Kazimierz Marcinkiewicz, wywiad dla "Dziennika", 2008 r.: Prezydent Kaczyński chciał, żeby ABW zbierała informacje na mój temat i założyła mi podsłuch, kiedy byłem szefem rządu.
Kazimierz Marcinkiewicz na swoim blogu: Informację o zdarzeniu z grudnia 2005 roku najpierw otrzymałem od urzędnika państwowego, który powołał się na rozmowę z Ministrem Marczukiem. Kilka dni później opowiedział mi to zdarzenie sam minister Marczuk, mówiąc, że odmówił realizacji prośby koleżeńskiej. Wreszcie dwa miesiące później opowiedział mi to zdarzenie polityk współpracujący z Panem Prezydentem. Dziwiąc się, że o wszystkim wiem.
Donald Tusk: Jeśli istnieją jakiekolwiek przesłanki, a wypowiedź premiera Marcinkiewicza jest chyba wystarczającą przesłanką, żeby sądzić, że premier polskiego rządu był podsłuchiwany, albo że były próby podsłuchiwania, i to nie przez przestępców, tylko przez służby rządowe, to sprawa domaga się wyjaśnienia w trybie natychmiastowym. Być może jedynym sposobem byłoby złożyć prośbę pod adresem premiera Marcinkiewicza, aby wyjaśnił tę sprawę przed Komisją ds. Służb Specjalnych.(...) Obawiam się, że wszystkie dotychczasowe wyznania skruszonych polityków PiS układają się w jeden ponury ciąg. Mamy do czynienia z wyjątkowo paskudnym układem rządowym. My to prędzej czy później wyjaśnimy, ale lepiej byłoby wcześniej niż później. Na pewno rację mają ci wszyscy, którzy mówią, że zanim Polacy pójdą do urn wyborczych - a ja zrobię wszystko, aby było to jak najszybciej - muszą wiedzieć, z kim mieli do czynienia przez ostatnie dwa lata. (...) Muszę założyć tak na wszelki wypadek, że jeśli Ziobro podsłuchuje Leppera i Giertycha, a Marcinkiewicz mówi, że podsłuchiwali go koledzy z rządu, to można przyjąć za rzecz oczywistą, że lider opozycji jest podsłuchiwany osiem razy bardziej.
Paweł Graś: Skoro były premier tak twierdzi, to nie widzę powodów, żeby mu nie wierzyć. Sprawą powinna zająć się komisja śledcza ds. nacisków.
Kazimierz Marcinkiewicz, zeznając dziś pod przysięgą, na komisji naciskowej: Z mojej wiedzy wynika, że nie byłem podsłuchiwany.
Podsłuchowy "taniec" wokół PiS-u i tabloidowego premiera trwał ponad 2 lata. Marcinkiewicz opowiadał w mediach, że to sam Prezydent Lech Kaczyński miał stać za jego inwigilacją, co wyjaśniał w infantylny sposób na blogu. W rozmowie z Agnieszką Kublik przyznał, że "żyjemy w państwie orwellowskim". W sprawie nie mógł nie wypowiedzieć się ówczesny lider opozycji, Donald Tusk, który natychmiastowo chciał wykorzystać rewelacje Kazia. Straszył, iż może być podsłuchiwany "8 razy bardziej". Komisja naciskowa miała być gwoździem do trumny, drugim, po komisji ds. śmierci Barbary Blidy i obok wielu zarzutów, jakie padały w kierunku Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry i Mariusza Kamińskiego. Dziś były premier, obecnie przyjaciel władzy, zaprzecza, by kiedykolwiek mówił o tym, że był inwigilowany. W czasie jego rządów nie doszło do łamania prawa, podobnie za jego następcy.
Trudno nie zauważyć całej śmieszności tej sytuacji. Marcinkiewicz wyszedł po prostu na pacynkę w rękach Tuska, która jedynie posłużyła się do medialnych nagonek na PiS. PO wygrała wybory w 2007 roku właśnie w takiej atmosferze. Platformersi ostrzyli sobie zęby na to, by popularny w tabloidach Kazio coś powiedział, powtórzył ze szczegółami. A ten ich zawiódł. Tym samym mamy jasność, po co ta komisja powstała i dalej się ciągnie. Ciekawe, jak teraz to skomentuje premier Tusk, nawiązując do tego, co mówił 3 lata temu, kiedy zwyczajnie mijał się z prawdą.
Wczoraj mieliśmy dla odmiany festiwal ataków rozpaczy pobudzonego Kalisza na Ziobro, któremu nawet w pewnym momencie kazał mówić to, czego chce...komisja śledcza. Lewicy, PO i "Gazecie Wyborczej" pozostał tylko tekst Czuchnowskiego, który nie może pogodzić się z porażką własnego środowiska w walce z reżimem kaczyzmu. A czy wobec tego był sens powoływania tych komisji? Warto tracić czas na brednie Marcinkiewicza, Leppera czy wyjaśnienia Janusza Kaczmarka, który do dzisiaj nie potrafi określić, co robił w Marriocie 3 lata temu, a doskonale opisuje zachowania innych "na czuja"?
Dla władzy warto zrobić wszystko. Obecny układ rządzący zapewne i tak coś wyciągnie ze słów Marcinkiewicza. Choćby jedno zdanie, które będzie można wałkować tygodniami. By nadal straszyć reżimem pisowskim. Nie przed sądami a mediami, przybierającymi takowe role dla widzów.
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka