dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
114
BLOG

Trzeci świat

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 1
Opowieść o czasach kupczenia Polską. Część I

Pełna gotowość; zamaskowany mężczyzna ze wzniesionym taranem stanął na wprost drzwi, pozostali w rzędzie przylgnęli do ściany, pierwszy z nich podniósł lewą rękę.

- Wal! – zabrzmiała krótka komenda jednocześnie z energicznie opuszczoną dłonią.

Mężczyzna z taranem wziął zamach. Jeszcze nie przebrzmiał łoskot wyłamanych drzwi, gdy mieszkanie wypełnił tupot szybkich kroków i błyski latarek podwieszonych pod karabinkami szturmowymi Heckler & Koch MP5A3 stanowiących standardowe wyposażenie policyjnej Brygady Specjalnej. Mężczyźni w kominiarkach zasłaniających twarze błyskawicznie rozbiegli się po wszystkich pomieszczeniach, nie omijając najmniejszego kąta, zaglądając do szaf na ubrania, za zasłony. Po niespełna dwudziestu sekundach mieszkanie było spa­cyfikowane.

- Czysto! – któryś krótko szczeknął z najbliższego pomieszczenia.

- Czysto!

- Czysto! – zawtórowali mu inni.

Barczysty, wysoki mężczyzna, który wszedł do mieszkania ostatni, energicznym ruchem zerwał z głowy ko­miniarkę. Na jego twarzy, oszpeconej szeroką blizną przecinającą lewy policzek, widać było nie ukrywaną złość. Podszedł do włącznika światła i uderzając w niego z rozdrażnieniem pięścią, zapalił wiszącą pod sufi­tem w przedpokoju lampę. Łagodne, żółte światło zalało pomieszczenie ciepłym blaskiem.

- Jasna cholera! – zaklął przez zaciśnięte zęby – Wygląda na to, że się wymknął!

- Tutaj go nie ma, Stefan. – stwierdził jeden z mężczyzn stojący w drzwiach pokoju – Pewnie znowu wysłali nas w ciemno, na „chybił trafił”. Zaczyna mnie już to nudzić.

Barczysty tylko wzruszył ramionami wzdychając ciężko. Przetarł oczy, które zapiekły go nagłym zmęczeniem będącym, w jego wypadku, nieomylną oznaką opadania stresu wywołanego akcją i uspokajania się napię­tych do granic wytrzymałości nerwów. Niedbałym ruchem wyszarpnął z kieszeni na rękawie krótkofalówkę.

- Klatka pusta, ptaszek wyfrunął. – złożył krótki meldunek słuchającym go gdzieś w bezpiecznym miejscu lu­dziom.

Nie czekał na odpowiedź. Wsunął walkie-talkie na powrót do kieszeni idąc w głąb mieszkania. Wśród swoich podkomendnych zauważył oznaki ożywienia wywołane spokojnym przebiegiem akcji. Wbrew obiegowym opiniom nie lubili strzelać, dlatego cieszyli się, że tym razem ich to ominęło.

Za jego plecami rozległo się krótkie pukanie w ocalałą framugę i czyjeś ostrożne kroki po połamanych drzwiach wejściowych. Odwrócił się szybko, we własnym odczuciu nawet trochę za gwałtownie, jednak kilka lat w Brygadzie Specjalnej nadszarpnęło jego nerwy.

- Spokojnie, spokojnie, sami swoi. – powiedział jeden z dwóch ubranych w czarne garnitury i takiego same­go koloru koszule mężczyzn, podnosząc na wyciągniętej do przodu ręce swoją legitymację – Agencja Wywia­du, - w jego głosie zagrała nutka wyższości – major Drzewiecki, – przedstawił się – a to kapitan Miklas – wskazał swojego towarzysza - Mówcie, jak wam poszło?

- Nie jest pan moim przełożonym, – barczysty zagrodził sobą drogę w głąb mieszkania – więc nie muszę skła­dać panu raportu. A poza tym od kiedy to AW ściga mafię?

- Nie dyskutuj kmiocie, tylko odpowiadaj, jak cię grzecznie pytają! – wypalił drugi mężczyzna.

Szczęknęły zamki i wzniosły się lufy karabinków. Głowy dwóch agentów pokryły skaczące, jaskrawe punkciki promieni laserowych.

- I co, zastrzelicie nas? – na twarzy stojącego bliżej agenta nie odmalował się nawet cień strachu.

- Opuście broń! – rozkazał barczysty.

- Tak lepiej! – uśmiechnął się mężczyzna w czarnym garniturze – Myślicie, że ścigacie mafię? Sprawa jest o wiele bardziej złożona, więc nie utrudniajcie, tylko mówcie, czy kogoś złapaliście.

- Wszystkiego może się pan dowiedzieć od mojego przełożonego, kiedy złożę mu raport. – zakomunikował barczysty.

- Słuchaj człowieku! Muszę to wiedzieć już teraz!

- Powiedziałem! – nie ustępował – To jest teren operacyjny policji, osoby postronne nie mają prawa tutaj przebywać. Proszę wyjść, albo każę założyć panom kajdanki!

- Nie odważysz się!

- To się, kurwa, chyba zdziwisz!

Dwaj mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem. Agent widząc determinację w oczach policjanta bez sło­wa odwrócił się na pięcie i dając znak swojemu koledze wyszedł z mieszkania.

CDN

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura