Wpisz Wpisz
24
BLOG

Grecy są debest

Wpisz Wpisz Polityka Obserwuj notkę 3

Nie byłem wcześniej w Grecji - a szkoda, jak się okazało. Ludność tubylcza to luzaki, ludzie zrelaksowani, prowadzący nieurzędowy tryb życia. Przynajmniej na drogach.

Typowy Grek za kierownicą jedzie. Po prostu jedzie, bez przejmowania się przepisami, co wytresowanych w komunistycznym duchu terroru bezpieczeństwa mieszkańców socjalistycznych państw kontynentalnych musi dziwić. Grek prowadzi jedną ręką (towarzyszu pośle Cymański, architekcie aut beznikotynowych: achtung, to nie koniec zatrważających wieści), drugą wentyluje sobie za oknem - o ile nie pali papierosa. Dzwonek telefonu komórkowego to znak, że czas rozpocząć wielominutową pogawędkę - oczywiście bez fatygowania się zjechaniem na pobocze. O ile pobocze istnieje, ponieważ często-gęsto trakt wyznaczają przepaście. Przyznać należy, że nie jeżdżą zbyt szybko, z drugiej strony prostych odcinków rajdowych nie ma zbyt wiele, a tam gdzie są, straszą tabliczki ostrzegawcze "Autoradar". Wiszą sobie chyba tylko dla postrachu turystów, jako że Grecy na ich widok nie zwalniają. Rozpędził się, to jedzie.

Pasów bezpieczeństwa nikt nie używa (pominąwszy sparaliżowanych umysłowo innostrańców, szczęśliwie nie wszystkich), o oświetleniu pojazdu po zmroku pamiętają tylko niektórzy, a i ci włączają najczęściej jedynie postojowe. Parę razy zdarzyło mi się widzieć ciemną nocą automobil jadący bez żadnych zapalonych lampionów. Po co, skoro świecą latarnie? Zresztą, nikomu się tu nie spieszy - w dosyć rozległej miejscowości, na każdym z kilkunastu przystanków, rozkład jazdy autobusów ma dokładnie te same godziny przyjazdów. Odjazd o 14 może oznaczać równie dobrze 13.45, jak i 14.26.

A propos autobusów - z lotniska do hotelu turyści są rozwożeni autokarami. Zawartość samolotu dzielona jest na grupy, pakowana do autokaru i rozwożona. Grupy te często liczą nie więcej niż tuzin. Wydawałoby się, że do ich transportu wystarczy byle mikrobus, czasem większy wan. Ale nie w Grecji. Tutaj używa się możliwie największych autokarów, dwupoziomowych, z wszystkimi szykanami (telewizory, ubikacje, tarasy widokowe z basenami); im większy, tym lepszy do przewiezienia powiedzmy sześciu osób wąskimi, krętymi drogami. Naturalnie każdy kierowca autokaru jest palącym miłośnikiem rozmów przez telefony komórkowe, znajdującym spełnienie w prowadzeniu ogromnego pojazdu jedną ręką.

Znaki drogowe wyglądają jak wytwory mało zaawansowanej plastycznie sztuki ludowej: malutkie, niechlujne, niemal niewidoczne, no i - nieliczne. W przeciwieństwie do polskich dróg, upstrzonych znakami wiszącymi gronami na każdej kolejnej latarni, w Grecji znaków jest mało, także poziomych. Zaś o drogowskazach można tylko pomarzyć, bez biegłej znajomości terenu znalezienie konkretnego punktu: miasta, wsi, hotelu - jest awykonalne. No, lecz po co się spieszyć? Można przecież stanąć, zapytać autochtona o drogę, pogawędzić, napić się z nim ouzo (tfu! Co za anyżowe świństwo), pośmiać bez powodu i dopiero podążyć dalej. Festina lente.

W miastach na ulicach ćma skuterów, motorowerów, motocykli, przemykających po obu stronach samochodów, czasami grupami, często na trzeciego, czwartego i piątego. Jeżdżą i jeżdżą, można dostać oczopląsu. I ogłuchnąć, kiedy ryk silników potęgowany jest klaksonem, którego prawdziwy Grek nie boi się nadużywać. Po co wymachiwać pięściami, pocić się, denerwować, skoro klakson powie wszystko?

W tym mrowiu jeżdżących byle jak, bez świateł, pasów, rąk na kierownicach, z komórkami przy uszach, w ciżbie samochodów i jednośladów, nie ma miejsca dla policjantów. Nie widziałem ani jednego gliniarza, nigdzie - ani na prowincji, ani w głównym mieście. Doświadczenie bardzo sympatyczne, szczególnie, jeśli wspomnę dzisiejszy poranek w socjalistycznej Polsce - w drodze do pracy minąłem trzy patrole rozparte na poboczu, dbające mandatami o "bezpieczeństwo". Grecy obywają się bez łapanek na drogach, podobnie jak bez głupich przepisów, świętości dla każdego prawdziwego komunisty. Każdy prawdziwy komunista pewnie będzie zaskoczony, że bez przestrzegania zasad "bezpieczeństwa" na greckich drogach jest bezpiecznie - nie widziałem ani jednego wypadku, stłuczki czy choćby pozostałości po kraksie.

Jak to możliwe, towarzysze bezpieczniacy?

Xiazeluka

Wpisz
O mnie Wpisz

Nowa strona Wpisza na www.wpisz24.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Polityka