Wymieniony z nazwiska - chyba przypadkiem - pewien "ekspert" takimi krwawymi łzami zalewa się na myśl o marnym losie wielokrotnych morderców:
Dr Warylewski za niedopuszczalne uważa m.in. pozbawienie osób skazanych na dożywocie wszelkich szans na przedterminowe zwolnienie. To sprawi, że skazany stanie się zagrożeniem dla funkcjonariuszy i współwięźniów: "Więźniowi pozbawionemu nadziei na wyjście z więzienia nie grozi pogorszenie jego sytuacji prawnej nawet w przypadku popełnienia np. kolejnego zabójstwa".
Ciekawe, co towarzysz doktor mówił, kiedy znoszono karę śmierci, a oponenci wskazywali na dokładnie ten sam mechanizm? Co pisała Trybuna Wybiórcza na ten temat? Jeśli mnie pamięć nie myli, argumenta takie odpierano kakofonią jazgotu o "godności i prawach człowieka", a tu proszę, jaka zmiana. Towarzysz doktor jest tak doskonale oderwany od rzeczywistości, że aż godny podziwu - czy 40-latkowi skazanemu na dożywocie z możliwością ubiegania się o przedterminowe zwolnienie już po 50 latach robi jakąś różnicę? Przez pół wieku będzie trzymać go nadzieja na wyjście za dobre sprawowanie, perspektywa wolności w wieku lat 90?
Kolejni "eksperci" rozczulają się nad włamywaczami i złodziejami:
Jednoznacznie negatywnie oceniają eksperci przepis, dzięki któremu bezkarnie można będzie przekroczyć granice obrony koniecznej wobec kogoś, kto wdarł się do mieszkania, domu, samochodu lub na ogrodzony teren.
- To niczym nieuzasadniona amerykanizacja polskiego prawa. Nie rozumiem, po co ten przepis, skoro wprowadzamy inny, w którym taka sytuacja się zmieści, że "nie jest przestępstwem przekroczenie granic obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami" - mówił wczoraj na posiedzeniu komisji prokurator Paweł Marcinkiewicz ze Związku Zawodowego Prokuratorów.
Tymczasem w swojej ekspertyzie prof. Jerzy Giezek z Uniwersytetu Wrocławskiego podnosi wiele wątpliwości wobec tego przepisu. M.in. taką, że pozwala praktycznie z zimną krwią bezkarnie zabić kogoś, kto bez uprzedzenia wszedł np. do czyjegoś ogrodu. Albo byłego małżonka, który niezaproszony pojawi się w części mieszkania zajmowanej przez byłą żonę.
Jeśli są to rzeczywiście eksperci, to chyba na żołdzie kryminalistów, zatroskani planami pewnych utrudnień związanych rujnowaniem dorobku życiowego swych ofiar, a którzy o własności prywatnej słyszeli jedynie podczas wykładów marksizmu-leninizmu. Jeśli ktoś "się wdziera", a zatem dokonuje premedytowanego naruszenia cudzej własności, to z pewnością w niecnych zamiarach. Ofiara ma więc prawo i obowiązek się bronić, a ponieważ konsekwencje ataku zawsze powinny spoczywać na agresorze, to i ewentualna śmierć napastnika nie powinna nikomu wrażliwych zmysłów odejmować. Jeśli "ekspert" właduje się na torowisko przed rozpędzony pociąg towarowy, to kto będzie winny tragedii? Lokomotywa? Nikt złodziei do siebie nie zaprasza, podobnie jak firmy kolejowe nie zachęcają do kopiowania wyczyny pana Iniemamocnego, który gołymi rękoma zatrzymał cały skład.
Towarzyszowi Marcinkiewiczowi Pawłowi z kolei należy przypomnieć, że karanie ofiary za to, że się broniła, to barbarzyństwo - a do tego sprowadza się przepis, na który prokurator się powołuje. Nie ma czegoś takiego jak "granice obrony koniecznej" - zaatakowany broni się wszelkimi dostępnymi środkami, nie zważając na zdrowie, życie czy "godność" bandyty. Powtórzę: wszelkie konsekwencje napaści powinien ponosić agresor - kwestionowanie tego stwierdzenia to dowód zgnilizny moralnej.
Wątpliwości "eksperta" Giezka Jerzego dowodzą, że on sam nie ma wątpliwości, iż spacerowanie po cudzych ogrodach jest wporzo. Ciekawe, że do tej pory nie przyszło profesorowi do głowy, by sprawdzić perspektywy przechadzek po ogrodzonym terenie wojskowym. Albo przekonać się, co się stanie, kiedy profesor postanowi zwiedzić - bez pytania o zgodę - posiadłość jakiegoś topgangstera. Gotów jestem założyć się, że profesor konsekwencje takich zachowań rozumie i akceptuje, wyjątek robiąc jedynie dla własności prywatnej zwykłych ludzi, potwierdzając tym samym, że pomysł bezkarnego strzelania do intruzów jest uzasadniony.
Xiazeluka