ambasador Iranu w Moskwie Kazem Dżalali oświadczył: Iran „nie jest zainteresowany przystąpieniem do żadnego bloku obronnego” i woli zachować swoją niezależność i samowystarczalność.

W rezultacie pakt ten nie odzwierciedla postanowień o wzajemnej obronie zawartych w umowach Rosji z Białorusią czy Koreą Północną. „Charakter tej umowy jest inny. (Białoruś i Korea Północna) nawiązały stosunki partnerskie (z Moskwą) w wielu obszarach, których nie poruszaliśmy. Niepodległość i bezpieczeństwo naszego kraju, a także jego samowystarczalność, są niezwykle ważne. Nie jesteśmy zainteresowani przystąpieniem do żadnego bloku”.

Podobnie chiński felietonista Bin Hua zauważył, że Iran ostatnio zaczął skłaniać się ku Indiom, oddalając się od Chin.

Te pozorne zmiany w irańskiej polityce zagranicznej mogły okazać się katastrofalne w skutkach dla kraju i najpewniej zostały spowodowane przez istotną zmianę na najwyższych stanowiskach w irańskim rządzie.

Po wyborach w 2021 roku, radykalny prezydent Iranu Ebrahim Raisi utrzymywał bliskie relacje z Rosją i Chinami, ale w maju 2024 roku zginął w wysoce podejrzanej katastrofie helikoptera wraz ze swoim ministrem spraw zagranicznych. Biorąc pod uwagę późniejsze wydarzenia, wydaje się obecnie całkiem prawdopodobne, że odpowiedzialność za to ponosi Mossad. Następca Raisiego, Masud Pezeshkian, był znacznie bardziej umiarkowaną postacią polityczną, pragnącą przywrócić dobre stosunki z Ameryką i resztą Zachodu, i celowo unikał zacieśniania więzi z Rosją lub Chinami, aby nie zrazić do siebie zachodnich przywódców.

W związku z tym wydaje się całkiem prawdopodobne, że zabójstwo dokonane przez Mossadu skutecznie zmieniło irańską politykę zagraniczną w kierunku, który ostatecznie miał tragiczne konsekwencje strategiczne dla kraju.

Chociaż zarówno Rosja, jak i Chiny niechętnie publicznie oferowały Iranowi wsparcie militarne podczas obecnego konfliktu z Izraelem, wielu było zaskoczonych, że Pakistan właśnie to zrobił . Wsparcie to nastąpiło pomimo narastającej wrogości między tymi sąsiednimi krajami, która wybuchła w zeszłym roku, prowadząc do wymiany pocisków i dronów na granicach . Co więcej, oba kraje reprezentują rywalizujące, często skłócone, odłamy islamu – sunnicki i szyicki.

Oczywistym powodem zaskakującej postawy Pakistanu jest fakt, że czołowi przedstawiciele Izraela twierdzą, iż po zniszczeniu Iranu ich następnym projektem może być podobna eliminacja pakistańskiego programu zbrojeń nuklearnych.

Obawy Pakistańczyków przed takimi izraelskimi groźbami mogą wydawać się absurdalne. Pakistan to ogromny kraj liczący 250 milionów mieszkańców, dysponujący potężną armią i położony około 3200 kilometrów od granic małego państwa żydowskiego. Pakistańczycy doskonale jednak wiedzą, że pod koniec lat 80. Izraelczycy zamordowali cały rząd Pakistanu, mając nadzieję na pokrzyżowanie programu rozwoju broni jądrowej. W ataku tym przypadkowo zginął również ambasador USA i towarzyszący mu generał.

Podejrzewam, że to ważne wydarzenie historyczne jest całkowicie nieznane nawet jednemu wykształconemu Amerykaninowi na stu, ale jego szczegóły – i gorączkowe tuszowanie sprawy przez amerykański rząd i media – z pewnością zasługują na szczegółowe omówienie. Fakty jasno pokazują, że już w latach 80. lobby izraelskie zgromadziło ogromną władzę w amerykańskim rządzie.

W 1991 roku znany dziennikarz śledczy Seymour Hersh opublikował książkę „Opcja Samsona” , opisując tajny izraelski program rozwoju broni jądrowej z początku lat 60., który premier Dawid Ben Gurion uznał za absolutny priorytet narodowy. Powszechnie twierdzono, że to groźba użycia tego arsenału zmusiła później administrację Nixona do podjęcia zdecydowanych działań w celu uratowania Izraela przed klęską militarną podczas wojny w 1973 roku. Decyzja ta doprowadziła do nałożenia arabskiego embarga na ropę naftową i doprowadziła do wieloletnich trudności gospodarczych Zachodu.

W latach 80. Pakistan był filarem amerykańskiego sprzeciwu wobec sowieckiej okupacji Afganistanu, a jego wojskowy dyktator Zia ul-Haq był jednym z naszych najważniejszych sojuszników w regionie. W 1988 roku on i większość jego najwyższego kierownictwa zginęli w tajemniczej katastrofie lotniczej, w której zginęli również ambasador USA i amerykański generał.

Mimo że zgony mogły być przypadkowe, szeroka gama zaciekłych wrogów Zii sprawiła, że większość obserwatorów podejrzewała, iż doszło do przestępstwa. Istniały również pewne dowody na to, że w celu obezwładnienia załogi i spowodowania katastrofy użyto gazu bojowego, prawdopodobnie uwolnionego ze skrzynki mango.

W tym czasie Dean osiągnął szczyt swojej kariery, pełniąc funkcję ambasadora USA w sąsiednich Indiach, podczas gdy ambasador USA, który zginął w katastrofie, Arnold Raphel, był jego najbliższym przyjacielem, również Żydem. W 2005 roku Dean był już w podeszłym wieku i od dawna na emeryturze. W końcu postanowił przerwać siedemnastoletnie milczenie i ujawnić dziwne okoliczności towarzyszące temu wydarzeniu, mówiąc, że jest przekonany, iż za tym stoi izraelski Mossad.

Kilka lat przed śmiercią Zia śmiało oświadczył, że produkcja „islamskiej bomby atomowej” jest najwyższym priorytetem Pakistanu. Chociaż jego głównym motywem była potrzeba zrównoważenia niewielkiego arsenału nuklearnego Indii, obiecał podzielić się tak potężną bronią z innymi krajami muzułmańskimi, w tym z Bliskiego Wschodu. Dean opisuje ogromny niepokój, jaki Izrael wyraził tą możliwością, oraz jak proizraelscy członkowie Kongresu rozpoczęli zaciekłą kampanię lobbingową, aby powstrzymać działania Zii. Według dziennikarza Erica Margolisa, czołowego eksperta ds. Azji Południowej, Izrael wielokrotnie próbował wciągnąć Indie do wspólnego, zmasowanego ataku na pakistańskie obiekty jądrowe, ale po dokładnym rozważeniu możliwości, rząd Indii odmówił.

To postawiło Izrael w trudnej sytuacji. Zia był dumnym i potężnym dyktatorem wojskowym, a jego bliskie więzi z USA znacznie wzmocniły jego wpływy dyplomatyczne. Co więcej, Pakistan znajdował się 3200 km od Izraela i dysponował silną armią, co uniemożliwiało przeprowadzenie jakiegokolwiek dalekosiężnego nalotu bombowego, podobnego do tego, który zastosowano przeciwko irackiemu programowi nuklearnemu. W tej sytuacji jedyną opcją pozostawało zabójstwo.

Zważywszy na świadomość atmosfery dyplomatycznej panującej przed śmiercią Zii, Dean natychmiast podejrzewał izraelską rękę, a jego wcześniejsze osobiste doświadczenia potwierdzały tę możliwość. Osiem lat wcześniej, podczas pobytu w Libanie, Izraelczycy starali się pozyskać jego osobiste wsparcie dla swoich lokalnych projektów, powołując się na jego sympatię jako współwyznawcy. Kiedy jednak odrzucił te propozycje i oświadczył, że jego główną lojalność należy się Ameryce, podjęto próbę zamachu na niego, a użyta amunicja ostatecznie została powiązana z Izraelem.

Chociaż Dean był skłonny natychmiast ujawnić międzynarodowym mediom swoje poważne podejrzenia dotyczące unicestwienia rządu pakistańskiego, postanowił zamiast tego skorzystać z odpowiednich kanałów dyplomatycznych i natychmiast udał się do Waszyngtonu, aby podzielić się swoimi poglądami z przełożonymi w Departamencie Stanu i innymi czołowymi urzędnikami administracji. Jednak po dotarciu do Waszyngtonu szybko uznano go za niepoczytalnego, uniemożliwiono mu powrót na placówkę w Indiach i wkrótce zmuszono do rezygnacji. Jego czterdziestoletnia kariera w służbie rządowej dobiegła wówczas końca. Tymczasem rząd USA odmówił pomocy Pakistanowi w należytym zbadaniu tragicznej katastrofy, próbując zamiast tego przekonać sceptyczny świat, że całe najwyższe kierownictwo Pakistanu zginęło z powodu prostej awarii mechanicznej amerykańskiego samolotu.

Ta niezwykła relacja z pewnością wyglądałaby jak fabuła nieprawdopodobnego hollywoodzkiego filmu, ale źródła były niezwykle wiarygodne. Autorką 5000-słownego artykułu była Barbara Crossette, była szefowa biura „New York Timesa” w Azji Południowej, która piastowała to stanowisko w chwili śmierci Zii. Artykuł ukazał się w „World Policy Journal” , prestiżowym kwartalniku The New School w Nowym Jorku. Wydawcą był naukowiec Stephen Schlesinger, syn znanego historyka Arthura J. Schlesingera Jr.

Można by się spodziewać, że tak potężne ładunki wybuchowe, pochodzące z tak solidnego źródła, wzbudzą znaczne zainteresowanie prasy, ale Margolis zauważył, że historia została całkowicie zignorowana i zbojkotowana przez wszystkie północnoamerykańskie media. Schlesinger spędził dekadę na czele swojego czasopisma, ale kilka numerów później jego nazwisko zniknęło z nagłówka, a jego zatrudnienie w New School dobiegło końca. Artykuł nie jest już dostępny na stronie internetowej World Policy Journal , ale tekst nadal jest dostępny za pośrednictwem Archive.org , co pozwala zainteresowanym przeczytać go i samemu ocenić.

Całkowita historyczna niepamięć tego incydentu trwa do dziś. Szczegółowy nekrolog Deana w „Timesie” przedstawił jego długą i znakomitą karierę w bardzo pochlebnych słowach, nie poświęcając jednak ani jednego zdania dziwacznym okolicznościom, w jakich się zakończyła.

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem ten artykuł kilkanaście lat temu, miałem mieszane uczucia co do prawdopodobieństwa prowokacyjnej hipotezy Deana. Czołowi przywódcy państwowi w Azji Południowej giną w zamachach dość regularnie, ale stosowane metody są prawie zawsze dość prymitywne, zazwyczaj obejmujące jednego lub kilku uzbrojonych napastników strzelających z bliskiej odległości lub ewentualnie zamachowca-samobójcę. Z kolei wysoce wyrafinowane metody, najwyraźniej użyte do wyeliminowania pakistańskiego rządu, zdawały się sugerować zupełnie inny rodzaj aktora państwowego. Książka Bergmana kataloguje ogromną liczbę i różnorodność technik zamachowych Mossadu.

Biorąc pod uwagę wagę oskarżeń Deana i prestiż, jaki zyskały, Bergman z pewnością musiał znać tę historię, więc zastanawiałem się, jakie argumenty mogłyby przedstawić jego źródła w Mossadzie, aby je obalić lub obalić. Zamiast tego odkryłem, że incydent ten nie pojawia się nigdzie w obszernym dziele Bergmana, być może odzwierciedlając niechęć autora do pomagania w oszukiwaniu czytelników.

Zauważyłem również, że Bergman w ogóle nie wspomniał o wcześniejszej próbie zamachu na Deana, gdy ten pełnił funkcję naszego ambasadora w Libanie, mimo że numery seryjne rakiet przeciwpancernych wystrzelonych w kierunku jego opancerzonej limuzyny zostały powiązane z partią sprzedaną Izraelowi. Jednak bystry dziennikarz Philip Weiss zauważył, że tajemnicza organizacja, która oficjalnie przyznała się do ataku, okazała się, jak ujawnił Bergman, utworzoną przez Izrael grupą przykrywkową, wykorzystywaną do licznych zamachów bombowych i innych ataków terrorystycznych. Wydaje się to potwierdzać odpowiedzialność Izraela za spisek.

W 1988 roku Pakistan był jednym z największych krajów świata, z populacją przekraczającą 100 milionów i szybko rosnącą, a jednocześnie dysponującą potężną armią. Jednym z głównych celów Ameryki w czasie zimnej wojny było pokonanie Sowietów w Afganistanie, a Pakistan odegrał w tym kluczową rolę, uznając swoje przywództwo za jednego z naszych najważniejszych globalnych sojuszników. Nagłe zabójstwo prezydenta Zii i większości członków jego proamerykańskiego rządu, a także naszego ambasadora, stanowiło zatem ogromny potencjalny cios dla interesów USA. Jednak gdy jeden z naszych czołowych dyplomatów wskazał Mossad jako prawdopodobnego sprawcę, informator został natychmiast usunięty, a następnie rozpoczęto szeroko zakrojone tuszowanie, a wieść o tym nie dotarła do naszych mediów ani do obywateli, nawet po tym, jak powtórzył te oskarżenia lata później w prestiżowej publikacji. Obszerna książka Bergmana nie zawiera ani śladu tej historii, a żaden z kompetentnych recenzentów najwyraźniej nie zauważył tego zaniedbania.

Trzydzieści lat temu niezadowolony oficer Mossadu, Victor Ostrovsky, opuścił tę organizację i napisał książkę „By Way of Deception” , niezwykle krytyczną, w której opisał liczne domniemane operacje, o których wiedział, zwłaszcza te sprzeczne z interesami Ameryki i Zachodu. Rząd Izraela i jego zwolennicy Izraela rozpoczęli bezprecedensową kampanię prawną, aby zablokować publikację, ale spotkało się to z ogromną krytyką i oburzeniem mediów, a intensywny rozgłos zapewnił książce pierwsze miejsce na liście bestsellerów „New York Timesa” . W końcu przeczytałem jego książkę około dekady temu i byłem zszokowany wieloma niezwykłymi twierdzeniami, a jednocześnie otrzymałem wiarygodną informację, że personel CIA uznał jego materiał za prawdopodobnie rzetelny podczas jego przeglądu.

Chociaż wielu informacji Ostrovsky'ego nie dało się niezależnie potwierdzić, przez ponad ćwierć wieku jego międzynarodowy bestseller i jego kontynuacja z 1994 roku, „ Druga strona oszustwa”, w znacznym stopniu kształtowały nasze rozumienie Mossadu i jego działalności. Dlatego też spodziewałem się szczegółowej dyskusji, zarówno pozytywnej, jak i krytycznej, w wyczerpującym, równoległym dziele Bergmana. Zamiast tego, w przypisie na stronie 684 pojawiło się tylko jedno odniesienie do Ostrovsky'ego. Dowiadujemy się o absolutnym przerażeniu Mossadu licznymi, głęboko skrywanymi sekretami, które Ostrovsky przygotowywał się ujawnić, co skłoniło jego najwyższe kierownictwo do opracowania planu jego zabójstwa. Ostrovsky przeżył tylko dlatego, że premier Icchak Szamir, który wcześniej przez dziesięciolecia był szefem Mossadu ds. zabójstw, zawetował tę propozycję, argumentując, że „Nie zabijamy Żydów”. Chociaż to odniesienie jest krótkie i niemal ukryte, uważam je za znaczące potwierdzenie ogólnej wiarygodności Ostrovsky'ego.

Jeden z najbardziej znanych zamachów na amerykańskiej ziemi miał miejsce w 1976 roku, kiedy to w wyniku eksplozji samochodu-pułapki w samym sercu Waszyngtonu zginęli były chilijski minister spraw zagranicznych Orlando Letelier i jego młody amerykański asystent. Chilijskie służby specjalne wkrótce zostały uznane za odpowiedzialne za ten incydent, co doprowadziło do wybuchu poważnego międzynarodowego skandalu, zwłaszcza że Chilijczycy rozpoczęli już likwidację wielu innych domniemanych przeciwników w Ameryce Łacińskiej. Ostrovsky wyjaśnia, jak Mossad szkolił Chilijczyków w takich technikach zabójstw w ramach skomplikowanej umowy sprzedaży broni, ale Bergman nie wspomina o tej historii.

Ostrovsky twierdził również, że Mossad regularnie był targany zaciętymi wewnętrznymi walkami o władzę, często między zwolennikami bardziej umiarkowanych i bardziej radykalnych poglądów. Biorąc pod uwagę preferowane przez tę organizację metody, konflikty te niekiedy kończyły się licznymi zamachami, których ofiarami padali nawet agenci Mossadu lub inni wysocy rangą izraelscy urzędnicy.

Najwyraźniej dyrektor Mosadu tradycyjnie był osobą z zewnątrz mianowaną przez premiera, a ta polityka od dawna drażniła wielu wysoko postawionych urzędników, którzy woleli, aby na stanowisku szefa znalazł się ktoś z ich własnego otoczenia. W 1982 roku ich zaciekłe lobbingowe starania o taki awans wewnętrzny ponownie zostały zignorowane, a zamiast tego mianowano słynnego izraelskiego generała, który wkrótce zaplanował oczyszczenie terenu, wspierając inną politykę. Zamiast jednak zaakceptować tę sytuację, niezadowoleni przedstawiciele Mosadu zorganizowali jego zabójstwo w Libanie tuż przed planowanym oficjalnym objęciem urzędu… Wikipedia rzeczywiście potwierdza, że generał Jekutiel Adam , zastępca szefa sztabu Izraela, został mianowany dyrektorem Mosadu w połowie 1982 roku, ale następnie zginął w Libanie zaledwie kilka tygodni przed planowanym objęciem urzędu, stając się tym samym najwyższym rangą Izraelczykiem, który kiedykolwiek zginął na polu bitwy…

Na początku 1982 roku część bardziej umiarkowanych przedstawicieli Mossadu, wspieranych przez ustępującego dyrektora, zleciła jednemu ze swoich oficerów w Paryżu nawiązanie kontaktów dyplomatycznych z Palestyńczykami. Uczynił to za pośrednictwem amerykańskiego attaché, którego zwerbował do tego przedsięwzięcia. Jednak gdy frakcja o bardziej radykalnych poglądach odkryła ten plan, udaremniła projekt, zabijając zarówno agenta Mossadu, jak i jego pechowego amerykańskiego współpracownika, a jednocześnie zrzucając winę na jakąś ekstremistyczną grupę palestyńską. Oczywiście nie mogę zweryfikować prawdziwości tej niezwykłej historii, ale archiwum „New York Timesa” potwierdza relację Ostrowskiego o tajemniczych zabójstwach Jakowa Barsimantowa i Charlesa Roberta Raya w 1982 roku , zagadkowych incydentach, które zmusiły ekspertów do poszukiwania motywu.

W swojej drugiej książce Ostrovsky poświęcił około 4000 słów niezwykłej historii wyeliminowania przez Mosad Uwe Barschela , prominentnego niemieckiego urzędnika i bliskiego przyjaciela kanclerza Helmuta Kohla, który mógł ostatecznie zajść bardzo wysoko w niemieckim systemie politycznym. Zamiast tego, gdy Izraelczycy uznali go za nieskory do współpracy, sfabrykowali skandal, aby usunąć go ze stanowiska, a po tym, jak później narobił zamieszania i próbował oczyścić swoje imię, zabili go, upozorowując śmierć na samobójstwo.

Kiedy po raz pierwszy przeczytałem relację Ostrowskiego, byłem głęboko sceptyczny wobec tej historii, wątpiąc, że Izraelczycy zamordowaliby tak wysoko postawionego i wpływowego niemieckiego urzędnika. Jednak po ponownym przeanalizowaniu tego incydentu odkryłem , że siedem miesięcy po ukazaniu się książki „Washington Post” doniósł o wznowieniu sprawy Barschela, a niemieckie, hiszpańskie i szwajcarskie śledztwa policyjne ujawniły mocne przesłanki wskazujące na morderstwo popełnione dokładnie w sposób sugerowany wcześniej przez Ostrowskiego. Po raz kolejny zaskakujące twierdzenia dezertera z Mosadu najwyraźniej się potwierdziły, a ja byłem teraz znacznie bardziej skłonny uwierzyć, że przynajmniej większość jego późniejszych rewelacji była prawdopodobnie prawdziwa.

Najbardziej dramatyczne wydarzenie miało miejsce pod koniec 1991 roku i stanowiło jeden z ostatnich krótkich rozdziałów twórczości Ostrowskiego.

Po wielkim zwycięstwie militarnym Ameryki nad Irakiem w wojnie w Zatoce Perskiej, prezydent George H.W. Bush postanowił zainwestować część swojego znacznego kapitału politycznego w ostateczne wymuszenie pokoju na Bliskim Wschodzie między Arabami a Izraelczykami. Prawicowy premier Icchak Szamir był zagorzałym przeciwnikiem proponowanych ustępstw, więc Bush zaczął wywierać presję finansową na państwo żydowskie, blokując gwarancje kredytowe pomimo wysiłków potężnego amerykańskiego lobby izraelskiego. W niektórych kręgach wkrótce został oczerniony jako diaboliczny wróg Żydów.

W rezultacie Mosad planował zamach na naszego prezydenta, ale elementy opozycyjne przekazały informację o spisku Ostrovsky'emu, licząc, że uda mu się w jakiś sposób zaalarmować administrację Busha o zbliżającym się zagrożeniu. Udało mu się to za pośrednictwem byłego kongresmena Pete'a McCloskeya, starego przyjaciela prezydenta, który poleciał do Ottawy, aby spotkać się z Ostrovsky'm. Przekonany o jego wiarygodności, wykorzystał swoje powiązania w Waszyngtonie, aby skontaktować się z Secret Service i nakłonić ich do kontaktu z dezerterem z Mossadu. Historia wkrótce wyciekła do mediów, co spotkało się z szerokim odzewem wpływowego felietonisty Jacka Andersona i innych, a rozgłos, jaki się z tym wiąże, doprowadził do porzucenia planu zamachu.

Po przeczytaniu tej relacji znów byłem dość sceptyczny, więc postanowiłem skontaktować się z kilkoma znajomymi, którzy poinformowali mnie, że administracja Busha rzeczywiście potraktowała wówczas bardzo poważnie ostrzeżenia Ostrowskiego dotyczące rzekomego spisku Mossadu, co najwyraźniej potwierdziło dużą część historii autora.

Prezydent Bush najwidoczniej uniknął śmierci z rąk Mossadu, ale na przestrzeni lat wiele innych prominentnych amerykańskich osobistości ze społeczności bezpieczeństwa narodowego mogło mieć mniej szczęścia, zarówno przed, jak i po powstaniu Izraela.

Ponad trzydzieści lat temu znany badacz teorii spiskowych Michael Collins Piper opublikował swoją przełomową pracę, w której obarczył izraelski Mossad winą za zabójstwo prezydenta Johna F. Kennedy'ego, ale ponad połowa z 650 stron późniejszego wydania jego książki została poświęcona długiej serii dodatków poruszających pokrewne tematy. Zauważyłem, że jeden z nich omawiał dziwne zgony kilku byłych wysokich rangą funkcjonariuszy CIA, sugerując, że mogły one być wynikiem przestępstwa.

Były dyrektor CIA, William Colby, od dawna uważany był za wysoce sceptycznego wobec charakteru relacji Ameryki z Izraelem, w związku z czym proizraelscy przedstawiciele mediów określali go mianem notorycznego „arabisty”. W rzeczywistości, pełniąc funkcję dyrektora w 1974 roku, ostatecznie zakończył karierę Jamesa Angletona, wieloletniego szefa kontrwywiadu CIA, którego skrajne powinowactwo z Izraelem i jego Mosadem budziło niekiedy poważne wątpliwości co do jego prawdziwej lojalności. Piper twierdzi, że do 1996 roku Colby był na tyle zaniepokojony infiltracją i manipulacją rządu USA i jego służb wywiadowczych przez Izrael, że zorganizował spotkanie z wysokimi rangą arabskimi urzędnikami w Waszyngtonie, sugerując, że wszyscy powinni współpracować w celu przeciwdziałania tej niepokojącej sytuacji. Kilka tygodni później Colby zniknął, a jego utopione ciało zostało ostatecznie odnalezione. Oficjalny werdykt brzmiał, że zginął on rzekomo w pobliżu swojego domu w wypadku kajakowym, choć jego byli arabscy rozmówcy zarzucali mu udział w przestępstwie.

Piper opisuje również wcześniejszą śmierć Johna Paisleya, byłego wieloletniego zastępcy dyrektora Biura Badań Strategicznych CIA, kolejnego zagorzałego krytyka wpływu Izraela i jego bliskich neokonserwatystów na amerykańską politykę bezpieczeństwa narodowego. Pod koniec 1978 roku ciało Paisleya znaleziono dryfujące w Zatoce Chesapeake z kulą w głowie. Chociaż oficjalnie uznano śmierć za samobójstwo, Piper twierdzi, że niewielu uwierzyło w tę historię. Według niego Richard Clement, który kierował Międzyagencyjnym Komitetem ds. Zwalczania Terroryzmu za administracji Reagana, wyjaśnił w 1996 roku:

Izraelczycy nie mieli żadnych skrupułów, by „zwolnić” kluczowych funkcjonariuszy amerykańskiego wywiadu, którzy grozili ujawnieniem ich tajnych informacji. Ci z nas, którzy znają sprawę Paisleya, wiedzą, że został on zabity przez Mosad. Ale nikt, nawet w Kongresie, nie chce publicznie tego powiedzieć.

Zabójstwa polityczne i ataki terrorystyczne są ściśle ze sobą powiązane i czasami przenikają się, jak widać na przykładzie tysięcy Libańczyków zabitych lub okaleczonych w zeszłym roku przez pagery Mossadu. Tuż po udanej dekapitacji Hezbollahu przez Izrael we wrześniu 2024 roku, opublikowałem artykuł podsumowujący niezrównane osiągnięcia sił syjonistycznych i izraelskich w tym zakresie, a także zwróciłem uwagę na inną książkę, która w użyteczny sposób uzupełniła materiał zawarty w monumentalnym tomie Bergmana.

Kilka dni później izraelskie samoloty bojowe rozszerzyły swoje działania, bombardując obszar południowego Bejrutu około 80 bombami , z których wiele to potężne bomby przeciwpancerne, w udanej próbie zabicia przywódcy Hezbollahu Hassana Nasrallaha. Ten atak na stolicę Libanu doszczętnie zniszczył cały kwartał miasta, w którym znajdowały się liczne duże wieżowce mieszkalne, ukazując obrazy całkowitej dewastacji, które, jak zauważył Max Blumenthal , bardzo przypominały ruiny wież World Trade Center po 11 września. O ile wiem, w ostatnich dekadach żaden kraj poza Izraelem nie użył ani nawet nie rozważał użycia tak ciężkiego uzbrojenia przeciwko gęsto zaludnionemu ośrodkowi miejskiemu i zakładam, że liczba ofiar wśród cywilów okaże się ogromna.

Chociaż masowe bombardowanie z powietrza niebronionych miast w sąsiednich krajach zazwyczaj nie jest uznawane za akt terroryzmu, z pewnością stanowi ogromną zbrodnię wojenną, a zabijanie tak dużej liczby cywilów w oczywisty sposób służy terroryzowaniu całej ocalałej ludności. Żaden inny rozwinięty kraj we współczesnym świecie nie wydaje się demonstrować całkowitego lekceważenia przez Izrael życia cywilnego, niszcząc cały kwartał miasta bombami bunkrowymi w nadziei na zamordowanie pojedynczego wroga.

Kontrola mediów może łatwo przekształcić czerń w biel, a górę w dół. Dowody na to, że Hezbollah ma jakąkolwiek znaczącą historię międzynarodowego terroryzmu, wydają się bardzo nikłe. Z drugiej strony, państwo, które niedawno przeprowadziło masowy atak terrorystyczny wymierzony w libańskich cywilów związanych z Hezbollahem i przekształciło cały kwartał Bejrutu w ruiny na miarę zamachów z 11 września, należy do zupełnie innej kategorii. Izrael i jego syjonistyczne poprzedniczki mają bezkonkurencyjny dorobek w zakresie zabójstw i międzynarodowego terroryzmu, często przeprowadzanych pod fałszywą flagą…

Jednym z największych ataków terrorystycznych w historii przed 11 września był zamach bombowy na hotel King David w Jerozolimie w 1946 roku, dokonany przez syjonistycznych bojowników przebranych za Arabów, w którym zginęło 91 osób, a budynek został w dużej mierze zniszczony. W słynnej aferze Lavona z 1954 roku izraelscy agenci rozpoczęli falę ataków terrorystycznych na zachodnie cele w Egipcie, zamierzając zrzucić winę na antyzachodnie grupy arabskie. Istnieją silne twierdzenia , że w 1950 roku izraelscy agenci Mossadu rozpoczęli serię zamachów bombowych pod fałszywą flagą na cele żydowskie w Bagdadzie, skutecznie stosując te brutalne metody, aby przekonać tysiącletnią społeczność żydowską Iraku do emigracji do państwa żydowskiego. W 1967 roku Izrael przeprowadził celowy atak powietrzny i morski na USS Liberty , nie pozostawiając żadnych ocalałych, zabijając lub raniąc ponad 200 amerykańskich żołnierzy, zanim wieść o ataku dotarła do naszej Szóstej Floty i Izraelczycy się wycofali.

Ogromny zasięg proizraelskich wpływów w światowych kręgach politycznych i medialnych sprawił, że żaden z tych brutalnych ataków nie wywołał poważnego odwetu, a w niemal wszystkich przypadkach szybko zniknęły one z pamięci, tak że dziś prawdopodobnie nie więcej niż jeden na stu Amerykanów w ogóle o nich wie. Co więcej, większość tych incydentów ujrzała światło dzienne dzięki przypadkowym okolicznościom, więc możemy łatwo podejrzewać, że wiele innych ataków o podobnym charakterze nigdy nie weszło do historii.

Wspomniałem już o tym, jak premier Menachem Begin w wywiadzie telewizyjnym z 1974 r. mimochodem przechwalał się swoją rolą w kształtowaniu współczesnego terroryzmu.

Lata temu, kiedy po raz pierwszy natknąłem się na to chełpliwe stwierdzenie premiera Izraela, że był „ojcem założycielem” światowego terroryzmu, uznałem je za prawdopodobnie przesadzone. Ale po uważnej lekturze książki Thomasa Suareza „Stan terroru” , wydanej w 2016 roku, doszedłem do wniosku, że mógł mieć rację.

Książka Suareza skupiała się na działalności grup syjonistycznych w Palestynie w latach poprzedzających powstanie Państwa Izrael w 1948 roku, a także obejmowała okres następujący po nim. Znaczna część materiału autora opierała się na odtajnionych dokumentach rządu brytyjskiego, a także na najważniejszych gazetach z tamtej epoki, a sama liczba i różnorodność przedstawionych syjonistycznych ataków terrorystycznych była absolutnie ogromna, wręcz oszałamiająca. Przez dziesięciolecia nasze proizraelskie media z zapałem nagłaśniały każdy przypadek palestyńskiego terroryzmu, co skłoniło mnie do zastanowienia się, czy syjoniści dokonali więcej takich ataków terrorystycznych w ciągu jednego roku niż Palestyńczycy w ciągu następnych pięćdziesięciu lat.

Oprócz pionierskiego zastosowania bomb samochodowych, bojownicy syjonistyczni stosowali również śmiercionośne bomby listowe, które bezlitośnie nasycali cyjankiem, próbując w ten sposób zabić bardzo długą listę domniemanych wrogów. Wśród nich znaleźli się wszyscy najwyżsi rangą brytyjscy przywódcy polityczni oraz prezydent Stanów Zjednoczonych, choć te ostatnie próby okazały się nieskuteczne. Syjoniści wielokrotnie próbowali zanieczyszczać zasoby wody śmiertelnymi toksynami lub niebezpiecznymi chorobami, a ich agenci podróżowali do Wielkiej Brytanii i innych części Europy, aby przeprowadzać w tych krajach masowe ataki terrorystyczne.

Niektóre brytyjskie działania polityczne wywołały ostrą wrogość. Syjoniści bezskutecznie domagali się ścisłej separacji powojennych Żydów, którzy przeżyli wojnę, aby ułatwić ich deportację do Palestyny. Jednak w swojej korespondencji z prezydentem Trumanem Churchill argumentował, że skoro nazistowskie obozy koncentracyjne zawsze traktowały Żydów i nie-Żydów w bardzo podobny sposób, taka segregacja nowo uwolnionych więźniów była moralnie niesłuszna.

Niektóre historie, które opowiada Suarez, były dość uderzające. Pod koniec 1946 roku, zagorzały syjonistyczny rabin z Ameryki potępił brytyjskie „obozy koncentracyjne” dla Żydów jako „jeszcze gorsze” niż te w nazistowskich Niemczech i oskarżył rząd brytyjski o trwające „tortury, cierpienia i mordy 6 milionów żydowskich mężczyzn, kobiet i dzieci”. W następnym roku zorganizował kampanię zemsty, przygotowując atak lotniczy na Londyn z użyciem bomb odłamkowo-burzących, ale został aresztowany tuż przed startem samolotu.

Chociaż zazwyczaj obwiniano za tego typu operacje terrorystyczne bardziej prawicową frakcję syjonistyczną Begina, Suarez przekonująco argumentuje, że główny nurt syjonistyczny ruchu Dawida Ben-Guriona był w nie równie zaangażowany, ale z powodzeniem przerzucił odpowiedzialność za tak straszliwe zbrodnie na swojego mniejszego rywala, jednocześnie zawsze wspierając te operacje z przymrużeniem oka i dbając o to, by nikt nigdy nie został poważnie ukarany. Na przykład zabójcy negocjatora pokojowego ONZ, Folke Bernadotte, otrzymali jedynie klepnięcie w nadgarstek i wkrótce zostali okrzyknięci bohaterami syjonistycznymi.

Chociaż relacje Suareza zakończyły się głównie na początku lat 50., przywódcy syjonistyczni, którzy tak chętnie angażowali się w działalność terrorystyczną, nadal rządzili krajem przez kolejne dekady, nawet w latach 90. Pod wieloma względami ich następcy byli równie radykalni, jeśli nie bardziej. Wydaje się, że istnieją bardzo mocne dowody na to, że Izraelczycy odegrali kluczową rolę w zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy'ego. Dezerter z Mossadu, Victor Ostrovsky, ujawnił, że izraelscy przywódcy spiskowali w celu zamachu na prezydenta George'a H.W. Busha, a Max Blumenthal wprost stwierdził , że Barack Obama bardzo obawiał się, że Izraelczycy go zabiją…

Książka Suareza jest od dawna niedostępna, a ceny używanych egzemplarzy na Amazonie zaczynają się od horrendalnych 4291 dolarów. Można ją jednak kupić także na Archive.org , także w formatach PDF i ePub⬇ . Myślę, że osoby zainteresowane konfliktem na Bliskim Wschodzie uznają ją za bardzo pouczającą.

Wielu Amerykanów, czytając doniesienia z ostatniego tygodnia lub dwóch, wyśmiało Iran za to, że pozwolił, aby tak wielu jego najważniejszych przywódców zostało tak łatwo ściętych w wyniku śmiałego ataku Izraela.

Jeśli jednak wierzyć tym relacjom i wspomnieniom, to cały rząd brytyjski omal nie został pozbawiony głowy przez bojowników syjonistycznych zaledwie kilka lat po zwycięstwie Wielkiej Brytanii w II wojnie światowej. Gdyby do niego doszło, z pewnością byłoby to o wiele bardziej niezwykłe wydarzenie historyczne.

Według większości doniesień Izraelczycy zmagają się obecnie z wojną z Iranem , którą nielegalnie rozpoczęli niespodziewanym atakiem z dekapitacją. Nawet zagorzale proizraelskie media głównego nurtu, takie jak „ Wall Street Journal”, wskazują, że zapasy broni przeciwrakietowej w kraju szybko się wyczerpują , podczas gdy Irańczycy kontynuują regularne bombardowanie izraelskiego lotniska, portów, rafinerii i innych ważnych obiektów infrastruktury narodowej. Ludność Iranu jest o rząd wielkości większa, a jego powierzchnia jest około 75 razy większa , więc wydaje się, że jest on w znacznie lepszej sytuacji, aby wygrać jakąkolwiek długą wojnę na wyniszczenie.

Izraelczycy wydawali się jednak pewni, że wkrótce uda im się wykorzystać swojego umięśnionego, ale mózgowo-zombijskiego amerykańskiego golema do naprawy tej sytuacji, niszcząc Iran. Mogli mieć rację w tym przekonaniu, biorąc pod uwagę, że Trump rozpoczął swoją kampanię bombardowań w ostatni weekend.

Rzeczywiście, wielu wybitnych izraelskich ekspertów i przedstawicieli mediów jest tak pewnych takiego wyniku, że twierdzą, iż po zniszczeniu Iranu, siły zbrojne ich amerykańskiego państwa wasalnego powinny zostać w podobny sposób wykorzystane do zniszczenia Kataru, Pakistanu i Turcji, eliminując w ten sposób wszelkich możliwych rywali i całkowicie ustanawiając hegemonię Izraela w całym regionie.

Tymczasem potężne siły polityczne w kraju są zdecydowane naciskać na utworzenie Wielkiego Izraela , który obejmowałby znaczną część obecnego terytorium Libanu, Syrii, Jordanii, Iraku, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej i Egiptu.

Istnieje jeszcze bardziej niezwykły przykład izraelskiej arogancji i skrajnej lekkomyślności. Rozwścieczony, jak uważał, niewystarczającym wsparciem Rosji po ataku Hamasu, czołowy polityk Amir Weitmann pod koniec 2023 roku wystąpił w RT , ogłaszając, że po zniszczeniu Hamasu przez Izrael, Rosja będzie celem surowego odwetu. To zdumiewająca groźba wobec kraju posiadającego największy na świecie arsenał nuklearny.

W momencie, gdy Weitmann wygłosił tę oburzającą groźbę pod adresem Rosji, wydała mi się ona doskonałym przykładem izraelskiej arogancji i irracjonalności, a nie czymś, co należy traktować poważnie. Ale mogłem się mylić w tej ocenie.

Na początku tego miesiąca świat był zszokowany nagłym atakiem dronów na rosyjską flotę bombowców strategicznych , jeden z filarów jej kluczowej triady odstraszania nuklearnego. Ukraińcy przypisali sobie zasługi za tę operację, w ramach której kontenery były dostarczane ciężarówkami w głąb Rosji, a następnie automatycznie wypuszczane roje zaawansowanych dronów, które jednocześnie atakowały pięć różnych rosyjskich lotnisk, wszystkie zlokalizowane głęboko w tym ogromnym kraju.

Początkowe twierdzenia mówiły o zniszczeniu na ziemi znacznej części rosyjskiej floty bombowców nuklearnych. I choć wydawało się to mocno przesadzone, Rosja niewątpliwie poniosła dotkliwy, upokarzający cios.

Po raz pierwszy w historii arsenał nuklearny mocarstwa został bezpośrednio zaatakowany w taki sposób, a ten niezwykle destabilizujący rozwój wydarzeń mógł z łatwością doprowadzić świat na skraj wojny nuklearnej. Zgodnie z oficjalną doktryną rosyjską, każdy konwencjonalny atak na rosyjskie siły nuklearne w pełni uzasadniałby odpowiedź nuklearną.

Co więcej, zaledwie tydzień wcześniej Rosjanie poinformowali, że gdy prezydent Władimir Putin przybył do Kurska na inspekcję, jego helikopter został zaatakowany przez rój dronów, co najprawdopodobniej było próbą zamachu.

W ciągu niecałych dwóch tygodni zaawansowane drony zostały użyte do zamachu na prezydenta Rosji, a także do ataku mającego na celu zniszczenie znacznej części rosyjskich strategicznych sił nuklearnych. Wydaje się bardzo mało prawdopodobne, aby Ukraińcy sami mogli przeprowadzić tak zaawansowane operacje, a Rosjanie twierdzą wręcz, że posiadają niezbite dowody na to, że siły brytyjskie pomagały w ataku. Uważam jednak za równie mało prawdopodobne, aby Wielka Brytania sama podjęła tak skrajnie lekkomyślną operację, i należy wziąć pod uwagę jeszcze jeden oczywisty czynnik.

Metody zastosowane w ataku na strategiczne siły nuklearne Rosji — zaawansowane drony automatycznie wystrzeliwane z pobliskiej lokalizacji — wydawały się zadziwiająco podobne do tych, które Izraelczycy zastosowali niecałe dwa tygodnie później w swoim pierwszym, bardzo udanym ataku na Iran. Nigdy wcześniej żaden kraj nie próbował przeprowadzić podobnej operacji.

Zbieżność metod i terminów obu ataków raczej nie była przypadkowa, co mocno sugeruje, że Izraelczycy byli mocno zaangażowani w atak na Rosję.

Rozważmy jednak inną kwestię - czasu. Według Ukraińców, to, co nazwali „Operacją Pajęczyna”, wymagało ponad osiemnastu miesięcy planowania. To wskazuje, że projekt prawdopodobnie rozpoczął się wkrótce po wywiadzie Weitmanna dla RT , w którym zapowiedział on surową izraelską zemstę na Rosji. Połączenie tych wszystkich czynników z pewnością wskazuje na istotną rolę Izraela w ataku na prezydenta Rosji i jej strategiczny arsenał nuklearny.

Jak zauważyłem w artykule w zeszłym roku , istnieje wyraźny historyczny precedens dla tak skrajnej izraelskiej lekkomyślności: Doktryna, zgodnie z którą rozpadający się Izrael użyłby swojego arsenału nuklearnego do zniszczenia większości świata, nazywana jest „opcją Samsona” i została szeroko nagłośniona w bestsellerze o tym samym tytule z 1991 roku autorstwa znanego dziennikarza śledczego Seymoura Hersha. Chociaż książka ta cieszyła się dużym zainteresowaniem zarówno w momencie publikacji, jak i w kolejnych dekadach, kiedy czytałem ją kilka lat temu, odkryłem, że jeden z jej najbardziej zaskakujących elementów nigdy nie został poruszony w żadnej z licznych recenzji i streszczeń, które czytałem w mediach.

Jak większość obserwatorów, zawsze zakładałem, że Izrael rozwinął swój arsenał nuklearny jako kartę atutową, którą mógłby wykorzystać przeciwko sąsiednim państwom arabskim, gdyby te ostatnie kiedykolwiek wydawały się bliskie zdobycia przewagi w konwencjonalnych warunkach militarnych. Istotnie, podczas poważnych niepowodzeń militarnych wojny w 1973 roku Izrael zrobił dokładnie to samo, a groźba nuklearnej zagłady Kairu i Damaszku pomogła zmusić administrację Nixona do zapewnienia bezprecedensowego dopływu sprzętu wojskowego, który pozwolił Tel Awiwowi odwrócić losy bitwy i odnieść zwycięstwo.

Jednak książka Hersha poświęciła prawie dwadzieścia stron niezwykłemu faktowi, że w latach 80. głównym celem izraelskiego arsenału nuklearnego i termojądrowego był w rzeczywistości Związek Radziecki. Wyjaśnił, że Izraelczycy potajemnie uzyskali dostęp do amerykańskich informacji rozpoznawczych, które pozwoliły im skutecznie zaatakować Moskwę, Leningrad i inne najważniejsze miasta radzieckie w celu ich zniszczenia. Ta zdolność do ataku nuklearnego miała skutecznie odstraszyć ZSRR od udzielania zbyt dużego wsparcia swoim arabskim sojusznikom, którzy byli bezpośrednimi przeciwnikami Izraela. W tamtych latach Sowieci byli u szczytu swojej potęgi militarnej, posiadając największy na świecie arsenał nuklearny, a biorąc pod uwagę, że Izrael jest tak mały geograficznie, uznałem za szokujące, że opracował poważny plan bojowy, aby zaatakować i zniszczyć największy kraj na świecie.

Co więcej, według Hersha Izraelczycy podejmowali również ogromne wysiłki w celu opracowania miniaturowej broni jądrowej, którą dałoby się zapakować do zwykłej walizki, a Mossad mógłby ją z łatwością przemycić do ZSRR lub dowolnego innego kraju uznanego za potencjalnie wrogi, nie mając żadnej możliwości obrony przed tak dyskretną metodą dostawy.

W ciągu ostatnich kilku lat premier Izraela Benjamin Netanjahu spotkał się z ogromną falą ostrej krytyki za liczne wojny na Bliskim Wschodzie, które wywołał w trakcie swojej długiej kariery, a jego nagły, niespodziewany atak na Iran był jedynie ostatnią z nich. Zgadzam się, że z pewnością zasługuje na taką krytykę.

Ale Netanjahu jeszcze się nie urodził, gdy zamordowano Jamesa Forrestala, ani gdy syjonistyczni bojownicy najwyraźniej planowali dekapitację całego brytyjskiego rządu. Ledwie osiągnął wiek nastoletni, gdy zamordowano Johna F. Kennedy'ego, nie sprawował żadnej istotnej funkcji decyzyjnej, gdy zamordowano cały rząd Pakistanu, i nie piastował żadnego oficjalnego stanowiska, gdy Mossad planował zamach na prezydenta George'a H.W. Busha. Pomimo powszechnych oskarżeń, jestem również skrajnie sceptyczny co do jego związku z atakami z 11 września, ponieważ w tym czasie nie sprawował urzędu, a rządem Izraela rządził jego zaciekły rywal polityczny, Ariel Szaron.

Uważam zatem, że obecne, przytłaczające skupienie się na jednej, powszechnie demonizowanej osobie jest głęboko błędne. Zamiast tego, myślę, że znacznie lepsze wyjaśnienie można znaleźć w religijnych i ideologicznych korzeniach ludności kraju, o czym szczegółowo pisałem w moich artykułach.

Gdyby te rytualne kwestie stanowiły centralne cechy tradycyjnego judaizmu religijnego, moglibyśmy uznać go za dość barwną i ekscentryczną relikwię starożytności. Niestety, istnieje również o wiele mroczniejsza strona, dotycząca przede wszystkim relacji między Żydami a nie-Żydami, z wysoce pejoratywnym określeniem „ goje” często używanym do opisu tych drugich. Mówiąc wprost, Żydzi mają boskie dusze, a goje nie, będąc jedynie bestiami w ludzkiej postaci. W istocie, głównym powodem istnienia nie-Żydów jest służenie Żydom jako niewolnicy, a niektórzy wysoko postawieni rabini okazjonalnie stwierdzali ten dobrze znany fakt. W 2010 roku czołowy sefardyjski rabin Izraela w swoim cotygodniowym kazaniu oświadczył, że jedynym powodem istnienia nie-Żydów jest służenie Żydom i praca dla nich. Zniewolenie lub eksterminacja wszystkich nie-Żydów wydaje się ostatecznym, domniemanym celem tej religii.

Życie Żydów ma nieskończoną wartość, a życie nie-Żydów żadną, co ma oczywiste implikacje polityczne. Na przykład, w opublikowanym artykule, wybitny izraelski rabin wyjaśnił, że jeśli Żyd potrzebuje wątroby, to jest to całkowicie w porządku, a wręcz obowiązkowe, aby zabić niewinnego goja i zabrać jego wątrobę. Być może nie powinniśmy być zbyt zaskoczeni, że Izrael jest dziś powszechnie uważany za jedno ze światowych centrów handlu organami.

Te same czynniki ideologiczne z pewnością przejawiły się w przerażających okrucieństwach, których Izraelczycy regularnie dopuszczali się wobec niewinnych cywilów w Strefie Gazy w ciągu ostatnich kilku lat. Wiele z nich zostało udokumentowanych w mediach społecznościowych przez samych Izraelczyków, pragnących podkreślić straszliwą karę, jaką skutecznie wymierzali swoim znienawidzonym palestyńskim wrogom. Rzeczywiście, Izraelczycy nadal generowali lawinę poruszających treści związanych z tymi filmami. Tłumy izraelskich aktywistów regularnie blokowały przejazd food trucków, a w ciągu kilku tygodni wysocy rangą urzędnicy ONZ ogłosili, że ponad milion mieszkańców Gazy stoi na skraju śmiertelnego głodu. Kiedy zdesperowani, głodujący mieszkańcy Gazy rzucili się na jeden z nielicznych przepuszczonych konwojów z żywnością, izraelskie wojsko zastrzeliło ponad 100 z nich w „masakrze mąki” , która później się powtórzyła. Wszystkie te przerażające sceny śmierci i celowego głodowania były transmitowane na całym świecie w mediach społecznościowych, a niektóre z najgorszych przykładów pochodziły z relacji radosnych izraelskich żołnierzy, takich jak nagranie przedstawiające ciało palestyńskiego dziecka zjadane przez wygłodniałego psa.

Na innym zdjęciu widać szczątki związanego palestyńskiego więźnia, który został zmiażdżony na śmierć przez izraelski czołg. Według europejskiej organizacji praw człowieka, Izraelczycy regularnie używali buldożerów do grzebania żywcem dużej liczby Palestyńczyków. Urzędnicy ONZ poinformowali o odkryciu masowych grobów w pobliżu kilku szpitali , gdzie ofiary znaleziono związane i rozebrane do naga, zastrzelone w stylu egzekucji. Jak zauważył internetowy prowokator Andrew Anglin, zachowanie izraelskich Żydów nie wydaje się jedynie złe, ale „karykaturalnie złe”, a wszystkie ich rażące zbrodnie zdają się być oparte na scenariuszu jakiegoś przesadzonego filmu propagandowego, a tymczasem mają miejsce w rzeczywistości.

Jednak z perspektywy reszty świata, dokładny czynnik odpowiedzialny za ten schemat rażącego zachowania Izraela jest prawdopodobnie mniej istotny niż jego rzeczywistość. Przez wiele dekad jeden, mały kraj był przyczyną tak wielu ofiar śmiertelnych i zniszczeń, dotykających nie tylko jego sąsiadów, ale także inne kraje na całym świecie, a jego działania niekiedy znacznie zwiększały ryzyko globalnej wojny nuklearnej.

Uważam, że większość władzy i całkowitej bezkarności Izraela opiera się na kontroli umysłu za pomocą pieniędzy i mediów, sprawowanej przez ten kraj, a zwłaszcza przez jego żarliwych zwolenników nad naszym amerykańskim społeczeństwem i jego elitami, przy czym te podstawowe narzędzia są uzupełniane szantażem, a czasami morderstwami. Oprócz amerykańskich wpływów globalnych, te same metody są następnie stosowane, aby w podobny sposób zdominować główne kraje Europy i resztę Zachodu. Zatem, chociaż ta izraelska kontrola jest z pewnością potężna, jest ona również wysoce dźwignią finansową i być może ostatecznie krucha.

Biorąc pod uwagę historię Izraela, pełną poważnych nadużyć na arenie międzynarodowej, gdyby nie istniała taka kontrola, sądzę, że kraj ten już dawno zostałby zaatakowany i zniszczony przez szeroką koalicję oburzonych ofiar, a zniszczeniu temu prawdopodobnie towarzyszyłaby niemal całkowita eksterminacja ludności żydowskiej – mężczyzn, kobiet i dzieci. Co więcej, ten sam rezultat mógłby w końcu nastąpić, gdyby i kiedy ta silnie ugruntowana kontrola wystarczająco się wymknęła.

Przez ostatnie dwa lub trzy pokolenia silna i rosnąca kontrola Izraela nad Ameryką i jej rządem uczyniła z naszego kraju centralny punkt izraelskiej potęgi globalnej. Jak pokazały niedawne głosowania w ONZ, żaden inny naród we współczesnym świecie nie związał się tak ściśle z Izraelem i jego rządem jak USA.

Ale czasami, gdy pętla jest rozciągnięta zbyt mocno i zbyt długo, może w końcu pęknąć. Dlatego nie zdziwiłbym się, gdyby w niedalekiej przyszłości Ameryka i jej rząd nagle przekształciły się w najzacieklejszego i najgroźniejszego wroga Izraela, co może mieć bardzo poważne konsekwencje dla Państwa Żydowskiego i jego ludności.

Ron Unz

(Ron Unz jest Żydem)

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka