Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
7263
BLOG

"Wrzutki", czyli problem mediów ze Smoleńskiem

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Polityka Obserwuj notkę 52

W ostatnich miesiącach odbywam wiele spotkań z dziennikarzami przez duże „D” w ramach swojego projektu. Spotykam ludzi, którzy wiedzą, na czym polega fach dziennikarza i nigdy nie splamili się dezinformacją czy głupotą. Oni są również najlepiej poinformowani o tym, co tak naprawdę dzieje się ze śledztwem ws. katastrofy smoleńskiej. Ktoś wreszcie musi zdiagnozować polskie media, tym bardziej, że z biegiem czasu, o największej tragedii w historii powojennej Polski mówi się coraz mniej – a powinno być odwrotnie. Kiedy opadły tak wielkie emocje, nadal przecież tkwiące w każdym, po stracie tak wielu osobistości, tekstów i reportaży na temat katastrofy z Lechem Kaczyńskim na pokładzie powinno być multum. A Smoleńsk to nadal czarna dziura w polskich mediach, łatana tylko od czasu do czasu.

Problem jest głębszy i za parę miesięcy dam przynajmniej swoją odpowiedź, jaka się kreuje po rozmowach z ludźmi mediów właśnie, w czym on tkwi. Zważmy, że wraz ze słabnącym zainteresowaniem mediów, opinii publicznej nie informuje rzetelnie o postępach śledztwa wojskowa prokuratura. Nie organizuje konferencji prasowych, nikt prokuratorom nie zadaje pytań. Społeczeństwo tkwi w niewiedzy, co tak naprawdę stało się z elitami Polski na pokładzie Tupolewa. I to mimo, że były szef NPW, Krzysztof Parulski, obiecywał, iż postępowanie będzie szeroko omawiane na bieżąco, ponieważ rzecz stała się 10 kwietnia bez precedensu.

Jednym z poważnych problemów jest być może świadome wprowadzanie dziennikarzy w błąd. Wielu moich rozmówców podkreśla: prokuratura gra z dziennikarzami, wysyła nam wszystkim sprzeczne sygnały. Co z tego, że np. Cezary Gmyz napisał w oparciu o relacje z pięciu źródeł o wykrytym trotylu na wraku Tu-154 M, skoro prokuratura po paru godzinach natychmiast zaprzeczyła sensacyjnym doniesieniom, jednocześnie de facto do dzisiaj niczego nie dementując? Albo też warto przypomnieć o sprawie Marka Pasionka, oczyszczonego z wszystkich zarzutów, dotyczących rzekomej współpracy z Amerykanami i informowania dziennikarzy o przebiegu śledztwa. Pasionek nie został przywrócony do pracy nad katastrofą smoleńską, a przy okazji udało się inwigilować śledczym Gmyza, Macieja Dudę czy Grażynę Zawadkę. Zdarzały się też i historie takie, że po redakcjach wielkich mediów krążyły rzekomo „bombowe” notatki polskich służb, dotyczących zamachu, które potem okazały się falsyfikatem. Albo też odwiedzały dziennikarzy różne bezpieczniackie męty, niemal skomląc, by ci zajęli się ich fantastycznymi odkryciami – osoby te podawały się za np. ubezpieczycieli, jednakże potem można było w dość łatwy sposób namierzyć ich życiorysy, znajdujące się w raporcie z likwidacji WSI. Wreszcie mieliśmy wrzutki mecenasa Rogalskiego – a to sztuczna mgła, a to bomba helowa – które pomogły jedynie „zamulaczom” smoleńskim.

Rzeczywistość jest bardzo złożona i problem polskich mediów nie dotyczy jednego, konkretnego wątku. Mamy do czynienia z olbrzymim kryzysem, począwszy od niezależności, źródeł finansowania albo wręcz braku funduszów, po lenistwo i brak warsztatu dziennikarzy. Ale też chciałem zasygnalizować wspomnianymi przykładami problem świadomego wprowadzania mediów w błąd. Być może tą obawą kierują się ci, którzy chcieliby coś sensownego o Smoleńsku napisać, ale wolą trwać w milczeniu.

Publicysta i redaktor Salonu24, "Gazety Polskiej", "Gazety Polskiej Codziennie", kiedyś "Dziennika Polskiego" (2009-2011, 2021-2023).  Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka