Wychodzę z założenia, że maszynista (mechanik - po kolejarsku) nie jest idiotą.
Wiem, ze wiele lat musiał się uczyć w technikum a później jeździć pod nadzorem, by powierzono mu samodzielne prowadzenie pociągu.
Skoro jechał tak szybko to ON MUSIAŁ nie widzieć ograniczenia predkości. On doskonale wie jakie są skutki jazdy "na bok" po rozjeździe z nadmierna predkością, jak każdy maszynista na świecie - to jest elementarz kolejowy . Pracownicy tacy maja okresowe szkolenia (bodajże 2 razy w roku) , na których omawiane sa wypadki i ich przyczyny.
Przyczyny tej katastrofy mogły być różne:
1. Stan zdrowia maszynisty (może pogorszył mu się wzrok - czy przeprowadzono badania lekarskie?,może przysnął na chwilę - jak dlugo tego dnia pracował, zanim doszło do katastrofy?Być może ma początki choroby psychicznej? - czy przeprowadzono badania lekarskie po katastrofie?.
Jakie są wyniki okresowych badań lekarskich którym poddawani są kolejarze co 5 lat (maszynisci to chyba nawet co 2 lata?)
2. Usterka sygnalizatora. Czy zbadano sygnalizator? Czy przesłuchano innych maszynistów "na okoliczność" takich usterek?
3. Czy w dokumentacji techniczno-ruchowej są jakieś zapisy dotyczące tego semafora?. Czy stwierdzano wczesniej jego usterki?
Nie przesądzam o winie czy niewinności tego człowieka. Jednak są to pytania, na które trzeba odpowiedzieć zanim się go oskarży o katastrofę.