Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
2696
BLOG

Moje obawy związane z komisją ds. rosyjskich wpływów

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 135
Nie ma wątpliwości, że naświetlanie rosyjskich wpływów w Polsce powinno się odbyć i to dawno temu. I nie tylko począwszy od 2007 roku, a od 1989. Z niewiadomych przyczyn ograniczono cezurę w ustawie powołującej komisję sejmową. Nie jest to jednak jej największy problem.

Abstrahując od histerii obrońców Donalda Tuska i padających od lat gróźb, że siedzieć będą nie tylko politycy PiS, ale ich zwolennicy, warto jednak zastanowić się nad największymi wątpliwościami wokół ustawy, przyjętej w piątek przez Sejm, a podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę. Tak, tego samego, którego opozycja en masse nazywała "Adrianem", "debilem" za Jakubem Żulczykiem, "długopisem" i "popychadłem prezesa", a ma na koncie więcej wet (i o większej sile rażenia), niż poprzednik w Pałacu Prezydenckim. Wyzwiska przez trzy dni zamieniały się nagle w czarujące "panie prezydencie, zawetuj". Śmiać mi się z tego chciało. Duda postąpił ostatecznie inaczej, a przy okazji wysłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym. 

Przyznam - dziwna to konstrukcja i logika. Bo jeśli TK uzna jakiś przepis jest niezgodny z konstytucją i wymagający doprecyzowania - tego przecież nie można wykluczyć - a komisja będzie już działać, to jej podstawy będą wątłe. A oto inne wątpliwości, które nasuwają się po lekturze ustawy:

1. Ustawodawca w ogóle nie określił, na czym dokładnie polega współpraca z Rosją, jaki jest jej charakter, złożoność, intensyfikacja. Ograniczył się zaledwie do takiej konstatacji, że chodzi o "każde działanie (...) prowadzone metodami zarówno prawnie dozwolonymi, jak i bezprawnymi, zmierzające do wywarcia wpływu na działania spółek lub organów władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej". Trochę mało, posłowie PiS mogli się bardziej wysilić.

2. Odwołanie do sądu administracyjnego - dwuinstancyjność - jest, ale zapisane tak, że na pierwszy rzut oka trzeba szperać w przepisach. Bo komisja jest organem administracji publicznej. A może było dopisać wprost punkt, w którym będą wymienione ścieżki odwoławcze - mowa o WSA i NSA. Jednocześnie posłowie uznali, że "decyzje administracyjne, postanowienia i uchwały komisji są ostateczne". I jeszcze jedno w punkcie odwołania od decyzji - sądy administracyjne nie rozstrzygają, czy ktoś jest agentem obcego państwa, czy też nie. Cała ustawa skonstruowana jest tak, że de facto nie ma mowy o wskazywaniu agentów, czyli pozyskanych do współpracy z obcym wywiadem i działających świadomie na jego rzecz, a osób, które działały na korzyść Rosji.

3. W toku prac legislacyjnych usunięto przesłankę tajemnicy spowiedzi przy złożeniu zeznania przed komisją. Dlaczego - zapewne, powołując się też na przepisy kodeksu administracyjnego - w taki sposób nie potraktowano tajemnicy adwokackiej, lekarskiej czy dziennikarskiej? "Osoby obowiązane do zachowania tajemnicy notarialnej, adwokackiej, radcy prawnego, lekarskiej lub dziennikarskiej mogą być przesłuchane co do faktów objętych tą tajemnicą tylko wtedy, gdy jest to niezbędne do ochrony ważnych interesów Rzeczypospolitej Polskiej lub ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego, a ustalenie okoliczności na podstawie innego dowodu byłoby nadmiernie utrudnione" - czytam w ustawie. I znów mam wątpliwość, co oznacza "ochrona ważnych interesów RP" i kto o niej decyduje? 9-osobowa komisja? Wiem, że to skomplikowana sprawa, bo tajemnica adwokacka jest inaczej ujęta w prawie karnym i administracyjnym. Dobrze byłoby, gdyby Trybunał Konstytucyjny się nad tą kwestią pochylił.

4. Powołani do komisji nie będą pociągnięci do odpowiedzialności za działalność w tym gremium, co może budzić obawy nierównego traktowania urzędników. Takie prawo zastosowano po pandemii i - choć wylała się na rząd fala krytyki - to było to jeszcze o tyle zrozumiałe, że teoretycznie minister czy jego zastępca mógł odpowiadać za to, że ktoś go oszukał na maseczkach, respiratorach, sprzęcie, potrzebnym tu i teraz. Tu nie zachodzi taka groźba. Interpretuję ten przepis tak, że posłowie PiS chcieli uchronić przed odpowiedzialnością karną wybranych członków komisji, jeśli zmieni się jesienią władza, a nowa będzie "czyścić" wszystko po kolei po PiS. Nim ustawa powstała, opozycja mówiła, że pomysł takiej komisji jest niekonstytucyjny. Może więc warto było doprecyzować ten przepis, by nie wystawiać się na strzał "bezkarności"? Chyba, że tak samo potraktujemy innych urzędników w administracji publicznej. Będą zachwyceni.

5. Istnieje groźba, że komisja ds. badania rosyjskich wpływów wyda np. decyzję o pozbawieniu prawa danej osoby do dysponowania środkami publicznymi - czyli de facto wyrzuci ją poza nawias polityki - a dopiero później podejrzany stawi się przed prokuratorem i sądem. Co w sytuacji, w której prokurator nie dopatrzy się dowodów na przestępstwo, osoba wskazana jako działająca na korzyść Rosji pójdzie do sądu, a komisja wyda już decyzję administracyjną?

Nie, to nie jest szukanie igły w stogu siana. Brak precyzji ustawodawcy może prowadzić do paraliżu. Na swojej skórze odczuli to członkowie komisji weryfikacyjnej, która nie była aż tak kontestowana, jak ta ds. wpływów rosyjskich. Wiele dobrego udało jej się zrobić, ale też zdarzało jej się przegrać z NSA na skutek podważania przez sędziów przepisów. Nie mam wątpliwości, że dojdzie do poważnego klinczu na tym tle. A dałoby się go uniknąć, gdyby panował jakiś konsensus polityczny i zmieniono ustawę o komisji śledczej, nadając jej większe uprawnienia, niż tylko raportowanie i wskazywanie uchybień, ewentualnie kierowanie zawiadomień do prokuratury.

6. Komisja ma składać raport co roku - pierwszy do 17 września. Zakładając, że gremium zostanie wyłonione przez Sejm i zbierze się w ciągu miesiąca, ile ma czasu na napisanie czegokolwiek konstruktywnego? Ponad dwa miesiące? Przecież to absurd.

Wiele z tych argumentów podnosi Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris, którego trudno posądzać o sympatię z opozycją. Zdaje się, że krytyczne zdanie o ustawie ma też Rafał Ziemkiewicz. 


7. Wreszcie, skoro prezydent bez wahania podpisał ustawę, to dlaczego jednocześnie skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego? By "nie było żadnych wątpliwości"? Ależ one właśnie są i najwyraźniej ma je też prezydent - po to głowa państwa korzysta z tej ścieżki.

Opinię o komisji mam taką, że co do zasady badanie rosyjskich wpływów powinno się odbywać, dobrze też, by nastąpiło w świetle reflektorów - z inaczej napisaną ustawą - ale nie w toku kampanii wyborczej. Owszem, żaden czas nie jest dobry, wszak niemal ciągle są jakieś wybory. Jeśli jednak rządzi się od 8 lat, a komisja zacznie działać cztery miesiące przed wyborami, to trudno nie oceniać jej powołania również przez pryzmat bieżącej polityki. A to w przypadku tak poważnego zagadnienia, jak rosyjskie wpływy, jest ostatnią rzeczą, której potrzebujemy. Już i tak od agentów Kremla wyzywani są politycy, którzy wspierają miliardami z budżetu Ukrainę i otrzymują tam odznaczenia, a oskarżenia padają od podejrzanych o współpracę z Rosją byłych politruków w służbach specjalnych (sic!). Ostatnio Jarosław Kaczyński podobnym argumentem "przydzwonił" reporterowi TVN24.

Reasumując: jeśli PiS podejdzie do tematu na zasadzie grillowania Donalda Tuska, nie uzyska nic, poza mobilizacją antypisowskiego elektoratu jesienią. Jest jeszcze coś takiego, jak efekt wahadła - opozycja, jeśli tylko uda jej się zdobyć większość jesienią, nie tylko nie zmiecie komisji z porządku prawnego, ale wykorzysta ją jako poletko Romana Giertycha, Tomasza Piątka i innych ananasów. Wtedy argument PiS, że chodzi o zemstę, nie znajdzie już tak szerokiego odzewu, bo wpadnie w sidła własnej ustawy. Chyba, że rządzący są przekonani o zwycięstwie...


Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka