Mizeria

Czytając niektórych dziennikarzy na Salonie24 mam wrażenie, że ich notki redaguje jakiś gimnazjalista, albo nawet uczeń szkoły podstawowej. I nie chodzi tylko o poprawność językową. Nie wiem czy brak im wiedzy merytorycznej, czy to raczej celowy zabieg, obliczony tylko na nabijanie licznika. Bo przecież nie chodzi im o rzetelną informacje, która jest czymś drugorzędnym, wyrażenie swej opinii, komentarz do aktualnej sytuacji czy polemikę, lecz o wywołanie w czytelniku irytacji, oburzenia, sprzeciwu.

Czasami mam wrażenie, że znajduję się na pardonie.pl i czytam P. Martę Wawrzyn: http://www.pardon.pl/artykul/11659/bronek_wygra_mimo_wpadek_nie_dzialaja_jak_irasiad,która pisze, że Bronek wygra mimo wpadek, bo nie działają  one jak „Irasiad”.

 

Podobnie jest z zawodowymi politologami i socjologami, którzy w prasie i telewizji występują jako niezależni eksperci, nie biorąc za swe „ekspertyzy” żadnej odpowiedzialności.

De facto są to ekspertyzy partyjne, które mają na celu potwierdzić słuszności linii partii oraz „naukowo” dowieść niesłuszność idei politycznych przeciwników.

Socjologami tego typu i ulubieńcami salonu i Gazety Wyborczej są: Janusz Machejek, Ireneusz Krzemiński czy Jarosław Flis, którzy nie potrafią odróżnić socjologii polityki od socjologii politycznej. Podobnie jak niektórzy blogerzy, nie piszą dla samej radości pisania. Mają do wykonania konkretne zadanie, podobne do „biologa” Łysenki. P. J.Flis jest np. doradcą i ekspertem  m.in. Sejmu RP, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Komendy Głównej Straży Pożarnej, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, Programu Rozwoju Instytucjonalnego (finansowanego przez Bank Światowy), Małopolskiego Instytutu Samorządu Terytorialnego i Administracji. To przecież do czegoś zobowiązuje, więc pisze:

-Nie za wiele się spodziewałem po Komorowskim, a on wypadł zdecydowanie powyżej oczekiwań.

Ja również nie za wiele spodziewałam się po naszych socjologach, którzy wypadają poniżej wszelkich oczekiwań.

W naszym niedzielnym wyborze nie możemy kierować się takimi opiniami. Musimy liczyć tylko na siebie, nawet nie analizować program obu kandydatów czy obie debaty. Musimy zadać sobie jedno, podstawowe pytanie: 

 

Czy Polak może głosować tak, jak generał Dukaczewski?