Minister Sprawiedliwości bez zgody prokuratury odsłuchał zapisów z czarnych skrzynek, rozszyfrowanych przez Instytut Ekspertyz Sądowych. Śledczy byli w szoku po "pokazówce" Kwiatkowskiego. Mnie zadziwia nie sam fakt złamania prawa przez niego, a sposób w jaki tego dokonał.
Zapisy z tragicznego lotu, wypadku, który był największą katastrofą polityczną po II wojnie światowej, to rzecz szczególnie ważna. Należy do nich podchodzić z powagą, bo odsłuchuje się ostatnie sekundy rozmów, ma się przed oczami ostatnie chwile życia załogi. Tymczasem Kwiatkowski, członek władzy, żartował z dziennikarzami, zachowywał się niepoważnie, jakby nie chodziło o Smoleńsk a jakiegoś Big Brothera. Totalny infantylizm, pokazówka, a w końcu skandal.
Nie rozumiem tłumaczeń Kwiatkowskiego, że materiał był tylko "poglądowy", a nagrania dotyczyły innego samolotu, choć pokazany fragment rozmowy pokrywa się akurat z treścią kopii stenogramów z czarnych skrzynek Tu-154 M. Po co minister w ogóle tam pojechał w asyście dziennikarzy? Dlaczego okazuje brak powagi w sprawie tak drażliwej? Czy był świadom, że bez zgody prokuratury wojskowej nie mógł odsłuchać zawartości czarnych skrzynek?
I pytanie najważniejsze, pojawiające się dość często: co robi w dalszym ciągu na stanowisku Ministra Sprawiedliwości w rządzie Tuska?
Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).
Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą.
Grzegorz Wszołek
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka