Państwo działa dziś jak patologiczna firma rodzinna, która poza krewnymi, zatrudnia także pracowników bez rodzinnych koneksji. Struktura jest mniej więcej taka:
· Szef – głowa rodu trzyma w ryzach załogę – od jego skinienia palcem zależy kto wyleci na bruk a kto nadal będzie zarabiał na chleb. Jego praca opiera się głównie na promowaniu wizerunku firmy, kontroli rodzinnej struktury zarządzania i ... tuszowaniu wyskoków swoich latorośli – jeśli robi to dobrze to może liczyć na szczerą wdzięczność rodziny.
· Dzieci szefa i członkowie rodziny – niekompetentni, nie robiący kompletnie nic i biorący kilka razy większą pensję niż reszta pracowników
· Reszta firmy – czyli pracownicy spoza rodu na wszystkich szczeblach – tyrający za kiepskie pieniądze aby „wyrobić” na letnie kurorty albo białe szaleństwo w Alpach dla uzdolnionych latorośli „rodu zarządzającego”. W razie problemów finansowych i kryzysów to oni płacą cięciami swoich pensji, wydłużeniem godzin pracy i zwolnieniami. Głównie też to ich bulwersuje zły stan firmy bo od jej kondycji zależy ich codzienny byt. Wyłącznie oni też emocjonalnie utożsamiają się ze swoim miejscem pracy.
Od czasu do czasu rodzinną „warstwę menedżerską” wspomaga jakiś niezwykle uzdolniony zięć szwagier lub też synowa – wszak dziecku jak wiadomo pomóc trzeba.
Firma jakoś tam działa, choć wszystko jest „kulawe”: wyroby wadliwe bo główny technolog – kuzyn - akurat kiedy przygotowywano recepturę był na wczasach, szef produkcji to szwagier który na rzeczy się nie zna ale zatrudnił znajomego któremu był winien wdzięczność a szefowa zaopatrzenia to córka szefa która zarabia najwięcej ale nie dopilnowała jakości materiału bo tak za bardzo się w tych wszystkich „papierach” nie orientuje, a poza tym cały tydzień wyszukiwała w Internecie hotel na letnie wakacje. Status firmy wyznacza jednak twarda zasada: nikt spoza rodziny, ani przez nią nie namaszczony nie ma prawa do awansu. I „porządek” ten jest skrupulatnie respektowany, a wszelkie zakusy dyskusji są pacyfikowane w niewybrednych słowach.
W firmie lansowana jest też obowiązująca definicja że nikt spoza rodziny nie posiada kwalifikacji, wykształcenia ani nawet poziomu inteligencji, który pozwoliłby na powierzenie mu odpowiedzialnych stanowisk.
Państwo polskie – czyli „firma rodzinna”
Raporty NIK coraz częściej już zawierają takie diagnozy jak ta z protokołu pokontrolnego w Totalizatorze Sportowym:
„Najwyższa Izba Kontroli zwróciła uwagę na wzrost zarobków kadry kierowniczej TS, który w ocenie NIK nie był uzasadniony osiąganymi przez Spółkę wynikami finansowymi ani realizacją celów strategicznych. Jednocześnie zarobki te zwiększyły się nieproporcjonalnie w odniesieniu do wynagrodzeń ogółu pracowników.”
Coraz częściej też wzrostowi wynagrodzeń dla kadry menedżerskiej w spółkach skarbu państwa towarzyszą horrendalne sumy wydawane na wynagrodzenia dla zewnętrznych firm doradczych..
Takie oświadczenia słyszymy dziś we wstępnych wynikach kontroli w PLL LOT, tą samą „mantrę” słyszeliśmy po kontroli w Totalizatorze Sportowym, ten sam problem cała Polska „wałkowała” kiedy były szef NCS-u Rafał Kapler inkasował z kasy Ministerstwa Sportu ponad pół miliona premii za oddanie wiele miesięcy po terminie i z wadami Stadionu Narodowego. W czerwcu ubiegłego roku kraj obiegła kolejna elektryzująca informacja: były minister skarbu Aleksander Grad obejmie stanowisko prezesa zarządu w PGE Energia Jądrowa, a wdzięczne państwo co miesiąc jego trudy i ogromną wiedzę w dziedzinie energii jądrowej będzie mu wynagradzać pensją w wysokości 110 tysięcy złotych.
W listopadzie 2012 roku Puls Biznesu opublikował tzw „Listę Wstydu Platformy Obywatelskiej” (1) pokazującą jak działacze, znajomi i członkowie rodzin partii rządzącej opanowali posady w publicznych spółkach. Lista nie spotkała się jednak z jakimś powszechnym oburzeniem mediów – choć w przypadku tego typu doniesień, ale dotyczących środowisk związanych z jakąkolwiek inną partią wywołały by polityczne „trzęsienie ziemi”. Kilka dni temu z kolei dziennik Polska The Times opublikował wyniki raportu opracowanego przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych – Eurel Hermes, dotyczącego znacznego wzrostu liczby bankructw polskich firm w 2012 roku. Gazeta pisze że
„ w 2012 r. sądy w całej Polsce ogłosiły upadłość 941 firm - wynika z danych Euler Hermes. To największa liczba upadłości od ośmiu lat - wyliczają eksperci. Rekordowy jest też przyrost liczby upadłych firm. - W porównaniu z 2011 r., gdy sądy ogłosiły upadłość 730 firm, zanotowano 28-procentowy wzrost. - W samym grudniu 2012 r. upadłość ogłosiło 80 firm, dla porównania - w grudniu 2011 r. – 63.”
Jak bardzo alarmujące to dane wystarczy zacytować jedno ze zdań raportu:
"Wzrost procentowy był większy niż w Hiszpanii (+24 proc.), a zbliżony do poziomu greckiego (+30%). Jedynie w Portugalii skala wzrostu upadłości firm była zdecydowanie wyższa (+43%)" (2)
„Firma” kuleje ale nikt z „rodziny” nie ośmieli się przecież krytykować własnego matecznika.
Choć mamy od kilku lat groteskowe eksplozje oburzenia po „bombach medialnych” o różnorakich nadużyciach sprzed pięciu czy sześciu lat. Wygląda to jak jakiś cieniutki głosik sumienia polskich dziennikarzy którzy dla przyzwoitości wypinają pierś i pokazują że dzielnie patrzą władzy na ręce. Tyle że władzy spoza „rodziny”, która na dodatek od prawie półtorej kadencji sejmu władzą już dawno nie jest.... . Dzięki temu jedyne co „ryzykują” to …dowody wdzięczności obecnej ekipy.
Polska Kuby Wojewódzkiego – czyli „rodzina na swoim”
Po wygranych przez Platformę Obywatelską wyborach parlamentarnych w 2011 roku Adam Michnik powiedział w odruchu triumfu:
„Na koniec: te wybory to zwycięstwo Polski Marka Kondrata i Kuby Wojewódzkiego, Polski ludzi bystrych i uśmiechniętych.„
Co prawda w drugiej części wypowiedzi wyjaśnia że to początek Polski ludzi uważających że popieranie opozycji to przejaw choroby psychicznej, ale pominąłem te błyskotliwe słowa „nadredaktora” bo mam zasadę, że nie schodzę poniżej pewnego poziomu argumentacji.
W istocie zaś sama osoba Kuby Wojewódzkiego a bardziej jego celebrowanie swojej obecności w przestrzeni publicznej daje odpowiedź o sens tego co Michnik naprawdę powiedział. I nie chodzi tu o usposobienie czy luźny styl Wojewódzkiego, ale o pewien porządek: Polska będzie państwem w którym ludzie o określonych sympatiach i określonych antypatiach dostaną szanse rozwoju zawodowego – będą uśmiechnięci i zadowoleni. Co jak co ale ostatnie lata kariery zawodowej pana Wojewódzkiego są znakomitym przykładem jak ten mechanizm działa – i jak brak klasy i kultury osobistej niweczą otrzymaną szansę. Czy w 2011 roku nie było lepszych i bardziej doświadczonych dziennikarzy muzycznych aby reżyserować koncert inaugurujący polską prezydencję w Unii Europejskiej?
Całkowitym przypadkiem zarówno Wojewódzki jak i Materna od kilku lat aktywnie wspierają w swoich publicznych felietonach i publicznych wystąpieniach, czy choćby w tzw „honorowych komitetach poparcia” „rodzinę Platformy Obywatelskiej”.
Polska Kuby Wojewódzkiego to Polska ludzi którzy doskonale wiedzą że jedyną szansą na rozwój zawodowy, posady i promocję jest namaszczenie przez „partyjną rodzinę”. Określenie „Polska Kuby Wojewódzkiego” nie oznacza przecież że Wojewódzki będzie zarządzał państwem. Określenie to definiuje status tych obywateli którzy wiedzą że jedyną drogą do kariery jest prowadzenie „słusznej” agitacji na rzecz „politycznej rodziny” w „rodzinnej firmie”.
Zresztą na marginesie tworzenie tzw „honorowych komitetów poparcia” kandydata w wyborach to wirus zatruwający zdrowe funkcje społeczne elit. Bo ani to żaden przejaw honoru, ani żadna odpowiedzialna gwarancja, a jedynie normalne gremium wsparcia politycznego, które buduje polską tradycję późniejszych „dowodów wdzięczności”.
Jurek Owsiak – „rodzinny dyrygent”
Każdy kolejny rok rozpoczyna się awanturą o polityczne zawłaszczenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Krytyczne głosy są rzecz jasna „z automatu” kwitowane „argumentacją” że jeśli autorom zarzutów, lub ich dzieciom będzie potrzebna pomoc lekarska to wtedy specjalistyczny sprzęt z naklejonym czerwonym serduszkiem już im przeszkadzał nie będzie. Oczywiście nikt przecież nie neguje istoty pięknej akcji społecznego humanitaryzmu, ale przejaw niemal spazmatycznej promocji WOŚP-u przez publiczne i samorządowe instytucje – rzecz jasna za publiczne pieniądze, chcąc nie chcąc musi budzić refleksję.
Ja osobiście uważam że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, to fantastyczny ruch społeczny i naprawdę ze szczerym podziwem patrzę co roku na dzieci które z wypiekami na twarzy sterczą z puszkami fundacji, w poczuciu że dzięki nim jakiś maleńki nieboraczek zostanie uwolniony od cierpienia choroby. Mimo wszystko jednak żal mi jednocześnie tych młodych ludzi bo nie zdają sobie do końca sprawy że w dużej części uczestniczą jednocześnie w normalnej akcji propagandowej lansującej określone środowisko polityczne.
W 2011 roku Jerzy Owsiak, kierowany spontanicznym protestem pisał list otwarty do Donalda Tuska skarżąc się na Rzecznika Praw Dziecka, że ten nie dość energicznie walczy z przemocą i zaniedbywaniem dzieci. Kroplą która przelała czarę był „incydent”, kiedy rodzice pozostawili na kilkanaście minut swoją córeczkę pod opieką obsługi lotniska do czasu przyjazdu ciotki.
Czy możemy się spodziewać równie emocjonalnego listu do Premiera z protestem na ministra Arłukowicza z powodu odmawiania przyjęć na dziecięcych oddziałach onkologicznych czy np. braku energicznych kroków w ratowaniu Centrum Zdrowia Dziecka? Czy „pierwszemu dyrygentowi” orkiestry puszczą nerwy i napisze ostry list w proteście przeciwko skandalicznej ustawie, niemal likwidującej wiele prywatnych ośrodków adopcyjnych?
Ależ oczywiście że nie – w „rodzinie” takich rzeczy się nie robi! Poza tym co by się stało gdyby TVP po raz drugi w historii odmówiła WOŚP czasu antenowego ze środków publicznych?
Czy ludzie, dumni z „porywów serca” wrzucanych do blaszanych puszek orkiestry wiedzą że płacą także za organizowanie tzw Akademii Sztuk Przepięknych? Czy w zamieszaniu kolejnych cytatów Jurka Owsiaka, o tym komu chętnie rąbnie „ z bańki” ktoś przypomniał że Orkiestra płaci nie tylko na chore dzieci ale także na organizacje spotkań z politykami czy dziennikarzami? Przecież nikt tego nie kryje, a na stronie Orkiestry możemy przeczytać:
„Akademia Sztuk Przepięknych to miejsce ważnych spotkań i rozmów. To miejsce, w którym Lech Wałęsa, Tadeusz Mazowiecki i Leszek Balcerowicz opowiadali o losach Polski, miejsce w którym Tomasz Lis, Monika Olejnik i Tomasz Sekielski rozprawiali na temat dziennikarzy i dziennikarstwa, to przestrzeń w której Dorota Masłowska, Janusz Głowacki i Jerzy Bralczyk opowiadali o języku i jego roli w dzisiejszym świecie.” (3)
Czy ktoś wyobraża sobie żeby z pieniędzy wpłacanych na akcje charytatywne PAH czy np. Caritas były organizowane spotkania z, dajmy na to Krzysztofem Wyszkowskim, Tomaszem Sakiewiczem, Jadwigą Staniszkis czy Piotrem Glińskim? Przecież to jest jakiś absurd!
WOŚP za swoje statutowe pieniądze organizuje jednak tego typu „pogadanki”, choćby z Kazimierą Szczuką, Kamilem Durczokiem, Jackiem Żakowskim czy Tomaszem Raczkiem, nazwiska prelegentów jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zbiegają się ze składem „honorowych komitetów poparcia” Bronisława Komorowskiego czy Donalda Tuska.
Czy porwani dziecięcym zapałem darczyńcy zdają sobie sprawy na co pójdzie cześć ich datków?
Polska jest dziś państwem całkowicie opanowanym przez środowisko skupione wokół jednej partii. Właściwie nawet młodzieżowe festiwale, Teatr Telewizji, telewizyjne seriale czy zbiórki pieniędzy na chore dzieci nie mają prawa do publicznej promocji bez namaszczenia frontmenów związanych z „szeroką rodziną” partii rządzącej. A to namaszczenie otwiera dziś każde drzwi i nikomu z „rodziny” specjalnie nie zależy aby ten obraz burzyć. Kiedy Paweł Miter wysłał e-mail do szefostwa publicznej telewizji – w którym wystąpił podszywając się pod przedstawiciela Kancelarii Prezydenta Komorowskiego - to niemal natychmiast otrzymał propozycję kontraktu na 36 tysięcy złotych i produkcję autorskiego programu dla młodzieży. Rok temu ten sam człowiek, podając się za asystenta Tomasza Arabskiego, w rozmowie telefonicznej uzyskał od Prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego, dobrowolne zapewnienie że zarówno terminy rozpatrzenia sprawy jak i nawet skład orzekający w sprawie Amber Gold będzie skonsultowany z „rodziną” W obu tych przypadkach wystarczył jeden argument: zapewnienie o poparciu przez ludzi obecnej władzy – nawet wirtualnie, nawet przez telefon – po prostu poziom absurdu w „firmie rodzinnej” doszedł już do ściany. A może tylko weryfikacja „rodzinnego” namaszczenia zaczęła szwankować … ?
Czy tego typu postawy były by możliwe jeszcze cztery czy pięć lat temu? Nie sądzę – ale przez ostatnie pięć lat zbudowano „Polskę Kuby Wojewódzkiego” –swoisty "polityczny nepotyzm" w którym jedyną szansę daje wyłącznie namaszczenie środowiska „honorowych komitetów poparcia”.
Warto się zastanowić czy po okresie walki z korupcją jaką proponowała idea IV RP nie nastąpił okres promocji „dowodów wdzięczności”.
1. http://www.pb.pl/2841223,15705,lista-wstydu-platformy-obywatelskiej
2. http://www.polskatimes.pl/artykul/736259,rekordowa-fala-upadlosci-polskich-firm-w-2012-r-o-28-proc,id,t.html
3. http://www.wosp.org.pl/przystanek_woodstock/akademia_sztuk_przepieknych
Inne tematy w dziale Polityka