QCHNIA POLITYCZNA
Lady GaGa przeciek
Miała być orgia dokumentów, cyklon, śmiertelna broń, bomba na miarę 11 września, a wyszła rosyjska ruletka, w dodatku dzięki prasie, która wcześniej dostała materiały z WikiLeaks. Bo zaraz potem portal przestał działać.Nie wierzę, że hacker Julian Assange jest tylko sfrustrowanym młodzieńcem, który nienawidzi Ameryki. Tak samo jak nie wierzę, że Google jest produktem zdolnego studenta. Że jakieś WikiLeaks, które otrzymało nagrodę mediów Amnesty International, mogło dysponować zapleczem pozwalającym zdobyć takie informacje wbrew woli władz USA. Gdy pokazowo aresztowano w Iraku Bradleya Manninga, 22- letniego pracownika wojskowego wywiadu za ujawnienie tajnego nagrania video z wojskowych działań operacyjnych, powiedział on, że tajne wojskowe dane często znajdowały się na publicznych serwerach. Sam miał dostęp do dwóch wewnętrznych wojskowych sieci SIPRNET(tajna sieć Ministerstwa Obrony) oraz Joint Worldwide Intelligence Communications System, przeznaczonej do dystrybucji tajnych dokumentów. Dane z sieci wynosił na płytach CD-RW, a wnosił do bazy jako płyty z muzyką oznakowaną jako Lady GaGa.
Podobnie, jak koncert Lady GaGi w Gdańsku, opublikowane informacje nie wnoszą niczego nowego. Faktem jest, że prezydencja Obamy ma wielkie kłopoty, dlatego posłużono się starą sztuczką wywiadów i kontrwywiadów, wykorzystując czarny PR i portal, pozostający pod bezpośrednią kontrolą CIA.A co wynika dla Polski? Również nic. Od dawna było wiadomo,żeStany Zjednoczone zrezygnowały z instalacji elementów tarczy antyrakietowej w Polsce pod naciskiem Rosji.
W Polsce też przecieka
Przed wyborami prezydenckimi Państwowa Komisja Wyborcza w swoich statystykach podała na tacy dokładną liczbę polskich żołnierzy w Afganistanie uprawnionych do głosowania, a Ministerstwo Obrony Narodowej opublikowało dokumenty przetargowe opisujące uzbrojenie, środki łączności, lokalizacje siedzib oraz placówek szkoleniowych jednostki GROM. Po liczbie zamawianych karabinów wiemy już ilu żołnierzy liczy jednostka, jakiego oprogramowania antywirusowego używa, gdzie tankuje swoje pojazdy, kiedy i gdzie odbędą się szkolenia oraz, która z firm może sprostać wymogom wdrożeniowym systemów komunikacyjnych.Minister sprawiedliwości natomiast, przy udziale dziennikarzy, odsłuchał bez pozwolenia, w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie, rozmowy między pilotami prezydenckiego samolotu z wieżą kontroli lotów w Mińsku. Prokuratura okręgowa w Krakowie wszczęła śledztwo w sprawie. Dziwić może tylko, że nikomu nie postawiono zarzutów.
Za a nawet przeciw
„We the people” – czyli Lech Wałęsa, który obalił już wszystko, co było do obalenia i przeskoczył wszystko, co było do przeskoczenia, także samego siebie, najwyraźniej się nudzi. Jak sam mówi, trochę Gadu-Gadu, trochę pisu-pisu. Odnośnie PiS-u poparł stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza, co może być sporym kłopotem. Bowiem wszystko, co popiera Wałęsa, honoru nie przynosi. Zaproszony przez prezydenta Komorowskiego na posiedzenie RBN czuł się usatysfakcjonowany miejscem pomiędzy Mazowieckim a Kwaśniewskim, któremu wcześniej odmówił podania ręki. Zaproszenie generała Jaruzelskiego uznaje dziś
za chęć budowania zgody przez prezydenta i podkreśla, że generał parę rzeczy mówił ciekawych, które może należałoby brać pod uwagę. Wcześniej zapowiadał, że generał musi mieć proces uczciwy i sprawiedliwy, jak to w demokracji. Tak to historia zatoczyła koło. Ten, kto obalał i kogo obalano, zasiedli przy wspólnym stole, pociągając za wspólny sznurek naiwnie sadząc, że jego koniec trzyma Komorowski.
Niezły teatr
Rośnie w siłę hołubiony przez mainstreamowe media 15-osobowy Klub Poselski Polska Jest Najważniejsza, który wyrósł z frustracji jego szefowej liczącej na funkcję prezesa PiS. Jest dowodem, że marzenia się spełniają i bezkarnie można przywłaszczyć nie tylko nazwę, ale i cudzy program. Klub ma już swoje miejsce w sejmie, jak powiedziała J.Kluzik-Rostkowska, „z widokiem na morze”. Miała na myśli miejsce za rządowymi ławami, z których widać kartki ministrów. I miała rację, że tam sama woda. Rozpoczęto batalię o udział w pracach komisji, ale przeliczono własne siły. Poseł klubu PJN Jacek Tomczak zrezygnował z zasiadania w komisji infrastruktury, Andrzej Walkowiak - z komisji kultury i środków przekazu; z komisji administracji i spraw wewnętrznych odwołani zostali posłowie PJN Wiesław Kilian oraz Jacek Pilch. Krótka ławka. Dwóch prawników, jeden rolnik i reszta poloniści, nauczyciele w-f i magister wiedzy o teatrze. Może być niezły teatr pod warunkiem, że scenariusz będzie ciekawy, a aktorzy wzięci pod skrzydła teatralnego charakteryzatora. Na razie aktorzy są nieogoleni, nieuczesani i wygłaszają cudzy tekst. Albo ogoleni całkowicie, jak ich ojciec duchowy, eurodeputowany M.Kamiński.
Ryngraf dla Pinocheta
Michał Kamiński skończył studia licencjackie dopiero w 2008 roku, więc w 1999, mając 27 lat, nie wiedział jeszcze kim był generał Augusto Jose Ramon Pinochet Ugarte. Że to chilijski dyktator, przywódca
junty wojskowej w
Chile, który doszedł do władzy w wyniku
wojskowego puczu, odsuwając
Salvadora Allende i zawieszając konstytucję i działania parlamentu.. Sam mechanizm puczu był podobny do naszego stanu wojennego. Bo nie jest ważne, czy krew na rękach jest krwią marksisty, liberała czy konserwatysty. Po przegranym plebiscycie w
1988, nie kandydował w wynikających z tego plebiscytu wyborach, przekazał w
1990 pokojowo władzę zwycięzcy wolnych wyborów prezydenckich z
1989. Nasz generał, o którym mówią, że pożyczył okulary od Pinocheta, został pierwszym w wolnej Polsce prezydentem.
W styczniu 1999 r. do gen. Pinocheta w Londynie, gdzie był zamknięty w areszcie domowym, przyjechali polscy „prawicowcy”; Tomasz Wołek, Marek Jurek i Michał Kamiński, z ryngrafem z Matką Bożą. Kamińskiemu, zapatrzonemu w Pinocheta, zamarzył się pucz. Jak dowodzi historia, nie wszyscy opozycjoniści walczący z komuną zasługują dziś na miano męża stanu.
Kto ujawni TW z Tygodnika Powszechnego?
Krakowski ZNAK, wydawca antypolskiego paszkwilu Grossa „Strach” i organizator konferencji z Grossem na Uniwersytecie Jagiellońskim, odmówił publikacji książki Romana Graczyka ujawniającej nieznanych dotąd agentów SB w środowisku „Tygodnika Powszechnego”. Książka powstała na podstawie akt bezpieki i nagrań m.in. wielogodzinnych rozmów z żyjącymi jeszcze ludźmi uwikłanymi w tę współpracę. Ujawnia nazwiska dziesięciu współpracowników SB, w tym czterech osób niegdyś „wysoko postawionych w środowisku Tygodnika”, których IPN uznaje za współpracowników Służby Bezpieczeństwa.
Redaktorem naczelnym wydawnictwa jest Jerzy Illg, doktor humanistyki i członek honorowego komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego. W rzeczywistości nie ma doktora Illga. Jego praca doktorska „W kręgu powieści” została uznana za plagiat a autor pozbawiony tytułu doktora. Łączyła go też zażyła przyjaźń z Ryszardem Kapuścińskim, w imię której nie zgodził się na publikacje książki Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction”. Od dawna redakcja ZNAKU i Tygodnika Powszechnego to przeciwnicy lustracji. Chociażby Halina Bortnowska, uczestniczka ostatniej antify, według IPN zarejestrowana była jako kontakt operacyjny „Ala”, która donosiła na swoich kolegów ze "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego", a także na ks. Józefa Gorzelanego z Nowej Huty. Przyjaciół sprzedawała tak jak Maleszka, z tym że nie za pieniądze, ale za... kawę i ciastka, fundowane przez młodego i przystojnego esbeka. Czy będzie reakcja Tygodnika Powszechnego? A może napiszą, że donosili, ale z wielkim obrzydzeniem?
Tekst opublikowano w Nr. 48 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka