Chociaż nie istnieją niezbite dowody obciążające Izrael i Mossad za zamach na JFK, istnieje ogromna liczba poszlak wskazujących na to, że odegrali oni kluczową rolę w spisku i z pewnością wykazali się dużym zaangażowaniem, motywacją i możliwościami.
Co więcej, żadna inna organizacja nie ma tak długiej i śmiałej historii głośnych zamachów politycznych, których ofiarami padli często wybitni przywódcy państw zachodnich, w tym nawet prezydenci Stanów Zjednoczonych.
Przez dekady po zamachu z 1963 roku praktycznie nie żywiono żadnych podejrzeń wobec Izraela, w związku z czym żadna z setek czy tysięcy książek o spiskach mających na celu zabójstwo, które ukazały się w latach 60., 70. i 80., nie sugerowała żadnej roli Mosadu, choć niemal każdy inny potencjalny sprawca, od Watykanu po Illuminati, został poddany analizie.
Kennedy zdobył ponad 80% głosów żydowskich w wyborach w 1960 roku, amerykańscy Żydzi zajmowali ważne miejsce w Białym Domu, a żydowskie media, celebryci i intelektualiści z Nowego Jorku, Hollywood i Ivy League wręcz go uwielbiali. Co więcej, osoby pochodzenia żydowskiego, takie jak Mark Lane i Edward Epstein, należały do czołowych wczesnych zwolenników teorii spiskowych mających na celu zabójstwo, a ich kontrowersyjne teorie były promowane przez wpływowe osobistości żydowskiej kultury, takie jak Mort Sahl i Norman Mailer. Biorąc pod uwagę, że administracja Kennedy'ego była powszechnie postrzegana jako pro-izraelska, wydawało się, że nie ma żadnego możliwego motywu, który mógłby stać za jakimkolwiek zaangażowaniem Mossadu, a dziwaczne, zupełnie bezpodstawne oskarżenia tak monumentalnej natury skierowane przeciwko państwu żydowskiemu raczej nie zyskałyby popularności w zdecydowanie pro-izraelskim przemyśle wydawniczym.
Jednak na początku lat 90. cenieni dziennikarze i badacze zaczęli ujawniać okoliczności związane z rozwojem izraelskiego arsenału broni jądrowej. Książka Seymoura Hersha z 1991 roku pt. „ Opcja Samsona: Izraelski arsenał nuklearny a amerykańska polityka zagraniczna” (The Samson Option: Israel's Nuclear Arsenal and American Foreign Policy) opisała ekstremalne wysiłki administracji Kennedy'ego, mające na celu zmuszenie Izraela do zezwolenia na międzynarodowe inspekcje rzekomo niemilitarnego reaktora jądrowego w Dimonie, a tym samym uniemożliwienie jego wykorzystania do produkcji broni jądrowej. W tym samym roku ukazała się książka Andrew i Leslie Cockburnów „Niebezpieczne związki: Historia wewnętrznych tajnych relacji USA-Izrael” (Dangerous Liaisons: The Inside Story of the US-Israeli Covert Relationship ), poruszająca podobne tematy.
Choć w tamtym czasie całkowicie ukryty przed opinią publiczną, konflikt polityczny między rządami USA i Izraela na początku lat 60. dotyczący rozwoju broni jądrowej stanowił jeden z głównych priorytetów polityki zagranicznej administracji Kennedy'ego, która uczyniła nierozprzestrzenianie broni jądrowej jedną ze swoich głównych inicjatyw międzynarodowych. Warto zauważyć, że John McCone, wybrany przez Kennedy'ego na stanowisko dyrektora CIA, zasiadał wcześniej w Komisji Energii Atomowej za czasów Eisenhowera, ujawniając fakt, że Izrael buduje reaktor jądrowy do produkcji plutonu.
Naciski i groźby pomocy finansowej, potajemnie stosowane wobec Izraela przez administrację Kennedy'ego, ostatecznie stały się tak dotkliwe, że doprowadziły do rezygnacji premiera-założyciela Izraela, Dawida Ben Guriona, w czerwcu 1963 roku. Wszystkie te wysiłki zostały jednak niemal całkowicie wstrzymane lub cofnięte, gdy Kennedy'ego zastąpił Johnson w listopadzie tego samego roku. Piper zauważa, że książka Stephena Greena z 1984 roku „ Taking Sides: America's Secret Relations With a Militant Israel” (Opowiadanie się po stronie: Tajne stosunki Ameryki z wojującym Izraelem) wcześniej dokumentowała całkowitą zmianę polityki USA wobec Bliskiego Wschodu po zamachu na Kennedy'ego, ale to ważne odkrycie nie wzbudziło wówczas większego zainteresowania.
Sceptycy prawdopodobnych podstaw instytucjonalnych dla spisku mającego na celu zabójstwo JFK często zwracali uwagę na wyjątkową ciągłość w polityce zagranicznej i wewnętrznej między administracjami Kennedy'ego i Johnsona, argumentując, że podważa to możliwość istnienia takiego motywu. Chociaż analiza ta wydaje się w dużej mierze poprawna, zachowanie Ameryki wobec Izraela i jego programu zbrojeń nuklearnych stanowi bardzo wyraźny wyjątek od tego schematu.
Dodatkowym, istotnym obszarem zainteresowania izraelskich urzędników mogły być wysiłki administracji Kennedy'ego zmierzające do drastycznego ograniczenia działalności proizraelskich lobby politycznych. Podczas swojej kampanii prezydenckiej w 1960 roku Kennedy spotkał się w Nowym Jorku z grupą zamożnych zwolenników Izraela, na czele z finansistą Abrahamem Feinbergiem, którzy zaoferowali ogromne wsparcie finansowe w zamian za kontrolę nad polityką bliskowschodnią. Kennedy'emu udało się ich zbyć niejasnymi zapewnieniami, ale uznał incydent za tak niepokojący, że następnego ranka skontaktował się z dziennikarzem Charlesem Bartlettem, jednym ze swoich najbliższych przyjaciół, i wyraził oburzenie, że amerykańska polityka zagraniczna może znaleźć się pod kontrolą stronników obcego mocarstwa, obiecując, że jeśli zostanie prezydentem, naprawi tę sytuację. I rzeczywiście, po ustanowieniu swojego brata Roberta prokuratorem generalnym, ten ostatni zainicjował szeroko zakrojone działania prawne, aby zmusić grupy proizraelskie do zarejestrowania się jako agenci zagraniczni, co drastycznie ograniczyłoby ich władzę i wpływy. Jednak po śmierci JFK projekt ten szybko zarzucono , a w ramach porozumienia wiodące lobby pro-izraelskie zgodziło się po prostu reaktywować jako AIPAC.
Te nowe informacje na temat zaciętego, ukrytego sporu politycznego między administracją Kennedy'ego a rządem Izraela w sprawie tajnego programu rozwoju broni jądrowej przykuły uwagę Michaela Collinsa Pipera , wieloletniego dziennikarza The Spotlight , który wkrótce zaczął badać możliwe powiązania z późniejszym zabójstwem Kennedy'ego.
Podążając tym tropem, Piper szybko zgromadził mnóstwo poszlak sugerujących, że izraelski Mossad wraz ze swoimi amerykańskimi kolaborantami prawdopodobnie odegrał kluczową rolę w zabójstwie w Dallas w 1963 roku – dowodów, które wcześniejsi badacze zamachów przeoczyli lub być może celowo zignorowali.
Być może najważniejszym wydarzeniem w 1963 r. dla izraelskiego programu zbrojeń nuklearnych było zaprzysiężenie Lyndona Bainesa Johnsona na 36. prezydenta Stanów Zjednoczonych w samolocie lecącym z Dallas do Waszyngtonu, które miało miejsce 22 listopada, po zamachu na Johna F. Kennedy'ego.
W ciągu kilku miesięcy Piper przygotował rękopis pierwszego wydania Sądu Ostatecznego, swojego przełomowego dzieła przedstawiającego i dokumentującego hipotezę Pipera, zdecydowanie najbardziej kontrowersyjną i wybuchową analizę jednego z najbardziej niesławnych wydarzeń światowych XX wieku.
Czytając niektóre z najpopularniejszych i najważniejszych książek o zamachu na Kennedy'ego, autorstwa czołowych badaczy, takich jak David Talbot, James W. Douglass i Roger Stone, zauważyłem, że starannie pomijają oni wszelkie wzmianki o pracach Pipera, najwyraźniej uznając je za zbyt radioaktywne, by w ogóle o nich wspominać. Podobnie, bliska przyjaźń Pipera z prawnikiem Markiem Lane'em, ojcem założycielem badań nad spiskami związanymi z zamachem na JFK, mogła poważnie zaszkodzić jego podejściu do ruchu, który sam tak bardzo powołał do życia.
Przy rozważaniu potencjalnych podejrzanych o popełnienie danego przestępstwa, często pomocne jest uważne przeanalizowanie ich wcześniejszych wzorców zachowań. Jak wspomniano powyżej, nie przypominam sobie żadnego historycznego przykładu, w którym zorganizowana przestępczość zainicjowałaby poważny zamach na jakąkolwiek amerykańską postać polityczną, nawet umiarkowanie znaczącą na arenie krajowej. I pomimo kilku podejrzeń tu i ówdzie, to samo dotyczy CIA.
Natomiast izraelski Mosad i grupy syjonistyczne, które poprzedziły powstanie państwa żydowskiego, mają długą historię zabójstw, w tym zabójstw wysoko postawionych osobistości politycznych, które normalnie można by uznać za nietykalne. Lord Moyne, brytyjski minister stanu ds. Bliskiego Wschodu, został zamordowany w 1944 roku, a hrabia Folke Bernadotte, negocjator pokojowy ONZ wysłany, aby pomóc rozwiązać pierwszą wojnę arabsko-izraelską, podzielił ten sam los we wrześniu 1948 roku. Nawet amerykański prezydent nie był całkowicie wolny od takiego ryzyka, a Piper zauważa, że wspomnienia córki Harry'ego Trumana, Margaret, ujawniają, że bojownicy syjonistyczni próbowali zamordować jej ojca za pomocą listu nasączonego toksycznymi chemikaliami w 1947 roku, gdy uważali, że zwlekał ze wsparciem Izraela , chociaż ta nieudana próba nigdy nie została upubliczniona. Za wszystkie te incydenty odpowiadała frakcja syjonistyczna pod przywództwem Icchaka Szamira, który później został przywódcą Mossadu i dyrektorem programu zabójstw w latach 60., a w 1986 r. został premierem Izraela.
Jeśli wierzyć twierdzeniom dezertera z Mossadu Victora Ostrowskiego z bestsellerów z lat 90., Izrael rozważał nawet zabójstwo prezydenta George’a H.W. Busha w 1992 roku za jego groźby wstrzymania pomocy finansowej dla Izraela podczas konfliktu o politykę osadniczą na Zachodnim Brzegu. Administracja Busha potraktowała wówczas te doniesienia bardzo poważnie. Niedawno wydana, szeroko chwalona książka dziennikarza Ronena Bergmana „Rise and Kill First: The Secret History of Israel’s Targeted Assassinations ” sugeruje, że żaden inny kraj na świecie nie stosował tak regularnie zamachów jako standardowego narzędzia oficjalnej polityki państwa.
W liście do Ben Guriona z maja 1963 r. Kennedy wyraźnie ostrzegał, że wsparcie USA dla Izraela może zostać zagrożone, jeśli Izrael będzie dążył do uzyskania broni jądrowej, stwierdzając: „ Zaangażowanie tego rządu i wsparcie dla Izraela mogą zostać poważnie zagrożone, jeśli ktoś uzna, że nie udało nam się uzyskać wiarygodnych informacji na temat tak istotnej dla pokoju kwestii, jak kwestia nuklearna”.
Kennedy powiązał również amerykańską pomoc wojskową ze współpracą Izraela w sprawie Dimony. Chociaż zatwierdził sprzedaż niektórych rodzajów broni (np. pocisków rakietowych Hawk w 1962 roku), wykorzystywał je jako narzędzie nacisku na przejrzystość.
Do czasu zamachu na Kennedy'ego w listopadzie 1963 roku Izrael nie uzbroił się otwarcie, ale jego program rozwijał się w sposób tajny. Naciski Kennedy'ego opóźniły postęp Izraela, ale go nie zatrzymały – Izrael prawdopodobnie osiągnął potencjał nuklearny pod koniec lat 60., po jego śmierci.
To sugeruje, że Izrael miał silny motyw, by pozbyć się Kennedy'ego. Sugeruje również, że Izrael ostatecznie uzyskał potencjał nuklearny za czasów Lyndona Johnsona (co rzuca podejrzenia na Johnsona).
Jest bardzo prawdopodobne, iż Johnson był ważnym uczestnikiem spisku mającego na celu zabicie Kennedy'ego.
Przez całą swoją karierę polityczną był znany jako jeden z najzagorzalszych zwolenników syjonizmu w Ameryce, a nawet gotów był podejmować nielegalne działania w imieniu tego ruchu, będąc jeszcze kongresmenem. Jako lider większości w Senacie przez większość lat 50. XX wieku przewodził proizraelskiej opozycji politycznej wobec bardziej zrównoważonej polityki prezydenta Dwighta Eisenhowera wobec Bliskiego Wschodu. Z pewnością miał zatem bezpośrednie kanały komunikacji z czołowymi izraelskimi przywódcami, ponieważ ich plany zamachu mogły być realizowane w 1963 roku.
Co więcej, Johnsonowi groziła wówczas polityczna klęska z rąk Kennedy'ego, więc musiał mieć poważny powód, by zaangażować się w ten spisek.
Gdyby prezydent został zamordowany przez nieznaną grupę spiskowców, jego następca miałby zazwyczaj najsilniejszą możliwą motywację, by ich wytropić, aby nie stać się ich kolejną ofiarą. Jednak Johnson nic nie zrobił, powołując Komisję Warrena, która zatuszowała całą sprawę, zrzucając winę na nieprzewidywalnego „samotnego strzelca”, który zginął w dogodnym momencie. Wydawałoby się to niezwykle dziwne zachowanie jak na niewinnego LBJ.
Ten wniosek nie wymaga, by Johnson był mózgiem spisku, ani nawet jego aktywnym uczestnikiem, ale nasuwa bardzo silne podejrzenie, że przynajmniej miał on pewną świadomość spisku i utrzymywał dobre relacje osobiste z niektórymi z jego głównych współpracowników.
Książki o zamachu na JFK pojawiały się falami. Ogromny sukces filmu Stone'a z 1991 roku skłonił wydawców do otwarcia swoich podwórek, a kolejna fala popularności nastąpiła po bestsellerze Talbota z 2007 roku, dodatkowo wzmocniona znacznym sukcesem sprzedażowym i pozytywnymi recenzjami dzieła Douglassa z 2009 roku. Jednak w tym ostatnim okresie w końcu pojawiło się kilka ważnych książek, w których dowodzono, że Johnson był centralną postacią fabuły.
Pierwszą i najważniejszą z tych prac była książka „LBJ: The Mastermind of the JFK Assassination” (LBJ: Mózg zamachu na JFK) , obszerny tom z 2011 roku, liczący ponad 600 stron, autorstwa Phillipa F. Nelsona, emerytowanego biznesmena z Teksasu. Od śmierci Johnsona minęło prawie pięćdziesiąt lat, a Nelson wykonał znakomitą pracę, gromadząc i zestawiając przytłaczające dowody długiej i wyjątkowo odrażającej kariery politycznej Johnsona, która rzekomo zakończyła się morderstwem jego poprzednika.
Johnson był produktem teksańskiej polityki, a w pierwszej połowie XX wieku jego stan zdawał się bardzo przypominać skorumpowany kraj Trzeciego Świata, którego ogromne bogactwo naftowe i lukratywne programy federalne oferowały ogromne możliwości finansowe tym, którzy byli na tyle sprytni i bezwzględni, by je wykorzystać. Johnson urodził się w skrajnej biedzie, przez całe życie piastował nisko płatne stanowiska rządowe, a jednak w 1963 roku złożył przysięgę jako najbogatszy prezydent w historii współczesnej Ameryki, zgromadziwszy osobisty majątek przekraczający 100 milionów dolarów w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze, a korzyści finansowe od jego korporacyjnych dobroczyńców prał za pośrednictwem biznesu swojej żony.
Polityczny i finansowy awans Johnsona opierał się na sfałszowanych wyborach i masowych korupcjach rządowych, które niekiedy narażały go na problemy prawne. W obliczu tych trudności Nelson przekonująco argumentuje, że przyszły prezydent mógł zabezpieczyć się, organizując długą serię morderstw, przy czym niektóre z tych historii są absolutnie zdumiewające, ale najwyraźniej prawdziwe.
Na przykład, w jednym z dziwacznych incydentów z 1961 roku, który w dziwny sposób zapowiadał ustalenia Komisji Warrena dotyczące „samotnego strzelca”, inspektor rządu federalnego badający ogromny proceder korupcyjny w Teksasie, w który zaangażowany był bliski sojusznik LBJ, odrzucił liczne próby przekupienia go, a następnie został znaleziony martwy, postrzelony pięciokrotnie w klatkę piersiową i brzuch z karabinu; jednak jego śmierć została oficjalnie uznana za „samobójstwo” przez lokalne władze i z kamienną twarzą opisana jako taka na łamach „ Washington Post” .
Wiele z tych morderstw mogło zostać popełnionych przez pewnego Malcolma „Maca” Wallace'a , którego Nelson identyfikuje jako osobistego płatnego zabójcę Johnsona , utrzymywanego na federalnej liście płac Departamentu Rolnictwa pomiędzy jego okresowymi śmiercionośnymi zadaniami.
W jednym niezwykłym incydencie z 1951 roku Wallace zastrzelił w biały dzień lokalnego znanego golfistę, który był uwikłany w romans z kłopotliwą siostrą Johnsona, Josefą, co doprowadziło do skazania go przez ławę przysięgłych za morderstwo pierwszego stopnia. Chociaż zgodnie z prawem stanu Teksas taki werdykt normalnie wiązałby się z obowiązkową karą śmierci, Wallace zamiast tego zadziwiająco otrzymał wyrok w zawieszeniu, co pozwoliło mu natychmiast wyjść na wolność, dzięki ogromnym wpływom politycznym Johnsona. Teksas tamtej epoki zdawał się mieć podobne cechy do Chicago za rządów Ala Capone.
Choć działał znacznie ostrożniej poza swoim teksańskim terytorium, Johnson najwyraźniej stosował podobnie bezwzględne metody w Waszyngtonie, silnie polegając na korupcji i szantażu, aby umocnić swoją pozycję w Senacie Stanów Zjednoczonych, którym rządził przez większość lat 50. Od razu też dostrzegł władzę sprawowaną przez J. Edgara Hoovera, którego uznał za jednego ze swoich najbliższych sojuszników politycznych. Sprytnie kupił dom zaledwie kilka domów dalej od wieloletniego dyrektora FBI i przez prawie dwadzieścia lat mieszkał z nim jako bliski sąsiad.
Po spędzeniu lat drugiej kadencji Eisenhowera, powszechnie uznawany za najpotężniejszego Demokratę w Ameryce, Johnson postanowił ubiegać się o prezydenturę w 1960 roku, nie uznając znacznie młodszego Kennedy'ego, którego znacznie przewyższał rangą polityczną i którego poniekąd nienawidził, za poważne zagrożenie. Jego pewność siebie wzmacniał fakt, że żaden katolik nie został nominowany przez żadną z głównych partii od czasu spektakularnej klęski Ala Smitha w 1928 roku.
Niestety dla politycznych planów Johnsona, patriarcha rodu Joseph Kennedy spędził już ćwierć wieku jako wpływowa postać polityczna, nieubłaganie planując drogę swojej rodziny do Białego Domu. Jego majątek był znacznie większy niż Johnsona i był gotów swobodnie go wydać na nominację syna, zalewając wszystkich innych kandydatów łapówkami i tajnymi przekupstwami, które decydowały o wynikach głosowania w niektórych kluczowych, ale bardzo skorumpowanych stanach, takich jak Wirginia Zachodnia. W rezultacie, zanim odbyła się konwencja Demokratów, młodszy Kennedy miał już zapewnioną nominację, a Johnson został politycznie upokorzony.
W tym momencie sprawy przybrały dziwny obrót. Zarówno Kennedy, jak i jego młodszy brat Robert nienawidzili Johnsona i już wybrali senatora Stuarta Symingtona na kandydata na wiceprezydenta, gdy nagle, w ostatniej chwili, na liście znalazł się Johnson. Zarówno Nelson, jak i Seymour Hersh w książce „ The Dark Side of Camelot” opowiedzieli tę historię i stanowczo argumentowali, że przyczyną tej nagłej zmiany planów politycznych był intensywny szantaż osobisty, a nie geograficzne zrównoważenie list wyborczych czy jakikolwiek inny uzasadniony czynnik. Jednak nikłe zwycięstwo Kennedy'ego w 1960 roku byłoby o wiele trudniejsze, gdyby Teksas znalazł się w opozycji do Demokratów, a masowe oszustwa wyborcze zorganizowane przez bezwzględną machinę polityczną Johnsona odegrały kluczową rolę w osiągnięciu tego rezultatu.
Johnson rozpoczął rok 1960 jako najpotężniejszy Demokrata w Ameryce i słusznie wierzył, że jego wysiłki odegrały kluczową rolę w wygraniu listopadowych wyborów, więc naturalnie spodziewał się, że odegra ważną rolę w nowej administracji, wysuwając nawet wygórowane żądania dotyczące ogromnego portfolio politycznego. Zamiast tego został jednak natychmiast odsunięty na boczny tor i traktowany z całkowitą pogardą, stając się wkrótce postacią opuszczoną w Waszyngtonie, pozbawioną autorytetu i wpływów. Po tym, jak Johnson stracił swoje wieloletnie zaplecze w Senacie, Kennedy'owie ostatecznie zaplanowali pozbycie się go i zaledwie kilka dni przed zamachem dyskutowali już o tym, kogo umieścić na liście kandydatów do reelekcji w 1964 roku. Zdawali sobie sprawę, że po oczyszczeniu Johnson mógłby stać się niebezpiecznym i mściwym przeciwnikiem politycznym, więc postanowili wyeliminować tę możliwość, wykorzystując historię jego ogromnej korupcji i licznych przestępstw w Teksasie, aby całkowicie go zniszczyć.
Johnson i jego bliscy sojusznicy całkowicie kontrolowali Dallas, a Nelson wyjaśnił, jak wiceprezydent zwabił Kennedy'ego tam na pewną śmierć. Podczas tej fatalnej kolumny samochodów Johnson siedział w samochodzie za Kennedym, a Nelson poświęcił ponad tuzin stron na omówienie dowodów fotograficznych i naocznych świadków, które dowodziły, że Johnson był świadomy zbliżającej się strzelaniny. Bardzo zdenerwowany wiceprezydent wielokrotnie wymawiał się, by schylić głowę, gdy jego pojazd zbliżał się do celu, a następnie reagował przed wszystkimi innymi uczestnikami pochodu, całkowicie chowając się w samochodzie w chwili, gdy padł pierwszy strzał. Chociaż nie dowodzi to, że Johnson był głównym pomysłodawcą spisku, dowody na to, że wiedział o planowanej strzelaninie, wydają się przytłaczająco mocne.
Nelson podał ponadto zaskakujący szczegół: ponad trzy dekady po zamachu, nieznany wcześniej odcisk palca na pudełku w domniemanym gnieździe snajperskim Oswalda na szóstym piętrze w księgarni w Dallas, został ostatecznie zidentyfikowany przez eksperta jako odcisk Maca Wallace'a , wieloletniego płatnego zabójcy Johnsona. Sam Wallace mógł nie być jednym ze strzelców, a Nelson zasugerował, że jego rola polegała na podłożeniu łusek i oczyszczeniu miejsca zbrodni, ale to oczywiście znacznie wzmacnia dowody na udział Johnsona w zabójstwie.
Podczas gdy internet huczy od teorii łączących zabójstwo Kennedy'ego z Izraelem, nie udało się znaleźć ani jednej agencji prasowej, która choćby napomknęła o tej historii.
Całkowite milczenie głównych mediów na temat tej bardzo kontrowersyjnej kwestii nie jest niczym zaskakującym, biorąc pod uwagę niezwykle silną ochronę, jaką zawsze zapewniały Izraelowi we wszystkich sprawach.
Przykładowo, niesprowokowany atak Izraela na okręt USS Liberty na wodach międzynarodowych w 1967 r. doprowadził do śmierci lub zranienia ponad 200 amerykańskich żołnierzy. Mimo że wszystkie fakty zostały szczegółowo udokumentowane przez dziesięciolecia, media niemal całkowicie ukryły tę historię przed amerykańską opinią publiczną.
Podobnie, niezwykle mocne dowody na to, że Izrael odegrał kluczową rolę w zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku, zostały po raz pierwszy przedstawione przez Michaela Collinsa Pipera ponad trzydzieści lat temu. Jego książka stała się podziemnym bestsellerem, z 40 000 egzemplarzy, ale hipoteza Pipera była tak radioaktywna, że prawie żaden członek rzekomo nieustraszonej społeczności dysydenckich badaczy spisków dotyczących JFK nie przyznałby się nawet do jej istnienia, nie mówiąc już o sugestii, że może być prawdziwa.
Jak dotąd nie ma żadnych prawdziwych sensacji zawartych w ponad 63 000 stronach opublikowanych dokumentów rządowych, choć niektóre z nich zdają się dodatkowo potwierdzać twierdzenia Piper i innych badaczy teorii spiskowych dotyczących JFK wysuwane przez dekady. Nagłówek liczącego 9000 słów artykułu w „ New York Timesie” brzmiał: „Nowy zbiór akt Kennedy’ego przynosi jak dotąd niewiele rewelacji” i prawdopodobnie jest to prawda.
Ale gdy wielu doświadczonych badaczy zacznie zbierać i analizować wszystkie te odizolowane, fragmentaryczne dowody i łączyć je ze sobą, mogą zacząć wyłaniać się ważne wnioski.
Większość podstawowych faktów dotyczących zamachu, prawdopodobna tożsamość niektórych najważniejszych spiskowców i ich główne motywy były zapewne po cichu znane od lat, a nawet dziesięcioleci, badaczom teorii spiskowych i innym osobom, które szczerze interesowały się odkryciem tej historii.
Jednak nagłe ujawnienie wszystkich tych dokumentów może ponownie skupić uwagę opinii publicznej na tej sprawie. Być może zachęci to wiele innych prominentnych osobistości publicznych, które długo milczały, do ujawnienia się i przyznania, że doszło do spisku, a spór o izraelski program rozwoju broni jądrowej był prawdopodobną przyczyną śmierci 35. prezydenta USA.
Dzięki rozprzestrzenianiu się tych informacji w mediach społecznościowych i całym Internecie, prawdziwe okoliczności zabójstwa Kennedych mogą w końcu dotrzeć do dużej części amerykańskiej opinii publicznej po sześciu dekadach.
Notka na podstawie artykułu https://www.unz.com/runz/how-i...(link is external)
Inne tematy w dziale Polityka