Na początku XX wieku, gdy rodziła się tradycja spotkań sportowców wszystkich (prawie) dyscyplin i wszystkich (prawie) narodów nie istniało państwo polskie. Ale Polacy zaznaczyli i wtedy swoją obecność, w prawdzie nie medalami, ale chyba i bardziej pamiętnie…
His first international tournament in 1910 was a failure, but he started extensive training and already in 1912 he participated for Russia in theindividual jumping competition at the1912 Summer Olympics inStockholm. Despite a serious injury (his fall during the final run cost him six broken ribs) he scored 178 points and finished fifteenth, 8 points behind the gold medallistJean Cariou of France. Immediately upon reaching the final fence Rómmel lost consciousness and had to be hospitalised. His strong will however impressed kingGustaf V of Sweden so much that he awarded Rómmel with a personal gold medal.
Na Olimpiadzie w Sztokholmie w 1912 roku w konnym konkursie skoków przez przeszkody wygrywał nasz bohater. Na ostatniej, dokładnie przed ostatnią przeszkodą jego ukochany koń Ziablik potknął się i upadł, przygniatając pod sobą jeźdźca! Przezwyciężając potężny ból 5 złamanych żeber, zawodnik wdrapał się z powrotem na rumaka, zawrócił go i jedną ręką trzymając wodze zdołał pokonać tę pechową przeszkodą i dojechać do mety! Tam, stracił przytomność i osunął się z siodła. Wzruszona publiczność długo oklaskiwała sportsmena, pisały o nim wszystkie komentujące igrzyska gazety. Oglądający ten dowód męstwa król szwedzki Gustav V ufundował przegranemu swój prywatny złoty medal i wręczył mu go w szpitalu.
Kim był ten bohater?
Przypomniał mnie się przypadkiem – czytałem o polskich oddziałach w Białej Gwardii generała Denikina walczącej przeciw bolszewikom na południu Rosji i natrafiłem na znajomo brzmiące nazwisko dowódcy doborowego 2-iego pułku Drozdowskiej dywizji – Rummel. Włodzimierz syn Adolfa. Zacząłem od razu gorączkowo sprawdzać, czyż czasem to nie nasz bardzo niesłusznie zapomniany
pogromca czerwonej konnicy Budionnego pod Komarowem 31 sierpnia 1920 roku. Lub jego rodzony brat, wszak wszyscy bracia Rummelowie również służyli w kawalerii rosyjskiej, a później polskiej. Natrafiłem na Karol Rómmel i potwierdziła się ta ostatnia informacja: „Razem z braćmi:
Juliuszem, Wilhelmem, Waldemarem i Janem pełnił zawodową służbę wojskową w armii rosyjskiej.” Niestety, dowódca bohaterskiego Drozdowskiego pułku, walczącego z czerwonymi od końca 1917 do końca Białej Rosji w jej europejskiej części w listopadzie 1920 r. nie był najbliżej spokrewniony z naszymi czołowymi jeźdźcami, ale jakoś – bo nazwisko niezbyt w Rosji popularne – musiał.
Wracając do naszego – rosyjskiego, polskiego, a i białoruskiego olimpijczyka (do szlachetnych ludzi sukcesu wszak wszyscy się przyznają :) - kim był Rómmel Karol syn Alfonsa, generała rosyjskiej armii i Marii Marcinkiewicz? Prawdziwa postać Renesansu – „ukończył Korpus Kadetów w Odessie (1906), Pawłowską Junkierską Szkołę Piechoty w Petersburgu (1908) i - już będąc oficerem armii rosyjskiej (dosłużył się tam stopnia pułkownika ) - Akademię Sztuk Pięknych w Petersburgu. Tam też zadebiutował (nieudanie) w konkursie hipicznym (21 marca 1910).W wyniku gruntownych studiów i treningów (naśladował wyznawców naturalnej włoskiej szkoły jazdy, którą przeniósł potem do polskiego jeździectwa) osiągnął wysoką formę i (mimo iż był oficerem piechoty) został zakwalifikowany do jeździeckiej ekipy Rosji na IO w Sztokholmie (1912), gdzie zajął 9 m. na koniu Ziablik (mimo upadku i poważnej kontuzji)”
Po obronieniu niepodległości w 1920 roku powierzano mu szkolenie polskiej reprezentacji jeździeckiej do kolejnych igrzysk olimpijskich: 1920, 1924,
1928. W tych ostatnich zdobył brązowy medal w drużynowym WKKW. Partnerami Rómmla (dosiadał konia Donneuse) byli: M. Antoniewicz i J. Trenkwald. A w Paryżu w 1924,
jego wychowanek Adam Królikiewicz zdobył pierwszy olimpijski medal dla Polski : 3-miejsce w konkursie skoków (notabene zginął on na planie filmowym u Wajdy w 1966 śmiercią kawalerzysty). Rummel zajął wtedy indywidualnie 10.miejsce, a drużynowo 7-me - partnerowali mu obok
Kazimierza Szoslanda (bardzo ciekawa postać, zginął w 1944 z rąk komunistów) i Kazimierza Rostwo de Suski,
Tadeusz Komorowski, przyszły „Bór”, Komendant Główny AK).
W swoistych konnych mistrzostwach świata jakim był Puchar Narodów jego drużyna triumfowała trzykrotnie: w 1925, 1928 Nicea, 1927 Nowy Jork. Po odejściu z wojska nadal startował będąc m. in. czterokrotnym medalistą mistrzostw Polski w skokach przez przeszkody: złotym (1935, 1937) , srebrnym (1938) i brązowym (1934). Kiedy ustanawiał rekord Polski w skoku na wysokość (198 cm, w 1939 na koniu Dyngus) miał ...51 lat !
Był najwybitniejszym reprezentantem polskiej odmiany naturalnej włoskiej szkoły jazdy i wywarł ogromny wpływ na całe polskie jeździectwo okresu międzywojennego. Swoimi doświadczeniami podzielił się w książce pt. Zaprawa i jazda wyścigowa (Warszawa 1938), którą sam zilustrował.
W czasie II wojny światowej aresztowany w ramach wspólnej akcji NKVD i Gestapo pod kryptonimem AB-Aktion, więziony w niemieckich obozach koncentracyjnych Dachau i Mauthausen.
Po wojnie pracował jako trener i pod jego opieką wyrosło wielu wybitnych jeźdźców polskich. Konsultant filmowy do spraw jeździeckich. W "Lotnej" sam wystąpił w roli proboszcza. Był młodszym bratem Juliusza Rómmla , generała Wojska Polskiego, słynnego dowódcy z lat 1920,
pogromcy sławy czerwonej kawalerii - marszałka Budionnego i 1939 (obrona Warszawy). Zmarł 7 marca 1967 w Elblągu i pochowany został na Centralnym Cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu.
W rodzinnym Grodnie rozważane jest postawienie Mu pomnika, jako pierwszemu olimpijczykowi, jak i medaliście olimpiady, pochodzącemu z Białorusi.

Karol Rómmel na koniu Ziablik (wykupionym przez niego z orszaku cara Mikołaja II) w Sztokhomie w 1912.
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura