Stanisław Michalkiewicz napisał kiedyś, że Platforma Obywatelska została wystrugana z banana przez Gromosława Czempińskiego.
I trzeba dodać, że nie jest to banan Chiguita.
Ta smutna opinia potwierdza, że współczesny marketing politycznywykształcił mechanizmy mogące, przy pomocy wyspecjalizowanego sztabu speców od wizerunku, wykreować na sprzedaż każdy produkt, również polityczny. Niestety, ma on krótki termin przydatności do użycia i nie zawsze zalega najwyższe półki, a instrukcja jego obsługi pisana jest często językiem komunistycznej nowomowy. O ile oryginał nie wymaga żadnej reklamy, nie obejdzie się bez niej żadna podróbka. A więc jesteśmy w narodowym Media Markt. Frazesy i banały dla idiotów.
Od wielu lat, szczególnie przed wyborami, obserwujemy wysyp przeróżnych tworów partii kanapowych, lub wg współczesnego określenia, mieszczących się w jednej windzie, których program jest nieznany lub powiela istniejące już polityczne byty, a żywot ma krótki, niczym życie motyla. To dowód, że polska klasa polityczna jest słaba, różnice między partiami zacierają się, cel funkcjonowania i działania ma tylko wymiar komercyjny, a sposób istnienia na politycznej mapie podobny jest do medialnych celebrytów.
Podobny mechanizm działa w kreacji kandydata na prezydenta, najczęściej lidera istniejącej partii lub pojawiających się, z dalszego lub bliższego niebytu, kandydatów zwanych „niezależnymi”. Ich szanse są niewielkie, choć mamy w historii przykłady, że dobry oficer prowadzący może zbudować wspaniałą karierę. Reszta zadania w rękach speców od wizerunku.
Bracia i siostry Pigmaliona
Był kiedyś taki program w TV, w którym prowadzący, przy pomocy piłeczek pingpongowych, włóczki, skarpetki, drucików i jeszcze kilku ogólnodostępnych przedmiotów demonstrował, jak w kilka minut można zrobić sobie polityka. Na miarę potrzeb, ambicji i celu. To zadanie przejęli dziś kreatorzy wizerunku, których życie jest nielekkie, bopropaganda polityczna jest skomplikowana, praca odpowiedzialna, choć pewna i dobrze płatna.Potrzeba do niej umiejętności perswazji, kłamstwa i zdolności aktorskich.Na deskach okrągłego teatru trwa więc ciągły spektakl, choć aktorzy zamieniają się rolami (dramatyczne emploi ma często cechy komizmu), w zależności od gatunku sztuki zmieniają stroje, od T-shirta do garnituru, i niewyszukane rekwizyty nawet z sex shopu. W rzeczywistości to pretorianie własnych szefów, odgrywający różnorodne role: błyskotliwego erudyty, wiecznego kontestatora, medialnego onanisty, zimnego macho, nieporadnego ściemniacza, agresywnego huntera czy niemego halabardnika. Nawet teatralne afisze, dzięki nowym możliwościom technicznym, już nie tylko informują, ale nawet wdzierają się w naszą miejską rzeczywistość i komunikacyjny tabor, zaglądając czasem do salonu przez balkon zakłamując rzeczywistość, kreując ją na arkadyjskie życie pełne radości, szczęścia i dobrobytu. Handlarze marzeń i akwizytorzy złudzeń. Wszystko jest na sprzedaż.
Niestety, stworzony przez kreatorów produkt finalny, oparty na emocjach i schlebiający najniższym gustom, często odbiega od wcześniejszej koncepcji, bywa powodem wstydu lub przynajmniej zażenowania Na próżno by szukać podobieństwa do relacji między Pigmalionem a Galateą, chociaż i te były niełatwe.
„Stworzyłem to z liścia kapuścianego”
Wskrzeszony przez G.B.Shawa Pigmalion - profesor fonetyki H.Higgins - działa bardziej radykalnie niż uczuciowo; chodzi bowiem o zakład ze znajomym, że z młodej „bidnej” kwiaciarki Elizy uczyni księżniczkę. Dziewczyna chcąc zmienić swoje życie przystaje na tę propozycję, by z Kopciuszka przeistoczyć się w światową damę.
Chętnych nie braknie również dziś. O fotel prezydenta walczyli już robotnicy i chłopi,ekscentryczny milioner z Kanady i Peru z czarną teczką, producent wkładek do butów,autor książek marynistycznych, właściciel zamku, sprzedawca pizzy czy autor przewodników turystycznych. Brak tylko połykacza ognia, tresera delfinów i linoskoczka. Chociaż tego ostatniego może nie.
Profesor Higgins działa jednak zupełnie inaczej niż współcześni kreatorzy oferujący poprawę wizerunku osobistego, politycznego i medialnego, doradztwo w zakresie komunikacji werbalnej i niewerbalnej, a także wybielanie tego, co czarne czy przyczernianie tego, co zbyt niewinne . Nieskrępowany zawodowym czy korporacyjnym dekalogiem Higgins działa radykalnie. Do gosposi mówi: „proszę ją (Elizę) zabrać do kuchni, rozebrać, oczyścić, oskrobać, wymaglować, a jakby nie chciało puszczać, użyć jakichś kwasów albo benzyny”.
Sukces eksperymentu Higginsa, który po zakończeniu stwierdza: "to, co tu widzicie, jest tworem mojej pracy, stworzyłem to z liścia kapuścianego” jest zarazem sukcesem współczesnych mistrzów od wizerunku, którzy mimo odmiennej drogi, celów i metod osiągnęli efekt porównywalny.Odziali buraka w garnitur Hugo Bossa i wydrukowali z Wikipedii co ma mówić.
Le
s Lepsze i gorsze efekty Pigmaliona
Wojciech Jaruzelski
Wybrany na prezydenta PRL 19 lipca 1989 roku przez Zgromadzenie Narodowe większością jednego głosu miał fart, że wymagane 270 zdobył dzięki nieważnym 7 głosom posłów i senatorów OKP. Głosowanie było jawne, co więcej, transmitowane przez telewizję. Generał Jaruzelski nie miał innej konkurencji. Gdy 31 grudnia 1989 roku weszła w życie ustawa konstytucyjna o zmianie nazwy państwa na
Rzeczpospolita Polska, został pierwszym prezydentem wolnej Rzeczpospolitej. Życzliwie odnosił się do reform rządu Tadeusza Mazowieckiego, tylko raz zawetował ustawę: O
zniesieniu 22 lipca jako Narodowego Święta Odrodzenia Polski.Czyli prezydentsentymentalny, w odróżnieniu od wyborców, którzy sprawili, że 22 grudnia 1990 roku zrezygnował z dalszego sprawowania urzędu. Sentymentem nie kierowała się też Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu (pion śledczy IPN), która w 2006 roku postawiła generała w stan oskarżenia pod zarzutami popełnienia
zbrodni komunistycznej, polegającej na kierowaniu w
1981 i
1982 roku zorganizowanym związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw, podżeganie członków
Rady Państwa PRL do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie dekretów o
stanie wojennym oraz wcześniej, o udział w tłumieniu protestów robotniczych w
1970. Proces, z przerwami trwa do dziś, a „człowiek honoru” wg Adama Michnika, stary i schorowany, wyjeżdża
na paradę zwycięstwa 9 majado Moskwy, ale nie może stawiać się w sądzie.
Lech Wałęsa
Działacz związkowy, symbol „Solidarności”, laureat pokojowej nagrody Nobla w 1983 roku. Ma kilka doktoratów honoris causa, tytuł honorowego przewodniczącego środkowoeuropejskiego Forum Demokratycznego – CEFODEM, honorowego członka Amnesty International oraz honorowego obywatela Gdańska.Brał udział w obradach Okrągłego Stołu. 9 grudnia 1990 roku został wybrany w powszechnych wyborach prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Swoją chęć ubiegania się o najwyższy urząd w państwie uzasadniał słowami: „Nie chcę, ale muszę”. Jego kadencja, zmierzająca do ugruntowania silnej władzy prezydenckiej, zwana falandyzacją prawa, i umacniania lewej nogi, była okresem marginalizowania wszystkich sił politycznych, skłócenia z politycznymi przyjaciółmi i złych relacji z parlamentem, któremu groził rozwiązaniem. Jego błędem było otaczanie się ludźmi o niejasnych powiązaniach, których przykładem jest Mieczysław Wachowski, absolwent oficerskiego kursu Akademii Spraw Wewnętrznych w 1975 roku, dziś podejrzany o oszustwa wyłudzenia pieniędzy. Wałęsa był prezydentem, który budził skrajne emocje, zarówno swymi egzotycznymi pomysłami, typu NATO-bis, jak i swoistym powiedzeniami: „za, a nawet przeciw” czy ”plusy dodatnie i plusy ujemne”. Obecnie w komitecie honorowym Bronisława Komorowskiego.
Aleksander Kwaśniewski
Dwie kadencje prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, byłego członka PZPR i działacza SZSP, który wygrał w 1995 roku hasłem: „Wybierzmy przyszłość” i w 2000 roku: „Dom wszystkich – Polska”, w opinii publicznej były okresem spokoju i swojskości, po poprzedniej egzotyce. Czy Aleksander Kwaśniewski był prezydentem wszystkich Polaków? Wierzących i niewierzących, trzeźwych i pijanych, z prawa, lewa i środka? Nic bardziej błędnego. Przez całe 10 lat, z wdzięczności za swą błyskotliwą karierę do fotela prezydenta, udzielał pomocy lewicy, rozgrzeszył aferę starachowicką, ułaskawił tych, którzy powinni siedzieć, nagradzał tych, których trzeba było ścigać. Znający dobrze Kwaśniewskiego, Piotr Gadzinowski wspominał: "Umiejętność sitwiarstwa była istotną cechą prezesa i Kwaśniewski ją niewątpliwie posiada". Kwaśniewski publicznie skłamał w 1995 roku mówiąc w wywiadzie dla radiowej Trójki, że obronił pracę magisterską na Uniwersytecie Gdańskim i ma wyższe wykształcenie, za które pobierał dodatek do pensji.„Oryginalnie” wizytował groby katyńskie, parodiował Jana Pawła II, chciał zatańczyć przed komisją śledczą, zbyt często miał „chwile słabości”, zataił akcje Polisy, kłamał przy głosowaniu ws ustawy ścigającej zbrodnie PRL-u. Gdy piastował godność prezydenta, niemal wszyscy jego najbardziej wpływowi współpracownicy byli ludźmi komunistycznej bezpieki. Jedną z pierwszych decyzji jego prezydentury był zwrot majątku PZPR dla SdPR, dlatego hasło: „Wybierzmy przyszłość” brzmiało fałszywą nutą, podobnie jak nagradzanie orderami własnego zaplecza ideologicznego - propagandzistów z komuny i towarzyszy z PRL-u.
Lech Kaczyński
Jak w tym otoczeniu, które od początku transformacji zapewniało bezkarność elitom, przyzwalało na rozkradanie majątku narodowego, generowało afery i nadużycia, kneblowało usta niepokornym, a z Polski zrobiło szulernię liberałów destruktorów, których miejsce przed Trybunałem Stanu, wygląda prezydentura profesora Lecha Kaczyńskiego? Polityka oparta na najwyższych wartościach moralnych – jest dla nich niezrozumiała, przywracanie pamięci i prawdy historycznej - dla wielu jej fałszerzy - zbyt niewygodne. Krytyka Muzeum Powstania Warszawskiego czy przesłania prezydenta na Westerplatte dowodzą, że komuna, choć uwolniona od tej etykiety, nadal jest beneficjentem przemian, a przegrani są ci, którzy z nią walczyli.
W latach 1992-95 Lech Kaczyński był prezesem Najwyższej Izby Kontroli, dokonując ważnych reform w tej instytucji. Powrócił na scenę polityczną w 2000 roku jako minister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka. Popularności przysporzyło Kaczyńskiemu hasło ostrej walki z przestępczością. „To przestępca ma się bać, a nie uczciwy obywatel” -powtarzał. Zdymisjonowany przez premiera Buzka współtworzył nową partię - Prawo i Sprawiedliwość, ugrupowanie, którego głównym postulatem była początkowo walka z przestępczością. W 2002 r. Lech Kaczyński zwyciężył w wyborach na prezydenta Warszawy. Jego największym osiągnięciem była budowa Muzeum Powstania Warszawskiego, hołd powstańcom warszawskim, wśród których był jego ojciec Rajmund. Obchody 60.lecia Powstania Warszawskiego, których był gospodarzem, to jego sukces osobisty i wstęp do zwycięskiej kampanii prezydenckiej 2005 r. Występował w niej pod hasłem "silny prezydent, uczciwa Polska" i promował konstytucję IV Rzeczypospolitej, która miałaby znacznie zwiększać uprawnienia prezydenckie. Wygrał wybory z obecnym premierem Donaldem Tuskiem, mimo że początkowo sondaże dawały przewagę kandydatowi Platformy Obywatelskiej. Po wyborach za najważniejsze zadanie uznał budowę państwa pozbawionego elementów ustroju PRL, a w polityce zagranicznej promował wizję Polski silnej dzięki koalicji z innymi, słabszymi państwami Unii Europejskiej.
Wśród osiągnięć jego prezydentury najważniejsze było wynegocjowanie korzystnych warunków traktatu lizbońskiego podczas szczytu Unii w Brukseli w 2007 r. Starał się rozwijać dobre relacje ze wschodnimi sąsiadami Polski, szczególnie z Ukrainą i Litwą. W 2008 r. mobilizował międzynarodową opinię publiczną do obrony Gruzji, której terytorium zaatakowała Rosja. Wraz z przywódcami państw bałtyckich i Ukrainy w trakcie konfliktu przyleciał do Tbilisi, a potem wielokrotnie popierał stanowisko Gruzji na forum międzynarodowym.
Trzeba było śmierci Lecha Kaczyńskiego w tragicznej katastrofie pod Smoleńskiem, by wszyscy dostrzegli Go takim, jakim był naprawdę: człowiekiem o rozleglej wiedzy, prawdziwym, naturalnym i szczerym, dowcipnym, prawdziwym patriotą oddanym Polsce, ciepłym, wspaniałym ojcem, mężem i dziadkiem. Wszystkie wcześniejsze przekazy medialne były karykaturą, zakłamanym obrazem na użytek jego oponentów.
Pigmalionom już dziękujemy
Kończy się walka o konsumenta, czyli wyborcę, który w niedzielę wybierze towar, płacąc za niego kartą wyborczą. Czym się kieruje, podejmując swą decyzję? Problem ten spędza sen z powiek wielu socjologom, którzy zbadali, że częściej kierujemy się emocjami niż motywacją, ponieważ zwykle reagujemy na poziomie odruchu, a dopiero później formułujemy „intelektualne alibi” próbując racjonalnie uzasadnić decyzje podjęte w wyniku emocji. Najpierw czujemy, a dopiero potem myślimy, dlatego nie ustrzeżemy się przed stereotypem, schematem myślowym, podobnym do tego, który kieruje nami w supermarkecie. Łatwo poddajemy się nachalnym reklamom i wybieramy kolorowe opakowanie, pod którym kryje się często twór niezdrowy, sztuczny, utworzony na potrzeby kampanii. Zawierzamy socjotechnice, która chce uśpić nasz umysł, i różnorodnej manipulacji, zaspokajającej osobiste i polityczne potrzeby manipulatorów. Inicjują oni walkę nie na programy, ale wizerunek: wygląd kandydata, mowę ciała, sposób mówienia, wrażenia, jakie wywiera. Kandydaci na prezydenta nauczyli się kreować swój wizerunek, manipulując zarówno treścią jak i przekazem. Odwołują się do autorytetów podwyższając tym swoją wartość, manipulują pochlebstwami chcąc wzbudzić odruch sympatii u wyborców, obiecują to, czego później nie spełniają. Wymyślają hasła wyborcze, bombardują nas fałszywym obrazem i przekazem słownym.
Najczęściej żałujemy już po wyborach, ale trudno nam się do tego przyznać. Zbyt dosłownie też odczytujemy wyniki sondaży nie mając pojęcia o błędnej interpretacji danych, które wynikają ze sposobu doboru i rodzaju próby, terminu zbierania danych, liczby przebadanych w sondażu oraz braku określenia badanej populacji.
Specom od wizerunku już dziękujemy. Nie chcemy być marionetkami pociąganymi za sznurki sztabów wyborczych, bo odkryliśmy ich fałsz i manipulacje. Chcemy prezydenta prawdziwego. By myślał i troszczył się o Polskę. By jego władza służyła nam. Głosujmy rozumem a nie zmysłami, które są złudne. Idźmy na wybory i nie pozwólmy, by ktoś zdecydował za nas. Zagłosujmy na Polskę. Bo Polska jest najważniejsza.
Tekst opublikowany w nr. 24 Warszawskiej Gazety.
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka