WarszawskiPiS WarszawskiPiS
176
BLOG

Futbol totalny

WarszawskiPiS WarszawskiPiS Polityka Obserwuj notkę 4

KRZYSZTOF SKALSKI

Są dwie gry, które powszechnie uważa się za najlepiej odzwierciedlające wojnę – szachy i futbol. Za dawnych lat lubiłem bawić się w obie, dzisiaj, z powodów oczywistych, pozostały mi szachy. Radości futbolowe jakoś niepostrzeżenie przesunęły się z boiska w stronę fotela, zimnego piwa i meczyków na ekranie. Nie narzekam, też jest miło!

Tak już mam, że nie potrafię wykrzesać w sobie entuzjazmu dla rozgrywek klubowych. Owszem, czasem rzucę okiem na finał Ligi Mistrzów (czy jak tam ona się teraz nazywa), ale bez emocji i raczej robiąc w tym czasie coś innego. Co innego Mundiale i Euro – te oglądam namiętnie od 1982. Od 1988 konsekwentnie kibicuję Holendrom przy tych okazjach. A konkretnie od momentu, gdy van Basten wbił dwie bramki Sowietom w finale Mistrzostw Europy.

Ci Holendrzy to w ogóle ciekawa sprawa. W latach 70 mieli trenera, Rinusa Michelsa, który wymyślił futbol totalny. Z grubsza chodziło o to, że wcześniej piłkarze grali cały mecz na swoich pozycjach – czy to obrońcy, czy łącznicy albo napastnicy. Michels kazał swoim chłopakom płynnie zmieniać role i pozycje na boisku. W zależności od sytuacji i potrzeb przechodzić z obrony do ataku, wymieniając przy tym znacznie większą niż dotąd liczbę podań. Tamta drużyna, z Cruyffem i Neeskensem, dominowała na świecie tak dalece, że jej przegrane w kolejnych finałach Mundiali (po kolei, z RFN i Argentyną), w 1974 i 78 były absolutną sensacją.

Kiedy człowiek dorasta, to zwykle do zainteresowań sportowych i militarnych dołączają polityczne. Tak przynajmniej jest wśród ludzi, którzy coś tam z otaczającego nas świata rozumieją i którzy nie chcą być tylko przedmiotem działań innych. O związkach sportu z wojną już było, związek wojny i polityki też jest przynajmniej od Clausewitza zupełnie oczywisty. A więc wszystko się nam ładnie układa i możemy w miarę płynnie przejść do polityki.

Wczoraj, kilka godzin przed meczykiem Holendrów z Brazylijczykami, mieliśmy w Warszawie zjazd zjednoczeniowy prawicy. Ponieważ, wbrew wcześniejszym oczekiwaniom, nie było na nim Gowina i Ziobry, to towarzysze rzuceni na front medialny (GW, TVN, większość reżimówki) mieli niezły ubaw. Rechotali, że Kaczyński jednoczy się z Błaszczakiem i że taka tylko jest zdolność koalicyjna PiS. Sprawa jest poważna, ponieważ wygrana PiS i odbudowa państwa polskiego jest dla tych towarzyszy największym niebezpieczeństwem. No bo jak, nagle przestać być autorytetem, dystrybutorem prestiżu (kogo my popieramy, to człowiek rozumny, kogo zwalczamy – to moher, kibol albo inny bandyta)? Nagle przestać czerpać z reklam i ogłoszeń spółek Skarbu Państwa i samorządowych oraz tych wszystkich prywatnych, którym zależy na przychylności władzy? A przecież na takiej przychylności zależy praktycznie wszystkim podmiotom gospodarczym, po siedmioletnim „cudzie gospodarczym” Platformy Obywatelskiej na rynku mogą przetrwać w zasadzie tylko przedsięwzięcia podłączone do kroplówki w postaci publicznych pieniędzy. No i jakże to, Monika Olejnik czy Tomasz Lis mieliby nagle rywalizować na wolnym rynku dziennikarskim z jakimiś oszołomami z W Sieci lub Gazety Polskiej? Przecież to koniec świata, finis Poloniae i antysemityzm w jednym. Żeby do tego nie dopuścić muszą ciągle bić w PiS i chronić Platformę – ostatnią ekspozyturę właścicieli III RP, chroniącą ich przed restytucją normalnego państwa polskiego.

Na wczorajszym zjeździe byli jednak nie tylko Kaczyński i Błaszczak. Przyszedł również Smirnow, który jeszcze miesiąc temu był w PO, przyszedł Jacek Kurski z kilkoma posłami Solidarnej Polski i przyszedł Piotr Duda. Przewodniczący NSZZ wezwał do jedności na prawicy, zadeklarował poparcie Związku dla działań unifikacyjnych i zaoferował wsparcie organizacyjne dla demonstracji ulicznych. Oprócz nich wystąpili przedstawiciele Klubów Gazety Polskiej, Ruchu Społecznego im. Lecha Kaczyńskiego, organizacji emigracyjnych, Reduty Dobrego Imienia i być może jeszcze ktoś, kogo pominąłem – przepraszam z góry. Tak naprawdę to właśnie obecność tych ostatnich podmiotów sprowokowała ataki frontu medialnego. Nie da się bowiem ukryć, że w ogromnej większości ich członkowie to jednocześnie pisowcy, nierzadko prominentni, a bardzo często wyjątkowo aktywni.

Właśnie obecność Dudy natchnęła mojego kolegę do sądu, że oto tworzy się AWS bis. I chociaż faktycznie „Solidarność” ma w sobie ciągle ducha i pewną siłę organizacyjną, niedostępną wszystkim (poza PiS) podmiotom politycznym, to jest jednak bezdyskusyjnie słabsza nie tylko od tej z 1980, ale również od Związku z czasów tworzenia AWS. Mimo wszystko ciągle jeszcze coś w tym porównaniu nie dawało mi spokoju. Najpierw po prostu podstawiałem Kaczyńskiego za Krzaklewskiego i dzisiejszy PiS za NSZZ lat 90 – tak jak wtedy pod względem organizacyjnym Związek był siłą dominującą, tak teraz jest nią Prawo i Sprawiedliwość. Ale to ciągle nie było to.

Dopiero kiedy wyjąłem z lodówki piwo przed meczem, dopadło mnie olśnienie. Holendrzy, futbol totalny, Rinus Michels. I szeroko pojęty dzisiejszy obóz niepodległościowy z Jarosławem Kaczyńskim na ławce trenerskiej. Tak, towarzysze z frontu medialnego niechcący powiedzieli kawałek prawdy. Tyle, że to akurat bardzo dobrze wróży nam, a im przepowiada klęskę i zgrzytanie zębów. Już tłumaczę, dlaczego. Otóż w dzisiejszej Polsce tak się sprawy mają, że cały ruch niepodległościowy, wszyscy ci, dla których suwerenność to nie jest Belkowa „srelność” są mniej lub bardziej powiązani z PiS. A właściwie nawet mniej z samą partią, a bardziej z Jarosławem Kaczyńskim. Nie silę się na ocenę, czy to źle, czy dobrze – jedynie konstatuję dość oczywisty fakt. I co bardziej aktywni spośród tych ludzi działają w kilku organizacjach. W samym Prawie i Sprawiedliwości jak również Klubach GP, Ruchu Społecznym, Rodzinach Radia Maryja etc. etc. Po prostu, w zależności od konkretnego celu taktycznego, używają najbardziej odpowiedniego środka organizacyjnego.

Przypomina Wam to coś? Holandia z epoki futbolu totalnego dominowała całkowicie na boiskach. A klamrą niech będzie 2:0 z Sowietami, od którego zaczęła się moja fascynacja tą drużyną (mimo, że po prawdzie to już była kolejna generacja piłkarzy, z van Bastenem, Gullitem i Rijkaardem). Tak samo nas czeka zwycięstwo, a naszych przeciwników z obozu właścicieli III RP – pot, łzy i tracone po kolei bramki. Mimo, że od Smoleńska gramy w dziesiątkę i mimo że sędzia drukuje dla rywali.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka