Stary Wiarus Stary Wiarus
1498
BLOG

Małżeństwa jednopłciowe

Stary Wiarus Stary Wiarus LGBT Obserwuj temat Obserwuj notkę 124

W Australii, gdzie mieszkam, zalegalizowano zawieranie małzeństw pomiędzy osobami tej samej płci w grudniu 2017 roku.


Przedtem przeprowadzono ogólnokrajowy plebiscyt, w którym wzięło udział 79,5% obywateli uprawnionych do głosowania.  61,6% głosujących wypowiedziało się za taką legalizacją.


Wrzask, jaki podniósł się spod tęczy na wiadomość, że rząd zamierza poddać małżeństwa jednopłciowe pod osąd społeczny, był ogłuszający.


Środowiska LGBTIQAA histeryzowały, że już samo nawet tylko publiczne dyskutowanie, czy należy dopuścić małżeństwa jednopłciowe, spowoduje liczne samobójstwa młodych LGBTIQAA, wrażliwych jak puch dmuchawca. Przecież małżeństwa się im należą jak psu micha, i jak ktoś śmie w ogóle zadawać takie pytanie!


Ewentualny negatywny wynik plebiscytu, gdyby ponad 50% głosujących odpowiedziało 'nie', miał spowodować masowe samobójstwa. Środowisko LGBTIQAA żądało, aby dla ratowania życia potencjalnych samobójców rząd federalny narzucił małżeństwa jednopłciowe w drodze ustawy,  nie pytając wyborców o zdanie.


Konserwatywny rząd federalny nie dał się zakrzyczeć, i przeprowadził plebiscyt. Nikt nie popełnił na jego tle samobójstwa.



I co dalej? W zasadzie nic. 61,6% za, 38,4% przeciw, 0,3% głosów nieważnych.


Nie nastąpiło żadne ogólne szaleństwo milionów małżeństw jednopłciowych, z tego prostego powodu, że w 25-milionowej Australii nie ma i nigdy nie było milionów osób zainteresowanych poślubieniem osoby tej samej płci. 


Niewielka liczba osób rzeczywiście tym zainteresowanych podpisała stosowne papiery i zawarła związki, które może teraz ku własnej satysfakcji oficjalnie nazywać małżeńskimi. Odbyło się to w atmosferze ogólnej obojętności większości społeczeństwa. Nikt się nie rzucał na glebę drąc na sobie koszulę, aby takim małżeństwom zapobiec.


Po pierwszym pełnym roku obowiązywania nowego prawa, australijski urząd statystyczny podał, że na 119 188 małżeństw zawartych w 2018 r., 6 538, czyli 5,5%, było jednopłciowych. W ten sposób po raz pierwszy w historii uzyskano obiektywne dane statystyczne jakiemu procentowi populacji na tym naprawdę zależy (kiedy jeszcze toczyła się dyskusja, bił pod niebo taki wrzask, jakby na małżeństwach jednopłciowych zależało przygniatającej większości Australijczyków).


Pary jednopłciowe mają w Australii prawo do adopcji dzieci, po pokonaniu takich samych jak wszystkie inne pary płotków oceny zdolności dopełnienia roli rodziców adopcyjnych. To jest wysoka poprzeczka, staranna i wieloetapowa ocena trwa wiele miesięcy, czasem latami, więc nie nastąpiła żadna epidemia adopcji dzieci przez małżeństwa jednopłciowe.


Nie nastąpił także żaden wysyp spraw o pedofilię. Za molestowanie seksualne dzieci sądy dalej orzekają kary wieloletniego więzienia, a liczba takich spraw nie zwiększyła się radykalnie w porównaniu że stanem poprzednim.



Z punktu widzenia zewnętrznego obserwatora, cała kwestia okazała się burzą w szklance wody. Kościoły, cerkwie, meczety i synagogi nie wezwały wiernych pod broń w celu wycięcia w pień pięciu procent małżeństw. Nie nastąpiło załamanie porządku społecznego, ani ogólny upadek moralności publicznej, genitalia obywateli są nadal osłaniane odzieżą, a sprzedaż konfekcji w kolorach tęczy nie wzrosła. Niebo nie spadło nikomu na głowę.   



Najgorzej wyszły na tym organizacje LGBTIQAA — nie mają o co walczyć, demonstrować...


Ale może w Polsce jest inne niebo.


emigrant (nie mylić z gastarbeiterem)       

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo