Do napisania notki o prezesie PiS skłonił mnie świetny tekst Rafała Ziemkiewicza: "Wszystko albo nic". Jego analiza sytuacji PiS w moich oczach nie traci nawet na tym, iż myli się, uznając, że za marazm opozycji odpowiedzialny jest Macierewicz i jego zespół parlamentarny. Wniosek z lektury płynie jednak oczywisty - Kaczyński walczy o Polskę i postawił wszystko na jedną kartę, by wygrać z - jak to określił ostatnio RAZ - mafią. Pytanie, czy uda mu się za rok z wizerunkiem takim, jaki nadają mu media establishmentowe?
Nie ma co się dzisiaj łudzić - możemy to akceptować czy nie, ale nurt dyskursu publicznego od kilku lat narzucają media, a od kilku miesięcy cham z Biłgoraja, podrzucający sprzymierzeńcom za kamerami tematy, którymi mają się zajmować. Toczy się wojna z krzyżem - trzeba zrobić z koczujących pod Pałacem Prezydenckim nie mających pojęcia o świecie głupków, a jednemu wytknąć córkę w branży porno (katowicki oddział "Gazety Wyborczej przeprosił kilka godzin po wypuszczeniu tekstu w Internecie czytelników, a nie Kaczanowa). Komorowski prowokuje Kaczyńskiego, gdy obraża jego brata ("bizantyjski orszak" leciał do Katynia) albo chce usuwać krzyż, nie proponując nic w zamian - jak w lipcu w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" - ale to prezes PiS zmienił twarz, wykorzystuje śmierć śp. Prezydenta, jak i krzyż. Tu nie ma dyskusji - media są klakierami jedynej słusznej partii. PiS powinno znaleźć słaby punkt przeciwnika, by media wykiwać.
I w tym miejscu nie pomaga ani marginalizacja polityków, którzy przyczynili się do dobrego wyniku w wyborach prezydenckich, ani tym bardziej krytyka prezesa w mediach z ust Migalskiego. Marazm w PiS, związany z tym, jak jest ta partia ogrywana przez PO, nie zmieni się od wylewanych publicznie żali, ku uciesze mainstreamowej gawiedzi. Europoseł ma w kilku sprawach rację, ale wyobraźmy sobie, że każdy w polityce mówi szczerze co myśli i co mu się nie podoba. Co następuje? Nie ma na scenie politycznej Platformy Obywatelskiej, bo przecież każdy polityk z tej formacji mógłby uderzyć w Tuska czy Sekułę za krycie kolesi w aferze hazardowej. Migalski powie: ale przecież to świadczy o tym, że w partii może być pluralizm! Przede wszystkim ma być lojalność i dyscyplina. Spierać się z wodzem można w 4 oczy. Z wrogów trzeba brać przykład - nie z przekrętów, układów i kółek wzajemnej adoracji z biznesmenami, a z porządku w partii. Schetyna, gdyby mógł, to pewnie na Tuska mógłby codziennie nadawać, a czy słyszeliśmy - nawet po dymisji w październiku ub. roku - cokolwiek złego na temat guru PO? Pokajał się grzecznie, robił dobrą minę w mediach, prywatnie pewnie nie omieszkał zmieszać go z błotem. Efekt? Kolejne zwycięskie wybory. Dopiero teraz Platforma Obywatelska może mieć kłopot za sprawą chama z Biłgoraja, który dostał wiatr w żagle, kiedy media cytują każdy debilizm z jego ust czy wpisów na blogu.
Faktycznie, katastrofę smoleńską PiS zaczął wyjaśniać niefortunnie, by nie powiedzieć fatalnie, od dyskusji z klakierami medialnymi nt. słowa "zbrodnia". Z każdym dniem jednak zespół Macierewicza nabierał "rozpędu". Nie da się też ukryć, że dziś liczy się wizerunek. Dla równowagi przekazu zastępcą szefa zespołu mógł zostać Paweł Poncyljusz albo Mariusz Kamiński (młodszy). Nabraliby i większego doświadczenia, pracując razem z likwidatorem WSI, i PiS'owi medialnie wyszłoby to na zdrowie. Co wcale nie oznacza, że Kaczyński poszedłby w stronę umalowanej pacynki, jaką jest Tusk. Zwyczajnie mediami trzeba grać.
Kaczyński albo o tym wszystkim wie i wybrał inną drogę - pójścia na całość - albo coś szykuje. Z obranej, polegającej na twardym domaganiu się wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, już nie zejdzie. Musi ją wyjaśniać jednak tak, by instrukcja HEAD czy kłamstwa Kopacz nie zostały przykryte jakimś niefortunnym słowem. Bo to PiS jest ostatnią nadzieją na to, że coś w Polsce ruszy. Że skończy się era Rychów, Mirów i Zbychów, która zastąpiła czasy wizyt Rywina u Michnika. Kilka głów w rządzie za to, co stało się 10 IV, musi polecieć. Jeżeli PiS przegra Smoleńsk tak, jak aferę hazardową, może być to początek rozłamów. Bo w tej partii jest wiele ambitnych ludzi, chcących realnego wpływu na rządy w państwie i nie godzących się na rolę wiecznej opozycji. Nie mają takiej cierpliwości jak Jarosław Kaczyński, który na pozycję premiera pracował przecież ponad 15 lat w III RP.
I na horyzoncie nie widać nikogo, kto mógłby go w przyszłości zastąpić. Dlatego Kaczyński bój o Polskę musi wygrać. Jeśli przegra za rok, postkomunizm, który powoli się reaktywuje, doprowadzi kraj do epoki wałków Rywina i Sobiesiaków razem wziętych. Bez żadnej kontroli opozycji, klakierskich mediów i przy aprobacie społeczeństwa. Boże, uchroń.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka