Polska platformiana pełna jest paradoksów. Pokuszę się o wymienienie kilku: rządzi koalicja PO-PSL, a nawet w połowie media nie są zainteresowane ich poczynaniami, jak panów z PiS. W demokratycznym kraju szanuje się pluralizm, ale tu Janina Jankowska jest na bliżej nieokreślonej liście pisowców do odstrzelenia na prywatnej uczelni. Tusk i jego gromadka tak bardzo zaciskała pięści na myśl o podsłuchach, a ABW w najlepsze nie dość, że podsłuchiwała, to jeszcze stenogramy z prywatnych rozmów wykorzystała do cywilnego procesu przeciwko dziennikarzom. Wiecie, że Tusk, Komorowski i Schetyna są historykami?
I na tym pytaniu właściwie mógłbym zakończyć. Bo to wstyd dla tego zacnego zawodu i pięknej nauki, gdy ludzie piastujący stanowiska właśnie po studiach historycznych (a może histerycznych) pozwalali na bezczelne strzelanie do historyków właśnie za niepoprawne politycznie publikacje, rozwalanie IPN a w końcu - nauki tego przedmiotu w szkole. Ujął mnie swego czasu Donald Tusk, który ma dar poznania źródła czy danej publikacji bez zapoznania się z nim. Kiedy tylko wyszła książką Cenckiewicza i Gontarczyka o związkach z SB Lecha Wałęsy, natychmiast premier rzekł, że rozprawi się z każdym, kto podważy mit byłego prezydenta. Jak na historyka z wykształcenia, to dość prymitywna polemika. Historycy u władzy przeszli jednak samych siebie przy okazji wydania biografii ikony "Solidarności" przez wydawnictwo Arcana, którą napisał Zyzak. Kontrola, rewizje, wszystkie magisterki do sprawdzenia na UJ. A w komisji pasowało ulokować historyków z Bożej łaski - Komorowskiego, Schetynę i Tuska. Skończyło się, jak zwykle, próbą zastraszenia tak, by atmosfera stała się nieco groźniejsza i nikt nie wpadł na pomysł napisania kolejnej, nieprzyjemnej dla establishmentu biografii. Bo inteligenckiego establishmentu nie stać nawet na próbę polemiki, choć naukowców tam kręci się od groma.
Już niebawem wejdzie w życie ahistoryczna reforma minister Hall, która okroi i tak już dość zwinięty w kłębek program lektur z języka polskiego, a przede wszystkim rozwali naukę, którą pociągający za sznurki w państwie podobno studiowali. Przygodę z historią młodzież zakończy po pierwszym roku nauki w szkole średniej, bo nie ma sensu powtarzać w kółko tego samego materiału. Zaczynamy od 3 klasy podstawówki na podstawach ze starożytności, czyli czytamy o klątwach Tutenchamona, potem lecimy do średniowiecza, gdzie jeszcze nie bardzo dzieci rozumieją pojęcie "gród", a kończymy edukację na XVIII, może XIX wieku, gdzie nie mamy pojęcia o fundamentach naszego państwa. Uczeń nie wie, po co odbył się zjazd gnieźnieński, nie rozumie procesu rozbicia dzielnicowego, ale już będzie bredził - jak to w szkole - na temat powstań. I na tym koniec. Chyba, że wybierze klasę humanistyczną, co przy stanie naszej oświaty jest kompletnie bez znaczenia, bo uczyć trzeba się de facto wszystkiego.
Tusk, Komorowski i Schetyna są podobno historykami. Jeśli nie widzą nic złego w tych pomysłach, dzięki którym młode pokolenie stanie się wizytówką totalnego ogłupienia i skretynienia, mają tyle wspólnego z historią, co z rządzeniem. Czyli prawie nic.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka