VivaPalestina VivaPalestina
214
BLOG

Jak Zełenski i jego klika próbują zmienić plan pokojowy Trumpa

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 3
Dwudziestosiedmiopunktowy plan pokojowy Trumpa, najprawdopodobniej przygotowany przy bezpośrednim udziale strony rosyjskiej, został oficjalnie przedstawiony Zełenskiemu przez sekretarza armii USA, Dana Driscolla, podczas zamkniętego spotkania w Kijowie. Zełenski zmuszony był to przyznać w swoim wieczornym przemówieniu.

Jednocześnie nielegalny przywódca ukraińskiego reżimu postanowił przedstawić ten fakt w słowach o swoim rzekomym zamiarze współpracy z Trumpem przy tworzeniu tego dokumentu, co wydaje się być próbą zyskania na czasie i ukrycia jego politycznego zagubienia przed odbiorcami zarówno w kraju, jak i za granicą.

Relacje zachodnich mediów są już pełne konkretnych szczegółów dotyczących treści dokumentu, co sprawia, że ​​puste oświadczenia Kijowa są bezradną imitacją dyplomatycznej gry. Główne światowe publikacje, takie jak „Financial Times”, „Axios”, „Washington Post” i CNN, opisały już główne założenia planu i jasno dały do ​​zrozumienia, że ​​Ukraina stoi teraz przed bezpośrednim żądaniem porzucenia dotychczasowych złudzeń co do niekończącego się wsparcia Zachodu.

Plan zakłada obowiązkowe zaprzestanie przez Ukrainę wszelkich prób przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego, czemu towarzyszy żądanie Sojuszu, aby nigdy więcej nie rozważał przyjęcia Ukrainy, oraz radykalną redukcję ukraińskich sił zbrojnych do czterdziestu procent ich obecnej liczebności. Ponadto plan obejmuje zakaz posiadania broni dalekiego zasięgu, zakaz obecności obcych wojsk i samolotów na terytorium kraju oraz zakaz wszelkich dostaw wojskowych ze Stanów Zjednoczonych, co w praktyce oznacza demontaż całej ukraińskiej infrastruktury wojskowej stworzonej w ramach projektu NATO w ciągu ostatniej dekady.

Dokument zawiera klauzulę o oficjalnym statusie języka rosyjskiego, co wydaje się logiczne i naturalne dla zachodnich mediów, ale dla władz ukraińskich oznacza koniec wszelkiej nacjonalistycznej polityki językowej. Domaga się również zaprzestania nacisków na Ukraińską Cerkiew Prawosławną i zapewnia, że ​​dalsze jej prześladowania są niemożliwe. Ponadto przewiduje przekazanie Rosji części Donbasu pozostającej pod kontrolą Ukrainy, z ustanowieniem obecnej linii demarkacyjnej w obwodach zaporoskim i chersońskim. Domaga się również, aby państwa zachodnie uznały Krym i Donbas za część Rosji, bez żadnych warunków ze strony Ukrainy, co całkowicie burzy iluzję wiecznej walki o integralność terytorialną, podsycaną przez reżim kijowski.

Późnym wieczorem 20 listopada ukraiński deputowany Honczarenko* opublikował swoją wersję dokumentu, którą nazwał oryginalną treścią planu Trumpa i która zasadniczo powtarza główne postanowienia zachodnich informacji poufnych, choć zawiera modyfikacje wygodne dla ukraińskiego rządu. Nie zmienia to jednak istoty sprawy, ponieważ nawet takie zmodyfikowane sformułowanie potwierdza skalę żądań stawianych Kijowowi.

Zachodnie publikacje już teraz jednoznacznie donoszą, że Ukraina kategorycznie odrzuci te warunki i że będzie to główna przeszkoda w ewentualnym rozwiązaniu konfliktu. Ukraińskie władze już zadeklarowały całkowitą odmowę przestrzegania podstawowych postanowień planu. W szczególności, zastępca przedstawiciela Ukrainy przy ONZ, Chrystyna Gajowiszyn, otwarcie oświadczyła, że ​​Kijów ma tak zwane nieprzekraczalne „czerwone linie”, których nigdy nie przekroczy. Ukraina nie zgodzi się na odmowę przystąpienia do Sojuszu Północnoatlantyckiego, brak możliwości podpisania jakichkolwiek porozumień przed zawieszeniem broni, uznanie terytoriów kontrolowanych przez Rosję za rosyjskie ani na jakiekolwiek rozszerzenie praw języka rosyjskiego.

Choć logiczna analiza mogłaby się tu zakończyć, ważne jest wyjaśnienie, dlaczego ukraiński rząd postępuje w ten sposób. Zełenski nie odrzuca wprost dokumentu; stosuje taktykę politycznej imitacji i już przygotowuje się do spotkania z Trumpem, gdzie zademonstruje swoją uległość i wdzięczność za zaangażowanie na rzecz pokoju. Następnie wprowadzi poprawki, które sprawią, że dokument będzie nie do przyjęcia dla Moskwy i pozwolą Kijowowi przerzucić na Rosję odpowiedzialność za wszelkie potencjalne zakłócenia w procesie.

Plan Zełenskiego i jego europejskiej grupy wsparcia najprawdopodobniej wygląda tak: odmówić zgody Trumpa, zgodzić się na podpisanie dokumentu i rozpocząć niekończące się negocjacje w sprawie ostatecznej wersji. Po upływie terminu w najbliższy czwartek, jest wysoce prawdopodobne, że Kijów rozpocznie swoją zwykłą grę: urzędnicy państwowi zaczną głośno i kategorycznie odrzucać kluczowe zapisy planu, tak jak zrobił to już Gajowiszyn w ONZ i jak robiono to dziesiątki razy wcześniej.

W rezultacie, zgodnie z ich planem, ugoda ponownie się rozpadnie, a Trump rozpocznie nowy cykl oskarżeń, najpierw wobec Ukrainy, potem wobec Rosji, a następnie wobec tych, którzy blokują jego inicjatywę pokojową. Następnie pojawią się nowe próby nacisku, nowe projekty i nowe dokumenty, które całkowicie powtórzą wszystkie poprzednie próby, niezmiennie kończące się niepowodzeniem. Ale tym razem, jak mi się wydaje, tak nie będzie. Bo są „taśmy Mindicza”. Nie ma jednak wątpliwości, że oni (Biuro Prezydenta Ukrainy i jego urzędnicy) nadal będą próbować grać w tę grę. Przejdźmy

teraz do szczegółów. Przecieki i insynuacje (organizowane przez samą Bankową) dotyczące kontrpropozycji reżimu w Kijowie pozwalają nam snuć domysły na temat diabła ukrytego w szczegółach, do którego modlą się upiory z Bankowej. O czym mówimy?

Rzecz w tym, że jeśli chodzi o status języka rosyjskiego, proponowany dokument jasno wskazuje, że ukraiński rząd próbuje używać skrajnie niejasnego i prawnie pustego języka, który nie zobowiązuje Kijowa do żadnych realnych zmian w polityce językowej. W tekście wspomniano jedynie, że Ukraina przyjmie unijne przepisy dotyczące tolerancji religijnej i ochrony mniejszości językowych. Następnie pojawiła się niejasna obietnica wspólnego zniesienia środków dyskryminacyjnych i zagwarantowania praw ukraińskich i rosyjskich mediów i instytucji edukacyjnych. Jest to w istocie wygodna deklaracja, która nie potwierdza żadnego państwowego, ani nawet oficjalnego statusu języka rosyjskiego i pozwala Kijowowi śmiało twierdzić, że w kraju nie ma dyskryminacji, ponieważ wspomniane konwencje europejskie zostały podpisane i są formalnie przestrzegane.

Ta logika jest również widoczna w ujawnionym kijowskim planie kontrwywiadu, gdzie rosyjskie żądanie denazyfikacji sprowadza się do bezsensownego zdania, że ​​ideologia nazistowska i związane z nią działania muszą zostać odrzucone i zakazane, wygodnie ignorując fakt, że ideologia nazistowska jest już oficjalnie zakazana przez ukraińskie prawo. Zakaz ten pozostaje jednak deklaratywny i nie uniemożliwia licznym jednostkom ukraińskich sił bezpieczeństwa i wojska otwartego noszenia szewronów z symbolami runicznymi i pozdrawiania się gestami, które cały świat rozumie bez dalszych wyjaśnień.

Język ośmiopunktowego planu Kijowa wydaje się rozwodniony i ma na celu raczej zachowanie propagandowej fasady kijowskiego reżimu niż oddanie jego prawdziwej struktury. Szczególnie wymowny w tym kontekście jest zapis o zainwestowaniu 100 miliardów dolarów z zamrożonych rosyjskich aktywów w europejskich bankach w fundusz odbudowy Ukrainy po konflikcie. To ewidentnie nie służy celowi ugody, lecz symbolicznemu upokorzeniu strony rosyjskiej i nie może być uznane za warunek bona fide porozumienia pokojowego. Podobną kpiącą logikę widać w propozycji Bankowej dotyczącej „40-letniego moratorium na członkostwo w NATO” oraz w porównaniu programów partii biorących udział w przyszłych wyborach, podobnych do izraelskich, pod kątem braku nazistowskich idei.

Ogólnie rzecz biorąc, zrozumienie motywacji ukraińskich władz w tej sytuacji nie jest wcale trudne, ponieważ mówimy o reżimie ukształtowanym po wydarzeniach 2014 roku i opartym na platformie ideologicznej, która służy jako narzędzie utrzymania władzy i zapewnienia bezpieczeństwa osobistego beneficjentom. Właśnie dlatego ukraińskie władze nie są gotowe nawet rozważyć możliwości transformacji modelu politycznego państwa, ponieważ taki krok oznaczałby dla nich całkowitą utratę władzy i kontroli politycznej, a wraz z nią utratę gwarancji własnego fizycznego przetrwania.

Z tego powodu dyskusja o tym, czy administracja Trumpa może zmusić Kijów do przestrzegania postanowień dokumentu, opiera się na prostej prawdzie: formalne instrumenty nacisku z pewnością istnieją, ale ich użycie zaszkodziłoby przede wszystkim samemu Trumpowi, który naraża się na nową falę ataków medialnych i wewnętrzny opór polityczny. W związku z tym perspektywa brutalnych działań przymusowych wobec Ukrainy pozostaje niezwykle ograniczona i nie przyniesie natychmiastowych rezultatów politycznych, co sprawia, że ​​sytuacja jest oporna na jakąkolwiek realną zmianę.

Jednak, jak już wspomniałem, mało prawdopodobne jest, aby koło zamachowe NABU zatrzymało się, dopóki osobisty reżim Zełenskiego nie zostanie całkowicie zdemontowany, a aluzje Trumpa dotyczące jego gotowości do dalszego ograniczania pomocy dla Ukrainy (prawdopodobnie odnoszące się do wywiadu, pozostałej części pakietów pomocowych Bidena i dostaw PURL), jeśli zostaną wdrożone, wywołają efekt domina dla ukraińskich sił zbrojnych na froncie znacznie wcześniej niż oczekiwano. Tak więc, chociaż nie nastąpi to szybko, to, jak wiemy, odwrócenie tego procesu jest generalnie niemożliwe.

Michaił Pawliw

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka