Grono lewicowych publicystów skupionych wokół „Gazety Wyborczej" od pewnego czasu usiłuje wmówić Polakom, że Lech Kaczyński to „drugi" Putin. Po zaobserwowaniu pijackich wybryków Aleksandra Kwaśniewskiego na Ukrainie wydaje się być trafna inna analogia między polskimi i rosyjskimi politykami - właśnie Kwaśniewskim i Jelcynem. - Mam prawo robić co chcę, jestem wolnym człowiekiem, to są moi przyjaciele - stwierdził były prezydent mając na uwadze kilkuset studentów ukraińskich zgromadzonych w auli Uniwersytetu im. Tarasa Szewczenki w Kijowie. Jak wynika z materiału pokazywanego w telewizji kondycja Kwaśniewskiego wywoływała niemałą konsternację u osób prowadzących spotkanie, a i sama młodzież ledwie powstrzymywała się od śmiechu słuchając bełkotu pijanego prezydenta Rzeczypospolitej. Kwaśniewski zaprezentował najgorszy stereotyp Polaka, dla którego kraje położone za wschodnią granicą to nie są równorzędni partnerzy, lecz „Azja", „Wschód", „wodoczka da dewoczki", gdzie można po pijanemu pojawić się na publicznym spotkaniu przed młodzieżą. "Wprowadzanie Ukrainy do struktur europejskich wymaga niemałego zdrowia i poświęcenia" - mówi Kwaśniewski dyskredytując swoim pijactwem samą idee euroatlantyckiej integracji Ukrainy, co niewątpliwie zostanie w krótkim czasie wyeksponowane przez prorosyjskie siły na Ukrainie, gdzie właśnie trwa kampania wyborcza do parlamentu, a zwłaszcza rosyjskie media, dla jakich współpraca polsko-ukraińska i polska obecność na Ukrainie zawsze były oczkiem w głowie.
Polityk, który jest nałogowym alkoholikiem i nie może powstrzymać się od picia alkoholu pod żadnym warunkiem nie powinien pełnić jakichkolwiek funkcji publicznych. Musi wycofać się z polityki. Pamiętamy, jak pijaństwo Borysa Jelcyna zdyskredytowało na długie lata samą idee demokracji i reform liberalnych w Rosji. Nieumiętność kierowania państwem pogłębiona poprzez chorobę alkoholową spowodowała drastycznych spadek zamożności i nędzę Rosjan, utratę gromadzonych przez lata oszczędności, przegraną wojnę i olbrzymie straty w Czeczenii, wszechwładzę skorumpowanych oligarchów, którzy bezkarnie rozkradali majątek narodowy. Słynne są pijackie wpadki Jelcyna. Tak, nie doszło do spotkania między nim a prezydentem Irlandii w 1994 roku, gdyż Jelcyn będąc w stanie nietrzeźwym po prostu nie mógł wysiąść z samolotu. Potem w sierpniu tegoż roku Prezydent Federacji Rosyjskiej przybywając w Berlinie w związku z wycofaniem wojsk z NRD po pijaku próbował dyrygować orkiestrą wojskową. Alkoholowa choroba Jelcyna postępowała rzutując na jego stan umysłowy. W grudniu 1997 roku w Szwecji zapowiedział likwidację całego rosyjskiego arsenału broni jądrowej i redukcję wojsk o ponad 40 %. Jego pomocnicy musieli gęsto tłumaczyć się mediom, że „Prezident ustał" (Prezydent jest zmęczony). Zachodnie media porównywały wizyty głowy rosyjskiego państwa do występów moskiewskiego cyrku. Doszło do tego, że Jelcyn coraz rządzie zaczął pojawiać się publicznie, jego rzecznik Siergiej Jastrzebski komentował to przy pomocy utartego zwrotu „prezydent na daczi pracuje z dokumentami". Wśród ludzi ten zwrot potocznie znaczył pijackie eskapady. W Niemczech nawet powstała wódka „Jelcyn".
O ile tzw. wpadki Kwaśniewskiego na grobach pomordowanych polskich żołnierzy i oficerów pod Charkowem czy na lotnisku w Kielcach były "prywatną" polską sprawą, o tyle powinny razić jego pijackie wybryki zademonstrowane przed ukraińskimi studentami, którzy oczekiwali na poważny wykład o integracji Ukrainy do struktur europejskich a zamiast tego usłyszeli pijacki bełkot. W ścianach największej wyższej uczelni na Ukrainie, której wykładowcami i studentami było wiele znanych Polaków, prezydent Rzeczypospolitej, kandydat lewicy na premiera zaprezentował się jako alkoholik. A jeszcze on sam jak i jego partyjni koledzy, próbują nam wmówić, że taki jest styl uprawiania polityki na Wschodzie. Mordo ty moja, żadnych wyjazdów przed wyborami do Rosji czy na Ukrainę, mówi Borowski. Poza Jelcynem, nie przypominam sobie żadnego polityka z tych krajów, który by się odważył pokazać się publicznie w nietrzeźwym stanie. Przykład prezydenta Rosji pokazuje, że od Aleksandra Kwaśniewskiego powinniśmy oczekiwać coraz więcej podobnych wybryków w przyszłości, więc dla niego samego najlepiej jest wycofać się jak najprędzej z polityki. Sądzę, że i Ukraińcy nie potrzebują integracji euroatlantyckiej w oparach alkoholu. Zachowanie polskiego prezydenta po prostu dyskredytuje samą idee zbliżenia Ukrainy z Zachodem.
Inne tematy w dziale Polityka