Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
7085
BLOG

Grzebanie w życiorysach a fale samobójstw

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 128

Cezary Gmyz odpalił kolejną bombę, która poruszyła opinię publiczną. Ujawnił na łamach strony nowego tygodnika, tygodniklisickiego.pl, że matka sędziego Igora Tuleyi, który oskarżał CBA o „stosowanie metod stalinowskich” w sprawie przeciwko dr. G., przez kilkanaście lat pracowała w bezpiece, a wcześniej, w latach 70., służyła w łódzkich strukturach MO. W związku z tym, dziennikarz postawił zasadne pytanie, czy Tuleya nie powinien zostać wyłączony z orzekania w procesach lustracyjnych, zważywszy na pewien konflikt interesów, który może się wyrażać – choć nie musi – pochodzeniem z tzw. rodziny resortowej. Na odpowiedź nie tyle Tulei, co reszty zainteresowanych, nie musieliśmy długo czekać.
 
Swoją nutę zagrali przede wszystkim politycy. Pal licho, kiedy na rzekome „grzebanie w życiorysach” nie zgadzają się byli działacze opozycji, naiwnie wierzący swoim oprawcom i ponoć prześladowanym i bezbronnym donosicielom. Co ma jednak do powiedzenia Stefan Żelichowski, były działacz postkomunistycznej satelity PZPR, która zwała się ZSL, a dziś medialny aparatczyk PSL? Ano, że Gmyz to dziennikarz „stalinowski”. Słów oburzenia, wymieszanego z inwektywami, nie krył Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Komorowskiego, wtórujący kompanowi z partii ludowców. On o metodach komunistycznych zapewne wiele wie z autopsji, wszak przez szereg lat był członkiem PZPR. W programie radiowym Moniki Olejnik „produkował” się również Andrzej Rozenek, rzecznik partii, która jest bardzo zaprzyjaźniona z gen. Gromosławem Czempińskim, a swoich szeregach ma agenta najwyższych lotów wprost z komunistycznej bezpieki, Romana Kotlińskiego, prywatnie również dobrego znajomego Grzegorza Piotrowskiego, jednego z oprawców ks. Jerzego Popiełuszki. Czy tego Państwu jeszcze mało?
 
Sprawy około lustracyjne pokazują, że najwięcej do powiedzenia mają akurat ci, którzy powinni zachowywać milczenie. Dla sędziego Tulei CBA jest instytucją bardziej skompromitowaną, aniżeli departamenty SB z lat 70. i 80. – można prosto wywnioskować po lekturze uzasadnienia wyroku ws. G. Podobnie myślą zresztą uwikłani w poprzedni system politycy. Niegdyś Leszek Maleszka, jak się okazało po latach – szpicel, który zwyczajnie kapował na Bronisława Wildsteina i Stanisława Pyjasa, dezintegrując krakowską opozycję - na łamach „Czasu Krakowskiego” powtarzał jak mantrę za Krzysztofem Kozłowskim, ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, że archiwa zawierają „stek nieszczęść”, które mogą poprowadzić do „fali samobójstw”, w związku z czym najlepiej je zabetonować lub spalić. Proponował więc metody, jakie wcielał w życie Czesław Kiszczak w trakcie początków transformacji ustrojowej. Inni zaś decydują o tym, co jest moralne a co nie, nie zastanawiając się nad faktami i pewnymi problemami, które z nich płyną. Jeśli je ujawnisz – nie jesteś godzien szacunku, zostajesz wykluczony poza nawias cywilizowanych ludzi, nie warto podawać Ci ręki.
 
Rozpoczyna się podobna dyskusja z użyciem tych samych argumentów, jak to było na początku lat 90., gdy politycy spierali się, czy należy otwierać archiwa i pisać o historii najnowszej. Warto prześledzić prasę z tamtego okresu, by przedstawione powyżej opinie nie robiły na nikim wrażenia. Cezary Gmyz ujawnił tylko wiedzę, a interpretacje i wniosek pozostawił czytelnikom. Na całym świecie to zwyczajny obowiązek dziennikarza. Spotkał go za to po raz kolejny zawodowy ostracyzm.

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (128)

Inne tematy w dziale Polityka