wujcio Stefan wujcio Stefan
440
BLOG

Odliczanie do godziny "W"

wujcio Stefan wujcio Stefan Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Jutro o godzinie 17.00 w 44 miastach Polski zawyją jak co roku syreny. Część ludzi zatrzyma się i westchnie, czy to z melancholii, czy to z irytacji. Tym samym kolejny raz zostanie uczczona rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.

Mimo, że do rocznicy zostało jeszcze parę godzin, przez media już przetacza się informacja o tym, że szef MSZ na swoim blogu udostępnił link do strony internetowej, na której pisze się o organizatorach powstania jako o "sprawcach", o całym powstaniu jako o nieodpowiedzialnej, zdurniałej bohaterszczyźnie. Wpisuje się to w szeroki i bogaty nurt negowania powstania i traktowania go niczym szarży z lancami na czołgi w filmie Wajdy "Lotna": kolejny raz glupie Polaki, zamiast siedzieć cicho zabrały się za zbiorowe samobójstwo, pociągając za sobą cywilów i doprowadzając do destrukcji 95% miasta.

Gotterdamerung

Na samym początku należy stwierdzić, że Powstanie było klęską. Zakładane cele taktyczne (pokonanie niemieckiego garnizonu) oraz strategiczne (odtworzenie Wolnej Polski) nie zostały osiągnięte. Tym samym wpisuje się ono na listę klęsk polskiego oręża. Czy jednak Bór-Komorowski do spółki z Monterem-Chruścielem świadomie powiedli powstańców na niemożliwe do obrony barykady ? Rozważmy najpierw sytuację strategiczną 31 lipca 1944.

Na froncie zachodnim od dwóch miesięcy trwa inwazja Aliantów na Francję. Ich siłom nie zagraża żadne przeciwuderzenie niemieckie: Wehrmachtowi brakuje sił i środków, przede wszystkim samolotów: ogromnej flocie powietrznej anglo-amerykańskiej Luftwaffe nie jest w stanie przeciwstawić kompletnie nic. "Niezwyciężone" niemieckie dywizje pancerne mogą operować już tylko w nocy: szarża czołgów niemieckich pod Avaranches zostaje tak kompletnie zmasakrowana przez lotnictwo amerykańskie, że o ofensywnym użyciu czołgów nie może być już mowy. Alianci zachodni mają we Francji więcej pojazdów niż cała Armia Czerwona. Komenda Główna AK zdaje sobie z pewnością sprawę z przygniatającej przewagi Zachodu nad Niemcami.

Linia frontu na półwyspie apenińskim już od dawna znajduje się na północ od Rzymu. Włochy reorientują swoją politykę i sprzymierzają się z Aliantami, a wraz z nimi od Osi odpada również włoska flota wojenna, jedyne poważne zagrożenie na Morzu Śródziemnym. Pojedyncze u-booty przemykające od czasu do czasu na ten teatr działan wojennych nie są w stanie zagrozić potencjalnej inwazji w Grecji czy Jugosławii, nad którą Niemcy już nie panują.

Front wschodni wygląda dla wojsk Osi jeszcze gorzej. Letnia ofensywa "Bagration" doprowadziła niemal do całkowitego zniszczenia Grupy Armii "Środek": świeżo odtworzona 6 Armia zostaje wybita do nogi, kultywując wiernie swoją stalingradzką tradycję. Zatem chociaż 22 czerwca Armia Czerwona startuje z zachodniej Białorusi, miesiąc później jest już nad Wisłą. Pozostali sojusznicy Osi, Finlandia, Węgry, Rumunia oraz Bułgaria albo już zmieniły front, albo uczynią to niebawem. Wyprzedzając nieco wydarzenia, warto wspomnieć, że gdy na początku 1945 roku (a zatem po niemal półrocznych przygotowaniach obronnych) ruszy ostatnia sowiecka ofensywa, na kierunku natarcia będzie miała dziesięciokrotną przewagę liczebną, zaś cały pancerny odwód Wehrmachtu na froncie wschodnim okaże się zbieraniną 500 czołgów i dział samobieżnych (Polska miała niewiele mniej w 1939). Kiedy więc pod koniec lipca Niemcy zdołali zatrzymać Rosjan w potyczce pod Radzyminem, nic nie wskazywało na to, by będący od dwóch miesięcy w rozpaczliwym odwrocie Wehrmacht zdołał się zatrzymać Armię Czerwoną na linii Wisły i to latem, które jak wiadomo, sprzyja przecież operacjom zaczepnym, nie obronnym.

Były więc podstawy sądzić, że:

a) Niemcy nie będą mieli pod ręką zbyt wielu wolnych odwodów do rzucenia przeciwko nowemu mini-teatrowi działań wojennych, jakim stała się Warszawa.

b) Czerwoni skorzystają z okazji, by uchwycić przyczółek na lewym brzegu Wisły i wkroczą lada chwila, szczególnie, że sami nawoływali do powstania i w Puławach, a więc niedalego, stała armia Berlinga.

c) Alianci zachodni zechcą udzielić powstańcom pomocy.

Dlaczego nie przewidzieli, że Czerwoni będą stać.

Powstańcy byli przygotowani na tydzień, góra 10 dni walk. Z punktu widzenia naszej obecnej wiedzy o 63 dniowych walkach łatwo łajać za brak przygotowania do dłuższej walki, ale warto zauważyć, że tylko nieco dłużej, 14 dni zajęło Czerwonym w styczniu następnego roku nie tylko sforsowanie Wisły, ale również dotarcie do Kostrzynia nad Odrą. I to zimą, walcząc z przygotowanym jako-tako do obrony wrogiem. Naprawdę, skok przez Wisłę latem i przy kompletnie rozbitym przeciwniku nie musiał tyle trwać. A jednak.

Zatrzymanie się na linii Wisły nie było z militarnego punktu widzenia sensowne ani racjonalne. Co więcej, było po prostu błędem i to poważnym. Dowództwo sowieckie popełniało oczywiście błędy, ale ten zdawał się być wręcz kuriozum. Obawa przed nadmiernym rozciągnięciem frontu ? A cóż mu mogło zagrozić ? Te 500 czołgów, które Guderian pracowicie pozbierał skąd się dało ? Rosjanie bodaj raz tylko, w pierwszych miesiącach wojny zeszli poniżej 20 000 czołgów. Wkroczenie Rosjan było głównym i kardynalnym czynnikiem wpływającym na wynik walki powstańczej i równocześnie zawiódł z najbardziej nieoczekiwanych przyczyn. Któż mógł pomyśleć, że pewien wąsaty Gruzin postanowi zatrzymać całą ogromną machinę wojenną na kilka miesięcy ot, by poginęly tam sobie polaczki ?

Postawa aliantów zachodnich

Spośród licznych projektów powstańczego dowództwa związanych z aliantami zachodnimi często zwraca się uwagę przede wszystkim na takie fantasmagorie, jak pomysł lądowania brygady Sosabowskiego w Warszawie czy też most powietrzny via Bałkany, które w oczywisty sposób zrealizowane być nie mogły. Warto jednak zauważyć, że "zachodni" zawiedli w dwóch innych, kluczowych sprawach.

Po pierwsze, z wrodzoną sobie naiwnością "kupili" kit wciskany im przez Stalina o tym, że w Warszawie nic się nie dzieje, chociaż Rząd Londyński o powstaniu wiedział i informował. Grzech nieskończonej wręcz naiwności to coś, co przez całą praktycznie wojnę towarzyszyło aliantom i jest to temat na osobną dyskusję.

Drugim zarzutem, znacznie cięższym jest spóźnione uznanie żołnierzy Armii Krajowej za wojsko sprzymierzone i tym samym wymuszenie na Niemcach poprawnego ich traktowania. Status AK został uregulowany dopiero we wrześniu, do tego czasu Niemcy mogli z żołnierzami AK robić co chcieli i skwapliwie z tego korzystali. Kunktatorstwa aliantów zachodnich nie tłumaczy nic: nic ich nie kosztowałoby uznanie AK za wojsko sojusznicze wcześniej.

Miasto nam zniszczyli, ludzi na śmierć pognali.

Najczęściej podnoszonym przeciwko powstaniu argumentem jest narażenie Warszawy na kompletne zdemolowanie: 95 % miasta zrównano z ziemią. A także śmierć 180 000 cywili. Z reguły wtedy mówi się o "sprawcach" powstania, "przestępstwie przeciw narodowi", "karygodnej głupocie". Odnieśmy się więc do zniszczenia miasta.

Niedługo przed wybuchem władze niemieckie rozkazały stawić się stu tysiącom mężczyzn celem ufortyfikowania Warszawy. Dowództwo Wehrmachtu liczyło się więc z wyczerpującą walką o każdą ulicę w mieście, gdzie przewaga sprzętowa Rosjan mogłaby zostać zniwelowana, zgodnie z najlepszymi tradycjami a`la Stalingrad. Warszawa zatem i tak padłaby ofiarą walk ulicznych, w których obie strony dysponują artylerią, lotnictwem i saperami oraz nie przebierają w środkach, gdyż, jak wiadomo, najlepiej broni się w ruinach.

Warto pamiętać, że większości zniszczeń dokonano już po ustaniu walk, kiedy to Niemcy rozpoczęli systematyczne równanie z ziemią zabudowań, nie mające żadnego uzasadnienia militarnego, a w warunkach niedoboru wojennego będące wręcz karygodnie głupim marnowaniem materiału wojennego. Całe burzenie Warszawy zresztą śmierdzi kryminałem: to zwyczajny akt bezsensownego bandytyzmu Rasy Panów, nielegalne nawet w świetle prawa wojennego, gdyż na terenie Warszawy nie toczyły się już żadne walki. Ale i tak to Hiroszima, Nagasaki i właśnie Drezno będą uchodziły za symbol bezsensownego barbarzyństwa. I Niemcy, w swej bezczelności będą wokół Drezna budować swoją martyrologię narodu, który najwięcej przecież wycierpiał z rąk nazistów (mitycznego plemienia mówiącego w języku nazistowskim, które niemal doszczętnie wyginęło w 1945, ups, pardon, niedobitki przetrwały w Polsce i do dziś lubią sobie upiec Żyda na obiad). I gdyby organizowali uroczyste obchody rocznicy bombardowań Drezna, Radek Sikorski pewnie zaczesałby sobie ten swój tupecik, pojechał tam i pośród spazmów łkał nad niezawinionym aktem bezsensownego barbarzyństwa. 

Poruszając zaś kwestię mordów na ludności cywilnej i obciążanie winą za nie dowódców powstania, muszę stwierdzić, że mamy tu do czynienia z jakimś zbiorowym delirium. Polakom chyba już tak się poprzewracało w głowach od przepraszania za Jedwabne i stawiania krzyży krasnoarmiejcom, że obwinianie za ludobójstwo KG AK chyba już nie dziwi. Przyznaję, brew drgnęłaby mi gdyby prezydent przeprosił za zdemolowanie radiostacji w Gliwicach i zbyt uporczywą obronę Poczty Gdańskiej, co doprowadziło do zniszczenia mienia. 

Masowych gwałtow, morderstw i rozstrzeliwań nie dokonywali AKowcy, tylko ścierwo w czarnych mundurach spod znaku Kamińskiego czy Dirlewangera, które chyba tylko do tego się nadawało, bo w starciu z jakimś podrzędnym, drugorzutowym pułkiem Armii Czerwonej cała ta hołota poszła w rozsypkę bez wystrzału. I winę za to ponoszą Niemcy, Niemcy i tylko Niemcy, którzy przecież nie przyszli w `39 roku w gości na kieliszek sznapsa i partyjkę kart. Ktoś mógłby rzec, że należało zatem siedzieć cicho i się nie wychylać, to ludziom włos by z głowy nie spadł. Może i tak. Równie dobrze można powiedzieć maltretowanej żonie, że sama sobie winna, bo przesoliła zupę. Albo dziecku pobitemu w szkole przez dresiarzy, że trzeba było nie pyskować i oddać komórkę.

180 000 ludzi poległo w gruzach Warszawy w ciągu 63 dni. Ilu by zginęło, gdyby, zgodnie z wiarygodnym przecież planem o rychłym wkroczeniu Sowietów, Warszawa została by oczyszczona z Niemców w ciągu kilku dni ?

Co by było gdyby...

Często celem potępienia naszej narodowej głupoty, zapalczywości i donkiszoterii przytacza się przykład Czechów, którzy nie walczyli w żadnym głupim powstaniu i ich Praga stoi i kwitnie. Co jest niezaprzeczalnym faktem. Albo Francuzów, którzy oddali bez wystrzału Paryż i ten rówież stoi. Koń jaki jest, każdy widzi. Ale naprawdę mało kto wie, że wąsaty kapral z Berlina wydał rozkaz zrównania z ziemią obu tych miast. W 1944, gdy alianci zachodni szykowali się do okrążenia Paryża, Hitler wydał rozkaz zniszczenia miasta. Jednak niemiecki komendant garnizonu miasta nie wykonał rozkazu wiedząc, że i tak miasto jest stracone a on sam dostanie się do niewoli. Wielbiciel francuskiego wina ? Wieży Eiffla ? Być może. Niemniej, Francuzi nie walczyli (no, chyba, że policzymy Michelle z ruchu oporu ;) ) a i tak otarli się o zdemolowanie swojej stolicy.

Pragę od zdewastowania uwolnili żołnierze Własowa, którzy obrócili lufy karabinów przeciw niemieckim sojusznikom mając nadzieję, że ten gest zostanie przez aliantów doceniony i ocalą głowy. Jak wiemy, nic to nie dało, choć Praga stoi jak stała. A wcale nie musiało tak być.

Oba miasta zostały ocalone przed bezsensowną destrukcją właściwie przez przypadek. Gdyby w Paryżu zasiadał taki Hans Frank albo inny aparatczyk a w Pradze stacjonowali akurat żołnierze von dem Bacha: oglądalibyśmy raczej reprodukcję mostu Karola.

Powstanie zostało przegrane, miasto zniszczone, ludzie poginęli. Na darmo ?

Cóż, kwestia dyskusyjna. W. Roszkowski zwrócił kiedyś uwagę na to, że przecież przez to Powstanie Armia Czerwona zmitrężyła mnóstwo czasu nad Wisłą. A mogła maszerować dalej. I wtedy nie doszłoby do spotkania z US Army nad Łabą, tylko nad Renem. Realne ? Jak najbardziej. Prawdopodobne ? Cóż, trudno zaprzeczyć. Czy zatem, zgodnie z długą tradycją polskich powstań znów uratowaliśmy Europę kosztem własnej krwi ?

Jesteśmy w tej kwestii niestety skazani na gdybanie. Ale gorąco polecam to gdybanie jako trening dla wyobraźni, szczególnie panu Sikorskiemu i tym panom od strony o "sprawcach Powstania Warszawskiego".

Lubię rano zaparzyć sobie kubek obrzydliwej kawy, poprzeglądać wiadomości z mainstreamowych serwisów informacyjnych i potłumaczyć z orwellowskiego na nasze. Ostatnio coraz częściej gram na basie. Moja strona jest warta2,73 Mln zł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura