Witek Witek
388
BLOG

11 i 12 sierpnia 1944 w Warszawie

Witek Witek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

„Jeszcze nas nie zmienili. Sytuacja jest bardzo ciężka. Od rana nacierają szturmując od Powązek piechotą wspartą goliatami lub bombardują artylerią. Chłopcy są zmęczeni ciągłą, trzydniową walką. Pierwszy raz zetknęliśmy się z taką przewagą nieprzyjaciela i pierwszy raz nie pobiliśmy go. Odporną postawę plutonu podtrzymuje „Kuba” swoją energią, rzutkością i dobrą miną.”

11 sierpnia nie mogłem sobie odmówić przypomnienia moich ulubionych, wręcz najbliższych wspomnień powstańczych – „Leszczyca” Tadeusza Sumińskiego z „Zośki”. Te – „Przez Kampinos na Starówkę” - zaczynają się właśnie 11 sierpnia…

„Strzelanina przechodzi w ostrą kanonadę. Przylegamy na ziemi, kurczymy się w sobie. Widzę jak kule uderzają przede mną. Przewraca się Kieros. Krzyczę odruchowo „Ranny!”. Słyszę jak ktoś biegnie za mną i Hanka klęka obok pytając gdzie jestem ranny? Pokazuję na Kierosa, on tylko machnął ręką, na znak, że wszystko z nim w porządku. Zaimponowała mi odwaga i poświęcenie Hani. Czy też ja bym się na to zdobył? Podbiec, ratować kogoś TERAZ!” 

 

– „No cóż zostaniemy, ale pokażemy jak umierają żołnierzy AK” – woła „Xiążę” (Andrzej Samsonowicz). „Gdy nas odkryją, rzucamy granaty, strzelamy i rozbiegamy się. Czuję złośliwe zadowolenie – zrobię im przykrą niespodziankę. Satysfakcja psa, który może ugryźć rakarza”.

 

- „ Czy pani zna „Kamienie na szaniec?”

-Znam.”

- „ To właśnie ten Słoń z Długiej”.  

Anka patrzy ma Słonia z podziwem, zupełnie nie jak na człowieka siedzącego w śmietniku”.

     „Znaleźliśmy jakiś kubeł z resztami wody. Pragnienie mamy straszne, więc każdy z nas wypija swoją porcję. Xiążę ma dostać podwójną ilość ( z racji upływu krwi z rannej ręki), ale gdy przyszła na niego kolei ledwo umoczył usta, a już twierdzi, że ma dosyć. Ja muszę zmobilizować dużo silnej woli, aby opanować chęć wypicia jak najwięcej. Sądzę, że większość czuje to samo. W podobnych chwilach można się brzydzić samym sobą”

Schowani na cmentarzu słyszą dochodzące z Woli strzały i krzyki. Zastanawiają się „Jak kształtuje się życie w dzielnicach zajętych przez Niemców?” – „Wzruszam ramionami. To rzeczywiście wielka zagadka. Że też nie przedostały się stamtąd żadne konkretne wiadomości. Niemcy z pewnością zaostrzyli kurs, są represje… a może… Nie, to niemożliwe, przecież chodzi nie o jednostki, ale o SETKI TYSIĘCY LUDZI.”

   Gdy wieczorem wyjdą na uliczki dzielnicy „pełne woni rozkładających się ciał i spalenizny”, dowiedzą się „jak kształtuje się życie w dzielnicach zajętych przez Niemców… Trudno pomyśleć, że to Warszawa: wymarła, opuszczona, ani śladu życia. Ciągle na próżno szukamy normalnych, niezniszczonych domów.”

 

Dziś, 12 sierpnia poczytałem wstrząsające wspomnienia Tadeusza Klimaszewskiego „Verbrennungskomando Warschau”, które również opisują tamte dni drugiej dekady sierpnia 1944, ale z jakże innej perspektywy i co za tym idzie, zupełnie inaczej. Autor, przypadkiem uniknąwszy śmierci w masowej egzekucji zostaje zmuszony do niewolniczej pracy palenia zwłok tysięcy ofiar masakry niemieckiej na Woli. Polecam tę pozycję, jako nieodzowną dla wiedzy o Powstaniu, ale zdecydowanie nie przed snem…

 

    I przy okazji skojarzyłem sobie trzecią, jeszcze inną perspektywę powstańczych wspomnień - Danuty Leśniewskiej-Sławińskiej pt. „Kiedy kłamstwo było grzechem”. Autorka, w podobnym wieku co obydwaj wyżej wspomniani, ciut ponad 20 lat i również Powstanie zaczynała na Woli. Cudem nie została rozstrzelana wraz z innymi sanitariuszkami i rannymi, trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie, skąd natychmiast ucieka, ale następnego dnia …ochotniczo powraca do niego, aby podjąć ofiarną pracę tłumaczki i pomocy medycznej, którą wykonuje w dosyć pokojowych, spokojnych, a można nawet określić – przyjemnych warunkach.

 

  Tak to jeden dzień Powstania, w jednej dzielnicy, mógł zupełnie inaczej wyglądać dla podobnych młodych ludzi, którzy podobnie zaczęli w Godzinie „W” walkę.

A dla całkowitego kontrastu nie mogę nie wspomnieć o szabrownikach, którzy w dniach (lub trochę, kilka godzin-dni, później) wolskiej masakry zajmowali się rabowaniem pozostawionego przez zamordowanych i wypędzonych mienia oraz przenośnym handlem. Z pierwszych wspomnień żołnierza „Zośki” taki niewiarygodny fragment, w którego prawdziwość nie uwierzyłbym, gdyby nie na wskroś wiarygodny autor:

„Za drutem koło na lokuje się dwóch mężczyzn. Z rozmowy dowiaduje się, że są wyrzuconymi z Woli. Rozmowa obraca się wokół tematów „ekonomicznych”; podobno przenosząc żywność stąd na Koło (z Górce, podwarszawskiej wioski na przedmieście stolicy – przyp.W.) można dobrze zarobić. Rzucają uwagi o tragedii ich dzielnicy i… wybierają się tam na szaber. Cieszą się, że kwitną kwiaty – „będzie co zanieść na groby…”

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj Obserwuj notkę
Witek
O mnie Witek

  "..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08 ..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." " Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności" JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka" "350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..." Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...) "Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел" = "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura