Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
3370
BLOG

8 grzechów głównych dziennikarzy. To dlatego media przechodzą kryzys

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 70

Kiedyś zawód dziennikarza był bardzo ważny w Polsce - jeszcze przed epoką mediów społecznościowych. W dobie Internetu, siła tradycyjnych mediów traci na znaczeniu. To jednak jeden z wielu problemów, które trapią branżę. Dziennikarze wychodzą ze swojej roli, utożsamiają się w swoich materiałach z konkretnymi partiami i przez ten pryzmat są oceniani przez odbiorców. Żeby była jasność: nie piszę o wszystkich.

1. Upolitycznienie

Niezbyt darzę sympatią to słowo, ale chyba idealnie odzwierciedla sytuację, w której znalazł się rynek medialny przynajmniej od 2005 roku - a więc od pierwszej eskalacji sporu między PO a PiS. Można z dużą dozą pewności określić, który wojownik stoi po której stronie. Jest ich dużo, wszędzie, więc epatowanie nazwiskami nie ma sensu. Każdy zapewne wymieni najgorszych dziennikarzy pod tym względem według własnych upodobań. Nie ma tu miejsca na półśrodki - wszystko, co zrobi PiS, jest z góry oszołomskie, to przestępcy, bolszewicy, dorwali się do władzy przez przypadek. Z drugiej strony - podobnie. Masa wykrzykników, "jątrzenie", "seanse nienawiści", "zdrajcy" i "Targowica". No i oczywiście "opozycja totalna". Masa dziennikarzy wciela się w rolę polityków i powtarza dokładnie te same frazy, które usłyszymy na politycznych wiecach, marszach w obronie demokracji czy na konferencjach prasowych.

2. Brak pieniędzy na prawdziwą misję

Kiedyś jeden z moich kolegów, a było to już ładnych kilka lat temu, słusznie stwierdził, że redakcje wolą dać klawiaturę znanym publicystom, serfującym w zakątkach Internetu, niż wysłać dziennikarzy w teren. Nie tracą pieniędzy na podróże, delegacje, a od biedy wydadzą - stosunkowo rzadko - na prawników, jeśli ktoś poczuje się pokrzywdzony jakimś tekstem.

- Przecież to jest tak, że wielu publicystów po prawej i lewej stronie pisze ten sam tekst od 25 lat. Nie czytając materiału, wiesz, co napisali. Kopiuj-wklej tego, co zrobili już kilkaset razy. Dziennikarstwo „zabiurkowe”. Ja od dziennikarstwa bym wymagał czegoś innego. Chciałbym się dowiedzieć, jak wygląda funkcjonowanie służby zdrowia. Dziennikarz, który zatrudnia się na 2 czy 3 tygodnie jako salowy w szpitalu. Opisanie tego od środka. Jeszcze lepszy temat – pogotowie ratunkowe. Zatrudniam się na miesiąc jako kierowca albo sanitariusz. I opisuję, jak „to chodzi”. To byłoby coś nowego, coś świeżego, coś, co pogłębiło moją wiedzę - mówił kilka miesięcy temu w wywiadzie dla "Weszło" były dziennikarz, Michał Majewski.

Coś w tym jest, chociaż tutaj akurat podciągnąłbym pod tezę nie publicystów, którzy opisują własne przemyślenia, a dziennikarzy. Odgrzewane newsy, młócka jednego i tego samego, całkowite spłaszczenie przekazu - to bolączki polskich mediów. Z drugiej strony - nie możemy się za bardzo dziwić. Sprzedaż tygodników i dzienników spada na łeb na szyję. Redakcje nie mają pieniędzy, inwestują w Internet. Tam czytelnik szybciej znajdzie potrzebny news, o którym przeczyta kilka godzin albo dni później na papierze. Z rozmów z ludźmi branży doskonale zdaję sobie sprawę, że kiedyś redakcja gazety była potężnym "molochem" - dziennikarze w latach 90., mimo niepewnej sytuacji gospodarczej w kraju, zarabiali znakomicie, mieli czas i pieniądze na weryfikowanie informacji. Dziś tego nie ma, bo czas to pieniądz. Im szybciej, tym lepiej.

3. Publicystyka w serwisach informacyjnych

To największa wada dwóch największych dzienników telewizyjnych. Zarówno "Fakty", jak i w większym stopniu w ostatnich miesiącach "Wiadomości", mówią nie tylko o samych wydarzeniach, ale przede wszystkim ukierunkowują odbiorcę na konkretny przekaz.

W skrócie: mówią o tym, jak mamy myśleć. Przykładów mógłbym podać mnóstwo, wystarczy zasiąść przed telewizorem od 19 i zakończyć męki ok. 20. Tak, męki, bo wydawało się, że Jakub Sobieniowski ze swoją wizją dorabiania tez w materiałach pozostanie w serwisach informacyjnych odosobniony. Niestety, ekipa "Wiadomości" od 2016 roku starannie przebija jego dokonania za każdym razem.

Podam jeden przykład. W serwisie informacyjnym oczekiwałbym informacji o zatrzymaniu posła Stanisława Gawłowskiego. Dlaczego ma problemy z CBA i prokuraturą, kiedy wszczęto działania operacyjne, jakie są opinie polityków PiS i PO na ten temat - nawet, jeśli można z góry je przewidzieć. Czyli oczekuję suchej informacji, niech każdy widz sam sobie odpowie, komu bardziej chce wierzyć, czy może współczuć zatrzymanemu, czy adwokat Roman Giertych ma rację. Zamiast tego, słyszymy: opozycja totalna, PO kłamie, albo brednie o pierwszym więźniu politycznym Jarosława Kaczyńskiego. Przykłady można tylko mnożyć. Oczywiście, część odbiorców bardzo sobie chwali, gdy w serwisie niby informacyjnym przeważa publicystyka. Bo przecież trzeba się opowiedzieć, nie można siedzieć okrakiem na barykadzie, albo jesteś obrońcą konstytucji albo zamordystą i inne takie, zgrane klisze. Tylko, że taki pracownik "Faktów" czy "Wiadomości" nie powinien nazywać siebie reporterem, a publicystą. Jakoś tak siebie nie nazywają.

4. Gwiazdorstwo

Oooo, tak. Skoro pracuję w największej stacji prywatnej albo państwowej korporacji, to klękajcie przede mną narody. Proszę rozłożyć czerwony dywan! Nigdy się nie mylę, mogę robić, co chcę, bryluję w social-mediach, upajam się drogim latte i żadne tam przestarzałe standardy mnie nie dotyczą. Taki jest, niestety, powszechny wizerunek dziennikarza. Na który sami sobie jednak zapracowali.

Z gwiazdorstwem wiąże się ból codzienności - czy chcemy być tymi, którzy opowiadają o świecie, czy raczej zarabiać więcej jako decydenci. I tak Magdalena Ogórek nie miała problemów z metamorfozą z publicystki w kandydatkę na prezydenta i ponowną - z polityka na, hm, no właśnie, prezenterkę i dziennikarza mediów publicznych.

Pomylenie ról udzieliło się również innej dziennikarce, która z TVP wylądowała na chwilę w dziale komunikacji Orlenu. Przygoda, choć zapowiadała się znakomicie, trwała kilka godzin. Za to grożenia pozwami było co niemiara.

Inny rozliczający, wzorzec z Sevres, nadal uważa się za gwiazdora. Co prawda, jego największym osiągnięciem jest zmanipulowanie tweeta córki prezydenta, ale wciąż uważa, że te kilkadziesiąt tysięcy złotych za jednostronne tygodniowe show z rolą główną Tomasza Lisa należy się mu jak psu buda. I tego przedstawiciela mediów dosięgła jakaś sprawiedliwości.

5. Manipulacje

Powiązane ściśle z punktem nr 3, chociaż każdy z nas inaczej je interpretuje i dostrzega. Część dziennikarzy to tzw. cyngle, które nie potrzebują mitycznych "zleceń" - jak uważa szczególnie prawa strona odbiorców - żeby w kogoś uderzyć. To po prostu suma poglądów takiego gościa lub kobiety z atmosferą w "szatni". Nie wspominam w tym miejscu oczywiście o tych, którzy wykonują swoją pracę, czyli dostają kwit, pytają zainteresowanego bohatera tekstu o opinię i w efekcie opisują temat.

6. Brak jakichkolwiek rozliczeń

Widzę powrót do mediów pana, pod którego adresem wytaczano naprawdę ostre działa z życia prywatnego. Prywatnego, ale w tle były narkotyki czy molestowanie na tle seksualnym, potwierdzone przez komisję stacji telewizyjnej. I co? Procesy się ciągną, ale tak naprawdę nadal wymiar sprawiedliwości niczego nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. Tymczasem jak gdyby nigdy nic, taki celebryta prowadzi program w komercyjnej stacji. Nie twierdzę, że nie jest pewną marką w środowisku - znana twarz, miliony fanów przed laty, dobrze obeznany z kamerą. Jako odbiorca oczekiwałbym, że tak jak polityk, wokół którego ciągnie się smród korupcji, tak dziennikarz wobec takich oskarżeń, najpierw oczyści się z zarzutów, a dopiero później wróci do oceniania innych. Proste, ale nie dla wszystkich.

I inna sprawa. Młode wilczki z telewizji publicznej pokazywały "fucki" przeciwnikom rządu na demonstracji. Nie wiem, w jakim celu tam poszli. Ale wiem, że to powinien być koniec kariery takiego dziennikarza. Była ogromna wrzawa, dramatycznie brzmiące oświadczenia przełożonych, aż w końcu, a to ci niespodzianka, młodzieniaszki wróciły do roboty. Podobno tylko tak sobie pozowali, dla hecy.

Jeszcze ktoś inny, pozujący na dziennikarza, miał wywołać burdę po pijaku na dworcu. Wielkie wyjaśnienia, jakiś audycik zarządzono i po sprawie. Oczywiście policja potwierdziła tożsamość reportera, on sam nigdy nie zaprzeczył, że chodziło o niego. Sprawa rozeszła się dosłownie po kościach. Tak powinno być?

7. Dziennikarz wie wszystko

Zauważyliście? Większość pracowników mediów nie zadaje pytań - ani sobie, ani publiczności. Nie zmusza do myślenia. Nie wpisuję się akurat do grona zwolenników tezy, jakoby cały naród znał się na wszystkim, niezależnie od okazji. To duże uproszczenie, wszak każdy może mieć opinię na dany temat, to niezbywalne nasze prawo. Dziennikarz jest - w moim rozumieniu - od zadawania pytań, od rozsiewania wątpliwości. Zamiast znaków zapytania, często środowisko mediów stawia kropki. Gdy później okazuje się, że ta kropka powinna zamienić się w trzykropek i sprostowanie, wtedy brakuje już chętnych.

8. Dziennikarze dopasowują się do oczekiwań swoich elektoratów

Nie interesuje ich prawda jako wartość, jako taka, a odbiór widzów o określonych poglądach. Wczuwam się w skórę niektórych i z dużą dozą pewności stwierdzić, że może i chcą o czymś głośno powiedzieć, ale im nie wypada. Bo się szef wkurzy, bo odbiorcy będą niezadowoleni, bo to przecież nie nasz elektorat!

Przypominam sobie dość komiczną sytuację, gdy Edward Miszczak, którego przy okazji pozdrawiam (choć nie wiem, czy pamięta :)) wywalił z roboty w TVN satyryka Szymona Majewskiego. Powód? Biedny Majewski zapragnął robić bekę nie tylko z Jarosława Kaczyńskiego, a Donalda Tuska.

- On się sprawdzał, kiedy emocje leżały na ulicach. Ale lemingi nie chcą, żeby się specjalnie śmiano z Platformy Obywatelskiej - mówił dyrektor programowy TVN kilka lat temu. To jest dokładnie to, o czym piszę i odnosi się do wielu mediów.

Nie, nie jestem symetrystą. Zresztą - nie cierpię tego słowa. Piszę tak, jak uważam. Może ktoś kiedyś pokusi się o świetną książkę, ukazującą kryzys polskiego dziennikarstwa w XXI wieku od podszewki. Chętnie bym coś takiego przeczytał. Lista grzechów polskich mediów jest zresztą znacznie dłuższa. Każdy dopisze sobie swój punkt. Wszyscy jesteśmy po części winni, że tak wygląda rynek mediów w Polsce.





Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura