Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski
691
BLOG

Bloger Doskonały (czyli: Blog trójcę lubi)

Wojciech Sadurski Wojciech Sadurski Polityka Obserwuj notkę 167

Czasem człowieka nachodzą myśli o sprawach wielkich i pięknych, takich jak liberalizm, wolność słowa, demokracja, o których to tematach pisałem tu ostatnio, a czasem wręcz przeciwnie – o bardzo drobnych i przyziemnych, takich jak (przy całym szacunku) nasz własny Salon24. Dzisiejszy wpis będzie więc o sprawach pro domo sua, jak mawiali starożytni Persowie, a może Egipcjanie, już nie pamiętam. A właściwie o tylko jednej, bardzo konkretnej sprawie.

Już kilka razy Free Your Mind wyraził rozgoryczenie, w różnych miejscach niniejszego Salonu, że pochwaliłem innego stałego blogera, Cheveliera mianowicie, za erudycję. Pochwała moja była szczera, ale gorycz FYMa w pełni rozumiem: mnie też jest często przykro, gdy chwalą innych. Więc by Go udobruchać, niniejszym oświadczam: Free Your Mind też jest erudytą. Tylko trochę innego typu.

Podczas gdy u Chevaliera czy niektórych innych Autorów uwagę przykuwają subtelne odniesienia do historii i kultury, wskazujące na iście renesansową wiedzę, to u Free Your Minda zachwyca przede wszystkim nieludzka pracowitość. Piszę to bez ironii lub szyderstwa. Nie spotkałem jeszcze (o ile można mówić w ogóle o spotkaniu w tym wirtualnym świecie) nikogo tak mrówczo pracowitego.

17 sierpnia, godzina 8:04 rano. Obszerny wpis FYM pod tytułem „Nie będzie sojuszu z komunistami”. Od razu pojawiają się komentarze, i od 8:37 praktycznie na każdy z nich replikuje FYM, czasem co dwa-trzy komentarze pojawia się jego replika, czasem dłuższa, a czasem króciutka, ale tak czy inaczej wskazująca na nieprzerwane trwanie przy komputerze; ostatni komentarz FYMa o 18:09.

No dobrze, ktoś powie, spędził gość dziesięć godzin przed komputerem (plus wcześniej trochę czasu, by swój wpis przygotować i zawiesić), po czym poszedł do roboty, może ma akurat nocną zmianę, albo ogródek pielić, albo generalnie się wyluzować. Nic z tych rzeczy: godzina 17:29 tego samego dnia (a więc jeszcze przed końcem poprzedniej dyskusji); kolejny długi wpis pod tytułem „Pałasiński o kretynach”. Po 21 minutach, gdy już zawiązała się dyskusja, jego własny pierwszy komentarz-replika. I znów: żywa dyskusja, w której FYM na bieżąco i non-stop odpowiada: jego ostatnia odpowiedź tej nocy o 22:10, ale zaraz następnego dnia o 6.11 rano wraca do tej dyskusji i umieszcza między 6:11 a 6:30 rano sześć komentarzy, po czym, tego samego ranka, o 7:01 kolejny poważny wpis (i znów jego stałe komentarze-repliki), a potem kolejny o 15:34… I tak dalej, na okrągło, praktycznie non-stop blogowanie, w systemie 7/24.

FYM pisze codziennie, zazwyczaj dwa razy dziennie, i zazwyczaj jego repliki towarzyszą całej dyskusji, od początku do końca.  Do Salonu24 wkroczył 12 czerwca, a ma już do 6 września 170 wpisów (zazwyczaj dość długich) – więc łatwo sobie obliczyć częstotliwość: przeciętnie około dwa felietony dziennie. (Ma też ponad 5500 komentarzy, czyli przeciętnie ponad 60 komentarzy dziennie). Pierwszy wpis zawisa z samego rana i dyskusja ciągnie się do popołudnia (ze stałymi odpowiedziami Autora); drugi po południu (zaraz po wygaśnięciu poprzedniej dyskusji) i dyskusja (z udziałem Autora) toczy się do jakiejś północy. Przed komputerem FYM musi tkwić praktycznie ok. 15 godzin co najmniej (uwzględniając typowy moment pierwszego wpisu i ostatniego komentarza w typowy dzień).

Ale to nie wszystko, bo FYM ma podzielną uwagę i jednocześnie jednym okiem zerka na telewizor: od czasu do czasu ogłasza, że za chwilę będzie konferencja prasowa, do której obejrzenia ochoczo innych zachęca, np. „po 15-tej ma być konferencja prasowa Ziobry na temat kontrataku Kaczmarka. Mam nadzieję, że dowiemy się nowych szczegółów w całej tej sprawie” (9 sierpnia, 14:51), ale jakby ktoś przeoczył, po chwili surowo przypomina:lada chwila konferencja prasowa Ziobry ws. Kaczmarka” (9 sierpnia 14.55).

Nota bene, minister Ziobro, do oglądania którego FYM tak gorliwie innych namawia, jest wyraźnie jego ulubieńcem, a czasem wręcz FYM sugeruje specjalną, intymną wiedzę o intencjach ministra („wiem, że Ziobro nie chce rozmawiać z "Newsweekiem" z określonych względów” – informuje tajemniczo tonem poinformowanego insidera 15 sierpnia o 11.28). O politycznych oponentach swojego Ulubionego Ministra pisze z lekceważeniem: „dyskredytowanie Ziobry nic im nie pomoże. Już polegli, niestey. Byli pewni, że Ziobro nie ma kontrargumentów przeciw kłamstwu” (14.08. 18.37) – podaje z satysfakcją, zaś dla dodania ministrowi aury romantyzmu i polotu, którego Zbigniewowi Z. chyba czasem trochę brakuje, FYM nazywa go z chłopięcym rozmarzeniem „Zorro” (np. wpisy z 13.08 o 19.08 i z 14.08 o 15.58) – co jest niewątpliwie ładniejsze niż „Zero”, ulubione przez post-komunistów i Układowców. Czasem uderza jednak w tony najwyższe: „Jeśli Ziobro, uosobienie walki z korupcją i przestępczością, okaże się niewiarygodny - PiS polegnie, ale jeśli zwycięży, to PiS może nawet wygrać wybory” – śpiewa chwałę swego Guru i jednocześnie pokazuje prawdziwą stawkę w sporze o wiarygodność Ziobry.

W wyniku zsumowanych działań wywiadowczych, jakich dokonałem wraz z moimi kolegami-agentami, należącymi do wiadomego Układu, a polegających na analizie godzin kolejnych wpisów i komentarzy, uzyskaliśmy portret psychologiczny idealnego blogera: dość inteligentnego, bardzo ostrego, zaangażowanego po właściwej stronie i co najważniejsze - nie odchodzącego nigdy od komputera. Czasem zresztą FYM sam przyznaje się do ograniczonych kontaktów ze światem zewnętrznym, co brzmi wiarygodnie biorąc pod uwagę jego zaangażowanie blogerskie, np. gdy pisze: „a w moim otoczeniu wyborcy PiS dalej po głupiemu na PiS chcą głosować i wierzą Ziobrze. Dodam, że żyjemy w katakumbach i nie mamy kontaktu ze światem” (14 sierpnia, 17:46). Ale chyba to było ironicznie.

Jego śledczo-dochodzeniowe umiejętności zostały docenione przez wielbicieli: „Jesteś dziennikarzem śledczym, FYM? Jeżeli tak, to gdzie Cię mozna poczytać poza blogiem. A jeżeli nie, to szkoda, bo wielu zawodowców mogłoby się od Ciebie uczyć.” – chwali Stef (20 sierpnia, 10:22). FYM skromnie odpiera komplement w 4 minuty później: „Stef, czy ja naprawdę wyglądam na dziennikarza :) Takiego jak Sekielski czy Morozowski :P”. No fakt, chyba nie wygląda.

W ogóle jest skromny, bo chociaż wie dużo, to nie wszystko: „Do materiałów związanych ze śledztwem w sprawie przecieku zw. z CBA nie mam, niestety, dostępu.” – ubolewa (20 sierpnia, 10:29). Ale jednocześnie jest świadom własnej wartości: „wiedz Pan, że jak ja się tak nieco bardziej kiedyś wysilę, to nawet Sadurski zdębieje i żadna jego publikacja naukowa czy nienaukowa mu nie pomoże”, odgraża się żartobliwie 26 sierpnia, 13:30 – co wskazuje być może na nieprzeciętny talent, ale jednak na średnie aspiracje, bo co to za sztuka zaćmić mnie naukowo lub nienaukowo?

FYM jest bardzo wyczulony na swoje miejsce w Salonie: w początkowych wpisach mocno się irytował, że nie trafia na Stronę Główną. Teraz pilnuje na bieżąco, czy jest tam odpowiednio długo i odpowiednio wysoko: „o, jak szybko zacząłem spadać na SG” – skarży się 20 sierpnia o 10:43. A już siedem minut później poraża swych zwolenników hiobową wieścią: „Niecale półtorej godziny i zmiotło mnie z SG. I like it. Są ważniejsze sprawy i wpisy :)”. „Marie” (jedna z tych, co to niedawno się pojawiła, nie ma na koncie żadnych wpisów, ale chętnie pojawia się u FYMa by go gorliwie wspierać) natychmiast wyraża oburzenie z powodu tych szykan, a FYM o 11:43 z gorzkim przekąsem tłumaczy: „spadłem dlatego, że za dużo osób mnie komplementuje :) No, chyba że Miller zadzwonił z interwencją :)”. I jest pamiętliwy, bo w następnym wpisie – delikatne upomnienie względem Admina: „BTW, zobaczymy, jak długo ten post powisi na SG, bo poprzedni krótko pobył :)” (20 sierpnia, 16:02).

Ale kiedy ma czas na tzw. research do swoich wpisów? Nawet jeśli niektóre wpisy oparte są na metodzie Cut and Paste, to jednak trzeba kiedyś przeczytać te dzisiejsze gazety i portale, odpowiednie rzeczy wyselekcjonować, wyciąć, skomentować itp. Czy robi to w nocy? W takim razie – kiedy śpi?

Ale to tylko pierwsze pytanie dotyczące stylu życia FYM’a – być może nie jest to kluczowy polski dylemat w dzisiejszych zawirowaniach politycznych, ale przyznacie, kwestia dość intrygująca. Bo jeśli FYM od rana do późnej nocy non-stop tkwi przy komputerze, a w godzinach ciszy nocnej zapewne przygotowuje sobie kolejne wpisy, to kiedy na przykład spożywa strawę? Kiedy czyta? („czytam regularnie "Opcję na prawo"” – chwali się 12 sierpnia, 10:43). Kiedy się gimnastykuje? Kiedy wyprowadza psa, a jak go nie ma, dogląda przynajmniej gospodarstwa domowego? Kiedy i czy kontynuuje swą pracę naukową (zwracając się do pewnego komentatora per „towarzyszu”, gasi go chełpliwym:  nie ma ani towarzysz, ani Pałasiński razem wzięci tych stopni naukowych, które ja mam”, 17 sierpnia o 21:52)?  Kiedy opiekuje się dziećmi (a że ma potomstwo, wyznał pod wpisem Igły 16 sierpnia o 20:35)? Kiedy zajmuje się zarabianiem pieniędzy? Wywodzi się ze szlacheckiego rodu (jak zadeklarował u mnie jakiś czas temu) i nawet chciał stanąć do pojedynku w obronie swego honoru – ale kiedy miałby na to czas? (Może przysłałby w zastępstwie sekundanta – ale to nie po szlachecku).

Powiedzą Państwo – to nie mój interes. I będą mieli Państwo absolutną rację – nie mam prawa wsadzać nosa w prywatne sprawy FYM’a – jeśli tylko nikomu nie robi krzywdy, podatki płaci, małżonki nie bije albo takowej w ogóle nie posiada, dzieci nie zaniedbuje – może dysponować własnym czasem, jak tylko chce. Święta prawda. Tyle że wsadzanie nosa w nie swoje sprawy to piękna europejska tradycja intelektualna (zwłaszcza w moim Eurosojuzie) i czasem nie sposób się powstrzymać.

Raz, trzeba mu to przyznać, FYM ponarzekał na swój los: „Wszyscy na plaży tylko ja muszę siedzieć w robocie, komputerach, książkach, papierach :(  Ponure te słowa wypowiedział 16 sierpnia o godzinie 13.47, pod własnym wpisem, zawieszonym o 8.48 tego dnia. Ciekawe: między 8.48, godziną zawieszenia wpisu, a 13.47, kiedy to wypowiedział ową gorzką skargę, komentował pod swym wpisem nieprzerwanie ( w sumie: 17 komentarzy własnych w tym czasie), co by sugerowało, że „siedzenie w robocie” i „siedzenie przy komputerze” (by blogować w Salonie? – bo jak wynika z chronologii wpisów, głównie to robił w tym czasie) to jedno i to samo. Nieprzerwane blogowanie jako praca? Sam bym tak chciał…

Docent Bandurski, którego znam jako intryganta i zwolennika teorii spiskowych, twierdzi, że FYM to cała ekipa specjalna – intelektualna szpica BBWR-u (Biura Bieżącego Wspierania Rządu) albo FOZZ-u (Frontu Obrony Zbigniewa Ziobro), oddelegowana do Salonu24. Powołuje się przy tym na fakt, że już pod swoim pierwszym wpisem w Salonie, 12 czerwca, o 19:51, FYM oznajmił: „Nie ma wątpliwości, że w Sieci buszuje agentura wpływu.” Zdaniem Bandurskiego, to był ważny sygnał auto-prezentacyjny, wysłany do nas na dzień dobry (ewentualnie, jak Bandurskiego uczono na kursie agentów, tzw. prewencyjna auto-demaskacja).

Bandurskiemu nie wierzę za grosz. Bo po pierwsze – w ogóle nie lubię żadnych teorii spiskowych, a po drugie – jaka ekipa byłaby tak głupia, by tak łatwo się podkładać?

(Bandurski, stary złośliwiec, twierdzi też, że wprowadzona przez FYMa zasada wypraszania komentatorów, z którymi się nie zgadza, daje nam wgląd w wizję dyskursu publicznego, jaką ma jego ulubiona partia, i że tu właśnie eksperymentują oni z zasadą, że mówić będzie wolno tylko tym, którzy się zgadzają z gospodarzem. Powtarzam, na złośliwości Bandurskiego nie zwracam uwagi!)

Wytłumaczenie, moim zdaniem, jest zupełnie inne, i o wiele bardziej przyjazne FYM’owi. Powinniśmy potraktować w dobrej wierze jego nicka, składającego się przecież z trzech słów. Czy On nam kiedyś powiedział, że jest jedną osobą? Nie powiedział. Otóż wydaje mi się, że FYM to jest trójca, a mianowicie trzech braci: Free, Your i Mind. Free jest najmłodszy i jak ksywa wskazuje, jest trochę anarchistyczną duszą: rozrabiaka i miglanc, ale w sumie dobry chłopak; Mind jest najstarszy i jest intelektualistą – mózgiem całej trójki, a Your jest pośrodku i jeszcze go nie rozgryzłem, ale pracuję nad tym. Pracują na trzy zmiany: gdy Free pisze, Your pracuje w ogródku, a Mind (po polsku: umysł) śpi.

Blog trojcu liubit – jak mówią Rosjanie. Ja też Was lubię, Panowie. I z okazji Dnia Blogera, jaki podobno świętowaliśmy w ubiegłym tygodniu, przyznaję Wam tytuł Blogera Doskonałego.

Moje najlepsze wpisy: 1. Rękopis znaleziony w Kabanossie: "Obraz Salonu: sercem gryzę" 2. Trochę plotkarska opowieść o pewnej Damie (taka jak z Vivy lub T 3. Pawłowi Paliwodzie do sztambucha 4. Opowieść nowojorska 5. Sen 6. Książę, Machiavelli i pistolecik 7. Szatani, Biesy i Inni Demoni Pana Premiera 8. Prolegomenon do blogologii (Wykład Jubileuszowy) 9. Wyznania Salonowca 10. Salon Poprawnych 11. Szanowny Panie Rekontra (czyli druga spowiedź solenna, szczera, 12. Rok Niechęci Do Ludzi (mowa jubileuszowa) 13. Manifest tolerała 14. Spowiedź szczera, solenna, sobotnia 15. Anty-anty-polityka 16. Czynaście 17. Prawo i lewo naturalne 18. Król Maciuś I o Unii Europejskiej 19. O kulturze dyskusji 20. Moje obsesje

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (167)

Inne tematy w dziale Polityka