Jedna z gwiazd (rozgwiazd?) salonu24 - Azrael. Identyfikowany z Lewicą, chociaż sam zdecydowanie protestuje przeciw takiemu prymitywnemu szufladkowaniu, uważa się za "publicystę" piszącego dla "przyjemności". Wedle własnego oświadczenia jest racjonalistą, sprawnym pisarzem i osobą przerastającą inteligencją większość blogowej hołoty, a w każdym razie tych, którzy w rankingu popularności zajmują miejsca za jego plecami.
Jak na razie wszystko jasne?
Wiktor Suworow przytomnie zauważył w jednej ze swoich książek, że naziści nie dorastali do pięt komunistom w dziedzinie przekazu publicznego. W III Rzeszy utworzono Ministerstwo Propagandy, co, jak zauważa Suworow, z miejsca skłaniało do powątpiewania w rzetelność dostarczanych stamtąd informacji - urzędowi agitatorzy nie mogli być przecież obiektywni. Co innego ZSRS - tam główny dziennik zwał się "Prawda", podobne tytuły nosiły inne gazety: "Komsomolska Prawda", "Ukraińska Prawda", "Prawda Bolszewicka", prawda, prawda, wszędzie prawda! Szczera, niczym nie zmanipulowana prawda. A u hitlerowców - propaganda.
Do czego zmierzam? Otóż blog geniusza Azraela nazywa się "Po stronie prawdy". Prawda wsparta racjonalizmem i ateizmem, najprawdziwsza prawda, krótko pisząc - krynica mądrości. Skoro to prawda, prawda i tylko prawda, to poddawanie w wątpliwość oświadczeń Prawdomównego jest czynnością cokolwiek lekkomyślną; na wszelki wypadek Azrael nie pozostawia głupkom złudzeń:
"Jak ktoś tego nie rozumie - to czeka go daleka i kręta droga do rozwoju intelektualnego [...]"
No cóż, trudno powyższemu wywodowi zaprzeczyć: skoro Azrael stoi po stronie prawdy, to wszyscy, którzy się z tym nie zgadzają, znajdują się na poziomie intelektualnym myszy polnej. Szczera, sowiecka prawda.
Dwa przykłady szczerości Prawdomównego:
"Jak ktoś tego nie rozumie - to czeka go daleka i kręta droga do rozwoju intelektualnego - jak również tych, którzy uważają, że piszę słabo. Ci, którzy tak uważają - proszę, zacznijcie pisać - jak traficie do rankingów po kilku miesiącach - i mnie wypchniecie - wasza wygrana."
Daleko nie szukając: niejaki Galba, bloger roku 2006. W rankingach wysoko, osoba rozpoznawalna, obecna nawet w tradycyjnych mediach, czyli świecie pozablogowym. Czy ów Galba dorasta przynajmniej do kolan Prawdomównego? Wydawałoby się, że tak - jednak Azrael w tej samej notce pryncypialnie przywołuje wyznających ten mylny pogląd niedorozwiniętych intelektualnie:
"Galba umie pisać... tak dobrze, jak zaprogramowany bot z zasobem 300 słów, na „GW" i Adama Michnika."
Ha! Prawda was wyzwoli! Wydawało się wam, że głosując na tego tam, Galbę, postępujecie słusznie i racjonalnie? Nic podobnego - jesteście niedorozwojami umysłowymi, nie macie pojęcia o obiektywnej Prawdzie, czegóż zresztą oczekiwać od ludzi, których zasób słów jest mniejszy od trzystu? Trzysta zna przynajmniej on, jak mu tam, Galba, a jeśli wam jego zasób leksyki imponuje, to znaczy, że wasz jest jeszcze mniejszy, debile! Zaprawdę powiadam wam - dowodem na biegłość rozumu byłaby elekcja na tron blogera roku Prawdomównego Azraela, on wszak głosi prawdę ubraną w miliony słów i tysiące związków frazeologicznych! Jesteście przeciwko PRAWDZIE??? Powinniście się wstydzić... Wykorzystajcie swoją szansę - być może ostatnią na dowiedzenie zaawansowanego rozwoju mózgowego - i oddajdzie głosy Prawdzie przy okazji następnych wyborów.
Przykład numer dwa. Prawdopiszącemu nie podoba się usuwanie pomników okupantów:
"jeżeli chcemy sobie poprawić samopoczucie, jeżeli chcemy pokazać, jakim jesteśmy wielkim i dumnym krajem, jeżeli chcemy napisać historię Polski (także II Wojny Światowej) na nowo. Wszak to nie Niemcy, lecz sowieccy okupanci więcej zła zrobili w Polsce. Możemy też, usuwając ten pomnik, zapomnieć o tym, że na cmentarzach w Polsce leży kilkaset tysięcy żołnierzy, którzy mieli na hełmach czerwone gwiazdy…niewygodna to pamięć. [...]
I jeszcze proponuję zburzyć Cytadelę Warszawską – bo ona jest pomnikiem okupacji przez carat, ponad 120 letniej okupacji… koniecznie zburzyć Cytadelę…"
Gdyby nie to, że panicznie boję się posądzenia o niedoskonałość umysłową, to bym zauważył, że ów cytat składa się z potwornych bredni - odkłamywanie historii nie jest nową jej wersją, to, że w polskiej ziemi leżą truchła krasnoarmiejców wcale nie znaczy, że mamy wobec nich jakieś zobowiązania (poza ludzkim odruchem nie deptania po grobach), co jest w tym "niewygodnego" - to dalibóg nie wiem, bez dostępu do Prawdy nie sposób tego ogarnąć. No tak - leżą żołnierze z gwiazdami na hełmach. Tuż obok tych z błyskawicami SS. Jedni i drudzy wzięli się za łby na naszej ziemi, gdzie więc mieliby leżeć?
Na koniec - kpiące "zburzyć Cytadelę". Parę osób... przepraszam... paru głupków zwróciło uwagę Prawdomównemu, że na tej samej zasadzie nie należało burzyć pomników towarzyszy Adolfa Hitlera i Józefa Stalina. Logiczne, nie? Może i logiczne, jednak czy aby na pewno prawdziwe? Dysponent Prawdy niestety nie raczył ex cathedra wyjaśnić tej wątpliwości, ponieważ nabrał wody w usta i kwestię uporczywie przemilcza. Prawda? Najprawdziwsza...
PS. Kim jest bloger bez nazwiska? Odpowiedź: nikim. Tak napisał Geniusz o Katarynie. A skoro Kataryna jest nikim, ciągnie Azrael, to nie powinna oceniać i w ogóle się wypowiadać. "Anonimowość dodaje [...] skrzydeł – z reguły chamstwa i głupoty" - dowodzi strażnik sezamu z Prawdą. Nie pozostaje nic innego jak się z panem zgodzić, panie... eeee... pardon, lecz jakoś nie widzę pańskich personaliów, Azraelu... Ach, rozumiem, anonimowość ma swoje prawa, szczególnie dla osób skazanych na pisanie tylko Prawdy:
"... widzę, po ilości komentarzy, że dostałeś jakieś zlecenie na komentowanie u mnie, albo jesteś blogerem Salonu, ale nie masz odwagi na występowanie pod własnym znanym nickiem... drugi komentarz - drugi na moim blogu. Oto zagrywka w stylu ubeckim, jak znalzł..."
Anonim Azrael zarzuca innemu Anonimowi anonimowość. Dobrze, że już uprzednio zostaliśmy poinformowani, że Azrael to nie jest "nikt", lecz "ktoś". To robi różnicę.
PPS. Jeszcze fragment z kamiennych tablic wywieszonych u Geniusza:
"Jako właściciel tego bloga nie zmuszam nikogo do jego czytania. Jeżeli jednak ktoś go czyta – ma prawo komentować. Ale tylko w sposób merytoryczny i logiczny. Odnoszący się do meritum spraw i artykułów. Szanuję opinię przeciwne, skrajne, nawet słowa obelżywe – ale nie pod moim adresem lub adresem wartości które szanuję."
"Ale nie pod moim adresem"... PRAWDA się sama nie obroni czy co?!
Xiazeluka