waw75 waw75
2348
BLOG

Oni

waw75 waw75 PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 87

Definicja określenia „oni” zastępuje w dzisiejszym świecie programy polityczne. Nie tylko w Polsce. Elektoratów nie skupia się dziś wokół programów (a stronnictwa liberalno – lewicowe wręcz zaniechały ich pisania), ale wokół wystarczająco wstrętnych obrazów wroga przeciwko któremu należy się zdecydowanie opowiedzieć. I jeśli PiS – odchodząc od „diagnostyki” jaką przyjęło w ostatnich latach (czyli definiowania problemów do naprawienia w debacie – choćby konferencji Polska Wielki Projekt czy konferencji „Alternatywa”) wejdzie obiema nogami w retorykę walki ze zjawiskiem „Oni”, to nie tylko podzieli swój własny elektorat ale rozmieni cały potencjał dobrej zmiany. Bez wątpienia też szybko pozbędzie się tożsamości kompetentnej partii która przywróci państwu zdrowe funkcjonowanie.

.

Kiedy Teresa Torańska pisała swój wywiad rzekę z partyjnymi dygnitarzami, „oni” byli w oczach większości społeczeństwa tylko po jednej stronie, a patologie peerelowskiego państwa były tak dotkliwe i oczywiste że nie potrzeba było żadnych kampanii medialnych. Przełom 1989 roku uruchomił naturalny proces walki grup społecznych o zajęcie dominującej pozycji. „Oni” nie byli już partyjniakami ani bezpieczniakami, ale trzeba było ich zaprojektować na nowo. Natomiast kompletnie nie było wiadomo jak to teraz będzie, scena polityczna państwa była w powijakach i zarówno tożsamość elektoratów jak i strategia walki politycznej rodziła się od zera. Oparto ją więc na definicji nowego wroga. I tożsamość jaką wówczas skonstruowały dwa nowe obozy polityczne przygniata społeczeństwo aż do dziś – i będzie przygniatać tak długo jak długo proces transformacji i rywalizacji grup społecznych po 1989 roku się nie skończy.

.

Adam Michnik i całe środowisko ówczesnej Unii Demokratycznej – z Gazetą Wyborczą jako sztandarowym medium ideowym zaproponowało wówczas części społeczeństwo nową definicję wstrętnych „onych” którym należy się pogarda i ignorancja. „Oni” w oczach czytelników GW i sympatyków to byli pracownicy fizyczni, mieszkańcy wsi i małych miast, ludzie poniżej wyższego wykształcenia. To był podstawowy wizerunek wroga z którym należy walczyć. Te podstawowe cechy społeczne rozbudowano jako emanację zacofania, mentalnej i intelektualnej mizerii, frustracji i złości za swoje kompleksy. Na tej bazie z kolei budowano później całą machinę pogardy i nienawiści – a równolegle dla usprawiedliwienia własnych rozhuśtanych emocji projektowano coraz bardziej nikczemne cechy wroga: faszyzm, antysemityzm, „zoologiczną nienawiść”, fanatyzm religijny itd. itd. W istocie chodziło jednak wyłącznie o to żeby podzielić społeczeństwo na zaprojektowany motłoch i całkowicie od niego oderwane elity które (otrzymawszy insygnia władzy materialnej, medialnej i społecznej) będą zdeterminowane do obrony władzy środowisk politycznych skupionych wokół interesów ówczesnej lewicy laickiej. Nie odrzucano przy tym pomocy i metod PRL-owskich służb specjalnych – w zamian za to proponując asymilację interesów w nowej rzeczywistości.

I ta pogarda do „onych” - nakreślona w latach 90-tych przez środowisko reprezentowane przez Michnika, Geremka czy Smolara świetnie funkcjonuje do dziś – wychowując w tym duchu kolejne pokolenie – czego mamy namacalny obraz widząc mentalność Obywateli RP czy sporą grupę aktywistów KOD. Nawiasem mówiąc dość zabawnie było oglądać tych ludzi jak 7 maja 2016 roku szli ulicami Warszawy w proteście przeciwko dzieleniu społeczeństwa na lepszych i gorszych – głosząc jednocześnie hasła o „pislamie” czy „pisowskiej ciemnocie”. Ale to osobny – nie mniej wdzięczny temat.

.

Z drugiej strony lata 90-te zrodziły także cały wielki elektorat narodowo – katolicki, który zaprojektował swój własny model wroga zdefiniowany jako „Oni”. I tu także nikt nie brał jeńców - „oni” byli wrogami Chrystusa, Matki Bożej i Kościoła, oni byli zdrajcami ojczyzny – nierozłącznie okraszanej ozdobnikiem „najjaśniejszej”. I podobne jak w przypadku nowej siły politycznej Michnika i Geremka z drugiego bieguna – tu także nie było żadnej konkretnej propozycji programu reformy państwa. Byli jedynie „my”i „oni”. I w tym duchu także wychowano kolejne pokolenia elektoratu – ludzi zainteresowanych wyłącznie śledzeniem i eksponowaniem podłości wroga. Przekonanych że jak nasze środowisko polityczne wyeliminuje owego wroga wiary i religii z życia politycznego to Polska zostanie uzdrowiona.

Ani z jednym ani z drugim środowiskiem nigdy nie było – nadal nie ma, i z istoty rzeczy nigdy nie będzie, żadnego dialogu. Ktokolwiek się na milimetr różnił od poglądów Gazety Wyborczej, Unii Demokratycznej a następnie Wolności był ciemny i zacofany a najpewniej promował też faszyzm, nacjonalizm, antysemityzm i nienawiść. Z drugiej strony każdy kto nie słuchał z namaszczeniem Radia Maryja nie czytał Naszego Dziennika albo nie głosował na ZChN czy później LPR był zdrajcą ojczyzny i wrogiem wiary i wierności zasadom moralnym. I ten podział w optyce i retoryce poszczególnych elektoratów pokutuje do dziś! To on powoduje że przeprowadzenie dziś debaty publicznej na jakikolwiek temat jest już niemalże niemożliwe.

.

Mało kto pamięta, że powstałe wówczas na tej scenie Porozumienie Centrum wcale nie było partią skrajną, a Jarosław i Lech Kaczyńscy przez ponad dwie dekady byli w większości środowisk narodowo – katolickich traktowani niemal jak zdrajcy, a po podpisaniu Traktatu Lizbońskiego, Lech Kaczyński był tam wręcz nienawidzony. I pokuszę się o stwierdzenie że ta optyka ludzi – niejednokrotnie kandydujących dziś nawet pod szyldem PiS-u do różnorakich stanowisk – nie uległa jakiejś znaczącej zmianie.

.

Ten podział na środowiska walczące z wrogami z lewej flanki, i środowiska walczące z wrogami z prawej flanki – a między nimi reprezentacja centrum w postaci PC i rodzącej się Platformy Obywatelskiej trwał do 2005 roku kiedy Platforma Obywatelska przegrała wybory parlamentarne. Wówczas – w ciągu dwóch lat rządów PiS-LPR i Samoobrony zbudowano ponownie dwa wrogie obozy oparte na definicji wroga. PiS wchłonął radykałów nienawidzących „wrogów wiary” i „najjaśniejszej ojczyzny” a Platforma przygarnęła fanatyków wychowanych przez Gazetę Wyborczą do walki z „faszyzmem” i „nienawiścią”.

.

I uczciwe trzeba przyznać że zarówno w obozie PiS-u jak i w obozie PO mechanizm ten zrodził wewnątrz „butne miny, święte słowa i głupotę która aż naprawdę boli”.

Paradoksem jest tu natomiast fakt że Jarosław Kaczyński – mimo wielu lat przyprawiania mu „gęby nienawistnika” nigdy nie stał na żadnym ze skrajnych biegunów. Choć bez cienia wątpliwości – dokładnie tak jak Donald Tusk czy Adam Michnik – owe skrajne bieguny nienawiści potrafił zagospodarować. No może z tą różnicą że Michnik sam  przez lata je także kształtował.

.

Dziś jednak gra idzie o cały dorobek „dobrej zmiany” i wiarę dużej części społeczeństwa w kompetencje nowej władzy. Jeśli Jarosławowi Kaczyńskiemu nie uda się opanować wewnątrz PiS-u działaczy i ministrów budujących swój potencjał na projekcji wstrętnego obrazu wroga pod hasłem „Oni” (obrazu do którego przykleja się już nawet prezydenta Andrzeja Dudę) to nawet najlepsze i najbardziej akceptowane społecznie zamierzenia rozbiją się o transparenty fanatyków. I mam szczerą nadzieję że proces wchłonięcia po 2007, a szerzej po 2010 roku, środowisk zapatrzonych wyłącznie w obnażanie wroga nie odbije się dziś obezwładniającą czkawką. Zarażającą elektoraty, zarażającą państwo i niszczącą dorobek dwóch ostatnich lat. Nawet jeśli mamy pełną świadomość, że po 8 latach zaniedbań władzy PO- PSL opartej wyłącznie na propagandzie i betonowaniu interesów, tylko bardzo silne osobowości mogą się odważyć żeby w Polsce cokolwiek zmienić.       

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka