Trzeba przyznać że temat związków partnerskich to bardzo umiejętna „wrzutka” bo temat sam w sobie jest ważny społecznie i zawiera kwestie na które klarownie i sensownie raz na zawsze trzeba odpowiedzieć i je zdefiniować. *
Zwolennicy prawnej formuły związku partnerskiego zadają tradycyjnie pytanie: czy małżeństwo jest szczęśliwsze niż nieformalny związek? I rzecz jasna lewicowym tonem mentorów znających życie i kochających każdego dobrego człowieka, deklarują że znają wiele nieszczęśliwych małżeństw i wiele szczęśliwych związków nieformalnych. A w ogóle to ci podli katolicy odbierają kochającym się parom prawo do szczęścia i praw człowieka w cywilizowanym świecie.
Oczywiście ja też znam małżeństwa nieszczęśliwe i związki „z odzysku” w których ludzie się drugi raz lepiej dobrali i są szczęśliwi. Każdy pewnie takie zna. Ale przecież lewicowi ideolodzy od dawna twierdzą że to nie „papier” a czyste relacje serc – niezależnie od płci decydują o szczęściu albo nieszczęściu związku. Po co więc te staroświeckie, konserwatywne konwenanse i legalizacje prawne?
Czytałem uważnie projekt ustawy dotyczący związków partnerskich autorstwa Artura Dunina z PO. Formuła prawna związku formalnego jaki został tam zaprojektowany, to normalne ... małżeństwo. Nawet zawarcie tegoż związku partnerskiego będzie przeprowadzone (choć nie musi) przed „celebransem” Urzędu Stanu Cywilnego. Różnice są tylko dwie:
1. nie przewidziano możliwości adopcji dzieci
2. nie zapisano że związek to relacje osób dwojga płci.
Projekt więc mógłby się składać z jednego zdania: jak ktoś chce sformalizować związek to niech weźmie ślub cywilny. Koniec, kropka. Tym bardziej, że zawarcie związku partnerskiego, musi być (co zresztą zostało w projekcie uwzględnione) poprzedzone unieważnieniem bądź wygaśnięciem innych, zawartych wcześniej zobowiązań prawnych.
Co więc stoi na przeszkodzie? – no właśnie: brak furtki dla zawarcia związku przez pary homoseksualne. W rozdziale pierwszym pt: „Przepisy ogólne”, w Artykule 2 projektant ustawy zawiera uzasadnienie definicji pojęć uwzględnionych w akcie prawnym:
„Art.2. Wymienione poniżej pojęcia mają następujące znaczenie:
1. stałe pożycie – pozostawanie przez dwie osoby w związku opartym na więzi gospodarczej, emocjonalnej przez okres nie krótszy niż trzy miesiące kalendarzowe;
2. umowa związku partnerskiego – umowa zawarta na podstawie niniejszej ustawy pomiędzy dwiema osobami pozostającymi w stałym pożyciu i przyjęta do rejestru prowadzonego przez kierownika urzędu stanu cywilnego;
3. partner – strona umowy związku partnerskiego
4. związek partnerski – związek tworzony przez dwoje partnerów na podstawie umowy związku partnerskiego uregulowanej przepisami niniejszej ustawy.”
Po słowie „osób” w żadnej definicji nie wymieniono dwóch wyrazów „dwojga płci”. Cóż za niezręczne zaniedbanie. I to w projekcie ustawy traktującej o tak delikatnej kwestii. A dlaczego nie wymieniono? – bo politycznie by się to mogło nie opłacać. A przecież cały projekt tej ustawy nie był po to żeby „dać szczęście ludziom” tylko żeby przyciągnąć lewicowy elektorat. Frakcja Gowina pokrzyżowała jednak te plany.
Lewicowa poprawność każe jednak konsekwentnie podnosić zarzut że konserwatyści nie chcą się zgodzić na prawne usankcjonowanie konkubinatów i związków homoseksualnych, bo boją się że tradycyjne małżeństwo straci swoją aureolę i fałszywą hagiografię, za pomocą których katolicy rzekomo indoktrynują społeczeństwo ( a przecież każdy lewicowy znawca życia wie że małżeństwo to ostoja patologii, hipokryzji, ubezwłasnowolnienia emocjonalnego itd.)
Aż czasem zdziwienie człowieka ogarnia jak to możliwe żeby ideologia aż tak przysłaniała realną wiedzę o świecie, życiu czy strukturze społeczeństwa.
Choć czasem przypomina mi się pewna dyskusja którą kiedyś miałem przyjemność prowadzić kiedy jeszcze prowadziłem bloga na forum Newsweeka. Moim rozmówca był człowiek, którego lubię i bardzo szanuję. Osoba publiczna, dziennikarz i poeta – człowiek mądry i życzliwy ludziom. Jednoznacznie – jak przystało na Newsweek - określający się jako ateista. Pisał o świętach Bożego Narodzenia w swojej rodzinie. Wszystko było jak trzeba. Tylko Boga w tym Bożym Narodzeniu nie było. Ot impreza rodzinna. Piękna tradycja zaczerpnięta od katolików. Co prawda katolicy wypracowali tą tradycję dzięki wierze w Boga i cały sens tej tradycji wynika właśnie z wiary, ale ateistom to absolutnie nie przeszkadza. Zaczerpną z katolickiej tradycji i zrobią to po swojemu - lepiej. Z czasem Boże Narodzenie zmieni się w Christmas, rodzinne ciepło w świąteczny wyjazd nad ciepłe morze. Dzieci spędzą świąteczną kanikułę ze swoją paczką w wynajętym domku w górach – prawie jak George Michael, a rodzice pójdą na świąteczne party na hotelowym tarasie.
I dokładnie tak samo będzie ze związkiem partnerskim. Zaniknie wielopokoleniowość rodziny. Nie będzie teściów ani dziadków, zięciów ani wnuków. Wszyscy będą mieli inne nazwiska, bez niepotrzebnych więzów. Nowocześni ludzie. Bez wspólnych rodzin i przodków. Bez całej, tworzonej przez kilka tysięcy lat tradycji i zasad budowania rodziny składającej się z rodziców, teściów, szwagrów, kuzynostwa i dziadków. Tylko dwoje, partnerów bez korzeni. Szczęśliwych i samotnych w obliczu każdego problemu.
Im więcej związków partnerskich tym mniej rodzin.
p.s. kilka lat temu ówczesny szef Kampanii Przeciw Homofobii, Robert Biedroń był gościem wieczornej audycji w radiowej „Trójce”. Pan redaktor (nie pamiętam już: Rokos albo Bugalski) powitał gościa ubolewając że ów jest nie rozumiany, że jego słowa są wypaczane itp. Biedroń nie pozostawił złudzeń: „Nasz cel jest prosty: za dwa lata małżeństwa homoseksualne – za pięć lat adopcja dzieci”. W studiu na kilka sekund zrobiło się cicho... . ciekaw jestem czy poseł Biedroń zmienił zdanie.
* Choć dziwnym trafem takie ustawy jak ta dotycząca tzw. związków partnerskich wybucha w sejmie w czasie kiedy na „zielonej wyspie” bankrutuje niemal 1000 firm rocznie (polecam raport Eurel Hermes, opublikowany przez dziennik Polska The Times) co plasuje nas na trzecim miejscu w Europie, zaraz po Portugalii i Grecji pod względem wzrostu liczby upadłości na przestrzeni roku. Na pewno przez te dwa tygodnie przyblaknie dyskusja czy zbankrutuje jedna z najbardziej kluczowych polskich firm czyli PLL LOT – a już na pewno nikt w tym czasie nie będzie miał głowy do zainteresowania czy znalazły się pieniądze na ratowanie Centrum Zdrowia Dziecka, albo jak premier zareagował na przykład na tzw „Listę Wstydu” opublikowaną w listopadzie przez Puls Biznesu żeby pokazać tłumy działaczy Platformy i ich rodzin na kierowniczych posadach w spółkach Skarbu Państwa. Dziwnym trafem swoje projekty ustaw właśnie teraz zgłasza nie tylko PO – choć był gotowy już w lipcu 2012, ale tez obie partie lewicowe deklarujące chęć do współpracy z partią rządzącą.
Inne tematy w dziale Rozmaitości