Czasem człowieka nachodzą myśli o sprawach wielkich i pięknych, takich jak liberalizm, wolność słowa, demokracja, o których to tematach pisałem tu ostatnio, a czasem wręcz przeciwnie – o bardzo drobnych i przyziemnych, takich jak (przy całym szacunku) nasz własny Salon24. Dzisiejszy wpis będzie więc o sprawach pro domo sua, jak mawiali starożytni Persowie, a może Egipcjanie, już nie pamiętam. A właściwie o tylko jednej, bardzo konkretnej sprawie.
Już kilka razy Free Your Mind wyraził rozgoryczenie, w różnych miejscach niniejszego Salonu, że pochwaliłem innego stałego blogera, Cheveliera mianowicie, za erudycję. Pochwała moja była szczera, ale gorycz FYMa w pełni rozumiem: mnie też jest często przykro, gdy chwalą innych. Więc by Go udobruchać, niniejszym oświadczam: Free Your Mind też jest erudytą. Tylko trochę innego typu.
Podczas gdy u Chevaliera czy niektórych innych Autorów uwagę przykuwają subtelne odniesienia do historii i kultury, wskazujące na iście renesansową wiedzę, to u Free Your Minda zachwyca przede wszystkim nieludzka pracowitość. Piszę to bez ironii lub szyderstwa. Nie spotkałem jeszcze (o ile można mówić w ogóle o spotkaniu w tym wirtualnym świecie) nikogo tak mrówczo pracowitego.
17 sierpnia, godzina 8:04 rano. Obszerny wpis FYM pod tytułem „Nie będzie sojuszu z komunistami”. Od razu pojawiają się komentarze, i od 8:37 praktycznie na każdy z nich replikuje FYM, czasem co dwa-trzy komentarze pojawia się jego replika, czasem dłuższa, a czasem króciutka, ale tak czy inaczej wskazująca na nieprzerwane trwanie przy komputerze; ostatni komentarz FYMa o 18:09.
No dobrze, ktoś powie, spędził gość dziesięć godzin przed komputerem (plus wcześniej trochę czasu, by swój wpis przygotować i zawiesić), po czym poszedł do roboty, może ma akurat nocną zmianę, albo ogródek pielić, albo generalnie się wyluzować. Nic z tych rzeczy: godzina 17:29 tego samego dnia (a więc jeszcze przed końcem poprzedniej dyskusji); kolejny długi wpis pod tytułem „Pałasiński o kretynach”. Po 21 minutach, gdy już zawiązała się dyskusja, jego własny pierwszy komentarz-replika. I znów: żywa dyskusja, w której FYM na bieżąco i non-stop odpowiada: jego ostatnia odpowiedź tej nocy o 22:10, ale zaraz następnego dnia o 6.11 rano wraca do tej dyskusji i umieszcza między 6:11 a 6:30 rano sześć komentarzy, po czym, tego samego ranka, o 7:01 kolejny poważny wpis (i znów jego stałe komentarze-repliki), a potem kolejny o 15:34… I tak dalej, na okrągło, praktycznie non-stop blogowanie, w systemie 7/24.
FYM pisze codziennie, zazwyczaj dwa razy dziennie, i zazwyczaj jego repliki towarzyszą całej dyskusji, od początku do końca. Do Salonu24 wkroczył 12 czerwca, a ma już do 6 września 170 wpisów (zazwyczaj dość długich) – więc łatwo sobie obliczyć częstotliwość: przeciętnie około dwa felietony dziennie. (Ma też ponad 5500 komentarzy, czyli przeciętnie ponad 60 komentarzy dziennie). Pierwszy wpis zawisa z samego rana i dyskusja ciągnie się do popołudnia (ze stałymi odpowiedziami Autora); drugi po południu (zaraz po wygaśnięciu poprzedniej dyskusji) i dyskusja (z udziałem Autora) toczy się do jakiejś północy. Przed komputerem FYM musi tkwić praktycznie ok. 15 godzin co najmniej (uwzględniając typowy moment pierwszego wpisu i ostatniego komentarza w typowy dzień).
Ale to nie wszystko, bo FYM ma podzielną uwagę i jednocześnie jednym okiem zerka na telewizor: od czasu do czasu ogłasza, że za chwilę będzie konferencja prasowa, do której obejrzenia ochoczo innych zachęca, np. „po 15-tej ma być konferencja prasowa Ziobry na temat kontrataku Kaczmarka. Mam nadzieję, że dowiemy się nowych szczegółów w całej tej sprawie” (9 sierpnia, 14:51), ale jakby ktoś przeoczył, po chwili surowo przypomina: „lada chwila konferencja prasowa Ziobry ws. Kaczmarka” (9 sierpnia 14.55).
Nota bene, minister Ziobro, do oglądania którego FYM tak gorliwie innych namawia, jest wyraźnie jego ulubieńcem, a czasem wręcz FYM sugeruje specjalną, intymną wiedzę o intencjach ministra („wiem, że Ziobro nie chce rozmawiać z "Newsweekiem" z określonych względów” – informuje tajemniczo tonem poinformowanego insidera 15 sierpnia o 11.28). O politycznych oponentach swojego Ulubionego Ministra pisze z lekceważeniem: „dyskredytowanie Ziobry nic im nie pomoże. Już polegli, niestey. Byli pewni, że Ziobro nie ma kontrargumentów przeciw kłamstwu” (14.08. 18.37) – podaje z satysfakcją, zaś dla dodania ministrowi aury romantyzmu i polotu, którego Zbigniewowi Z. chyba czasem trochę brakuje, FYM nazywa go z chłopięcym rozmarzeniem „Zorro” (np. wpisy z 13.08 o 19.08 i z 14.08 o 15.58) – co jest niewątpliwie ładniejsze niż „Zero”, ulubione przez post-komunistów i Układowców. Czasem uderza jednak w tony najwyższe: „Jeśli Ziobro, uosobienie walki z korupcją i przestępczością, okaże się niewiarygodny - PiS polegnie, ale jeśli zwycięży, to PiS może nawet wygrać wybory” – śpiewa chwałę swego Guru i jednocześnie pokazuje prawdziwą stawkę w sporze o wiarygodność Ziobry.
W wyniku zsumowanych działań wywiadowczych, jakich dokonałem wraz z moimi kolegami-agentami, należącymi do wiadomego Układu, a polegających na analizie godzin kolejnych wpisów i komentarzy, uzyskaliśmy portret psychologiczny idealnego blogera: dość inteligentnego, bardzo ostrego, zaangażowanego po właściwej stronie i co najważniejsze - nie odchodzącego nigdy od komputera. Czasem zresztą FYM sam przyznaje się do ograniczonych kontaktów ze światem zewnętrznym, co brzmi wiarygodnie biorąc pod uwagę jego zaangażowanie blogerskie, np. gdy pisze: „a w moim otoczeniu wyborcy PiS dalej po głupiemu na PiS chcą głosować i wierzą Ziobrze. Dodam, że żyjemy w katakumbach i nie mamy kontaktu ze światem” (14 sierpnia, 17:46). Ale chyba to było ironicznie.
Jego śledczo-dochodzeniowe umiejętności zostały docenione przez wielbicieli: „Jesteś dziennikarzem śledczym, FYM? Jeżeli tak, to gdzie Cię mozna poczytać poza blogiem. A jeżeli nie, to szkoda, bo wielu zawodowców mogłoby się od Ciebie uczyć.” – chwali Stef (20 sierpnia, 10:22). FYM skromnie odpiera komplement w 4 minuty później: „Stef, czy ja naprawdę wyglądam na dziennikarza :) Takiego jak Sekielski czy Morozowski :P”. No fakt, chyba nie wygląda.
W ogóle jest skromny, bo chociaż wie dużo, to nie wszystko: „Do materiałów związanych ze śledztwem w sprawie przecieku zw. z CBA nie mam, niestety, dostępu.” – ubolewa (20 sierpnia, 10:29). Ale jednocześnie jest świadom własnej wartości: „wiedz Pan, że jak ja się tak nieco bardziej kiedyś wysilę, to nawet Sadurski zdębieje i żadna jego publikacja naukowa czy nienaukowa mu nie pomoże”, odgraża się żartobliwie 26 sierpnia, 13:30 – co wskazuje być może na nieprzeciętny talent, ale jednak na średnie aspiracje, bo co to za sztuka zaćmić mnie naukowo lub nienaukowo?
FYM jest bardzo wyczulony na swoje miejsce w Salonie: w początkowych wpisach mocno się irytował, że nie trafia na Stronę Główną. Teraz pilnuje na bieżąco, czy jest tam odpowiednio długo i odpowiednio wysoko: „o, jak szybko zacząłem spadać na SG” – skarży się 20 sierpnia o 10:43. A już siedem minut później poraża swych zwolenników hiobową wieścią: „Niecale półtorej godziny i zmiotło mnie z SG. I like it. Są ważniejsze sprawy i wpisy :)”. „Marie” (jedna z tych, co to niedawno się pojawiła, nie ma na koncie żadnych wpisów, ale chętnie pojawia się u FYMa by go gorliwie wspierać) natychmiast wyraża oburzenie z powodu tych szykan, a FYM o 11:43 z gorzkim przekąsem tłumaczy: „spadłem dlatego, że za dużo osób mnie komplementuje :) No, chyba że Miller zadzwonił z interwencją :)”. I jest pamiętliwy, bo w następnym wpisie – delikatne upomnienie względem Admina: „BTW, zobaczymy, jak długo ten post powisi na SG, bo poprzedni krótko pobył :)” (20 sierpnia, 16:02).
Ale kiedy ma czas na tzw. research do swoich wpisów? Nawet jeśli niektóre wpisy oparte są na metodzie Cut and Paste, to jednak trzeba kiedyś przeczytać te dzisiejsze gazety i portale, odpowiednie rzeczy wyselekcjonować, wyciąć, skomentować itp. Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi?
Ale to tylko pierwsze pytanie dotyczące stylu życia FYM’a – być może nie jest to kluczowy polski dylemat w dzisiejszych zawirowaniach politycznych, ale przyznacie, kwestia dość intrygująca. Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę? Kiedy czyta? („czytam regularnie "Opcję na prawo"” – chwali się 12 sierpnia, 10:43). Kiedy się gimnastykuje? Kiedy wyprowadza psa, a jak go nie ma, dogląda przynajmniej gospodarstwa domowego? Kiedy i czy kontynuuje swą pracę naukową (zwracając się do pewnego komentatora per „towarzyszu”, gasi go chełpliwym: „nie ma ani towarzysz, ani Pałasiński razem wzięci tych stopni naukowych, które ja mam”, 17 sierpnia o 21:52)? Kiedy opiekuje się dziećmi (a że ma potomstwo, wyznał pod wpisem Igły 16 sierpnia o 20:35)? Kiedy zajmuje się zarabianiem pieniędzy? Wywodzi się ze szlacheckiego rodu (jak zadeklarował u mnie jakiś czas temu) i nawet chciał stanąć do pojedynku w obronie swego honoru – ale kiedy miałby na to czas? (Może przysłałby w zastępstwie sekundanta – ale to nie po szlachecku).
Powiedzą Państwo – to nie mój interes. I będą mieli Państwo absolutną rację – nie mam prawa wsadzać nosa w prywatne sprawy FYM’a – jeśli tylko nikomu nie robi krzywdy, podatki płaci, małżonki nie bije albo takowej w ogóle nie posiada, dzieci nie zaniedbuje – może dysponować własnym czasem, jak tylko chce. Święta prawda. Tyle że wsadzanie nosa w nie swoje sprawy to piękna europejska tradycja intelektualna (zwłaszcza w moim Eurosojuzie) i czasem nie sposób się powstrzymać.
Raz, trzeba mu to przyznać, FYM ponarzekał na swój los: „Wszyscy na plaży tylko ja muszę siedzieć w robocie, komputerach, książkach, papierach :(” Ponure te słowa wypowiedział 16 sierpnia o godzinie 13.47, pod własnym wpisem, zawieszonym o 8.48 tego dnia. Ciekawe: między 8.48, godziną zawieszenia wpisu, a 13.47, kiedy to wypowiedział ową gorzką skargę, komentował pod swym wpisem nieprzerwanie ( w sumie: 17 komentarzy własnych w tym czasie), co by sugerowało, że „siedzenie w robocie” i „siedzenie przy komputerze” (by blogować w Salonie? – bo jak wynika z chronologii wpisów, głównie to robił w tym czasie) to jedno i to samo. Nieprzerwane blogowanie jako praca? Sam bym tak chciał…
Docent Bandurski, którego znam jako intryganta i zwolennika teorii spiskowych, twierdzi, że FYM to cała ekipa specjalna – intelektualna szpica BBWR-u (Biura Bieżącego Wspierania Rządu) albo FOZZ-u (Frontu Obrony Zbigniewa Ziobro), oddelegowana do Salonu24. Powołuje się przy tym na fakt, że już pod swoim pierwszym wpisem w Salonie, 12 czerwca, o 19:51, FYM oznajmił: „Nie ma wątpliwości, że w Sieci buszuje agentura wpływu.” Zdaniem Bandurskiego, to był ważny sygnał auto-prezentacyjny, wysłany do nas na dzień dobry (ewentualnie, jak Bandurskiego uczono na kursie agentów, tzw. prewencyjna auto-demaskacja).
Bandurskiemu nie wierzę za grosz. Bo po pierwsze – w ogóle nie lubię żadnych teorii spiskowych, a po drugie – jaka ekipa byłaby tak głupia, by tak łatwo się podkładać?
(Bandurski, stary złośliwiec, twierdzi też, że wprowadzona przez FYMa zasada wypraszania komentatorów, z którymi się nie zgadza, daje nam wgląd w wizję dyskursu publicznego, jaką ma jego ulubiona partia, i że tu właśnie eksperymentują oni z zasadą, że mówić będzie wolno tylko tym, którzy się zgadzają z gospodarzem. Powtarzam, na złośliwości Bandurskiego nie zwracam uwagi!)
Wytłumaczenie, moim zdaniem, jest zupełnie inne, i o wiele bardziej przyjazne FYM’owi. Powinniśmy potraktować w dobrej wierze jego nicka, składającego się przecież z trzech słów. Czy On nam kiedyś powiedział, że jest jedną osobą? Nie powiedział. Otóż wydaje mi się, że FYM to jest trójca, a mianowicie trzech braci: Free, Your i Mind. Free jest najmłodszy i jak ksywa wskazuje, jest trochę anarchistyczną duszą: rozrabiaka i miglanc, ale w sumie dobry chłopak; Mind jest najstarszy i jest intelektualistą – mózgiem całej trójki, a Your jest pośrodku i jeszcze go nie rozgryzłem, ale pracuję nad tym. Pracują na trzy zmiany: gdy Free pisze, Your pracuje w ogródku, a Mind (po polsku: umysł) śpi.
Blog trojcu liubit – jak mówią Rosjanie. Ja też Was lubię, Panowie. I z okazji Dnia Blogera, jaki podobno świętowaliśmy w ubiegłym tygodniu, przyznaję Wam tytuł Blogera Doskonałego.
Inne tematy w dziale Polityka