Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990
1208
BLOG

Koniec epoki Realu Madryt z Ronaldo. Najlepszym piłkarzem Blancos w ostatnich dekadach

Grzegorz Wszołek - gw1990 Grzegorz Wszołek - gw1990 Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Może się z nim równać tylko wielki Alfredo Di Stefano. Pobił wszystkie legendy - od Raula, Hugo Sanczeza, Puskasa, Butrageno, Zidane'a, Figo, Hierro. Cristiano Ronaldo w poniedziałek zostanie zaprezentowany jako piłkarz Juventusu Turyn. Klubu, dla którego był katem i wyrzucił niedawno z Ligi Mistrzów prawdopodobnie najpiękniejszą przewrotką w historii rozgrywek.

Mimo że od ogłoszenia największego transferu w ostatniej dekadzie minął tydzień, nadal trudno mi zrozumieć krok CR7. Wszyscy, którzy mnie znają, doskonale wiedzą, że Realowi Madryt kibicuję niemal od kołyski. Sam do końca nie potrafię siebie zrozumieć - nie wiem, z czego wynika przywiązanie do barw klubowych i wszystkiego, co się dzieje wokół drużyny ze stolicy Hiszpanii. Po prostu, to jakaś irracjonalna "miłość", której - przyznam się bez bicia - nie czuję do żadnej naszej drużyny z rodzimej ligi. Ot, kibicuję jednej z krakowskich drużyn, ale "żyję wokół i przeżywam" mecze Realu.

Dlatego decyzja Ronaldo spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. CR7 mógł zakończyć wspaniałą karierę na Santiago Bernabeu. Śrubować dalsze rekordy, chociaż latka lecą. Z powodzeniem rywalizowałby z Leo Messim, co jest pozytywne nie tylko dla tych piłkarzy, ale całej ligi hiszpańskiej i kibiców. Cristiano postanowił jednak rozpocząć nowy etap, pogłębiając i tak wielki krater w Madrycie, jaki powstał po odejściu Zinedine'a Zidane'a. W największym klubie świata oznacza to rewolucję w epoce największych sukcesów w historii.

Bo z jednej strony co tak ciągnie Ronaldo do rywalizacji z Bologną, SPAL, Sassuolo, do derbów zamiast z Atletico Madryt, to z Torino, klasyków z Interem, Milanem czy Romą na rzecz bitwy z Barceloną? CR7 miał jeszcze 2-3 lata gry na najwyższym poziomie w Hiszpanii. Oszukuje z powodzeniem zegar biologiczny, co zawdzięcza reżimowi treningowemu i specjalnej diecie. 33 lata to zazwyczaj piłkarska emerytura w USA, Chinach lub Japonii. Nie dla Ronaldo. Odpowiedzi na to pytanie nie spodziewałbym się usłyszeć nawet od samego Cristiano podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Turynie. Ale chyba potrafię ją sobie wyobrazić.

Po tej przewrotce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, kibice gospodarzy oklaskiwali Ronaldo. Nie pokazywali "Królewskim" fucków, nie wznosili pogardliwych okrzyków, jakby to miało miejsce na wielu stadionach w Europie. Oni docenili geniusz Portugalczyka, wstali z miejsc i bili brawo. Ronaldo w swoim stylu im podziękował. To był decydujący moment, w którym CR7 mógł pomyśleć: "Oho, dla takich kibiców warto zagrać. Czemu nie?".

To, czego brakowało Ronaldo, to bezgraniczne oddanie socios i prezesa. Tylko, że mowa o Realu Madryt, jedynej instytucji na świecie, która jest tak wymagająca i - przy całym szacunku do wielkich zawodników - nigdy nie zadowalała się zdobytymi trofeami. Nie ma taryfy ulgowej dla nikogo. Kibice gwizdali na Luisa Figo, Raula, Casillasa, nawet Zinedine'a Zidane'a, którego w ostatnim meczu ligowym w karierze żegnali za to ze łzami. Gwizdali też na Ronaldo, co zmieniło się dopiero po prośbach CR7 sprzed trzech lat. "To nikomu nie pomaga. Dlaczego na mnie gwiżdżecie?" - pytał Portugalczyk, który osiągnął w Realu wszystko. I miał prawo żywić urazę do części fanów, którym wiecznie było mało. W czasie spotkań dochodziło do tego, że Ronaldo wprost pokazywał kibicom Realu po swoich golach, co myśli o takim zachowaniu. Nigdy tego nie zaakceptował. Tak, jak niespełnionej obietnicy prezesa Florentino Pereza.

I to może największy powód odejścia Ronaldo z Realu. Cristiano jesienią 2016 roku podpisał nowy kontrakt z Realem do 2021 roku, inkasował rocznie na mocy umowy ok. 22 mln euro. Przebijali go zarobkami Messi, Neymar, a niedługo potem wyprzedził i Griezmann. Ronaldo dostał obietnicę od prezesa Realu przed finałem w Cardiff z 2017 roku, że otrzyma podwyżkę. CR7 nie chodziło tylko o pieniądze. Takie "szaraki" jak my, którzy nawet w losowaniu totolotka nie wygrają tyle, ile piłkarze z topu zarabiają w ciągu miesiąca, nie zrozumieją motywów Portugalczyka. A jemu chodziło o większy szacunek i docenienie wkładu w historyczną epokę Realu - w wygraną czterech Lig Mistrzów w ostatnich pięciu latach. CR7 zdominował na tyle te rozgrywki, że co roku zostawał królem strzelców z bilansem: 12, 17, 10, 16, 12, 15 - to kosmiczny bilans bramkowy w ostatnich 6 sezonach Champions League. Podwyżka pozwoliłaby mu pokryć zobowiązania wobec urzędu skarbowego w Hiszpanii, czyli ok. 18 mln euro. Podobne problemy ze skarbówką mieli już Messi, Modrić, Mourinho czy Mascherano. Przedstawiciele piłkarzy chcą dla swoich klientów jak najlepiej, tworzą sieci i ukrywają kasę w rajach podatkowych - o czym zawodnicy mogą nawet nie wiedzieć i pewnie nie wiedzą. Perez jednak nie dał podwyżki Ronaldo, unikał tematu przez rok. Uznał i też słusznie, że Real nie ma nic wspólnego z działaniem agentów Cristiano i nie może ponosić wydatków z czyjejś winy, nawet, jeśli chodzi o wizerunek legendy klubu. Wreszcie Portugalczyk postanowił odejść po wygranym finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem. Skradł show swoim kolegom, pokazał słabość, jedną z nielicznych wad, jakie przejawia w profesjonalnej karierze. "W najbliższych tygodniach powiem kibicom, jaka jest moja przyszłość. W Realu było mi wspaniale" - stwierdził w maju. Podczas madryckiej fety z kibicami po wygraniu europejskiego trofeum, powiedział: "Do zobaczenia w następnym sezonie".

I tak wydawało się, że awantura rozejdzie się po kościach i Ronaldo zostanie. Jeśli strzelasz 451 goli w 438 meczach, wygrywasz 4 Złote Piłki, ładujesz po 50 goli w sezonie, to przecież nie tylko dlatego, że jesteś genialny. Masz też znakomitą drużynę, w której panuje dodatkowo idylliczna atmosfera. Przerwana po kilku latach dominacji w Europie dopiero rezygnacją Zidane'a z ławki trenerskiej. Podobno Francuz wiedział o planach Cristiano jeszcze przed finałem Ligi Mistrzów. I już wtedy podjął trudną decyzję, bo zżył się z grupą i nie chciał jej rozbijać transferami. Stało się to, co było nieuniknione. Ronaldo, tak jak Zizou, pożegnał się z "Królewskimi" bez "pompy", z jaką był witany na Bernabeu. W letni dzień 2009 roku zjawiło się na stadionie 80 tys. kibiców - to niekwestionowany rekord, nawet Maradonę w Neapolu witało mniej sympatyków. I odchodzi - bez pożegnania, owacji, jedynie z ładnym oświadczeniem. Ale jest w tym sprawiedliwy - podczas przywitania z murawą Juventusu nie będzie wokół kibiców. Tylko rodzina, najważniejsi działacze i trener Massimiliano Allegri.

Przewrotka z Juve przewrotką, ale Ronaldo zachwycał innymi bramkami. Tu np. nie miał problemu wsadzić gola piętką - łatwe, jak rzut karny, prawda?

Rzut wolny - kiedyś znak firmowy Portugalczyka, a w ostatnich latach już tylko dodatek do fantastycznych umiejętności strzeleckich. Na mistrzostwach świata załatwił w grupie Hiszpanów, a z Wolfsburgiem przed dwoma laty wyciągnął Real z piekła - dzięki remontadzie (3:0, hattrick CR7), Real rozpoczął na dobre podbój Europy.

Znakomite starcia przeciwko Barcelonie, czy Valencii.

Swoją drogą, Ronaldo rok w rok udowadniał, że nie strzelał tylko słabeuszom. Wielu krytyków Portugalczyka tak umniejszało jego dorobek. Czyli okazywało brak szacunku wobec Barcy, Bayernu, Atletico Madryt, Juventusu, Borussi Dortmund, PSG, czy Manchesterowi City. Ronaldo ze względu na portugalski temperament był wyszydzany, określany mianem laluś. Tylko, że idealna przycięta fryzura, kolczyki w uszach, nie przeszkadzały mu w grze. Nigdy też nie spowodował wypadku, nie miał ekscesów alkoholowych, nie przewalił swojej fortuny w grach hazardowych i burdelach. Chociaż większość topowych zawodników ma tatuaże, on nigdy sobie takiego nie sprawił - co zawsze mnie dziwiło. Wolę w drużynie pięknego "lalusia", który zawsze chce więcej i więcej, zostaje po treningach, motywuje kolegów, niż gościa, stworzonego do gry "niskim pressingiem".


Nie mam pojęcia, kto zastąpi tego goleadora. Mówi się, że jedną nogą w Madrycie jest Eden Hazard, dołączy do niego prawdopodobnie najlepszy bramkarz mundialu - Thibault Courtois. Perez zamierza ściągnąć w pakiecie Mbappe i Neymara, ale byłaby to najtrudniejsza operacja transferowa w historii, biorąc pod uwagę nieograniczone możliwości finansowe PSG i to, że atakujący zostali sprowadzeni za gigantyczną kasę dopiero przed rokiem. Żaden zawodnik, poza Messim, nie zagwarantuje 40-50 goli na sezon. Dlatego za CR7 musi przyjść przynajmniej dwóch snajperów. Lewandowski? On się pożegnał z marzeniami na mundialu. Chyba, że żadna "9" nie będzie do wzięcia. Tak czy owak, Ronaldo stracił szansę na grę być może w najlepszym ataku w historii klubu. Wyobraźmy sobie, że w Realu zostałby CR7 i Bale, a dołączyli do nich Hazard, Mbappe czy Neymar. Wielka szkoda dla całego środowiska piłki, iż do tego nie dojdzie.

Okładka dziennika "Marca" po ogłoszeniu transferu Ronaldo

image

Wielkie gracias za niesamowite emocje, fascynujące pogonie za wynikami, piękne bramki, rekordy, ciągnięcie Realu niekiedy na plecach. Takie legendy grają, jak widać, raz na 50-60 lat. Ponad 100 baniek za 33-letniego zawodnika. Zobaczymy, czy kiedykolwiek za naszego życia ktoś wyłoży większe pieniądze za piłkarza w tym wieku. W dodatku transakcja wygląda tak naprawdę jak letnia promocja na Allegro.

Powodzenia na nowym etapie. Z pewnością częściej będę oglądał mecze Juventusu Turyn. Tam Ronaldo może czuć się jak ryba w wodzie w starciach ze słabszymi włoskimi drużynami, które miałyby problem z grą w 2. lidze hiszpańskiej. Ale coś czuję, że Ronaldo poszczyci się koroną króla strzelców w trzeciej kolejnej lidze i oczywistym prymatem w kolejnym kraju. Czyli napisze kolejną historię. Szkoda, że już nie z Realem. Dla mnie zawsze będzie pasowała do niego tylko biała koszulka - bez czarnych pasów.


Wszystkie zamieszczone teksty na tym blogu należą do mnie i mogą być kopiowane do użytku publicznego tylko za moją zgodą. Grzegorz Wszołek Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport