WarszawskiPiS WarszawskiPiS
1373
BLOG

Kutuzowem w Tuska, czyli dlaczego oddajemy Warszawę 11 listopada

WarszawskiPiS WarszawskiPiS Polityka Obserwuj notkę 36

KRZYSZTOF SKALSKI:

Akurat w zeszłym tygodniu miałem wątpliwą przyjemność obejrzenia „Faktów” w TVN. Tak się złożyło, że odwiedzałem matkę w szpitalu, gdzie panie miały w sali włączony telewizor i oglądały tę stację, której założenie (wraz z osobą założyciela, tow. Waltera) rzecznik Urban rekomendował tow. Kiszczakowi. Cała trójka do dzisiaj żyje jak pączki w maśle, a ośrodek propagandowy, który wymyślili zaraz po stanie wojennym, ciągle robi wodę z mózgu kilku milionom Polaków.
To był dzień, w którym odbywała się druga konferencja naukowa w sprawie Smoleńska i w którym prof. Cieszewski przedstawił zdjęcia pancernej brzozy, złamanej jeszcze przed 10 kwietnia. Na całym świecie, gdzie funkcjonuje chociażby śladowy rynek i pluralizm w mediach, taka informacja znalazłaby się natychmiast na wszystkich paskach i czołówkach, jako tzw. breaking news, wiadomość przerywająca inne programy. Wszędzie, tylko nie w III RP. Tutaj, w jednej z dwóch największych telewizji prywatnych, w głównym wydaniu wiadomości red. Kraśko polemizował z ustaleniami naukowców biorących udział w konferencji. Polemika była to specyficzna, jako że Kraśko nie zrelacjonował ustaleń profesorów, nie wskazał, gdzie pobłądzili, gdzie się walnęli w obliczeniach, czy w którym miejscy wyciągnęli niewłaściwe wnioski. Nie, red. Kraśko po prostu krzywił swoją szlachetną twarz, uśmiechał się do widzów, pokazując, jacy to ci naukowcy nierozumni, skoro nie przyjęli za swoje ustaleń Anodiny i Millera. A przecież dla każdego uczciwego komunisty jest bezdyskusyjne, że skoro partia (tutaj: Anodina) mówi A., to nie-A może mówić tylko amerykański szpieg, albo wariat. Trzeba przyznać red. Kraśce, że o amerykańskich szpiegach jeszcze w tym wydaniu „Faktów” nie było. Nic straconego, będzie jak znalazł przy następnej konferencji smoleńskiej.
Muszę przyznać, że dostarczył mi Kraśko nielichej zabawy. Mianowicie, kiedy przymykałem oczy, od razu widziałem red. Tumanowicza w wyfasowanym mundurze, demaskującego w DTV knowania amerykańskich imperialistów i rodzimych elementów antysocjalistycznych. Różnica tylko taka, że tamto studio w telewizji stanu wojennego było gorzej wyposażone, nie było głębokich kolorów, jak w dzisiejszych „Faktach”. Ale reszta – identyczna!
Jeszcze moja ulubiona anegdota. Defilada Ludowego Wojska. Na trybunie honorowej Aleksander Wielki, Cezar i Napoleon. Macedończyk wzdycha: „panowie, z takimi czołgami zawojowałbym całe Indie”. Cezar: „mając takie lotnictwo zmiażdżyłbym Partów i dotarł do Chin”. Tylko Napoleon nie patrzy na defiladę. Z nosem w „Trybunie Ludu” szepcze: „mój Boże, gdybym miał taką prasę, nikt nie dowiedziałby się o Waterloo!”
Teraz będzie poważniej. Jest jasne, że w dzisiejszym sporze o Polskę obóz niepodległościowy jest stroną słabszą. Przeciwnik ma media, przy których „Trybuna Ludu” to gazeta przedszkolaków, ma służby (także te, które ponoć dawno rozwiązano), ma nieograniczony dostęp do pieniędzy i wreszcie ma wsparcie sąsiednich mocarstw. W tej sytuacji musimy bardzo rozsądnie gospodarować naszymi siłami, w żadnym razie nie wystawiać się niepotrzebnie na strzał. Do zwycięstwa potrzebujemy sprzyjającego splotu okoliczności, zupełnie jak ojcowie Niepodległej w latach Wielkiej Wojny. Wiele wskazuje na to, że te okoliczności zaczynają nam sprzyjać i że niedługo będziemy mieli szansę odzyskać Polskę z rąk aktualnych właścicieli III RP. I dokończyć to wszystko, czego zaniechano po 1989r. Ale na miłość boską, żeby to zrobić, nie możemy się głupio podkładać przeciwnikowi!
Donald Tusk (a prawdopodobnie nawet nie on sam, tylko stojący za nim właściciele III RP) tak to sobie sprytnie wymyślił, że akurat 11 listopada zorganizuje w Warszawie szczyt klimatyczny. Taką specyficzną imprezę, na którą oprócz tłumu urzędników i biznesmenów z najbardziej rentownej w EU branży (czyli tzw. global warming) zjeżdżają hordy lewaków. Klasycznych lewków, którzy tłuką witryny sklepowe, podpalają samochody i tym sposobem walczą z „faszyzmem”. Wystarczy, że część z nich stanie na trasie Marszu Niepodległości (a już Seweryn Blumsztajn i młodzi towarzysze z Krytyki Politycznej zatroszczą się, żeby nie zabłądzili w Warszawie zarządzanej przez najlepszą prezydent tysiąclecia), żeby wszystkie Kraśki naszych mediów mogły przedstawić to jako starcie dwóch ekstremów: alterglobalistów i polskich faszystów z PiS. (wiadomo: jak się leje z lewakiem, to musi faszysta. A skoro faszysta, to na pewno z PiS!) Naprawdę, nawet nie muszą pacyfikować Marszu siłami min. Sienkiewicza, wystarczy, że ich propaganda będzie miała pożywkę na długie jesienne wieczory.
I właśnie dlatego 11 listopada będziemy w Krakowie. Po prostu, nie robi się tego, na czym najbardziej zależy przeciwnikowi. Nie ustawia się tam, gdzie on chce, żebyśmy się znaleźli. Doskonale pokazał to Kutuzow w kampanii 1812r., nie przyjmując bitwy z Napoleonem (no dobra, pod Borodino przyjął, ale naciskany przez własnych sztabowców i w momencie, kiedy już i tak było dla Wielkiej Armii za późno). Niech alterglobaliści leją się między sobą, albo z policyjnymi przebierańcami w białych kominiarkach – propaganda i tak przedstawi to jako zamieszki „polskich faszystów”. Tylko ciężej będzie pożenić ich z PiS, skoro PiS będzie wtedy w Krakowie. Ja nie mówię, że nasi władcy masowej wyobraźni nie będą próbować, ale jednak będzie to dużo trudniejsze zadanie. No, a co jak co, ale my powinniśmy na każdym kroku utrudniać im zadania, a nie je ułatwiać.
Mam też apel do narodowców: Kochani, często się różnimy. Odwołujemy się do różnych tradycji, zawsze emocjonalnie my będziemy bliżej Piłsudskiego, Wy – Dmowskiego. A skoro emocje są ważne w polityce, to jasne, że te różnice będą nam towarzyszyć. Będziemy się jeszcze nieraz spierać, kłócić, zwalczać nawzajem swoje koncepcje. Ale na miłość boską, w Polsce naprawdę niepodległej! A żeby to wspólnie osiągnąć, to najpierw trzeba ją wyrwać z rąk właścicieli III RP. Zatem nie uławiajcie im życia i też zostawcie im tego dnia Warszawę. Im, lewakom i policyjnym prowokatorom. A sami pojedźcie chociażby do Gdańska. Albo Poznania, bo nie będę Was namawiać, żebyście byli z nami w Krakowie. Róbcie swój Marsz, ale nie tam, gdzie przeciwnik Was oczekuje i gdzie jest silny!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka